23. Lucjusz Malfoy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severus nie rozpaczał z powodu tego, co się stało. Spędził za to cały następny dzień i spory kawałek nocy na szukaniu w sobie siły do tego, żeby przerwać tę niebezpieczną znajomość. Wiedział, że musi, choć wcale tego nie chciał. Przeciwnie, to było wszystko, czego zawsze pragnął. Jednak był bezsilny. Nie mógł narazić jej na niebezpieczeństwo, więc musiał usunąć się z jej życia, spróbować o niej zapomnieć.

W tym był dobry. Umiał zapominać, pozbywać się wspomnień i uczuć. Wyrzucał swoje myśli tak, jak inni czarodzieje gnomy z ogródka. Różnica polegała na tym, że gnomy wracały, a myśli Severusa lądowały w jakiejś zakurzonej fiolce, ukryte przed światem. Nienawidził siebie za to. To uczucie pogłębiało się w miarę, jak utwierdzał się w słuszności podjętej decyzji. Bardzo chciał móc nienawidzić Neri. O ileż łatwiej by mu było zrobić to, co należało.

Niezdecydowany krążył po sypialni. Była już późna noc. Nagle usłyszał pukanie. Za drzwiami stał Dumbledore. Snape zaklął szpetnie, ale wpuścił staruszka do środka.

– Co cię tu sprowadza? – Spytał niegrzecznym tonem.
– Troska – odparł tajemniczo dyrektor.
– Chyba nie o mnie? – Tym razem jego głos był wręcz wrogi.
– Właśnie o ciebie, Severusie… – zaczął dyrektor, ale nie udało mu się skończyć.
– Przykro mi, że zmarnowałeś na mnie swój cenny czas – zakpił Snape, – ale naprawdę nie musisz się o mnie martwić.
– Nie muszę – Przyznał dyrektor. – Martwię się, bo cię nie poznaję. Odkąd w Hogwarcie pojawiła się Neri, zachowujesz się nieracjonalnie.
– Coś sugerujesz? – W głosie Severusa zabrzmiała nowa nuta. Dyrektor domyślił się, że to lęk.
– Nic, chodzi mi tylko o to, że powinieneś coś zrobić ze swoimi uczuciami, zanim wpędzą ciebie lub ją w kłopoty.
– Ja. Nie. Mam. Uczuć. – wycedził przez zęby.
– Dobrze. Niech ci będzie. Nawet, jeśli ty ich nie masz, to ona ma z pewnością. A wiesz, do czego prowadzą u niej wybuchy emocji…
– Wiem, ale co to ma…
– Severusie, przestań mi przerywać. Rzecz w tym, że ona jest dla ciebie zagrożeniem. Tak samo, jak ty dla niej. Macie tylko dwa wyjścia. Przejść przez to razem albo osobno.
– Faktycznie, ciężko wybrać trzecią opcję. Sam to wymyśliłeś, Dumbledore? – Głos Snape’a był jadowicie złośliwy. Dyrektor nie wyglądał na zmieszanego.
– Wiesz, o co mi chodzi. Nie sądziłem, że będę ci to musiał tłumaczyć. Ale dobrze, skoro tego oczekujesz.
– Nie oczekuję.
– I tak ci wyjaśnię – ciągnął niestrudzenie Dumbledore. – Musicie podjąć decyzję. Albo zaczniecie... hmm… jak to się mówi, być parą i wtedy opracujemy, jakąś nową strategię, albo przestaniecie się w ogóle spotykać.
– Dumbledore… nie możesz… nie możesz nam rozkazywać! – Wrzasnął Snape.
– Rzecz w tym, że mogę, ale to nie jest rozkaz, to tylko propozycja.
Severus patrzył na pomarszczoną twarz staruszka. W tym momencie nienawidził go z całej siły. Bardziej nawet niż siebie samego.
– Nie powiem, gdzie możesz sobie wsadzić tę propozycję! Nie mam zamiaru niczego zmieniać w relacjach z Neri – powiedział stanowczo, nie bacząc na to, że spędził kilkanaście godzin na myśleniu o tym, jak te relacje zmienić.

Dumbledore spojrzał na niego uważnie. Tylko raz w życiu widział takie wybuchy uczuć u Severusa. Jego łagodne oczy posmutniały. Przeczuwał, że ta para może przyczynić mu jeszcze wielu trosk. Miał nadzieję, że tym razem obejdzie się bez katastrofy.

– Severusie, przestań się na mnie złościć. Przemyśl to. Wiesz, że nadejdzie taki dzień, kiedy będziesz musiał zadecydować.
– Wiem – wydyszał Snape z trudem panując nad sobą.
– Czy chcesz ją świadomie narazić na niebezpieczeństwo?
– Nie, ja nigdy…
– Właśnie o tym mówię. Któregoś dnia przypomnisz sobie moje słowa. Na razie jesteście bezpieczni. Jesteście też młodzi. Nie marnujcie swojego czasu.
– Jak mamy to niby zrobić z takimi perspektywami? – Spytał zjadliwie.
– Severusie, nie mam zamiaru uczyć cię, jak postępować z kobietami. Jesteś już na to za stary, mój drogi – Dumbledore zachichotał i wyszedł.

Snape stał w ciszy i samotności z bardzo niemądrą miną. Takiej rozmowy z Dumbledore’em się nie spodziewał. Nadal nie wiedział, co ma zrobić. Dyrektor nie rozwiał jego wątpliwości, ale dał mu nadzieję. Gdyby chciał być z Neri, to staruszek pomoże mu ją chronić. Podniesiony na duchu, położył się do łóżka. Myślał o Neri. Tym razem jednak nie rozważał tego, co ma być. Myślał o jej ciepłym, delikatnym ciele, pachnącym tak świeżo i rozkosznie. O jej dotyku. Zasnął ukojony wspomnieniem ich pocałunku. Miał wrażenie, że następny dzień przyniesie rozwiązanie.

~*~
 

Snape wstał rano niespiesznie. Poczucie nagłego zadowolenia, które go wczoraj ogarnęło, nadal trwało. Wszedł pod prysznic i gwizdał radośnie. Miał szczęście, że nikt nie przechodził korytarzem, bo poważnie nadszarpnąłby swoją reputację. Po kąpieli ubrał się i poszedł na śniadanie.

Po raz pierwszy z trudem przychodziło mu przywołanie na twarz swojej zwykłej, kwaśnej miny. Wszedł do Wielkiej Sali. Na ogół, wszystkie rutynowe, poranne czynności wykonywał zupełnie odruchowo. Tym razem też tak było. Myślami błądząc zupełnie gdzie indziej, zajął swoje miejsce z boku stołu. Nerwowo dłubał widelcem w porcji chłodnej jajecznicy. Stwierdził, że jedynym sposobem na to, by dać upust swoim emocjom, jest długi spacer po Lesie. Tam nikt go nie spotka, nikt nie będzie oceniał. O tak, tam będzie mógł zrzucić maskę. Szybko dojadł resztkę śniadania i opuścił Salę. Postanowił tylko zabrać ze sobą płaszcz i wyjść z zamku.

Gdy dotarł do swojego pokoju, od razu porzucił te plany. W dodatku bez żalu. Neri wróciła – pomyślał, słysząc raban w sąsiednim pomieszczeniu. Chciał zapukać do drzwi jej pokoju, ale otworzyły się ledwo przyłożył do nich pięść.
Dziewczyna odwróciła się gwałtownie w jego stronę.

Stali tak przez chwilę bez ruchu, w całkowitej ciszy. Oboje nie mogli opanować emocji, które nimi targały. Severus ocknął się pierwszy. Zamknął drzwi i wolno ruszył w jej stronę. Neri nie czekała dłużej. Rzuciła mu się na szyję. Snape przygarnął ją do siebie.

Zapach aloesu i ogórka. Odszukał ustami jej usta. Zatopił się w nich. Neri westchnęła ciężko i oddała pocałunek. Zapach cedru, cytrusów i ziół. Świeży, ale i zmysłowy zapach mężczyzny. Odurzył ją. Pozbawił woli, pozbawił resztek oporu.

Severus przesunął rękę z jej łopatek w kierunku tali. Neri zadrżała leciutko, ale nie protestowała. Nie była do tego zdolna. Drugą ręką próbował rozpiąć jej bluzkę, jednocześnie nie przestając jej całować. Nagle podniósł ją i na rękach zaniósł do łóżka. Położył ją ostrożnie. Zapatrzył się w ogromne, błękitne oczy. Po czym znowu pocałował.

Przestań!” Wołał jakiś głos w głowie Neri. Raz za razem. A potem ucichł, kiedy ciało dziewczyny ogarnęła fala pożądania. Nie pozostawała dłużej bierna. Drżącą ręką odpinała kolejne guziki jego koszuli. Ściągnęła ją z niego szybciej niż on z niej. Powiodła dłonią po jego klatce piersiowej, błądziła palcami wokół jego sutków. Czuła, jak jego ciało tężeje pod wpływem tego dotyku.

Całował ją. Zaczął od ust. Potem ześlizgnął się na szyję. Jego usta powoli i delikatnie zbliżały się do granicy stanika. Tym razem nie bał się popatrzeć, jaką nosi bieliznę. Zdziwił się, gdy zobaczył, że jest czarna. Neri nie lubiła tego koloru. On lubił. Uśmiechnął się i kontynuował wędrówkę swoich ust po jej ciele.

Neri drżała. Podniecenie drażniło jej zmysły. Severus uniósł się na ręce i spojrzał jej w oczy. Nie wiedział, na jak wiele może sobie pozwolić. Neri patrzyła na niego błyszczącymi, półprzytomnymi oczami. Jak wtedy... Uśmiechnęła się do niego. Jej zaróżowione policzki i wilgotne wargi powiedziały mu więcej niż słowa. Severus nachylił się, żeby ją pocałować.

W tym momencie w pokoju rozległ się głośny trzask. Oboje poderwali się przerażeni i zażenowani. Na środku pokoju stał Zgredek, który próbował udawać, że niczego nie widział.

– Co tu robisz? – Spytała Neri nerwowym, zdyszanym głosem, naciągając na siebie kołdrę.
– Profesor Dumbledore prosił, żeby panienka do niego przyszła, natychmiast. Ma dla panienki złe nowiny – zaskrzeczał skrzat, skłonił się i zniknął.

Neri zaklęła tak szkaradnie, że Severus spojrzał na nią z podziwem. Z furią zaczęła się ubierać, jednym ruchem przeczesała włosy i już była gotowa do wyjścia. Snape westchnął ciężko, zaklął jeszcze szpetniej i też się ubrał. Poprawił zmierzwioną pościel na jej łóżku i poszedł do swojego pokoju.

Z wściekłości i resztek podniecenia trzęsły mu się ręce. Żeby czymś je zająć, chwycił butelkę Ognistej i nalał sobie pełną szklankę. Wypił duszkiem. Gorzki płyn palił gardło, rozlewał się po ciele uspokajającym ciepłem. Severus usiadł ciężko w fotelu i podparł głowę rękami. „Coś ty najlepszego narobił?” – Spytał jego wewnętrzny głosik. Snape zignorował go. Nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję z własnym głosem rozsądku. Głównie dlatego, że sam sobie też zadawał to pytanie.

~*~

Neri prawie biegła do gabinetu dyrektora. Kręcący się po korytarzach uczniowie patrzyli na nią ze zdziwieniem. Ta zazwyczaj spokojna i łagodna nauczycielka wyglądała teraz, jak żeński odpowiednik Snape’a. Na wspomnienie jej scysji z Malfoy’em, profilaktycznie schodzili jej z drogi.
Dziewczyna wpadła do pokoju, jak burza. Jedno spojrzenie wystarczyło, żeby dostrzec, że oprócz dyrektora jest w nim ktoś jeszcze. Mężczyzna. Drugie spojrzenie pozwoliło jej stwierdzić, że nie zna tego mężczyzny, ale że kogoś jej przypomina.

– Witaj, Neri – zaczął Dumbledore. – Chciałem ci przedstawić Lucjusza Malfoy’a. On jest przewodniczącym rady szkoły i chciałby z tobą porozmawiać.

Neri zamarła. Pod ojcowskim tonem dyrektora czaił się prawdziwy sens tych słów. „Zadarłaś z Malfoy’ami, a teraz za to zapłacisz”. Oczy Lucjusza zdawały się mówić, że zapłata będzie bolesna. Jednak ton jego głosu, gdy się w końcu odezwał, był całkiem przyjemny.

– Panno Eliott, dotarły do nas niepokojące informacje, o tym, że ma pani problem z trzymaniem nerwów na wodzy. Co gorsze, zauważyli to nie tylko nauczyciele, ale też uczniowie. Zaniepokojeni rodzice prosili radę szkoły o wszczęcie postępowania, w celu wyjaśnienia sytuacji.
– Jak rozumiem śledztwo zostało już przeprowadzone? – Spytała Neri równie słodko i fałszywie, jak Malfoy. Nie dawała po sobie nic poznać, ale w jej duszy szalał tajfun emocji. Na pierwszy plan wybijała się nienawiść do Dracona.
– Owszem. Niestety, jego wynik nie spodoba się pani. Uważamy, że powinna pani zostać odsunięta od prowadzenia lekcji, a nawet wydalona dyscyplinarnie ze szkoły – tym razem w jego głosie słychać było złośliwość. Paskudny uśmiech przemknął mu przez twarz.

Neri spojrzała mu dumnie prosto w oczy. Nikt nie wiedział, ile wysiłku ją kosztowało zachowanie pozorów. Wiedziała, że jeśli wybuchnie, to już nic i nikt nie powstrzyma Lucjusza przed wyrzuceniem jej ze szkoły. Spuściła wzrok.

– Skoro rodzice nie życzą sobie, żebym tu uczyła, to odejdę – powiedziała z udawaną skruchą. Malfoy zaczął się śmiać.
– A jednak jesteś potulna, jak baranek. Draco nie miał racji. Jesteś zwykłą szlamą! – Powiedział błędnie odczytując jej reakcję
– Na brodę Merlina! Lucjuszu, nie masz prawa obrażać moich nauczycieli! – Nie wytrzymał Dumbledore, dotychczas spokojnie przysłuchujący się ich rozmowie.
– Powtórz to, Malfoy! – Z ust Neri wydobył się dziwny warkot.
Obaj mężczyźni zamilkli. Lucjusz spojrzał na nią uważnie. Nie widział w niej lęku. Nie widział pokory. Widział bliżej nieokreśloną grozę.
– Właśnie za takie zachowanie, zostaniesz wyrzucona ze szkoły – powiedział próbując zachować resztki godności.
– Po pierwsze, rada nie wydała jeszcze wyroku w tej sprawie – wtrącił znowu Dumbledore. – A po drugie, reakcje panny Eliott są całkiem naturalne w takiej sytuacji.
– Możesz być pewny, że ona straci posadę. A ty, będziesz następny Dumbledore! – Malfoy stracił nad sobą panowanie. Odwrócił się na pięcie, owinął peleryną i zniknął za drzwiami.

Neri nie mogła się opanować. Ostatnie kilka dni przyniosło jej zbyt wiele skoków emocjonalnych. Póki co, udawało jej się powstrzymywać, ale tym razem bała się, że nie da rady.

– Niedobrze się stało, że straciłaś nad sobą panowanie Neri. Malfoy’owie co roku przysparzają problemów moim nauczycielom. Mam nadzieję, że i tym razem uda mi się z nimi wygrać.
– Profesorze, nie musi pan. Przecież i tak miałam odejść – zaciśnięta szczęka utrudniała mówienie.
– Robię to również dla siebie, bo gdzie ja znajdę nauczyciela w połowie roku szkolnego? – Powiedział z uśmiechem. Liczył na to, że rozładuje sytuację, ale nie wiedział, że Neri jest już na skraju wytrzymałości.
– Przepraszam – wyszeptała i wybiegła z jego gabinetu.

Wiedziała, gdzie musi się udać. W jedyne bezpieczne miejsce, w którym może dać upust swoim uczuciom. Wbiegła na siódme piętro. Zatrzymała się dopiero przed gobelinem Barnabasza Bzika. Resztkami siły woli zmusiła swoje ciało do posłuszeństwa. Przemierzyła trzykrotnie korytarz, myśląc: Potrzebuję rozładować złość…

Chociaż nie było to najlepiej sformułowane życzenie, to i tak Pokój Życzeń otworzył się przed nią. W środku nie było nic. Dosłownie. Wielka niczym nieograniczona przestrzeń. Idealne miejsce dla kogoś, kto potrzebował wybuchnąć. Dosłownie.

Neri przestała się powstrzymywać. Fale energii wypływały z jej ciała trzeszcząc, strzelając i hucząc. Powietrze wokół niej stało się gęste i duszne. Tym razem nie bawiła się w formowanie piorunów kulistych. Tym razem wywołała piękną dziką i nieokiełznaną burzę. Błyskawice raz po raz rozdzierały powietrze wokół niej. Towarzyszące im grzmoty niemal raniły jej uszy. Neri czuła, że lada chwila żywioł ją porwie i uniesie nad ziemię. Nic takiego jednak się nie stało. Burza trwała zaledwie kilkanaście minut i zakończyła się równie nagle, jak się zaczęła. Neri poczuła się całkowicie odprężona. Zniknęła cała złość. Napięcie odeszło w niepamięć. Zupełnie spokojna wróciła do swojego pokoju.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro