17. Klątwa Abigail

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– Neri, rozmawiałem z Jane i uznaliśmy, że musisz poznać prawdę o sobie. Czy wiesz, co zobaczyłaś w tym wspomnieniu?
Neri rozejrzała się po twarzach zebranych, szukając jakiejś pomocy. Uderzyło ją to, że wszyscy najwyraźniej znali odpowiedź. Zdenerwowała się.
– Nie wiem. Domyślam się, że to był Voldemort, który zamordował jakąś kobietę.
– Tak, to był Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać – powiedziała Jane cicho, ale wyraźnie. – Nie zamordował jakiejś tam kobiety. To była moja siostra, a… twoja… twoja… matka – zakończyła niemal niedosłyszalnie. Neri zerwała się od stolika, zrzucając swój kubek z herbatą.
– Co? Mamo, o czym ty mówisz?
– Neri, zawsze chciałam ci to powiedzieć, ale nie mogłam – tłumaczyła się nieporadnie Jane. – Wiązała mnie Przysięga. Jesteś córką mojej młodszej siostry Abigail. Adoptowałam cię po jej śmierci.
– Nie mów tak! Nie wierzę!
– To prawda, Neri – powiedział dyrektor. – Wiedziałem, że Abigail miała siostrę, więc kazałem jej się tobą zaopiekować. Nie mogła powiedzieć ci prawdy, dopóki nie będziesz bezpieczna i gotowa.
Neri wciąż stała. Oddychała ciężko i patrzyła w oczy kobiety, którą uznawała za matkę. Teraz wykorzystała wszystkie swoje umiejętności i przemocą wdarła się do jej umysłu. Znalazła to, czego szukała prawie od razu, bo w tamtej chwili Jane nie myślała o niczym innym. Neri wycofała się i gwałtownie usiadła na swoim miejscu. Milczała. Czuła się oszukana. Dyrektor jak zwykle miał jakiś plan i realizował go kosztem innych, posługując się magią, żeby związać ich przysięgami i tajemnicami. Nie chciała być częścią tego planu. Nie chciała być narzędziem w tej walce. Jego walce. Myślała nad tym wszystkim, co usłyszała i zobaczyła. Doszła do wniosku, że skoro ma się czegoś o sobie dowiadywać, to nie życzy sobie żadnych niedomówień.
– Dlaczego on ją zabił? – Spytała po chwili. W jej głosie słychać było zaciętość.
– Bardzo mądre pytanie, tylko, że nie da się na nie odpowiedzieć jednym zdaniem – powiedział dyrektor ciepło.
– To opowiedz mi o wszystkim! O wszystkim! – Krzyknęła nie zważając na to, jak zwraca się do dyrektora.
– Lord Voldemort, wbrew wszelkim pozorom, jest tylko człowiekiem – powiedział spokojnie, jakby wcale na niego nie nawrzeszczała. – Przynajmniej był nim kiedyś. Jak i kiedy poznał Abigail, nie wiem. Ona nigdy mi tego nie zdradziła. Wiem tylko, że znali się dosyć dobrze. Nie Neri, nie kochali się. Tom Riddle nigdy nie był zdolny do miłości. Jednak podziwiał niezwykłą moc twojej matki i chciał ją jej odebrać. Abigail początkowo schlebiało jego zainteresowanie, imponowała jej jego moc. Jednak z czasem zaczęła się go bać. Nie wiedziała, jakie miał plany, bo nigdy jej się nie przyznał, ale wyczuwała, kim się stawał – Dyrektor mówił powoli, z wyraźnym trudem. Widać było, że wspomnienie tej historii jest dla niego wciąż bolesne. Jane spojrzała na niego ze współczuciem i podjęła opowieść.
– Abby uciekła ze swojego mieszkania, porzuciła pracę i wróciła do rodziny. Po jakimś czasie poznała swojego przyszłego męża. Ciągle żyła w strachu – głos jej się łamał pod wpływem emocji, ale dzielnie mówiła dalej. – On odnalazł ją, jak już była w ciąży. Znienawidził twojego ojca i ciebie. Najpierw… zabił Lindona – Pani Eliott zaczęła płakać. Nie była w stanie powstrzymać łez. Neri odruchowo chciała ją objąć i jakoś pocieszyć, ale zawahała się i nie zrobiła tego. Severus przywołał fiolkę z eliksirem uspokajającym i siłą zmusił Jane do przełknięcia. Kobieta powoli dochodziła do siebie.
– Abigail zaczęła ukrywać się u przyjaciół – zaczął Dumbledore, po tej krótkiej przerwie. – Voldemort nie mógł jej znaleźć. Wiedział, że jeżeli urodzi dziecko, to tym samym odda mu część swojej mocy. Wtedy on nie miałby szans na jej przejęcie. Dlatego przeklął cię jeszcze przed urodzeniem. Klątwa miała zabić ciebie albo twoją matkę. Abigail w rozpaczy po śmierci męża, wiedząc o klątwie, postanowiła ochronić ciebie i poświęcić swoje życie. W ten sposób chciała pokrzyżować mu plany. Umówiła się ze mną w Hogsmeade, ale niestety, jak już wiesz, nie zdążyłem. W ostatniej chwili zdążyła rzucić na ciebie zaklęcie. Próbowała zdjąć klątwę. Tym samym naznaczyła cię jako równą Voldemortowi.

  Gdy oni zawiodą,
Moc, której pożądał,
Moc, której nie znał,
W rękach mej córki,
Przyniesie mu śmierć.

Dumbledore zamilkł. Wszyscy siedzieli w ciszy. Neri nie mogła w to uwierzyć. Cały świat walił jej się na głowę. Jej rodzice nie byli jej rodzicami! Jej prawdziwi rodzice nie żyją! Matka oddała za nią życie i zaklęciem sprawiła, że jej moc, miała się równać mocy Voldemorta. Tego już było dla niej za dużo. Zakręciło jej się w głowie od nadmiaru emocji. Nagle zapragnęła być sama.
Wstała i chwiejnym krokiem ruszyła w stronę drzwi. Zachwiała się mocniej i Severus zerwał się, żeby ją podtrzymać, ale odtrąciła jego rękę. Szła przed siebie niemalże po omacku. Nie zwracała na nic uwagi. Schodziła w dół po schodach. Dotarła do wyjścia i puściła się biegiem, byle z dala od zamku. Płakała. Nie mogła sobie poradzić z tym, co ją spotkało. Tajemnicze słowa jej matki, które wciąż słyszała, nie dawały jej spokoju.

~*~

Neri biegła na oślep, nie zdając sobie sprawy z kierunku, z upływu czasu. Pędem wpadła do Hogsmeade, skręciła w jakąś uliczkę. Nie zauważyła, że nawierzchnia tej ulicy była znacznie gorsza niż w innych częściach wioski. Potknęła się o wystający kamień i runęła jak długa na ziemię. Ból, towarzyszący rozrywaniu skóry na kolanach i dłoniach, powitała jak wybawienie. Pozwolił jej na chwilę zapomnieć o bólu wypełniającym serce. Krzywiąc się i stękając powoli podniosła się z ziemi. Otrzepała ubranie, otarła łzy i dopiero wtedy rozejrzała się dookoła. Zamarła, gdy zobaczyła, że stoi dokładnie przed zrujnowanym domem, który widziała w Myślodsiewni. W tym domu zginęła jej matka. Dziewczyna przez dłuższą chwilę trwała w bezruchu i przyglądała się domowi. Powoli, jakby wbrew sobie, ruszyła w stronę domu. Zatrzymała się na progu. Dotknęła futryny w miejscu, w którym spoczywała dłoń Abigail, gdy wypowiadała zaklęcie. Poczuła delikatne wibracje. Wiedziała, że to ślad, jaki pozostał po użyciu magii. Weszła do środka. Wnętrze domu było wyposażone bardzo skromne. Stało w nim jedno łóżko, na którym leżała rozrzucona pościel, niski stolik i w zasadzie nic więcej. Na stoliku widniała zakrzepnięta plama wosku. Neri zastanawiała się, czy od tamtego dnia ktokolwiek odwiedzał to miejsce. Ktoś musiał, żeby zabrać jej ciało – pomyślała z goryczą. – Ciekawe, gdzie ją pochowali. Neri przysiadła na skraju łóżka. Poczuła się zmęczona. Jakaś dziwna mgła obojętności i znużenia ogarnęła jej myśli. Nie zastanawiając się nad niczym, położyła się na łóżku i zasnęła.

~*~


Po jej wyjściu w gabinecie Dumbledore’a przez długi czas panowała cisza.
– Poszło nam prawie tak źle, jak myślałam – powiedziała Jane Eliott. – Ona nie była gotowa na taką prawdę.
– Była gotowa i się z nią zmierzy. Proszę mi zaufać – powiedział dyrektor z głębokim przekonaniem.
– Zaufać? – parsknął Severus z gniewem. – Dumbledore, ty manipulujesz ludźmi, używasz ich do swoich celów. Nigdy nie wiadomo ile prawdy ukrywasz, co wiesz. Jeśli Neri nie będzie chciała ci zaufać, to właśnie straciłeś swój „plan B”.
– Wtedy ty będziesz musiał zdobyć jej zaufanie! – Tym razem dyrektor też się zdenerwował. Nie chciał krzyczeć, ale nie udało mu się ukryć emocji. – Severusie, tamtego dnia po raz pierwszy się nią zaopiekowałeś, wierzę, że teraz też ci się to uda. Przekonaj ją, żeby nie porzucała naszej misji – powiedział już swoim zwykłym, dobrotliwym głosem.
– Lepiej zajmij się przygotowywaniem Pottera, bo chyba tylko to ci zostało – powiedział z drwiną Snape i wyszedł trzaskając drzwiami.

~*~

Zastanawiał się, gdzie poszła Neri. Może ją też ciągnęło w tamto miejsce? Szybko skierował się w stronę wyjścia z zamku, a następnie, w linii prostej, do pierwszego miejsca, z którego mógłby się teleportować. Po kilku minutach stanął na progu zrujnowanego domku. Z wahaniem zajrzał do środka. W izbie, z której zabrał kiedyś małą dziewczynkę, teraz znalazł Neri. To ta sama dziewczynka – pomyślał z czułością. Podszedł do łóżka, na którym spała. Dotknął jej dłoni. Była lodowato zimna. Severus szybko wstał i czujnie przyjrzał się leżącej dziewczynie. Jej ciałem targały dreszcze, oddech był chrapliwy i urywany. Tym razem Snape dotknął jej czoła. To, dla odmiany, było gorące.
Neri poczuła jego dotyk i obudziła się. Zdała sobie sprawę z tego, że jest chora. Próbowała wstać, ale nie miała dość sił. Severus spróbował ją podnieść, ale wyrwała mu się. Kosztowało ją to bardzo dużo wysiłku i na moment czerwone plamki zatańczyły jej przed oczami. Wzięła głęboki oddech, żeby się uspokoić, ale zimne powietrze tylko podrażniło jej gardło. Rozkaszlała się i opadła bezwładnie na łóżko. Snape ponownie spróbował ją podnieść. Tym razem nie wyczuł oporu. Wziął ją na ręce, zarzucił sobie jej przedramiona na szyję i deportował się w pobliże zamku.
Z Neri w objęciach nie mógł biec przez błonia. Starannie wybierał drogę między plamami światła padającymi z okien. Nie mógł pozwolić, by jakiś uczeń czy nauczyciel zobaczył ją w takim stanie. Wszedł do zamku i z bijącym szybko sercem zaczął się skradać najciszej, jak potrafił. Droga do lochów była tuż, tuż. Jednak wiedział, że nie może z niej skorzystać. Za duże było prawdopodobieństwo, że jakiś Ślizgon będzie szedł na kolację, która się właśnie rozpoczynała. Musiał dostać się do jej pokoju od drugiej strony.
Doszedł do marmurowych schodów, które z Sali Wejściowej prowadziły na górne kondygnacje zamku i szybko pchnął fragment ściany z ich lewej strony. Tajne przejście otworzyło się, ukazując wąskie, bardzo strome schody prowadzące w dół. Wiedział, że ryzykuje idąc tędy, kiedy nie może przytrzymać się ściany rękami, ale nie miał wyjścia. Schodził ostrożnie, uważnie stawiając stopy. Neri zasłaniała mu widok, nie mógł też wyciągnąć różdżki, żeby sobie poświecić. W całkowitych ciemnościach schodził w dół przy każdym kroku zastanawiając się, czy to nie ostatni. Po kilku minutach, które wydawały się latami, dotarł do celu. Pokój Neri znajdował się kilka metrów od niego. Rozejrzał się, czy nikt nie idzie i najszybciej, jak to możliwe, dotarł do drzwi. Tym razem nie musiał używać zaklęcia, żeby je otworzyć. Po omacku odnalazł łóżko i położył na nim bezwładną dziewczynę. Teraz mógł już swobodnie działać. Wyciągnął różdżkę, zapalił świece, rozpalił ogień w kominku. Spojrzał na przyczynę tych wszystkich trudów.
Neri była mokra od potu i znowu dygotała. Severus zawahał się. Po chwili filozoficznie stwierdził, że co ma być, to będzie. Podszedł do jej szafy z ubraniami, poszukał chwilę i wyciągnął z niej gruby, welurowy dres. Teraz ta trudniejsza część – pomyślał. Podszedł do niej i najdelikatniej, jak umiał zaczął ją rozbierać. Ściągnął z niej bluzę i koszulkę. Starał się nie patrzeć, jaką nosi bieliznę. Odwrócił się i zdjął jej kolejno buty i spodnie. Rudy kocur Neri wskoczył na łóżko i zasyczał ostrzegawczo. Severus uśmiechnął się mimo woli. Strażnik jej cnoty się znalazł. Próbował zgonić kota, ale się nie dało. W końcu wzruszył ramionami i, narażając się na podrapanie, ubrał ją. Następnie przykrył. Podszedł do szafki, w której trzymała składniki eliksirów. Znalazł gotowy eliksir pieprzowy, ale było go za mało, żeby mógł jej pomóc. Wlał całą jego zawartość do ust śpiącej i zajął się przygotowywaniem większej ilości eliksiru. Na chwilę wyszedł, żeby przynieść ze swojego pokoju buteleczkę wyciągu z korzeni gorekrzewu. Dzięki niemu eliksir stawał się mocniejszy, lepiej rozgrzewał i szybciej działał. Gdy wrócił, pierwszą rzeczą, którą zauważył, był Wiewiór zlizujący pot z czoła swojej pani. Kot mruczał z pasją i ani na chwilę nie przerywał swojego zajęcia. Severus przez krótką chwilę miał wrażenie, że ruchy i dźwięki kota tworzą harmonijną całość. Tak, jak podczas pradawnych rytuałów, ważna była powtarzalność i rytm. Snape szybko otrząsnął się z tego wrażenia i wrócił do ważenia eliksiru.

~*~

Neri ocknęła się. Nie wiedziała, gdzie jest. Rozejrzała się wokoło, ale nic jej to nie dało. W głowie jej się kręciło, obraz się rozmywał. Skoncentrowała się z całej siły. To mój pokój. Jestem w zamku? Ale, jak? – Zastanawiała się. Nagle zrozumiała. Uniosła się na łokciu i poszukała wzrokiem Severusa. Był tam. Stał tyłem do niej. Widziała jego szerokie ramiona unoszące się równomiernie podczas krojenia, widziała precyzyjne ruchy dłoni. Ten widok ją uspokoił. Cały gniew na tego człowieka minął. Była mu wdzięczna za to, że ją tu przyniósł. Wstała najciszej jak umiała i podeszła do niego bezszelestnie.
Severus wiedział o tym. Widział jej odbicie w szklanych naczyniach stojących przed nim. Nie dał po sobie nic poznać. Nie przerywając pracy czekał. Nie wiedział, co Neri planuje, ale na wszelki wypadek nastawił się na awanturę. Dziewczyna delikatnie dotknęła jego ramienia. Snape przerwał pracę i odwrócił się w jej stronę. Przez chwilę patrzyli sobie w oczy. Neri, wciąż powoli, wspięła się na palce i musnęła wargami jego usta.
– Dziękuję – szepnęła i przytuliła się do niego. Severus nie mógł w to uwierzyć. Objął ją delikatnie. Stali tak przez chwilę. Nagle zdał sobie sprawę z tego, jak nierozsądne jest jej zachowanie.
– Eliott – powiedział szorstko, ale z nutą rozbawienia. – Natychmiast marsz do łóżka!
Dziewczyna zachichotała, dygnęła jak pensjonarka i posłusznie położyła się. Severus uśmiechnął się ciepło. O takich chwilach nawet nie śmiał marzyć. Wrzucił ostatni składnik eliksiru do kociołka i usiadł na skraju jej łóżka. Patrzyła na niego błyszczącymi od gorączki oczami. Widział, że coś ją gnębi. W tej chwili był dla niej gotów na wszystko, nawet na wysłuchiwanie narzekań.
– Coś cię gryzie?
– Tak, wiele rzeczy – powiedziała słabo. Było to zgodne z prawdą. Miała wiele do przemyślenia i sama nie wiedziała, od czego zacząć. – Od dawna o tym wiedziałeś? – Spytała po chwili milczenia.
Severus nie miał wątpliwości, o co ona go pyta. Westchnął ciężko.
– O tym, że jesteś córką Abigail wiedziałem od początku, ale że Dumbledore i twoja mama zachcą ci o tym powiedzieć dowiedziałem się dzisiaj.
– Ona nie jest moją matką! – Krzyknęła, a oczy jej pociemniały z gniewu.
– Uznała cię za córkę, wychowała. Kocha cię – powiedział bez przekonania. Tak naprawdę nie wiedział, co kierowało Jane Eliott, kiedy adoptowała Neri. Zdał sobie sprawę, że odgrywa rolę narzuconą przez dyrektora. Poczuł niesmak do siebie.
– Severusie, przecież ja wiem o tym, ale w twoich ustach brzmiało to wyjątkowo nieprzekonująco – powiedziała z uśmiechem. – Mimo to, masz rację. To nie jej wina, że nie mogła mi powiedzieć.
Po tych słowach zapadła cisza. Oboje byli zamyśleni. Neri bezwiednie zacisnęła swoją dłoń na ręce Severusa, on nie protestował.
– Wiesz może, gdzie ją pochowali?
– Wiem. Niedaleko. Jak wyzdrowiejesz, to cię tam zabiorę – obiecał szeptem.
Neri spojrzała na niego wzrokiem pełnym uczuć. Severusowi zakręciło się w głowie. Zobaczył tam wdzięczność, nadzieję i coś, czego nie znał. Nie wiedział, że ta jedna deklaracja sprawiła, że dziewczyna w końcu uwierzyła, że jej wysiłki, zmierzające do obudzenia jego serca, powiodły się. Znowu siedzieli pogrążeni w ciszy. Rozkoszowali się swoją obecnością. Słowa nie były im potrzebne. Neri zasnęła. Severus pogładził ją delikatnie po policzku. Uśmiechnęła się przez sen. Wstał, okrył ją dokładnie i przelał porcję eliksiru do buteleczki. Postawił na stoliku obok łóżka. Spojrzał jeszcze raz na Neri. Przez krótką chwilę wierzył, że tak będzie już zawsze.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro