13. Pamiętnik

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zachowując się tak cicho, jak tylko potrafiła, zaczęła metodycznie przeszukiwać swój pokój. Wcześniej zastanawiała się, skąd Severus tak dużo wiedział o sposobach znajdowania informacji o innych ludziach, ale teraz była mu tylko wdzięczna za to, że podzielił się z nią tą wiedzą. Zresztą zapytany o to i tak powiedział, żeby się nie interesowała tym, co jej nie dotyczy.

Początkowo była zirytowana, bo niczego nie mogła znaleźć. Na jej biurku leżało tylko wściekle zielone pióro i kilka pustych arkuszy pergaminu. Na ścianie wisiała ramka z ruchomą fotografią, przedstawiającą ją i jej narzeczonego. Miała wielką ochotę odwrócić zdjęcie tyłem na przód. Jednak oprócz tego nie znalazła niczego, co każda dziewczyna powinna mieć w swojej sypialni. Żadnych innych zdjęć, książek, pamiętników. Szczególnie na te ostatnie bardzo liczyła.

Spróbowała przywołać te przedmioty za pomocą zaklęcia Accio, ale albo nie zadziałało albo też coś je blokowało. Tylko co? Nie dopuszczając do siebie myśli, że być może niczego nie znajdzie i będzie zdana na własną kreatywność w wymyślaniu swojej zapomnianej tożsamości, spróbowała zastanowić się, gdzie teraz ukryłaby swój pamiętnik. Usiadła przy biurku, wzięła w ręce stosik pergaminów i wyobrażając sobie, że chce go gdzieś schować odwróciła się razem z krzesłem.

I wtedy coś ją tknęło. Może wspomnienie, może jakiś przebłysk przeszłości, nie była pewna. Odłożyła pergaminy na biurko i położyła się na podłodze. Sięgnęła ręką pod łóżko i wodziła palcami wzdłuż jednej z desek, aż natrafiła na niewielką szczelinę. Akurat taką, by wsunąć w nią czubek palca. Poczuła mrowienie, podobne do tego, które czuła, gdy brała do ręki różdżkę. Deska odskoczyła, ukazując jej skrytkę.

Rosalee uśmiechnęła się tryumfalnie. Będzie musiała pochwalić się Severusowi swoim odkryciem. Uśmiech zbladł, gdy przypomniała sobie, że to niemożliwe. Jednak nie miała czasu, by się tym martwić. Znajdzie go i wtedy o wszystkim mu opowie.

W skrytce znalazła to, czego szukała – kilka dzienników oprawionych w jasną skórę. Na okładce każdego z nich wyryte było jej imię i nazwisko, a także odciśnięty był ślad dłoni. Przyłożyła prawą rękę do pierwszego z brzegu dziennika i znów poczuła znajome mrowienie.

Otwierała je po kolei, ale nie miała czasu na czytanie wszystkich. Interesował ją tylko najnowszy pamiętnik. Obejmował okres ostatnich kilku lat. Ułożyła się wygodnie na łóżku i zaczęła czytać.

~*~


Dziewczyna, którą poznawała, była dowcipna, bystra, ciekawa świata, swobodna i pełna niespożytej energii. Przez to pozostawała w ciągłym konflikcie ze swoją matką, która oczekiwała od niej, że będzie się zachowywać jak dama. Młodziutka Rosalee rozczarowywała rodzicielkę na każdym kroku. Buntowała się. Wykłócała o wszystko. Ubierała się jak chłopak. Wszystko to, by zrobić mamie na złość.

Miała do niej żal, bo Arabella nie pozwoliła jej pójść do Hogwartu, chociaż dziewczyna w dniu jedenastych urodzin dostała list, z informacją, że została przyjęta do szkoły. Dorosła Rosalee nie bardzo wiedziała czemu, ale jej młodsze ja uważało to za swoją największą życiową tragedię. I na swój sposób mściło się za to przez następne lata. Czuła pewną więź z tą zbuntowaną dziewczynką.

Szybko pojęła, że w tym okresie swojego życia nie miała zbyt wielu znajomych. Żadnej prawdziwej przyjaciółki. Kilka koleżanek, które uważała za nudne i puste, bo sensem ich życia były najnowsze kolekcje ubrań i sezonowe trendy w makijażu. I równie często zmieniające się gwiazdy quidditcha, którymi obwieszały ściany swoich pokoi, by móc do nich wzdychać.
Nie miała z nimi o czym rozmawiać, więc zwykle przesiadywała w swoim pokoju i czytała, albo pisała pamiętnik. Nie potrafiła rozprawiać o ciuchach i kosmetykach. Nie interesowała się przygłupimi osiłkami, którzy na zdjęciach szczerzyli do niej zęby i prezentowali muskuły. I nie mieli niczego więcej do zaoferowania.

Kiedy jednak skończyła szesnaście lat, jej mama nie wytrzymała. Córka przynosiła jej wstyd i czas najwyższy było z tym skończyć. Wyrzuciła wszystkie jej rzeczy, kupiła jej dwie skromne, proste sukienki (to zrozpaczona Rosie opisała bardzo dokładnie) i wysłała na rok do swojej matki na wieś, by tam na dworze pod czujnym okiem babki nieokrzesana dziewczyna nabrała ogłady i nauczyła się dobrych manier.

Kolejne strony pamiętnika pokazały, że Rosalee przede wszystkim nauczyła się udawać, że metody babki przynoszą pożądane efekty. Poznała zasady etykiety i na pokaz potrafiła być grzeczną panienką. Jednak gdy tylko babka była zajęta czymś innym, na przykład organizowaniem podwieczorku dla swoich przyjaciółek, lub przyjęć z okazji... i właściwie bez okazji, to dziewczyna wymykała się z domu.

Nie uciekała daleko. Po prostu schodziła wszystkim z oczu, by popływać w rzece, poczytać, czy zwyczajnie leżeć na łące i patrzeć w niebo. Podczas jednej z takich eskapad poznała Seamusa. Parobka pracującego u jej dziadków. Szybko okazało się jednak, że chłopak jest znacznie ciekawszy, niż by się mogło wydawać. Studiował magomedycynę, a w polu pracował tylko podczas wakacji, żeby zarobić na studia.

Zaimponował jej. Był inteligentny, zabawny i oczytany. Zawsze potrafił ją rozśmieszyć. Lubiła z nim rozmawiać, lubiła, gdy był obok. I w końcu nie mogła dłużej zaprzeczać, że bardzo jej się spodobał. Wysoki, szczupły, z ładnie wyrzeźbioną sylwetką. Miał ujmujący uśmiech i szerokie, spracowane dłonie. Zauroczył ją.

Czytając o nim i o sobie, Rosalee miała lekkie wypieki. Wszystkie te ukradkowe, delikatne pocałunki. Nieśmiałe pieszczoty. I ich pierwszy raz. Nagle zatęskniła za czymś, co już przeżyła, a czego nie pamiętała. Pierwsze uczucie, szybsze bicie serca, niepewność, pożądanie, spełnienie.

Westchnęła przeciągle i przewróciła kolejną kartkę. Znalazła tam wklejone zdjęcie lekko piegowatej, rozmarzonej, nieśmiałej twarzy blondwłosego chłopca. W jej głowie rozbłysły setki fajerwerków, gdy przypomniała go sobie dokładnie.

– Seamus – szepnęła wzruszona. Jej pierwsza miłość.

Czytała dalej, licząc na kolejne przebłyski wspomnień.
Rozstali się po wakacjach. On wyjechał na swoje studia, ona wróciła do domu. Minął rok, podczas którego miała się zmienić z chłopczycy w damę. Nie bardzo umiała się odnaleźć wśród dawnych koleżanek i kolegów. Nie mogła im o niczym opowiedzieć, by prawda o tym, co wyczyniała podczas pobytu na wsi, nie wyszła na jaw. Nie wstydziła się tego, ale rodzice mogliby ją zamknąć w domu, a to by jej uniemożliwiło ewentualne schadzki z ukochanym.

Do żadnej schadzki jednak nie doszło. Rosalee trochę się tym podłamała, ale nie na długo. Nie przesiadywała już samotnie w swoim pokoju. Była wypychana przez mamę na różne spotkania towarzyskie i nauczyła się czerpać z tego swoistą przyjemność. W duchu naśmiewała się ze swoich naiwnych koleżanek. Czuła się bardziej doświadczona i dojrzalsza od nich. Później zrozumiała, że było to strasznie dziecinne przekonanie, ale wtedy pozwalało jej przetrwać.

Aż nadszedł rok, w którym Sam–Wiesz–Kto powrócił. Brzmiało to dość dramatycznie, ale młodsze wcielenie Rosalee nie wyjaśniało niczego więcej na temat tego kogoś. Najwyraźniej wszyscy wiedzieli, kim był. No cóż, ona tego nie pamiętała, ale w tamtym momencie wolała czytać dalej o swojej przeszłości. Informacji o tym Sam–Wiesz–Kim mogła poszukać kiedy indziej.

Jej rodzice chcieli ponownie wysłać ją na wieś. Uważali, że tam byłaby bezpieczna. Jednak babcia przysłała informację o ataku śmierciożerców (tego terminu Rosalee także nie kojarzyła), na jej dwór. Babka pisała wtedy, że zabili jej parobka, Seamusa, bo był czarodziejem pochodzącym z mugolskiej rodziny. I chociaż dziewczyna już dawno przestała o nim myśleć, to wtedy poczuła, że jej świat się skończył.

Tu nastąpiła długa przerwa w zapiskach. A później Rosalee nie była już taka, jak wcześniej. Stała się obojętna, odrętwiała na wszystko i wszystkich. Było jej obojętne, co się z nią stanie. Nie tylko śmierć Seamusa tak na nią wpłynęła. Wojna odcisnęła swoje piętno na wszystkich, nawet jeśli nie brali w niej czynnego udziału.

Nic z tego nie pamiętała, ale po policzkach płynęły jej łzy. Straciła niewinność. Marzenia i plany. Straciła samą siebie. I dopiero teraz miała okazję, by to odzyskać.
Zrozumiała już, czemu cały czas miała poczucie, że nie lubi siebie ze swoich wspomnień. W nich nie była sobą. Czytała dalej, szukając informacji o tym, jakim cudem zdecydowała się wziąć ślub z Derekiem.

I w końcu znalazła. Nie było żadnej romantycznej historii. Żadnych porywów serca. Ot czysta kalkulacja jej rodziców. Trzeba wydać córkę za mąż, więc gdy trafił się zainteresowany nią kandydat, to decyzja zapadła. To, że on był zainteresowany czymś innym jakoś umknęło uwadze wszystkich, z Rosalee włącznie, ale z jej własnych słów wynikało, że było jej wszystko jedno.

Zamknęła pamiętnik i zamyśliła się. Była wojna? Nie pamiętała jej. Czy przeżyła coś, co spowodowało, że zupełnie się zmieniła? Czy to śmierć Seamusa tak na nią wpłynęła? Skoncentrowała się z całych sił, ale od tego tylko rozbolała ją głowa.

Dowiedziała się dość, by móc udawać, że wszystko to pamięta, a Severus nauczył ją, jak funkcjonować w świecie czarodziejów, więc powinna sobie poradzić. Zresztą... gdy wszystko pójdzie zgodnie z planem, nie będzie musiała już niczego udawać.

~*~


Odłożyła pamiętniki do skrytki i spróbowała zasnąć, ale była zbyt rozgorączkowana, by spokojnie leżeć. Zamiast bezsensownie kręcić się w łóżku, postanowiła opisać wszystko, co jej się przydarzyło w ostatnim czasie. Już zdążyła się zorientować, że pisanie pamiętników było jej sposobem na radzenie sobie z samotnością.

Jednak nic z tego nie wyszło. Ledwie dotknęła pióra, gdy to wyrwało jej się z ręki! Przestraszona odskoczyła od biurka, łapiąc w locie krzesło, zanim upadło na podłogę. Nie chodziło jej o zachowanie ciszy, tylko o zapewnienie sobie ochrony.

Spojrzała na blat biurka i zamarła. Pióro zakręciło się w miejscu i zmieniło się w malutką, zielonoskórą elfkę, dzierżącą w maleńkiej dłoni zielone piórko. Istotka odrzuciła na plecy długie, ciemnozielone włosy i spojrzała na Rosalee z wyrzutem.

– Nie ściskaj mnie tak mocno – zapiszczała. – Przecież wiesz, że wystarczyło poprosić.

Rosie zamrugała oczami, ale elfka nie zniknęła. Przeciwnie, wydawała się jeszcze bardziej realna i oburzona niż wcześniej.

– Przepraszam – wydusiła z siebie dziewczyna. Spanikowana nie wiedziała, co powiedzieć ani jak się zachować. Na coś takiego nie była gotowa. Gwałtownie zabrakło jej Severusa.
– Nic się nie stało – uśmiechnęła się elfka i znów się okręciła. – Piszemy?
– Yyyy... kim ty jesteś?
– No wiesz! Od dwudziestu lat ci służę a ty... – z oczu elfki popłynęły łzy.
– Nie płacz – poprosiła Rosalee. Odstawiła krzesło i usiadła na nim ciężko. – Miałam mały wypadek i... nie wszystko pamiętam.
– To dlatego tak długo cię nie było?
– Tak. Przypomnij mi, kim jesteś i jak się nazywasz?
– Jestem Ella. Kieruję twoim magicznym piórem. Razem... piszemy twoje pamiętniki.
– Czyli to ty to wszystko zapisałaś? – zdziwiła się Rose.
– Tak – odparła z dumą Ella. – Piszę tylko to, co mi każesz, ale...
– Ale co?
– No... czasem miałam wrażenie, zwłaszcza ostatnio, że nie piszemy prawdy – wyznała odważnie elfka i zacisnęła rączkę na piórze.
– Wydawało ci się, że nie jestem ze sobą szczera, prawda?
– Tak! A ja nie powinnam pisać kłamstw.
– Od kiedy... miałaś takie wrażenie?
– Od śmierci Seamusa – wyszeptała. – Długo wtedy płakałaś. A później nie chciałaś nic zapisywać i nawet nie rozmawiałaś ze mną. No i... kiedy w końcu otworzyłaś pamiętnik, byłaś już zupełnie inną osobą.
– Przeżyłam wstrząs – mruknęła Rosalee. Ella potwierdzała jej wcześniejsze spostrzeżenia.
– Chyba tak. A teraz? Jesteś znów sobą?
– Ty mi powiedz – uśmiechnęła się Rosie. – I pisz... Odpowiem ci, gdzie byłam i co mi się przydarzyło.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro