21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus zastanawiał się, kiedy w końcu uda mu się spotkać z Freyą. I to tak, żeby mogli porozmawiać w cztery oczy. Cały tydzień widywali się na lekcjach, uczyli się też w bibliotece, ale niestety, siedząc przy osobnych stolikach. Snape zaoferował Lily swoją pomoc, jednak nie spodziewał się, że przez to nie będzie miał chwili czasu dla siebie. Czuł się osaczony, bo Evans nie tylko siadała przy nim na zajęciach, ale też zawracała mu głowę podczas przerw czy w czasie nauki w czytelni. Chłopak nie wiedział, co nią kierowało, bo nigdy wcześniej nie zachowywała się aż tak nachalnie. Nie podobało mu się to. Zrozumiałby to może, gdyby wcześniej łączyło ich coś więcej niż przyjaźń. Jednak Lily tak skutecznie odrzucała jego zaloty, że wreszcie odpuścił, a gdy poznał Freyę, przeszło mu całkowicie. A teraz tęsknił za nową przyjaciółką, chociaż ta była tak blisko.

Ona znosiła to tylko trochę lepiej. I w przeciwieństwie do niego, dobrze wiedziała, co kierowało zachowaniem Lily. Jednak siedziała cicho, ukradkiem obserwując Severusa. Z jakiegoś powodu martwiła się o niego, bo wyraźnie widziała, że stał się nerwowy i bardziej poirytowany, a gdy na nią spoglądał, to miał minę winowajcy. Nie chciała się wtrącać w nie swoje sprawy, więc nie miała jak z nim porozmawiać, a obawiała się, że Lily tak łatwo nie odpuści.

Dlatego właśnie bardzo się ucieszyła, gdy w sobotę podczas śniadania dostała liścik. Jeśli masz ochotę pogadać, to czekam w sowiarni. S.S. Nie namyślała się długo, tylko od razu wyszła z Wielkiej Sali i pobiegła na wieżę, na szczycie której znajdowała się sowiarnia. Severus czekał tam na nią, wyraźnie zadowolony z tego, że zjawiła się tak szybko.

– Nie sądzisz, że to trochę dziwne miejsce na spotkanie z dziewczyną? – zagadnęła z uśmiechem.

– Być może, ale tutaj… możemy porozmawiać na osobności – wyjaśnił jej Snape i nagle poczuł się strasznie onieśmielony.

– Szkoda tylko, że tu tak śmierdzi – roześmiała się widząc, że się zmieszał.

– No dobra, może rzeczywiście… ale ostatnio mam wrażenie, że gdzie się nie ruszę, wpadam na Lily i…

– Nie tłumacz się – przerwała mu. – Ale… może chciałbyś zmienić otoczenie?

– Co masz na myśli? – spytał zdezorientowany.

– Zaraz zobaczysz.

Podeszła do niego, złapała go za rękę i już po chwili stali na sąsiedniej wieży, w prywatnym laboratorium astronomicznym Dumbledore’a. Było tam znacznie przytulniej i czyściej i można było usiąść w wygodnym fotelu. W dodatku dyrektor trzymał tam zapasy wybornej herbaty, więc Freya poczęstowała się nią bez wahania. Snape patrzył na nią szeroko otwartymi oczami.

– Wiesz, że nie powinno nas tu być? – upewnił się Severus siadając na jednym z foteli.

– Wiem, że nie wolno nam tu być – roześmiała się. – Ostatnio zaczynam mieć dosyć tych wszystkich zakazów, więc pomyślałam, że takie małe wykroczenie zadziała odświeżająco.

– A jak Dumbledore nas tu przyłapie? – spytał. – Wywalą nas ze szkoły.

– Nie bój się, nikt się nie dowie, że tu byliśmy. Obiecuję – Freya podała mu kubek z herbatą i zajęła drugi fotel. – To o czym chciałeś pogadać?

– Sam już nie wiem – mruknął. – Tydzień temu tyle się wydarzyło… że nawet nie wiem, od czego zacząć.

– Zacznij od tego, co cię najbardziej męczy – zaproponowała.

– Tylko, że to głupie – wyznał unikając patrzenia jej w oczy. – Ale… przede wszystkim nie chciałabym, żebyś pomyślała, że mnie i Lily łączy coś więcej niż przyjaźń.

Było mu trochę wstyd, że wyskoczył akurat z tym tematem, ale to było coś, co go najbardziej niepokoiło. Zerknął na nią czekając, aż go wyśmieje.

– Nie pomyślałam tak – zapewniła go. – Chociaż… Z tego, co wiem, to jeszcze niedawno bardzo chciałeś, żeby łączyło was coś więcej.

– Możliwe, ale to już nieaktualne – zarumienił się aż po cebulki włosów. Na chwilę zapomniał, że rozmawia z boginią, która dobrze zna zarówno jego przyszłość jak i przeszłość.

– A co się zmieniło? – dopytywała Freya, bardzo chcąc usłyszeć, że jego uczucia zostały już ulokowane gdzieś indziej.

– Jeszcze się pytasz? – zdenerwował się.

– No tak… myślałam, że cały czas się w niej kochasz – prowokowała go, dobrze wiedząc, że tylko kiedy go wkurzy, on znajdzie odwagę, żeby wyznać jej prawdę.

– Za kogo ty mnie masz? – krzyknął rozwścieczony. – Myślisz, że pocałowałbym cię, gdybym nadal coś czuł do niej?

Snape zerwał się z miejsca i stanął nad nią, a z jego oczu leciały iskry. Dłonie miał zaciśnięte w pięści i dyszał ciężko, a Freya zrozumiała, że przesadziła. Poza tym zrobiło jej się głupio, bo nawet gdyby tak zrobił, to nie mogłaby mieć do niego pretensji. Widziała już gorsze rzeczy. I w zasadzie robiła też gorsze rzeczy. Ze wstydem pomyślała o tym, że widocznie jej standardy moralne stoją na niższym poziomie niż jego.

– Przepraszam – wyszeptała. – Nie powinnam była tego mówić.

– Nie powinnaś nawet tak myśleć! – chłopak był wyraźnie rozżalony.

– Masz rację – powiedziała. – I jeszcze raz przepraszam.

Severus nie chciał się na nią złościć, więc tylko pokiwał głową i wrócił na swój fotel. Nadal nie podobało mu się to, że Freya najwyraźniej traktowała ich pocałunek jak nic nieznaczącą przygodę. Ot taki miły finał, okropnych wydarzeń. Dla niego to było naprawdę coś.

– Snape, nie złość się już – poprosiła cicho. – Nie sądziłam, że… że to możliwe, żebyś…

– Żebym co? – spytał już nieco spokojniejszym głosem.

– Żebyś przestał ją kochać – dokończyła niepewnie.

– No to wyobraź sobie, że potrafię dostrzec, kiedy jakaś sprawa jest całkowicie przegrana – stwierdził i posmutniał. – Tak, jak teraz.

Freyi ścisnęło się serce, ale nie wahała się ani sekundy. Podeszła do niego, ukucnęła obok jego fotela i stanowczym gestem ujęła go za podbródek.

– Chyba jednak nie jesteś aż tak spostrzegawczy, jak ci się wydaje – szepnęła patrząc mu prosto w oczy.

– Przecież… dla ciebie to nic nie znaczyło, prawda? – spytał, ale poczuł przypływ nowej nadziei.

– Mylisz się, Severusie – Freya wstała i nachyliła się nad nim. – To znaczyło dla mnie bardzo wiele.

Po tym wyznaniu nie dała mu już dojść do słowa. Pocałowała go bardzo delikatnie i bardzo czule. Zaskoczony chłopak nie wierzył w swoje szczęście, ale dość szybko się rozluźnił i przyciągnął ją do siebie. Freya poleciała na jego kolana i zachichotała. Severus objął ją mocno i chciał ją znów pocałować, ale dziewczyna odsunęła głowę.

– Jesteś tego pewien? – spytała poważniejąc.

– A masz jakieś wątpliwości? – odpowiedział pytaniem.

– Ja mam liczne, ale ty też powinieneś je mieć – powiedziała łagodnie i pogłaskała go po policzku. – Wiesz, kim jestem… i znasz moją historię… Nie przeszkadza ci to?

– Nie – szepnął poruszony. – Zwłaszcza, że moja historia była… miała być, chyba jeszcze gorsza. A jednak jesteś tu ze mną.

– Jestem – potwierdziła i musnęła ustami jego wargi. – I nigdzie się nie wybieram.

Coś huknęło obok nich, rozległo się gniewne krakanie kruka i po chwili wysoki, przystojny mężczyzna z opaską na oku ukazał się ich oczom. Freya z wdziękiem zsunęła się z kolan Severusa i spojrzała na Odyna z naganą. Chłopak znacznie gwałtowniej zerwał się ze swojego miejsca i zasłonił ją swoim ciałem. A bóg tylko się roześmiał.

– No proszę, proszę, znalazłaś sobie obrońcę – roześmiał się. – Taka odwaga jest godna pochwały chłopcze. Chociaż, niestety, na nic by się nie zdała, gdybym chciał was skrzywdzić.

– Co ty tu robisz, do cholery? – spytała Freya wrogo.

– Chciałaś ze mną rozmawiać, więc jestem – odparł rozbawiony Odyn.

– To było tydzień temu! – krzyknęła. – Długo kazałeś na siebie czekać.

– Warto było trochę cię pomęczyć – mężczyzna wyglądał na rozbawionego. – I zobaczyć te rumieńce na twojej ślicznej buzi.

– Nienawidzę cię – prychnęła.

– Już dobrze, dobrze. Może mnie przedstawisz swojemu… koledze?

– Severusie, to jest Odyn – Freya przeprowadziła krótką prezentację. – Odynie, to Severus Snape.

Chłopak w jednej chwili pojął, jak śmieszne musiało się im wydawać jego zachowanie. Przy nich był tylko dzieckiem, słabym i niewartym uwagi. Mimo to mocno uścisnął wyciągniętą dłoń Odyna. Bóg uśmiechnął się szeroko.

– Miło mi cię poznać – powiedział potrząsając dłonią Severusa. – Już wiem, czemu Freya cię polubiła.

– Dość tej kurtuazji – zirytowała się bogini. – Dlaczego wcześniej się nie pojawiłeś?

– Byłem bardzo zajęty.

– Co było takie ważne, że postanowiłeś zignorować moje wezwanie?

– Ty się tu bawisz, a ludzie wciąż umierają. Ktoś musi dbać o ich dusze.

– Ja się tu... – aż się zapowietrzyła z oburzenia. – Ty zwyrodniały staruchu! Zwróć mi moją moc a zobaczysz!

– Złościsz się, bo wam przeszkodziłem?

– A żebyś wiedział!

Krążyli wokół siebie i dogryzali sobie coraz mocniej, i chyba zupełnie zapomnieli o istnieniu Severusa, który przyglądał się im z wyjątkowo ponurą miną. Dopiero teraz dotarło do niego, że tych dwoje łączą więzi, które są zupełnie obce śmiertelnikom. Wieki wzajemnych waśni i wielkich bitew. Setki lat przyjaźni, być może nawet miłości. Kłócili się, byli gotowi skoczyć sobie do oczu, ale widać było, że ta ich rywalizacja jest częścią gry, której reguły znali tylko oni.

I właśnie wtedy Snape zrozumiał, że wcześniejsze pytanie Freyi miało głębszy wymiar. Westchnął cicho i smętnie zwiesił głowę. Nagle stracił pewność, że będzie mógł być z nią.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro