37.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Zatrzymaj się, śmiertelniku – usłyszał Severus, gdy tylko mrok oddzielił go od ogniska, przy którym zostawił Freyę.
– Kim jesteś? – spytał spanikowany, ściskając w nagle spoconej dłoni różdżkę.
– Nazywam się Frejr – odparł mu głos, a po chwili z mroku wyłonił się młody chłopak, uderzająco podobny do Freyi.
– Jesteś jej bratem – powiedział zaskoczony Severus.
– Bliźniakiem – potwierdził Frejr. – Ale nie dlatego cię zatrzymałem. Zraniłeś moją siostrę... Dlaczego?
– Zakpiła sobie ze mnie! Zabawiła się moim kosztem!
– Słyszałem waszą rozmowę – głos Frejra nie zdradzał żadnych uczuć. – Nie pozwoliłeś jej niczego wyjaśnić.
– A co tu wyjaśniać? – zdenerwował się chłopak. – Nie zaprzeczyła, że to, co do niej czuję, to tylko ułuda!
– Próbowała ci to wytłumaczyć – stwierdził Frejr wciąż tym samym tonem. – Jej moc nie pozwala robić tego, co jej zarzucasz. Poza tym, nie wierzę, że jesteś tak głupi, żeby nie dostrzec, że jej naprawdę na tobie zależy.
– Skąd mogę wiedzieć, że mnie nie okłamujecie? Ona jest twoją siostrą, to oczywiste, że będziesz jej bronił!
– Czyli jednak jesteś tak głupi – stwierdził Frejr i tym razem w jego głosie zadźwięczał smutek. – Może jutro spojrzysz na to inaczej... a może nie. Cokolwiek postanowisz, nie krzywdź jej więcej. Nie zasłużyła sobie na takie traktowanie.

Bóg odszedł, a Severus przez chwilę chciał zawrócić jednak nie potrafił się do tego zmusić. Zaczynał zdawać sobie sprawę z tego, że postąpił pochopnie i że powinien dać Freyi szansę, by wszystko mu wyjaśniła. Ale gdy pomyślał, że naprawdę mogła by zrobić coś takiego, to chciało mu się wyć ze złości. Zacisnął dłonie w pięści i pobiegł do zamku. Musiał pobyć sam i pomyśleć.

Frejr podszedł bliżej ogniska i szybko odnalazł stojącą samotnie Freyę. Inni mogli pomyśleć, że wszystko z nią w porządku, ale on potrafił patrzeć. Widział, że była załamana, roztrzęsiona i z trudem hamowała łzy. Żałował, że potraktował chłopaka tak łagodnie.

– Wszystkiego najlepszego, siostrzyczko – powiedział podchodząc do niej.
– Frejr! – szepnęła wzruszona i rzuciła mu się na szyję. – Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę.
– Chyba się domyślam – stwierdził spokojnie i odsunął się od niej. – Wyglądasz, jakby przebiegło po tobie stado olbrzymów.
– Dzięki, bracie – odparła ze złością. – Czuję się dokładnie tak, jak wyglądam. I... tobie też wszystkiego najlepszego.
– Nie zmieniaj tematu. Zranił cię? Ten śmiertelnik?
– To szokujące, wiem – skrzywiła się. – Najwyraźniej w tym ciele łatwiej mnie zranić.
– Zaklęcie Odyna zmieniło nie tylko twoje ciało?
– Nie to miałam na myśli. Po prostu... naprawdę stałam się nastolatką. Czuję i myślę jak szesnastolatka. I chyba zakochałam się w tym chłopaku.
– Poza tym ostatnim zdaniem, to nie wydajesz się zła na to, co cię spotkało.
– Nie jestem zła. Już nie. Przeciwnie, bardzo mi się to podoba i najchętniej zostałabym na Ziemi na zawsze.
– Wiesz... kiedy to wszystko się skończy...
– Będę musiała wrócić...
– Będziesz mogła tu wrócić – dokończył ze śmiechem. – Jeśli wciąż będziesz tego chciała.
– O ile będę miała do kogo wracać – westchnęła.
– Będziesz – zapewnił ją. – Tylko teraz musisz zachować się jak typowa nastolatka. Udawaj obrażoną księżniczkę i daj mu odczuć, że wcale ci nie zależy.
– Łatwo ci mówić – znowu się skrzywiła. – Aż tak się nie zmieniłam.
– Dlatego powiedziałem, żebyś udawała – roześmiał się. – Twój chłopak jest teraz w swojej sypialni... sam. I użala się nad sobą.
– Chyba nie zasłużył sobie na to, żebym go tam szukała – mruknęła.
– Właśnie o taką postawę mi chodziło – uśmiechnął się do niej Frejr. – A teraz powiedz... czy są tu jakieś samotne i chętne dziewczyny, które mogłyby uprzyjemnić mi świętowanie urodzin?
– Pewnie jakieś się znajdą – rozchmurzyła się Freya. – I, Frejr, dziękuję ci.
– Nie ma sprawy – przytulił ją. – W końcu jesteś moją siostrą.
– Tak... i tak sobie myślę, że powinniśmy się jednak częściej widywać.
– Z przyjemnością – pocałował ją w policzek i odszedł w poszukiwaniu wolnych dziewczyn.

Freya postanowiła skorzystać z rady brata, ale najpierw musiała jeszcze coś załatwić. Podeszła do Remusa.

– Lupin, mam nadzieję, że przynajmniej ty nie będziesz się na mnie złościł – zaczęła niepewnie.
– To zależy od tego, co zrobiłaś – odparł chłopak.
– Spójrz tam – pokazała mu gestem uroczą młodą dziewczynę. – To córka kuzynki Syriusza, którą twój przyjaciel zabrał na ognisko, ale zupełnie zapomniał, że miał się nią opiekować.
– Dora – serce Remusa zabiło mocniej, kiedy ją rozpoznał. – Jak to możliwe?
– Ted i Andromeda długo starali się o dziecko – wyjaśniła mu. – Bardzo długo. I zupełnie nieświadomie błagali wszystkich bogów o pomoc. Tym razem postanowiłam pomóc im kilka lat wcześniej. Dora ma trzynaście lat. I jeśli uda nam się zrobić to, co zaplanowaliśmy, to od września zacznie naukę w Hogwarcie.
– Zrobiłaś to dla mnie?
– Nie chciałam, żebyś musiał tyle na nią czekać – uśmiechnęła się.
– Dziękuję ci – szepnął. – Tylko co ja mam teraz zrobić? Jest przecież taka młoda.
– Podejdź do niej i przedstaw się – poradziła mu.
– Tak... Chyba tak zrobię – Lupin ruszył przed siebie na miękkich nogach, a Freya ponownie spochmurniała.

Po chwili wyszła poza krąg światła rzucany przez ognisko i przeniosła się prosto do sypialni Severusa.

Chłopak leżał na łóżku z rękami pod głową i niewidzącym wzrokiem wpatrywał się w sufit. Jego mina świadczyła o tym, że wciąż był wzburzony. Jednak kiedy ją zobaczył, poderwał się i chciał coś powiedzieć, ale ona nie dała mu szansy.

– Czy w zaistniałej sytuacji nadal chcesz mi towarzyszyć podczas wyprawy po horkruksy? – spytała bardzo rzeczowym tonem.
– Tak, oczywiście, że tak – odpowiedział zaskoczony jej pytaniem.
– To musisz wiedzieć, że trochę zmieniły mi się plany – oznajmiła mu. – Nie będziemy podróżować mugolskimi środkami transportu, tylko użyjemy teleportacji. Szybciej się z tym uwiniemy i wcześniej uwolnisz się ode mnie. Na zawsze.

Nie czekała na jego odpowiedź, tylko zniknęła. Pojawiła się ponownie we własnym pokoju i rzuciła się na łóżko. Nie była specjalnie dumna z tego, co przed chwilą zrobiła, ale miała nadzieję, że Snape zrozumie, co mu chciała przekazać.

Severus długo wpatrywał się w miejsce, w którym jeszcze przed chwilą stała. Nie chciał, żeby tak się to skończyło. Nie wyobrażał sobie, by miała zniknąć z jego życia. W dodatku na zawsze. Przecież obiecała mu, że kiedyś wróci! Roztrzęsiony bardziej niż jeszcze kilka minut wcześniej, położył się z powrotem i zastanawiał się, co powinien teraz zrobić.

*

Nie widzieli się przez cały ostatni tydzień szkoły. Snape miał bolesną świadomość, że Freya znów go unika. Wychodziła z Wielkiej Sali, kiedy tylko on się w niej pojawiał. Oddała wszystkie książki do biblioteki i nie wypożyczała nowych. A gdy korzystała z ładnej pogody i przesiadywała na błoniach, to zawsze w towarzystwie . Nie miał śmiałości podejść do niej, kiedy otaczali ją inni uczniowie.

Odważył się na to dopiero w pociągu, gdy wracali ze szkoły do Londynu. Stanął przed drzwiami przedziału, w którym siedziała i zbierał się w sobie, żeby jakoś wywołać ją na korytarz. W końcu szczęście uśmiechnęło się do niego. Lily musiała go zauważyć, bo coś szepnęła Freyi na ucho, a po chwili dziewczyna wyszła z przedziału.

– Chciałeś czegoś ode mnie? – spytała wrogo.
– Tak... przyszedłem porozmawiać – powiedział niepewnie.
– Ostatnio nie byłeś zainteresowany tym, co chciałam ci powiedzieć – zauważyła.
– Wiem, że zachowałem się jak kretyn – mruknął. – Pomyślałem, że chciałaś mnie wykorzystać... Że zrobiłaś ze mną to samo, co z nimi – wskazał ręką na siedzących w przedziale Blacka i Pottera.
– Teraz już tak nie myślisz?
– Powiedzmy, że twój brat próbował mi to wytłumaczyć i... chcę usłyszeć od ciebie... to znaczy... Chcę wiedzieć, czy jakoś wpłynęłaś na mnie?

Dziewczyna pokręciła głową, ale postanowiła się nad nim zlitować. Wyciągnęła przed siebie rękę, na której pojawiła się kupka żaru.

– Miłość jest dla mnie jak ten żar – zaczęła. – Mogę go rozdmuchać, albo stłumić. Mogę sprawić, że wybuchnie płomieniem, albo będzie się zaledwie tlił – ogieniek na jej dłoni rósł bądź malał, obrazując to, o czym mówiła – Mogę nim pokierować zgodnie z wolą osoby, w której ten żar się pojawia. Ale nie mogę go stworzyć. Nie zmuszam ludzi do miłości. Musi być między nimi jakieś napięcie, niewypowiedziane słowa, niepostawione kroki. To oni sami kierują własnym losem, ja im tylko pomagam się odnaleźć. Albo zdobyć się na odwagę, żeby walczyli o swoje. Jednak kiedy widzę, że sprawa jest beznadziejna, to gaszę żar, by łatwiej im było znieść ból odrzucenia.

Płomyk zniknął, a ona zamilkła. Severus czuł, że teraz powinien coś zrobić. Uwierzył jej, ale obawiał się, że nie będzie potrafił wydusić z siebie odpowiednich słów, żeby ją przekonać, by dała mu jeszcze jedną szansę.

Ona widziała, że chłopak się waha, ale nie ułatwiała mu tego. To on musiał sam przyznać się do błędu.

– Freya, ja... nie wiem, co powiedzieć – odezwał się w końcu. – Przepr...

Nie udało mu się dokończyć tej myśli, bo pociąg zaczął hamować, a on odruchowo wyjrzał przez okno i w tłumie rodziców wypatrzył swoją matkę. Zaklął pod nosem. Tego się zupełnie nie spodziewał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro