17. Ucieczka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rosalee wróciła do domu cała roztrzęsiona. Zgodnie z planem, mogła już teraz o wszystkim opowiedzieć rodzicom. W kuchni zastała tylko Arabellę i to jej postanowiła się zwierzyć.

Matka słuchała jej z narastającą zgrozą. Jak mogło do tego dojść! Ta idiotka, jej córka, wystawiła rodzinę na pośmiewisko! Kolejny raz! Taki skandal! I ten biedny, miły chłopiec, którego chciała porzucić...

– Przestań zmyślać, Rosalee! – krzyknęła. – I natychmiast idź przeprosić Dereka!
– Słucham? – pod dziewczyną ugięły się nogi.
– Nie pozwolę, żeby twoje humory zniszczyły moje plany! – wrzeszczała na nią mama.

Rosalee patrzyła na nią z niedowierzaniem. Znała swoją matkę tylko ze swoich pamiętników i wiedziała, że nigdy nie były ze sobą blisko. Jednak teraz poczuła, że ta kobieta jest jej całkiem obca i że nie ma to związku z jej amnezją. Ogarnęła ją zimna furia.

– Co ja mam teraz powiedzieć Goldbergom? – zakończyła swoją tyradę Arabella.
– Że mogli lepiej wychować syna – wysyczała Rosalee przez zaciśnięte zęby.

Pobiegła do swojej sypialni i rzuciła się w stronę szafy, żeby wyciągnąć z niej plecak Severusa. Ręce jej się trzęsły ze zdenerwowania, kiedy sprawdzała, czy ma w nim wszystko, co może być jej potrzebne. Dorzuciła na wierzch swoje pamiętniki, magiczne pióro, szkatułkę z biżuterią i już chciała wyjść, gdy zauważyła, że w drzwiach pokoju stoi jej matka.

– Zostaw te graty i zrób, co ci kazałam – upierała się Arabella.
– Nie – odparła hardo jej córka. – Czy ty naprawdę nie rozumiesz, że ten twój cudowny Derek próbował mnie zabić? Że bez wahania rozbił mi głowę i zostawił gdzieś na pustkowiu na pewną śmierć? Gdyby nie to, że ktoś jednak mieszkał na tych cuchnących mokradłach, to już bym była martwa!
– Rosalee – przerażona Arabella spuściła z tonu, ale córka już dość usłyszała. Wycelowała różdżkę prosto w twarz matki i powiedziała zimno:
– Zejdź mi z drogi.

Arabella cofnęła się, a rozjuszona dziewczyna minęła ją bez słowa. Wybiegła z domu na ulicę i zatrzymała się dopiero, gdy była pewna, że matka nie dostrzeże jej przez żadne z okien.

Czuła łzy płynące po policzkach. Chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że postąpiła pochopnie, to nie zamierzała się wracać. Zostawiła za sobą rodzinny dom i całe dotychczasowe życie. Nie miała nic, ani pieniędzy, ani pracy, ani kąta do spania. Jedyną jej nadzieją był Severus, z którym była umówiona.
I nagle zamarła, gdy zdała sobie sprawę z tego, że nie ma pojęcia, jak trafić na Pokątną. Po chwili podjęła marsz. Otaczali ją czarodzieje, którzy z całą pewnością mogli pokierować ją we właściwą stronę.
Ruszyła dalej Liliową, w stronę sklepów stojących wokół placu, od którego odchodziły kolejne ulice.

~*~


  Ucieszyła się, gdy na jednym ze sklepów zobaczyła napis „Informacja Turystyczna”. Liczyła na to, że znajdzie tam mapę, dzięki której uda jej się poznać drogę na Pokątną, jednak to była płonna nadzieja. Mapy w sklepiku były, owszem, ale siedzący za ladą, niesympatyczny starzec, skrzekliwym głosem poinformował ją, że za oglądanie też się płaci. Nic nie pomogły tłumaczenia, że jest zagubioną turystką bez knuta przy duszy. Sprzedawca był niewzruszony. Wściekła wyszła ze sklepu i zastanowiła się, co dalej. Planowała sprzedać część biżuterii, ale nie wiedziała, jak to załatwić. Gwałtownie zabrakło jej Severusa. A przecież musiała coś zrobić, żeby dotrzeć na umówione spotkanie.

I wtedy poczuła ukłucie nowej nadziei. Przed sobą dostrzegła szyld opatrzony jej własnym nazwiskiem! Sklep jej ojca! Pobiegła tam bez namysłu.
– Rosie? Całe szczęście! Twoja mama pisała, że uciekłaś z domu! – wykrzyknął Richard z wyraźną ulgą w głosie.
– Bo uciekłam – przyznała zbita z tropu. – I nie zamierzam tam wracać.
– Co się stało, córeczko? Mi chyba możesz powiedzieć?
– Mama ci nie napisała? – zdziwiła się dziewczyna.
– O tym, dlaczego się pokłóciłyście, ani słowa – ojciec bezradnie rozłożył ręce.

Drugi raz tego dnia opowiedziała o tym, co zrobił jej Derek. Ojciec przejął się jej historią, ale w przeciwieństwie do matki, od razu jej uwierzył. I wściekł się.

– Lepiej dla niego, żeby aurorzy zdążyli go aresztować, nim wrócę do domu! – warknął.
– Tato, zostaw to aurorom, bo jeszcze pogorszysz sprawę – poprosiła i uśmiechnęła się smutno.
– I na pewno nie wrócisz ze mną do domu? – spytał ojciec.
– Nie... nie teraz... – szepnęła i nagle uświadomiła sobie, że skoro nie może przyznać się nikomu, nawet rodzicom, do swojej amnezji, to nie powinna pytać taty o drogę na Pokątną. W końcu pewnie bywała tam nie raz i powinna to pamiętać.
– Czy mogę coś dla ciebie zrobić? – głos ojca przywołał ją do rzeczywistości.
– Mógłbyś pożyczyć mi trochę pieniędzy? Oddam wszystko, jak tylko znajdę pracę – poprosiła.
– W zasadzie mój ostatni sukcesu zawdzięczam twojemu projektowi, więc należy ci się procent od zysków – uśmiechnął się Richard. – Wpłacę ci pieniądze do twojej skrytki. A tu masz trochę drobnych... Na kilka dni ci wystarczy.

Niewiele by z tego zrozumiała, gdyby nie Ella, która już wcześniej powiedziała jej, że przed swoim wypadkiem Rose pomagała tacie w sklepie, przy najnowszej kolekcji sukienek. Chyba to ona zaprojektowała tę kolekcję, która tak dobrze się sprzedawała.

– Dziękuję – szepnęła.
– Nie ma za co, córeczko – odparł Richard. – Przynajmniej tyle mogę dla ciebie zrobić. Porozmawiam też z twoją matką i wszystko jej wyjaśnię. A ty, gdy już się uspokoisz, pamiętaj, że zawsze możesz u mnie pracować. Jakiś pokój nad sklepem też się dla ciebie znajdzie, skoro nie chcesz mieszkać z nami.

To byłoby idealne wyjście, które rozwiązałoby wszystkie jej problemy, gdyby nie jeden mały szkopuł – Rosalee nie była pewna, czy wciąż umiała rysować. O projektowaniu ubrań nie wspominając.

– Przemyślę to i dam ci znać. Na razie chcę odpocząć od... wszystkiego – wymyśliła w miarę wiarygodną wymówkę. – Pójdę już, bo jestem z kimś umówiona.
– Uważaj na siebie, Rosie – ojciec przytulił ją na pożegnanie.

Nie chciał pytać, z kim była umówiona ani gdzie, bo bał się, że mógłby to wyznać swojej żonie, która na pewno zechciałaby poznać znajomych swojej córki. Richard nigdy nie wtrącał się w konflikt pomiędzy nimi, ale tym razem uznał, że Arabella grubo przesadziła i że musi wesprzeć Rosalee, zanim ta dojdzie do siebie.

~*~


  Dziewczyna wyszła ze sklepu ojca i pobiegła do punktu informacyjnego. Tam czekała ją jednak przykra niespodzianka – Informacja Turystyczna była już zamknięta. Zła, rozgoryczona i załamana usiadła na krawężniku i ukryła twarz w dłoniach.
– Coś się stało, panienko? – usłyszała cichy, drżący głos i poderwała głowę. Przed nią stała bardzo stara i bardzo pomarszczona czarownica, która uśmiechała się do niej przyjaźnie.
– Chciałam kupić mapę, żeby dotrzeć na Pokątną – wyznała smętnie Rosalee, bo i tak już jej było wszystko jedno.
– To musisz iść do Dziurawego Kotła – odparła staruszka, która teraz wydawała się dziewczynie najcudowniejszą istotą na świecie. – Stary Tom na pewno wskaże ci drogę.
– A nie wie pani, jak dojść do tego Dziurawego Kotła?
– To całkiem niedaleko – uśmiechnęła się staruszka. – Pójdziesz prosto trzy przecznice, później skręcisz w prawo, później w lewo i znowu w prawo. Tylko nie pomyl się, bo gdy źle skręcisz, trafisz na ulicę, na której na pewno nikt ci nie pomoże.
– Najpierw prosto, potem w prawo, w lewo i w prawo – powtórzyła dziarskim tonem Rosalee. – Zapamiętam. Dziękuję.

Posłała staruszce promienny uśmiech i z nową energią ruszyła na spotkanie z Severusem.

~*~


   Droga rzeczywiście nie była długa, jednak prowadziła pod górę i Rosalee dość szybko się zasapała. Ciężki, wypchany do granic możliwości plecak dodatkowo ją spowalniał, ale dzielnie maszerowała przed siebie. Gdy skręciła drugi raz w prawo, trafiła na jakąś mugolską ulicę i przez chwilę myślała, że jednak zabłądziła, ale zaraz dostrzegła przed sobą wejście do niedużego pubu, a nad nim upragniony napis. Dziurawy Kocioł. To tam gdzieś miało być wejście na Pokątną.
Weszła do środka i z poczuciem ulgi zauważyła, że była jedynym gościem w lokalu. Bardzo jej to odpowiadało.
– W czym mogę pomóc? – spytał bezzębny barman, podchodząc do niej. – Coś do picia? A może pokój na jedną noc?
– Pokój – rzuciła szybko, choć wcześniej zamierzała powiedzieć coś innego. – Nie wiem, na jak długo, ale na pewno zostanę tu do jutra.
– W takim razie proszę za mną – mężczyzna poczłapał na piętro, a ona poszła za nim. – Pokój z łazienką czy bez?
– Z łazienką.
– A życzy sobie pani coś do jedzenia?
– Tak. Poproszę pokój z wyżywieniem – odparła czując, jak bardzo jest głodna.
– Służę miłej pani – barman ukłonił się nisko i otworzył przed nią drzwi jednego z pokoi. – Zaraz przyniosę zupę.

Rosalee z westchnieniem ulgi ściągnęła plecak z ramion. Rozejrzała się po pokoju i aż się uśmiechnęła, gdy znalazła na szafce nocnej mapę całego magicznego Londynu. Były na niej nawet narysowane wskazówki jak dostać się na Pokątną. Pomyślała, że przed spotkaniem z Severusem, warto się umyć i przebrać.

W łazience zrzuciła z siebie ubrania i z prawdziwą przyjemnością weszła pod gorący prysznic. Jej ciało rozluźniało się, a złe, niechciane myśli uleciały z głowy. Poczuła się odprężona i wolna od ciążącego na niej balastu.

Wyszła spod prysznica, wytarła się i wysuszyła dokładnie włosy. Ubrała się i na chwilę przysiadła na łóżku, żeby jeszcze raz zerknąć na mapę.
Gdy kilka minut później barman Tom wszedł do pokoju z tacą, na której stał talerz parującej zupy, Rosalee już spała. Zadbał o to, by obiad sam się podgrzewał do czasu, aż dziewczyna się obudzi i na palcach wyszedł na korytarz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro