8.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Freya zawsze zastanawiała się, jak naprawdę wyglądał konflikt pomiędzy Snape’em, Potterem i Blackiem. W końcu to byli tylko nastoletni chłopcy. Co takiego mogli robić, że skończyło się to wzajemną wrogością i nienawiścią? Po pierwszej lekcji Eliksirów, już nie musiała się nad niczym zastanawiać.

Oddawali właśnie próbki, gdy Snape, który jak zwykle skończył pierwszy, przechodził koło stolików, przy których siedzieli Huncwoci. Tylko przechodził, ale to widocznie wystarczyło, żeby sprowokować Syriusza, by podstawił mu nogę.

Severus wywalił się z hukiem, a próbka eliksiru, którą trzymał w ręku, rozprysnęła się na podłodze, zalewając twarz i szatę chłopaka. Po chwili dało się wyczuć zapach spalenizny i poparzony Ślizgon wybiegł z klasy pewnie do skrzydła szpitalnego.

Profesor Slughorn ukarał winowajcę utratą punktów, ale Black nie wyglądał, jakby specjalnie się tym przejął. Był wyraźnie dumny z siebie, a jego koledzy tylko utwierdzali go w tym, że dobrze zrobił.

Bogini poczuła do nich obrzydzenie. To byli ci wspaniali, cudowni bohaterowie wojenni? Te nędzne, nieuczciwe kreatury? To ich miała uratować? Gdy wyszli z klasy, złapała Remusa za ramię i pociągnęła na sąsiedni korytarz.

– Twoim zdaniem to pewnie było zabawne? – spytała ze złością.
– Nie… – zaczął, ale jej karcące spojrzenie zmusiło go, do wyznania prawdy. – Może trochę.
– Może trochę? – jej złość jeszcze wzrosła. – Nie wyciągnąłeś żadnych wniosków z poprzedniego życia?
– Daj spokój, nic się przecież nie stało – próbował tłumaczyć się Lupin, ale opuścił ze wstydem głowę, bo miała rację.
– W ten sposób zamierzasz zrealizować swój plan? – warknęła. – Zrobiłeś już cokolwiek?
– Jeszcze nie… ale pracuję nad tym.
– Odnoszę wrażenie, że coś słabo się starasz – Freya była naprawdę wściekła. – Jeśli chcesz porzucić swoją misję, to mogę ci to ułatwić… i na przykład, całkowicie wymazać ci pamięć. Będziesz wtedy zwykłym nastolatkiem z typowymi dla tego wieku problemami… Bez żadnych wspomnień o Dorze czy Teddym…

Remus przez ostatnie dni zupełnie zapomniał, z kim tak naprawdę ma do czynienia. Dopiero jej wybuch mu o tym przypomniał. Była boginią, której groźby musiał potraktować poważnie. Gdy wspomniała o jego żonie i synu, poczuł chęć przeciwstawienia się jej, ale nie był do tego zdolny – nie, kiedy emanowała taką nieludzką mocą. Pochylił się jeszcze niżej.

– Przepraszam. Obiecuję, że więcej cię nie zawiodę – wyszeptał przerażony.
– To weź się w końcu do roboty – wysyczała przez zaciśnięte zęby. – Ja przetarłam ci już szlaki do rozmowy z dyrektorem. I nawiązałam relację ze Snape’em. Ale nie zamierzam robić wszystkiego za ciebie.

Odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem, a on miał wrażanie, że dopiero gdy zniknęła, mógł znowu swobodnie nabrać tchu. Zrobił to i doszedł do wniosku, że zasłużył sobie na każde ostre słowo, które padło z jej ust. Miał naprawić sytuację, a tymczasem nawet nie kiwnął palcem, by zacząć realizować własny plan.

Było mu dobrze z tym, że znowu miał mieć przed sobą całe życie. Był też przekonany, że Freya nawet bez jego pomocy dopnie swego, więc nie musiał się o nic martwić. Zrozumiał, że jeśli nie zacznie działać, to bogini naprawdę usunie mu wspomnienia dotyczące Dory i ich synka. A on nawet nie będzie wiedział, jak wiele stracił. Z wciąż zwieszoną głową powlekł się do dormitorium.

*

Freya uspokoiła się trochę i poszła do skrzydła szpitalnego, gdzie spodziewała się zastać Severusa. Chciała, żeby wiedział, że nie podobało jej się zachowanie jej kolegów z roku. Jednak Snape’a już tam nie było, a nie miała możliwości odwiedzić go w lochach Ślizgonów. Musiała czekać do kolejnych zajęć, bądź na przypadkowe spotkanie w bibliotece. Z jakiegoś powodu bała się, że chłopak ją także będzie obwiniał o to, co się stało.

Kiedy wreszcie dotarła do pokoju wspólnego, zorientowała się, że jedyne co udało jej się tego dnia osiągnąć, to skłócenie Remusa z przyjaciółmi. To nie było to, do czego dążyła, więc poczuła się nieswojo. Być może źle się do tego zabrała, albo tych śmiertelników nie sposób było pogodzić. Jednak jak inaczej miała powstrzymać Severusa przed popełnieniem największego błędu w jego życiu?

– Nie powinnam była ci grozić – powiedziała cicho, przysiadając się do milczącego Lupina.
– Może nie, ale ogólnie miałaś rację – westchnął chłopak. – Naprawdę nie zdawałem sobie sprawy z tego, jak wrednymi dupkami byliśmy. Myślisz, że mam jakąś szansę, żeby to zmienić?
– Przy następnej okazji jasno określ swoje stanowisko.
– Nawet gdyby to oznaczało jawne wystąpienie przeciwko moim przyjaciołom?
– Myślę, że jeśli są prawdziwymi przyjaciółmi, to zrozumieją twoją decyzję.
– Wątpię – Lupin rozejrzał się nerwowo dookoła. – Nie zrozumieli mnie dzisiaj, kiedy im powiedziałem, że przegięli. Jeśli chodzi o Snape’a, nic nie jest w stanie do nich dotrzeć.
– Przykro mi, Remusie – Freya delikatnie dotknęła jego dłoni. – Nie sądziłam, że to będzie aż tak trudne. Wydawało mi się, że z was wszystkich, tylko ty będziesz potrafił spojrzeć na tę sytuację obiektywnie. I że znając przyszłość, będziesz wiedział, jak jej zapobiec. Może to jednak zbyt trudne zadanie dla zwykłego śmiertelnika?

Jej pytanie było retoryczne, więc Remus powstrzymał się od komentarza. Jednak dotknęło ono jakiejś czułej struny w jego duszy – chciał zasłużyć sobie na tę szansę, którą mu dała. Chciał, żeby była z niego dumna, żeby nigdy nie żałowała, że uratowała go przed śmiercią.

– Mówiłaś coś o tym, że rozmawiałaś z Dumbledore’em? – spytał, żeby pokazać jej swoje zaangażowanie.
– Tak… Rozszyfrował mnie, więc nie miałam wyboru i powiedziałam mu o wszystkim – wyznała. – Stanęło na tym, że musimy się dowiedzieć, jaki sposób pokonania… Sam–Wiesz–Kogo, znalazł w przyszłości.
– Nie wiesz tego? – zdziwił się Lupin. – Byłem przekonany, że tamten Dumbledore ci powiedział.
– Niestety, nie powiedział – zirytowała się.
– To chyba jednak dobrze zrobiłaś, że zwróciłaś mi życie – uśmiechnął się. – Harry zdradził mi kiedyś, jaką misję zlecił mu Dumbledore przed śmiercią.

Freya spojrzała na niego uważnie i także się uśmiechnęła. Mieli już jakiś punkt zaczepienia. Jednak omawianie tego w pokoju wspólnym, gdzie ktoś mógłby ich podsłuchać, nie wydawało jej się zbyt rozsądnym posunięciem. I tak już ich rozmowa mogła się komuś wydać podejrzana. Musieli znaleźć jakieś bezpieczniejsze miejsce.

– Może któraś z nieużywanych klas się do tego nada? – zaproponował Lupin, gdy podzieliła się z nim swoimi przemyśleniami.
– Jesteś pewien, że tam nikt nas nie usłyszy?
– Nie, chociaż niektórym może wydawać się dziwne, że ukrywamy się we dwójkę w odosobnionym miejscu – uśmiechnął się do niej znacząco.
– Mówisz poważnie? Ktoś mógłby podejrzewać, że my... razem... – roześmiała się, bo ta myśl wydała jej się niedorzeczna.
– No wiesz... Nastolatki lubią plotkować – odparł lekko urażony.
– Nie złość się. Lubię cię, ale nie aż tak – powiedziała z trudem hamując kolejny atak śmiechu.
– Dobrze wiedzieć – rozchmurzył się Remus. – Mimo wszystko... Takie plotki mogą utrudnić nam życie.
– Rozumiem. Znajdziemy inne miejsce – zgodziła się dla świętego spokoju. – Ta szkoła jest pełna tajemnic...
– Pokój Życzeń! – wykrzyknął nagle Remus, a kilka par oczu zwróciło się w jego stronę.
– A mi śmiałeś zwracać uwagę na brak dyskrecji – zaśmiała się. – Teraz już na pewno wszyscy będą o nas plotkować.

Klepnęła go przyjacielsko w ramię i uciekła do swojej sypialni. Jej współlokatorek jeszcze nie było, chociaż już dawno zaczęła się cisza nocna, więc domyśliła się, że pewnie siedziały w pokoju wspólnym. I że widziały ją, jak szeptała z Lupinem tuż przed tym, jak chłopak wyrwał się z pomysłem spędzenia z nią czasu w Pokoju Życzeń. Ulubionym miejscu schadzek wszystkich zakochanych par.

Przejęła się tym zdecydowanie bardziej niż powinna. Po raz kolejny zachowywała się irracjonalnie, i kompletnie nie rozumiała, co się z nią dzieje. Zupełnie tak, jakby naprawdę stała się znów nastolatką, z tymi wszystkimi dziecinnymi problemikami, dylematami, kompleksami i źle ulokowanymi uczuciami. Nie podejrzewała, że zaklęcie Odyna mogłoby być aż tak perfidne, ale nie mogła tego wykluczyć.

– Zabiję go, jeśli do tego wszystkiego zrobią mi się pryszcze – powiedziała w przestrzeń.

Kilka minut później jej nowe koleżanki wpadły do pokoju. Wyglądały, jakby bardzo chciały o coś spytać, ale trochę się tego wstydziły. Nie znały jej jeszcze, więc nie wiedziały, czy się nie obrazi, jeśli spróbują ją podpytać o Remusa. Jednak w końcu ciekawość zwyciężyła.

– Więc, Freyo – zaczęła Dorcas. – Ty i nasz nieśmiały Lunatyk? Dobrze słyszałyśmy?
– To nie tak – zaczęła ostrożnie bogini, gorączkowo próbując wymyślić jakąś wiarygodną wymówkę. – My po prostu się razem uczymy. On bardzo mi pomógł w trakcie ferii, ale mam jeszcze sporo zaległości i...

Widać było, że dziewczyny w ogóle jej nie wierzą, a ona nie potrafiła w żaden sposób ich przekonać. Zakłopotana plątała się coraz bardziej. Nie chodziło jej o własną reputację, ale o Remusa. Czy to, że ktoś mógłby go łączyć z nią teraz, będzie miało jakiś wpływ na jego przyszłe małżeństwo? Pewnie nie, ale na wszelki wypadek chciała mu tego oszczędzić.

Koleżanki były bardzo dociekliwe, ale po pewnym czasie poddały się i odpuściły sobie dalsze przesłuchanie. Za to same zaczęły opowiadać o swoich sympatiach, czemu z kolei Freya przysłuchiwała się z ciekawością. Trochę im zazdrościła tej beztroski.

Ona nigdy taka nie była. Nawet wtedy, gdy była dzieckiem. Od samego początku wiedziała, kim ma się stać i temu celowi podporządkowała całe swoje życie. Nigdy nie sprzeciwiała się woli innych bóstw, nie pozwalała sobie na spontaniczność. Bez słowa protestu wyszła za mąż za tego, kogo dla niej wybrano. Urodziła mu dwójkę dzieci. A później pochowała całą swoją rodzinę. Wszystko to robiła z pokorą i poczuciem, że tak właśnie powinno być.

Teraz słuchając tych młodziutkich śmiertelniczek pojęła, jak wiele ją ominęło. Że miłość była dla niej pojęciem zupełnie obcym. I to właśnie dla niej! Bogini miłości! Potrafiła sprawić, by inni przeżyli to, czego ona nigdy nie doświadczyła. Być może właśnie dostała szansę, żeby to zmienić? Może o to chodziło Odynowi? Postanowiła zaryzykować i nie bronić się przed ewentualnym uczuciem. Zastanawiała się, czy jest jeszcze coś, czego mogłaby się nauczyć od ludzi. Miała szczerą nadzieję, że tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro