8. Obserwacje

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Severusowi nie wystarczyły informacje zawarte w aktach zdobytych od Pottera. Postanowił na własne oczy zobaczyć rodzinę Rosalee, rozeznać się w warunkach, w jakich żyła i obejrzeć jej narzeczonego. Wydawało mu się, że jej reakcja była trochę zbyt gwałtowna. Ponieważ dziewczyna nie umiała powiedzieć, czemu wpadła w panikę na samą myśl o powrocie do domu, to chciał sprawdzić, czy rzeczywiście miała powód do strachu.
Snape dobrze znał ulicę Liliową i między innymi dlatego rzucił na siebie zaklęcie zwodzące – chciał pozostać niezauważony. Przed domem rodzinnym Rosalee pojawił się chwilę po siódmej. Pod numerem piątym znajdowała się okazała willa otoczona ogromnym, zadbanym ogrodem. Kute ogrodzenie, w nim szeroka furtka a za nią idealnie przystrzyżony trawnik i żwirowa ścieżka prowadząca do drzwi wejściowych. Severus nie poczuł się zaskoczony – większość domów w tej okolicy tak wyglądała. W końcu w środku domu dostrzegł jakiś ruch, a po chwili mężczyzna, który powinien być ojcem Rosalee, wyszedł na ulicę i rozglądając się na boki ruszył w prawą stronę. Snape zamierzał pójść za nim, ale wtedy zauważył, że pozostająca w domu kobieta, prawdopodobnie matka dziewczyny, przystawiła sobie fotel w pobliże okna i z nadzieją wypisaną na twarzy zaczęła wpatrywać się w furtkę. Chyba miała nadzieję, że jej córka nagle zjawi się tam, cała i zdrowa. Severus wiedział, że nic takiego nie nastąpi, więc zrealizował swój pierwotny zamiar i poszedł za ojcem Rosalee.
Richard Crawford dotarł do jednego ze sklepów z odzieżą na ulicy Liliowej, otworzył drzwi kluczem i odwrócił szyld napisem „otwarte” do przodu. Najwyraźniej to on był właścicielem tego sklepu. Snape znał ze słyszenia tę markę ubrań i wiedział już skąd rodzina Rosalee miała pieniądze na dom w tej okolicy. Nie zrobiło to na nim specjalnego wrażenia. Nie wchodził do sklepu, to nie miałoby sensu. Państwo Crawford nie przedstawiali sobą ciekawego obiektu obserwacji – zachowywali się normalnie. Snape teleportował się pod drugi znany sobie adres – na ulicę Pałacową.

~*~


Po dwóch godzinach miał już serdecznie dość. Przez ten czas zdążył obejrzeć całą posiadłość, godną nazwy ulicy, przy której stała, zwiedził ogród, park i przystań nad należącym do niej jeziorem, ale dotychczas nie dostrzegł nikogo z mieszkańców. Z podsłuchanych rozmów prowadzonych przez służących dowiedział się, że panicz jeszcze śpi. Podobno minionej nocy późno wrócił. Kiedyś jednak musiał się obudzić! Snape nie miał pewności czy młody Goldberg w ogóle będzie opuszczał dom, ale jeszcze było za wcześnie, żeby się wycofać.
Pod rezydencję podeszła trójka młodych ludzi i bez skrępowania otworzyła furtkę i zapukała do drzwi. Otworzył im ich rówieśnik, ubrany w szlafrok narzucony na ramiona. Był to wysoki, dobrze zbudowany, przystojny młody mężczyzna, o brązowych włosach i takiż oczach, nad którymi pyszniły się ciemne brwi. Miał też mocno zarysowany podbródek ze śladem wczorajszego zarostu. Snape'owi nie spodobał się od pierwszego wejrzenia. Za bardzo przypominał Pottera seniora.
Usłyszał, że chłopak zaprasza znajomych na taras, więc przekradł się w jego pobliże i ukrył się za krzakiem bzu, żeby móc podsłuchiwać.
Młodzi ludzie rozmawiali głośno, śmiali się i przejawiali całkowitą beztroskę. Jakoś nie było po nich widać żalu z powodu zaginięcia koleżanki. Snape zakładał, że być może nie wszyscy ją znali, więc przyjrzał się uważniej Goldbergowi. Nie, on zdecydowanie nie przejmował się losem Rosalee. Po chwili dwie osoby, chłopak i dziewczyna, poszły nad wodę, a pozostałe dwie zostały przy stoliku.
– Nie chciałam pytać o to przy nich – zaczęła druga z dziewcząt. – Ale czy wiadomo już coś o Rose?
– Nie – chłopak Rosalee nawet nie próbował udawać przygnębionego. – Nikt jej nie widział od tamtej pory i... zaczynam godzić się z tym, że nigdy już się nie odnajdzie.
– I co teraz? Mieliście brać ślub za cztery miesiące, twoi rodzice za wszystko już zapłacili... To musiał być dla nich cios – odezwała się dziewczyna, a Severus pomyślał, że nigdy nie zrozumie priorytetów ludzi z wyższych sfer.
– Wszystko da się jeszcze odkręcić – mruknął chłopak.
– To całe szczęście – uśmiechnęła się do niego. – A co z tobą? Radzisz sobie jakoś? Może potrzebujesz wsparcia kogoś... bliskiego?
I Severus i Derek zrozumieli, do czego zmierzała ta rozmowa. Dziewczyna miała głęboko gdzieś Rosalee i to, co się z nią stało. Zależało jej tylko na tym, by zająć jej miejsce. Snape poczuł się zniesmaczony, ale Goldbergowi najwyraźniej się to spodobało. Zrobił zbolałą minę i powiedział:
– Nie mam z kim o tym porozmawiać, ale gdybyś zechciała mnie wysłuchać... To wieczorem będę w domu.
– W takim razie przyjdę – zapewniła go.
Na tym rozmowa się urwała, bo pozostała dwójka wróciła znad jeziora. Gospodarz puścił oko do swojej przyszłej pocieszycielki i wezwał służbę, żądając podania lunchu sobie i gościom.
Snape doszedł do wniosku, że usłyszał już wystarczająco dużo, jak na jeden dzień i postanowił wrócić do domu.


~*~


Przez kilka kolejnych dni Severus ponawiał swoje wizyty na ulicy Pałacowej i czuł, że narzeczony Rosalee budzi w nim coraz większą niechęć. Był zapatrzonym w siebie egocentrykiem, który z nikim i niczym się nie liczył i który przywykł do tego, że wszyscy wokół spełniają jego zachcianki. Otaczał się ludźmi podobnymi sobie i Snape zastanawiał się, jak doszło do tego, że Rosalee zgodziła się wyjść za mąż za kogoś takiego. Może uraz głowy spowodował większe zniszczenia w jej psychice niż mu się do tej pory wydawało? Tylko czy taka zmiana charakteru była w ogóle możliwa? A jeśli tak, to czy była tylko chwilowa?
Na te pytania nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Nie znał jej przed wypadkiem, nie miał też sposobności, żeby porozmawiać z kimś, kto mógł ją znać. Zdążył już sprawdzić wszystkich znajomych Goldberga i państwa Crawfordów i stwierdził, że niestety nie posiada żadnych znajomości w tych kręgach. Jedynym źródłem informacji o Rosalee była ona sama, ale jak na złość od dłuższego czasu nie miewała już przebłysków wspomnień, więc było to źródło mocno wybrakowane. Zły właściwie bez powodu i bardzo zniechęcony do dalszej pracy śledczej, Snape postanowił zakończyć obserwacje i skoncentrować się na dziewczynie i jej amnezji.

~*~


– Dzisiaj nigdzie się nie wybierasz? – spytała Rosalee, gdy po śniadaniu Severus przeniósł się z gazetą z kuchni na kanapę w salonie.
– Nie twoja sprawa, więc się nie interesuj – burknął Snape.
Dziewczyna, która jeszcze nie znała go od tej strony, poczuła się niemile zaskoczona. Oczywiście zdążyła się już zorientować, że Severus był małomówny i skryty, że niechętnie odpowiadał na pytania, że bywał złośliwy, ale do tej pory nie traktował jej jak intruza, który wnika w jego prywatność. Zwłaszcza że wcale tego nie robiła, nie pytała, gdzie wychodzi ani kiedy wróci. Była gościem w jego domu i nie śmiała się wtrącać w nie swoje sprawy. A teraz jedno niewinne pytanie sprawiło, że poczuła się jak natręt.
– Przepraszam – bąknęła pod nosem i wycofała się z pokoju, żeby nie drażnić go swoją obecnością.
Snape w ogóle nie zwrócił na to uwagi. Pochłonięty myślami nawet nie usłyszał jej pytania – odpowiedział zupełnie odruchowo. Co prawda gdzieś na granicy świadomości pojawiła się myśl, że zrobił coś nie tak, ale nie poświęcił ani odrobiny czasu, żeby się nad nią zastanowić.
Wciąż zamyślony poszedł do swojego pokoju, usiadł przy biurku i zaczął przeglądać notes, w którym zapisywał wszystkie swoje obserwacje dotyczące stanu zdrowia Rosalee. Na początku widać było wyraźne postępy zarówno w dochodzeniu do siebie po operacji jak i w przypominaniu sobie pewnych faktów. Wtedy Snape widział szansę na jej całkowity powrót do zdrowia. Jednak później dziewczyna zemdlała i straciła dostęp do kolejnych wspomnień. Mdlała zresztą kilkakrotnie, co Severusa mocno niepokoiło, ale zdawało się nie mieć żadnego wpływu na jej bieżące funkcjonowanie. Tylko jej przeszłość pozostawała dla niej tajemnicą.
Może podczas omdlenia doszło do kolejnego uszkodzenia mózgu? – zapisał pierwsze pytanie, jakie mu przyszło do głowy i odłożył pióro na blat biurka. Było to pewne wyjaśnienie, ale nie do końca zadowalające. Ponownie wziął pióro do ręki i napisał:
Może dziewczyna przeżyła silny wstrząs emocjonalny? – To także było prawdopodobne, jednak jak miałby to sprawdzić? Nawet zapytana wprost mogłaby nie odpowiedzieć – w końcu nie musiała zdawać sobie z tego sprawy.
Snape zamknął notatnik i przymknął oczy. Był bardzo zmęczony tym całym śledztwem. A przecież obiecywał sobie, że nie będzie wychodził z domu, dopóki nie odzyska sił. Zdziwiony nagle doszedł do wniosku, że tak naprawdę przez te ostatnie dni dużo rzadziej odczuwał ból i osłabienie, a zmęczenie było wynikiem intensywnego wysiłku zarówno fizycznego jak i umysłowego. Był to bardzo pocieszający wniosek i postanowił się głębiej nad nim zastanowić, ale jeszcze nie teraz. Na razie chciał porozmawiać z Rosalee i przekonać się, czy jego podejrzenia są słuszne. W końcu ją też powinno męczyć to, że wciąż prawie niczego nie pamięta.
– Co było ostatnią rzeczą, jaka ci się przypomniała? – spytał, znienacka wchodząc do jej sypialni.
– Teraz nagle zachciało ci się ze mną rozmawiać? – prychnęła rozzłoszczona.
– Nie wiem, czy nagle, ale nalegam, żebyś odpowiedziała – powiedział z naciskiem.
– Chyba... jakaś wizyta w sklepie... Mówiłam ci o tym – westchnęła cicho.
– I od tamtej pory nie miałaś żadnych przebłysków?
– Nie... aż sama się temu dziwię, bo wcześniej co jakiś czas coś mi się przypominało – stwierdziła.
– To było prawie tydzień temu – zauważył Snape. – Może chociaż coś ci się śniło w tym czasie?
– Możliwe że tak, ale nie potrafię sobie przypomnieć – opuściła wzrok. – Pamiętam tylko to, że czegoś się bałam.
– Od kiedy masz takie wrażenie? – spytał łagodnie Snape.
– Nie wiem... chyba... odkąd straciłam przytomność. Wtedy też się bałam.
– Czyli to jednak wstrząs a nie uszkodzenia mechaniczne – powiedział Severus bardziej do siebie niż do niej. – Opowiedz mi o tym, czego się boisz.
Spojrzała na niego zaskoczona. Starała się nie myśleć o tym wszystkim, co w ostatnim czasie budziło w niej lęk. Okazywało się, że jest tego całkiem sporo, ale nie była pewna, czy chce się tym z nim dzielić. Nie po tym, jak ją potraktował.
– Przykro mi, ale moje lęki, to moja prywatna sprawa – warknęła poirytowana. – Nie powinno cię to interesować.
– Na przyszłość dobrze się zastanów, zanim coś powiesz – odpowiedział jej bardzo spokojnym głosem. – Albo ze mną o tym porozmawiasz, albo zacznij się pakować.
Rosalee poczuła, że strach łapie ją za gardło. Powrót do domu, który powinien być dla niej naturalnym pragnieniem, jawił jej się jako coś przerażającego i zagrażającego jej życiu. Wzięła głęboki oddech i skinęła głową.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro