24. Przeszłość

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo się zastanawiała, czy powinna do niego pisać, czy też może odczekać kilka dni i po prostu zapukać do jego drzwi. Serce przychylało się do tej drugiej opcji, ale dziewczyna bała się, że zostanie to źle odebrane. Bała się też odrzucenia, więc postanowiła napisać. Kiedy otrzymała odpowiedź, zrozumiała, że to nie był dobry pomysł. Liścik od Severusa był oschły i nie dawał jej nadziei, że jemu zależało na spotkaniu w tym samym stopniu, co jej. Jednak wyznaczył jej konkretny termin, więc nie chciała zmarnować okazji. Może tym razem uda jej się zachowywać przy nim swobodnie i w końcu pokaże mu, co do niego czuje? Najwyżej znów wyjdzie na idiotkę.

Przez resztę dnia przeglądała najnowszy numer magazynu „Czarownica”, w którym szukała inspiracji do swoich projektów. Odkąd dostała od Severusa przybory do rysowania, odkryła, że to było coś, co naprawdę chciała i umiała robić. Szybko przypomniała sobie kolekcję, zaprojektowaną dla ojca i inne rysunki, zarówno te, które już kiedyś wykonała, jak i te, które nigdy nie doczekały się realizacji. Dlatego czytała babskie pisma, by dzięki nim być na bieżąco z trendami w modzie.

Tym razem jednak jej uwagę przykuł artykuł o zdobywaniu mężczyzny, ale tak, by to on myślał, że zdobył kobietę. Czytała go z lekkim niedowierzaniem, ale niektóre wskazówki utkwiły jej w pamięci. Na przykład, żeby nie okazywać wprost swojego zainteresowania. By kusić, ale nie ulegać zbyt szybko. Chodziło głównie o to, by to facet zaczął latać za kobietą, by zaczął się starać i pokazywać, jak bardzo mu zależy. Rosalee postanowiła wprowadzić te rady w życie, chociaż podejrzewała, że Severus może być odporny na tego typu sugestie.

Tuż przed osiemnastą była już gotowa do wyjścia. Przez chwilę zastanawiała się, czy poinformować McGonagall, dokąd się wybiera, ale doszła do wniosku, że chyba sobie odpuści. Już i tak Minerwa i Poppy zadawały jej dziwne pytania o tamtą noc, gdy została u Severusa. Starała się odpowiadać wymijająco, ale chyba i tak jej nie wierzyły. Chcąc uniknąć kolejnych nagabywań, wymknęła się z zamku.

Aportowała się na mokradłach. Z każdym krokiem, który przybliżał ją do domu Severusa, jej serce biło coraz szybciej. Denerwowała się i nerwowo przełykała ślinę. I jak w tej sytuacji miała udawać, że wcale jej nie zależy? Była pewna, że wszystkie uczucia ma wypisane na twarzy.

Zapukała. Snape otworzył drzwi prawie natychmiast. Był wyraźnie przejęty i zaintrygowany czymś, co działo się w jego mieszkaniu, bo, gdy tylko zdjęła płaszcz i buty, gestem pokazał jej, że ma iść za nim.

Rosalee, która mieszkała z nim przez prawie trzy miesiące, poczuła się zaskoczona, gdy okazało się, że wchodzą do pomieszczenia, które do tej pory było dla niej zamknięte. Severus nazywał to miejsce pracownią, ale nigdy nie pozwalał jej tam wejść. Sam zresztą też nie często tam bywał. Dlatego dziewczyna zamarła w progu, gdy zobaczyła niewielkie, ale profesjonalnie wyposażone laboratorium alchemiczne.

– To twoja pracownia? – spytała głupio, ogłuszona.
– Jak widać – odparł cierpko, a kiedy na nią spojrzał, spytał: – Nie tego się spodziewałaś?
– Nie... – odpowiedziała ze wstydem. – Sądziłam, że warzysz eliksiry bardziej, czy ja wiem? Amatorsko?
– No cóż, wszystko, co robię, traktuję poważnie i staram się być ekspertem w danej dziedzinie – odrzekł z kpiącym uśmiechem na ustach. – A teraz daj mi chwilę, muszę zająć się tą miksturą.

Odwrócił się do niej tyłem i zaczął mieszać w kociołku, a ona wyzywała się w myślach. Przecież wiedziała, że przez lata uczył eliksirów w Hogwarcie, że to była jego prawdziwa pasja i mogła się domyślić, że nie zrezygnował z niej, gdy przestał być nauczycielem. I znowu nie popisała się inteligencją.

Snape pracował w ciszy. W jego ruchach widać było precyzję i lata praktyki. Rose przyglądała mu się z prawdziwą przyjemnością. Zagapiona nie zauważyła, że on co jakiś czas na nią zerka.

Severus musiał przyznać, że podziw w jej oczach, mile połechtał jego ego. I od razu przyznał jej punkt za to, że mu nie przeszkadzała. Poza tym zarejestrował, że wyglądała bardzo ładnie. Chyba pobyt w Hogwarcie dobrze jej służył, bo przestała być trupio blada, tylko w końcu nabrała kolorów, a jej wychudzone ciało zaokrągliło się przyjemnie dla oka. Tu na wszelki wypadek przerwał swoje przemyślenia, żeby nie wyobrazić sobie zbyt wiele.

– Na dzisiaj skończyłem – oznajmił jej jakiś kwadrans później. – Chodźmy do kuchni, strasznie chce mi się pić.
– To ja zaparzę herbatę – zawołała Rosalee i wbiegła do kuchni.

Severus już miał zaprotestować, w końcu była jego gościem, ale widząc jej radosny uśmiech i lekkość ruchów, postanowił się nie odzywać. Wyjął z szafki ciasteczka owsiane, które nabył przypadkiem podczas ostatnich zakupów i usiadł przy stole.

Po chwili dzbanek herbaty, pachnącej jaśminem, stanął na blacie, a Rosalee kręciła się po kuchni w poszukiwaniu czystych kubków.

– Nie miałeś ostatnio czasu, żeby pozmywać? – spytała z lekką naganą w głosie.
– Byłem bardzo zajęty – wzruszył ramionami.
– To widać – mruknęła i zaklęciem wyczyściła dwa kubki, stojące na górze sterty naczyń przeznaczonych do zmywania. – Nad czym pracujesz?
– Nad lekarstwem – odparł wymijająco.
– Acha – powiedziała tylko.

Nigdy nie mówił o tym, co mu dolega. Ona spytała o to tylko raz i do dzisiaj tego żałowała. I tym razem nie zamierzała naciskać.

– Szukałem informacji na temat legilimencji – Snape chciał zmienić temat. – I obawiam się, że nie będę w stanie spełnić twoich warunków. Możemy spróbować przywrócić ci wszystkie wspomnienia, albo w ogóle zrezygnować z tego pomysłu.
– Ja... chyba na razie podziękuję – westchnęła dziewczyna. – Metoda pani Pomfrey jest powolna, ale to mi wystarcza. Poza tym... ja się już chyba przyzwyczaiłam do mojej amnezji.
– Nie chcesz odzyskać dawnego życia? – zdziwił się.
– Nie wiem. Nie pamiętam go, a to co udało mi się o nim przeczytać, wcale nie zachęca do powrotu do poprzedniego stanu rzeczy – stwierdziła cicho.
– Moim zdaniem popełniasz błąd – odrzekł na to. – Odkąd cię znalazłem na mokradłach, byłaś przez cały czas chroniona. Najpierw tutaj, później w Hogwarcie. Ale nie możesz przez całe życie ukrywać się przed światem. Masz rodziców, którzy pewnie się o ciebie martwią, przyjaciół, znajomych. Pomyślałaś choć chwilę o tym, że swoją postawą ranisz innych ludzi? Próbowałaś kontaktować się z rodziną? Napisałaś im przynajmniej, że jesteś bezpieczna?

Rosalee słuchała go z niedowierzaniem. Ten cholerny odludek miał czelność ją pouczać!

– To nie twoja sprawa! – wrzasnęła i zerwała się z krzesła. – Kto dał ci prawo do prawienia mi morałów?!
– Uzmysławiam ci tylko twoją sytuację – stwierdził zupełnie niewzruszony jej wybuchem. – To twoje życie i zrobisz z nim, co zechcesz.
– Właśnie! I już podjęłam decyzję! – tupnęła nogą jak mała dziewczynka.
– Gratuluję – sarknął. – I co dalej?
– Tego jeszcze nie wiem – odparła z godnością i opadła na krzesło.
– Widzę, że dokładnie to sobie przemyślałaś – ironizował. – Mam nadzieję, że Minerwa podziela twoje poglądy i pozwoli ci zostać w zamku na dłużej.

Tym razem nie wytrzymała jego kpiącego spojrzenia i opuściła wzrok. O tym nie pomyślała. Jeśli Pomfrey i McGonagall zorientują się, że ona nie chce niczego zmieniać w swoim życiu, to raczej nie będzie mogła liczyć na ich pomoc. Co wtedy zrobi?

Przypomniała sobie propozycję ojca i uśmiechnęła się smutno.

– Poradzę sobie – mruknęła. – Mam zapewnioną pracę i mieszkanie, więc nie musisz się o mnie martwić.
– Wcale się nie martwię – odparł szybko. Zbyt szybko, by w to uwierzyła. – Tylko zastanawiam się, czemu nie chcesz żyć jak normalni ludzie? Z całym bagażem doświadczeń, który zdobyłaś.
– A ty? – naskoczyła na niego. – Sam nie jesteś lepszy! Ukrywasz się tutaj, w tym okropnym miejscu! Udajesz, że w ogóle nie istniejesz! Odpychasz od siebie wszystkich, którym na tobie zależy! I jeszcze śmiesz mnie krytykować!

– Wiesz dlaczego się tutaj ukrywam? – zdenerwował się. – Bo nie miałem się gdzie podziać! Mój dom rodzinny... To teraz sterta gruzu! Czarodzieje z całego kraju przyjeżdżali tam z nadzieją, że wciąż w nim mieszkam i w różny sposób próbowali pokazać mi, co o mnie myślą! I nie chodzi mi o obelżywe napisy na murach, o setki łajnobomb wrzucanych przez okna, ani o pożar, który prawie strawił dorobek mojego życia! Chodzi o to, że ludzie nie zgodzili się na to, żebym mógł żyć między nimi. Nie zaakceptowali mnie, pomimo wielu interwencji Pottera, McGonagall czy nawet nowego Ministra Magii. Pogodzili się z faktem, że nie zostałem skazany za to, że byłem śmierciożercą, czy za to, że zabiłem Dumbledore’a, ale nigdy nie dali mi o tym zapomnieć! Dlatego wytrzymałem tam tylko miesiąc, a po pożarze uciekłem tutaj!

Wybuch go zmęczył i zaschło mu w gardle, więc duszkiem wypił kubek herbaty, ale to wcale nie ukoiło jego uczuć. Ta durna dziewucha przyrównywała swoje spokojne i nudne życie, do jego sytuacji! Severus rzadko przyznawał się do tego, że było mu zwyczajnie przykro, kiedy traktowano go, jak wroga publicznego. Poświęcił wszystko, żeby jasna strona wygrała tę cholerną wojnę! Spełnił każdy rozkaz, każdą zachciankę Dumbledore’a, tylko po to, by zwiększyć szanse Pottera na zwycięstwo! A społeczeństwo odpłaciło mu za to pogardą i nienawiścią. Nawet ci, którzy znali prawdę, najlepsi przyjaciele Harry’ego, byli nieufnie do niego nastawieni. I pewnie wcale by się nie zmartwili, gdyby wtedy naprawdę zginął w pożarze.

Dziewczyna nie odważyła się na niego spojrzeć. Ten człowiek zmagał się ze swoją przeszłością, która pewnie będzie go prześladować do końca życia, ale nie odcinał się od swoich wspomnień. Były integralną częścią jego osobowości. Było jej strasznie wstyd. Tak bardzo, że wstała od stołu i nie wiedząc, co ze sobą zrobić, zaczęła iść w stronę drzwi wyjściowych.

– Ja... chyba już pójdę – szepnęła niepewnie.
– Rób, co chcesz – warknął. – Jeśli nie masz odwagi zmierzyć się z własną przeszłością, to może rzeczywiście będzie lepiej, jeśli sobie pójdziesz.
– Może jestem tchórzem – zgodziła się z nim. – Ale nie wszyscy są tacy odważni, jak ty.
– Nie powiedziałem, że jesteś tchórzem – westchnął ciężko. – Tylko nie rozumiem twojego podejścia. Miałaś zwyczajne, spokojne życie. Powinnaś je pamiętać, nawet jeśli było nudne i wydaje ci się, że wspomnienia o nim niczego nie wniosą w twoją przyszłość. Ale to one kształtują twoją tożsamość. Nie lekceważ ich.
– Może... może masz rację... – szepnęła. – Ale moje wspomnienia powinny być tylko moje. I dlatego nie chcę, żebyś ty je widział, rozumiesz?
– To jestem w stanie zrozumieć – przyznał niechętnie.

Rosalee stała w przedpokoju niezdecydowana, czy powinna teraz wyjść, czy może jednak zostać. Severus rozwiał jej wątpliwości.

– Jeśli już się uspokoiłaś, to może przynajmniej wypijesz herbatę? – spytał łagodnie, wręcz prosząco, za co od razu skarcił się w duchu.
– Chętnie – odparła zawstydzona.

Siedzieli przy stole w krępującej, przedłużającej się ciszy. Bali się poruszyć jakikolwiek temat, żeby znów się nie kłócić. W końcu Severus postanowił się odezwać.

– Jak ci idą przygotowania do rozprawy? – spytał.
– Chyba dobrze – odparła. – Wydaje mi się, że wiem, co i jak mówić. Harry jest naprawdę nieoceniony, gdyby nie jego pomoc, to pewnie powiedziałabym coś głupiego.
– A jak ocenia twoje szanse? – zapytał, czując jednocześnie, że wcale nie podoba mu się to, że dziewczyna najwyraźniej polubiła Pottera.
– Wysoko – uśmiechnęła się. – Będziesz na rozprawie?
– Tak – odpowiedział krótko.
– Mam nadzieję, że będzie dobrze – wyszeptała. – Nie wyobrażam sobie, że Derek miałby wyjść na wolność, po tym wszystkim...

Zacisnęła dłoń na kubku tak mocno, że porcelana zaczęła trzeszczeć. Snape delikatnie dotknął jej ręki i szepnął:

– Nawet jeśli przegrasz z nim w sądzie, możesz być pewna, że on już nigdy cię nie skrzywdzi – obiecał jej. – Ani nikogo innego.

Spojrzała mu prosto w oczy. Powinna była się przestraszyć tego, co w nich zobaczyła. Tej zimnej, skoncentrowanej nienawiści, którą odczuwał. Jednak wiedziała, że to uczucie nie było przeznaczone dla niej, więc uśmiechnęła się z wdzięcznością. Teraz już była pewna, że Goldberg poniesie karę. I że powinien zacząć się modlić, by to sąd mu ją wymierzył.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro