Rozdział XXVI - Randka.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po powrocie do domu, od razu zaczęłam się szykować. Była siedemnasta, więc za dwie godziny miał przyjechać Martin. Zamyłam dotychczasowy makijaż, wzięłam szybki prysznic. Następnie założyłam koronkową, kremową bieliznę i wzięłam się za zrobienie makijażu. Na twarz nałożyłam podkład i korektor. Ociepliłam twarz kremowym bronzerem i różem, a następnie położyłam rozświetlacz w płynie. Całość przypudowałam, wyczesałam brwi. Na oku postanowiłam zrobić delikatną, brązową kreskę w stylu foxy eye. Wytuszowałam jeszcze rzęsy, a usta obrysowałam konturówką i pomalowałam matową pomadką w kolorze nude. Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Perfekcyjnie. Nie mogłam wyglądać lepiej. Uśmiechnęłam się do siebie i pokręciłam lekko włosy, które tworzyły teraz delilatne fale.

Wyszłam z łazienki, kierując się do garderoby, gdzie postanowiłam założyć kopertową sukienkę z satyny w kolorze butelkowej zieleni. Miała długie rękawy, jednak zabrałam ze sobą także czarną marynarkę. Całość dopełniłam szpilkami w kolorze sukienki i czarną torebką. Całą stylizację obejrzałam w lustrze i byłam zadowolona z tego, jak wyglądałam. Spodoba mu się, pomyślałam.

Około dziesięć minut przed dziewiętnastą, dostałam smsa, że Martin czeka na dole. Zapakowałam do torebki chusteczki, telefon, założyłam marynarkę i wyszłam z mieszkania, zamykając je na klucz, który również schowałam w torebce. Windą zjechałam na dół i wyszłam z budynku.

Martin stał oparty o swoje auto. Kiedy tylko wyszłam z apartamentowca, jego wzrok spoczął na mnie. Uśmiechnęłam się pod nosem widząc, że nie może ode mnie oderwać wzroku. Podeszłam bliżej.

- Wow... - powiedział. - Po prostu wow. - zaśmiałam się na jego słowa.

- Hej. - powiedziałam i pochyliłam się, aby dać mu buziaka w policzek. Martin przekręcił głowę tak, aby nasze usta się złączyły. Złapał mnie w talii, dociskając do siebie.

- Hej. - wymruczał tuż przy moich ustach. - Jedźmy. - poprowadził mnie do auta, otworzył drzwi, a kiedy zajęłam miejsce pasażera, zamknął za mną drzwi, obiegł samochód i usiadł za kierownicą. - Mam nadzieję, że ci się spodoba. - uśmiechnął się do mnie i odpalił auto, ruszając w drogę.

Trasa minęła nam przyjemnie, a cisza nas otaczająca, nie wywoływała żadnego skrępowania. Siedziałam oparta o szybę i wyglądałam za okno, zerkając również na Martina, który w skupieniu prowadził samochód. Uśmiechnęłam się nieznaczne. Mimo to, mężczyzna zauważył, że mu się przyglądam i posłał mi szelmowski uśmiech. Rozbawiona przewróciłam oczami. Po chwili byliśmy na miejscu. Martin, jako dżentelmen otworzył mi drzwi i zaprowadził do wejścia, cały czas trzymając dłoń u dołu moich pleców. Martin zabrał mnie do restauracji Sante.

- Witam państwa. - na wejściu, powitał nas młody mężczyzna. - Mają państwo rezerwację? - dodał.

- Tak. Na nazwisko Walker. - powiedział Martin.

- Dobrze, chwileczkę. - powiedział, sprawdzając coś na tablecie. - Zgadza się. Proszę za mną. - uśmiechnął się i wskazał dłonią kierunek, w którym po chwili zmierzaliśmy.

Martin na szczęście wybrał stolik na uboczu, co jak najbardziej mi odpowiadało. Odsunął mi krzesło, a następnie sam zajął miejsce.

- Proszę. Oto karta dań. Coś do picia?

- Macie bezalkoholowe wino? - zapytałam od razu, nie chcąc dojść do głosu Martinowi.

- Oczywiście. Białe czy czerwone?

- Czerwone. Całą butelkę. - pałeczkę przejął Walker.

- Oczywiście. Już się robi. - posłał nam życzliwy uśmiech i odszedł od stolika. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Było bardzo ładnie. Aż dziw, że nie miałąm okazji tutaj być, ale z drugiej strony, w Phoenix było wiele restauracji, które oferowały smaczne jedzenie. 

- Jak ci się podoba? - zagadnął Martin. 

- Jest pięknie. - powiedziałam, powracając do niego wzrokiem. - Nie miałam okazji tutaj nigdy być. - uśmiechnęłam się. - Naprawdę mi się podoba. 

-  Nie byłaś tu nigdy? - zapytał, niedowierzając. 

- Wiesz, że w Phoenix jest mnóstwo restauracji. Jakoś się nie złożyło, ale naprawdę mi się podoba. - uśmiechnęłam się do niego szeroko. 

- Cieszę się bardzo. - powiedział. - Co zjesz? - zapytał, zerkając na kartę. Również na nią spojrzałam, przez chwilę milcząc. 

- Łosoś norweski mnie zachęca. - powiedziałam w końcu, lustrując nadal kartę dań. - A na deser może czekoladowy mus z awokado. - powiedziałam, czując jak moje ślinianki zaczynają pracować. 

- Dobra, z chęcią zjem ten sam deser. - uśmiechnął się. - A jako dani główne wzemę, stek z bizona. - powiedział. - Jest naprawdę bardzo dobry.

Chwilę później, zjawił się kelner z naszym winem bezalkoholowym, które rozlał do kieliszków i odebrał od nas zamówienie. Wzięłam łyka napoju i musiałam przyznać, że gdybym nie wiedziała, że jest bezalkoholowe, w życiu bym nie powiedziała, że właśnie takie jest. 

- Dziękuję, że się zgodziłaś. - powiedział Martin, również popijając wino.

- Czemu miałabym nie? - odparłam, rozsiadając się wygodniej.

- Może nie chciałaś, żeby ktokolwiek nas razem przyłapał. - wzruszył ramionami. - Jeszcze teraz po rozprawie.

- Wiem co mówiłam, ale myślę także, że nasza relacja już dawno wykroczyła poza biznesową. - odparłam, pochylając się lekko nad stołem. Widziałam, jak oczy Martina skanują moją sylwetkę. Krój sukienki sprawił, że gdy się pochyliłam, lekko odsłonił się mój biust. - Nie sądzisz? - zapytałam, a jego oczy powróciły do mojej twarzy.

- Tak, masz rację, ale nadal nie wiem, czy chcesz się ze mną pokazywać publicznie.

- To raczej nieuniknione, jeśli mamy wspólnych przyjaciół.

- Też prawda. - uśmiechnął się pod nosem. - Chcesz im powiedzieć... o nas?

- Cóż... - powiedziałam, wzdychając. - Może jeszcze nie traz. Planuję niedługo krótkie wakacje, na które zapowiedziała się już Ava, więc może później. Chciałabym w spokoju przeżyć te dni bez jej paplaniny jak do tego doszło. - powiedziałam, a mężczyzna się zaśmiał.

- Tak, cóż wiem jaka jest. Może i nie mam z nią takiego kontaktu jak ty, ale powiedzmy, że jest dość bezpośrednia.

- Za to ją uwielbiam. - powiedziałam, podnosząc kieliszek. - Za miłość naszych przyjaciół i za moje spokojne wakacje. - wyniosłam toast, a Martin ponownie wybuchł śmiechem.

- Za spokojne wakacje. - przytaknął i tryknęliśmy się kieliszkami. - Mam nadzieję, że odpoczniesz i wrócisz do mnie z nowymi siłami.

- Czy ja czuję tutaj jakiś podtekst? - zapytałam, udając oburzenie.

- Nie. Podtekst u mnie? Panno Hughes, źle mnie pani ocenia. Nigdy bym nie śmiał zwracać się do pani w ten sposób.

- Ależ panie Walker, jak pan może. - mówiąc to złapałam się za serce. - Rani pan me uczucia i dobre imię. - dodałam, a potem oboje wybuchnęliśmy śmiechem. - Przepraszam, ale pójdę skorzystać z toalety. - powiedziałam, gdy tylko się uspokoiliśmy.

- Jasne. - uśmiechnął się do mnie, a ja wstałam od stołu, zabrałam ze sobą torebkę i skierowałam w odpowiednim kierunku.

Z łatwością odnalazłam toalety, a gdy miałam już wejść do środka, ktoś złapał mnie w pasie i wepchnął tam i zakluczył drzwi. Odwróciłam się, chcąc skrzyczeć sprawcę zdarzenia, którym oczywiście okazał się Martin.

- Co ty wyprawiasz? - powiedziałam, jednak nie dał mi dojść do słowa, tylko zaatakował moje usta swoimi. Zaczął całować je z wielką pasją, przez co jęknęłam. - Matin, nie możemy. Ktoś...

- Ciiii. - powiedział, przykładając mi palec do ust. - Toalety są jednoosobowe. - wyjaśnił. - Nikt tu nie wejdzie. Nie mogę się już powstrzymać, żeby cię nie dotknąć. - powiedział, zbliżając swoją twarz. Nasz usta połączyły się w żarliwym pocałunku. 

Zarzuciłam mu ręce na kark i przyciągnęłam najbliżej, jak to było możliwe. Mężczyzna złapał mnie za uda, sadzając na szafce obok umywalki. Jęknęłam, gdy poczułam wybrzuszenie w spodniach. Usmiechnęłam się przez pocałunek i ręką zjechałam właśnie do tego miejsca. Martin jęknął mi prosto w usta, co przyjełam z ogromną satysfakcją. Zaczęłam delikatnie pocierać jego przyjaciela przez materiał.

- Nie rób tak, bo się nie powstrzymam. - powiedział w końcu. 

- Co cię zatrzymuje? - zapytałam, grając w jego grę. Widziałam uśmiech na jego twarzy. Podobało mu się to, co mówiłam. Złapał mnie po obu stronach za biodra i zsunął z blatu, następnie pochylając się, złapał z krawędź moich majtek. Poczułam, jak zsuwa mi je sprawnym ruchem, a następnie pomaga z nich wyjść. Widziałam, jak wpycha je sobie do wewnętrznej kieszeni marynarki.  Jęknęłam, uświadamiając sobie, że teraz przez cały wieczór będę paradować bez dolnej części bielizny. 

- Moja piękna. - uśmiechnął się i zbliżył ponownie. - Twoją bieliznę zostawie sobie na pamiątkę pierwszej randki. - powiedział, a ja się zaśmiałam. - Nie oddam ci jej. - uśmiechnął się i odwrócił mnie tyłem. Oparłam plecy o jego tors, a dłoń mężczyzny, zjechała w dół, docierając do mojego krocza. Jęknęłam, czując, jak pociera kciukiem moją cipkę. Odchyliłam głowę, opierając ją na ramieniu Martina. - Oj tak kochanie. Jęcz ile wlezie. - powiedział, a ja poczułam, jak moje mięśnie zaczynają się spinać. Martin włożył we mnie palec poruszając nim szybko. Po chwili dołożył drugi, a wtedy osiągnęłam spełnienie. Drżałam w jego ramionach i byłam pewna, że jeśli nie przytrzymywałby mnie w talii, to runęłabym na ziemię. 

Po chwili poczułam, jak Martin popycha mnie na blat, więc oparłam się o niego. Moja sukienka została podwinięta, a ja usłyszałam, jak zamek jego spodni zostaje rozpięty. Westchnęłam, wiedząc, co ma zaraz nadejść. Poczułam, jak mężczyzna staje za mną i naprowadza swojego penisa. Po chwili poczułam, jak wypełnia mnie całą. Jęknęłam bez opamiętania, czując, że właśnie tego pragnęłam. Jego. Martin rozpoczął szaleńczy bieg o mój orgazm. Jęczałam, opierając się o blat. Spojrzałam przed siebie w lustro i zobaczyłam, że męzczyzna takze mi się przygląda. Uśmiechnęłam się, przygryzając wargę, a wtedy, on pociągnął mnie za włosy, wyginając moje plecy w łuk. 

- Patrz jak cię pieprzę. - wyszeptał mi do ucha. - Patrz i wiedz, że nikt nikgdy cię już nie dotkanie. - warknął, aż po moim ciele przeszedł dreszcz. Jęknęłam przeciągle, czując napięcie, zbierające się między moimi nogami. 

- Martin... - powiedziałam, przymykając oczy. 

- Patrz na nas. - szarpnął za moje włosy. Poczułam ból, który jeszcze bardziej mnie podniecił. - Patrz jak biorę cię od tyłu. - kontynuował. - Zobacz, jak nasze ciała współgrają, jak mnie pragniesz, jak ja pragnę ciebie. - jak zahipnotyzowana słuchałam jego słów i patrzyłam w lustro. - Zobacz, co ze mną robisz. Nie moge trzymać przy sobie rąk, bo jesteś tak kurewsko piękna. - wychrypiał. - Dojdź dla mnie. - usłyszałam po chwili. - Teraz. - powiedział do mojego ucha. Zadziałało to dla mnie jak motor napędowy. 

Nie byłam w stanie dłużej patrzeć na nasze odbicie w lustrze. Położyłam swoje ciało na blacie, przymykając oczy z podniecenia. Wystarczyło jeszcze kilka intensywnych pchnięć, abym doszła z jego imieniem na ustach. Po chwili również i on szczytował. Wypełnił mnie całą, swoją spermą. W końcu wysunął się ze mnie i sięgnął po papierowy ręcznik. Schylił się i wytarł moją cipkę. Westchnęłam kolejny raz, gdy złożył tam pocałunek. Wstał, poprawiając moją sukienkę, tym samym dając mi znać, żebym się ogarnęła. Czułam się przesiąknięta seksem. Spojrzałam na swoje odbicie, które mówiło, że ktoś właśnie mnie pieprzył. Miałam lekko zmierzwione włosy, moje poliki były zaczerwienione, mimo makijażu. Spojrzałam na Martina, który poprawiał swoja ubranie i postanowiłam lekko przygładzic włosy. Nie mogłam zrobić nic innego. 

- Martin... - jęknęłam. 

- Tak? - spojrzał na mnie. 

- Oddasz mi... 

- Nie. - powiedział, nie pozwalając dokonczyć. - Powiedziałem, że nie oddam ci już tych majtek. - wyjaśnił. - Zabieram je na pamiatkę. - dodał. 

- Ale... nie mogę siedzieć przed tymi ludźmi bez majtek i w sukience. - westchnęłam, spoglądając ponownie w moje odbicie w lustrze. Mężczyzna stanął za mną, obejmując mnie w talii. 

- Musisz nauczyć się trzymać kolanka razem. - zaśmiał się, a ja uderzyłam go delikatnie w ramie. 

- Martin, proszę... - spojrzałam na niego, robiąc minę kota ze Shreka. Miałam nadzieję, że zadziała, ale on jedynie pokręcil głową i odkluczył drzwi. Zrezynowana, podeszłam do niego i złożyłam delikatny pocałunek na ustach, a następnie otworzyłam drzwi i ruszyłam do naszego stolika. 

Niedługo po tym, gdy zajęliśmy miejsce, pojawił się kelner z zamówieniem. Jedzenie było pyszne. Martin ciągle próbował się ze mną droczyć i rozszerzyć moje nogi swoją stopą, ale posyłałam mu karcące spojrzenia. 

- Martin, proszę cię. - westchnęłam, gdy sytuacja się powtórzyła. Jeszcze nie zdarzyło się, aby mężczyzna zawstydzał mnie w miejscu publicznym, a ludzie wokól nas nie zdawali sobie z tego w ogóle sprawy. 

- No już dobrze, dobrze. - uśmiechnął się pod nosem. 

- Proszę, państwa deser. - powiedział kelner, stawiając przed nami deser. Pięknie podany mus czekoladowy, zachęcał do zjedzenia. 

- Dziękujemy. - odparliśmy razem, po czym kelner oddalił się. Spróbowałam pierwszej łyżeczki musu i wydałam z siebie westchnienie. 

- Jakie to pyszne. - powiedziałam, biorąc kolejną łyżeczkę do ust. 

- Masz rację. Robią tutaj kawał dobrej roboty. - przyznał mi Martin. 

- Matko, jak można zrobić coś tak dobrego... - ponownie westchnełam, opierając się o krzesło. Martin wykorzystał chwilę mojej nieuwagi i nieznacznie rozszerzył moje nogi, jednak natychmiast je złączyłam, posyłając wrogie spojrzenie. - Nie zasłużyłeś na deser. - powiedziałam, zgarniając mu deser sprzed nosa. 

- O nie, nie. - w ostatniej chwili zdążył mi go zabrać. - Nie ma mowy. Też lubię ten mus. - powiedział, zajadając się deserem. 

Uśmiechnęłam się do niego szeroko i wzięłam do ust kolejny kawałek. Rozpływało się w ustach. Nie byłam jakąś znakomitą kucharką, ale musiałam nauczyć się robić coś takiego. Wiedziałam to. 

Po skończonej kolacji, Martin zapłacił i skierowaliśmy się do wyjścia. Martin otworzył mi drzwi do auta, a sam zajął potem miejsce na fotelu dla kierowcy. Ruszyliśmy drogą, jak się domyślałam w kierunku mojego domu. I nie myliłam się, bo po kilkunastu minutach znaleźlismy się pod moim apartamentnowcem. Martin zgasił silnik i spojrzał na mnie. 

- Dziękuję. - uśmiechnęłam się. - To był naprawdę miły wieczór. - dodałam, a po chwili poczułam jego usta na swoim. Jęknęłam niekontrolowanie, co wywołało na jego twarzy duży uśmiech. 

- Ja też dziękuję. - odezwał się. - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś dasz mi się wyrwać na kolację. 

- Z  pewnością. - odpowiedziałam. - Muszę... muszę już iść. - powiedziałam, jakby niepewna swoich słów. Mężczyzna przytaknął i odsunął się ode mnie. 

- Śpij dobrze. - powiedział. 

- Dziękuję. Ty również. - uśmiechnęłam się ostatni raz, posyłając mu buziaka, a następnie zamykając za sobą drzwi. Nie odwracając się za siebie, poszłam do środka, chociaż dobrze wiedziałam, że będzie czekał, dopóki nie zniknę w środku. Wzięłam głeboki wdech wchodząc do windy. Położyłam dłoń na piersiach oddychając głęboko. Boże co on ze mną robił. 

Wjechałam windą na odpowiednie piętro. Wyszłam, szukając w torebce kluczy do mieszkania. Niby była mała, a jednak jak to kobieca torebka dna nie miała. Kiedy podniosłam głowę ujrzałam opartego o moje drzwi Martina. Zdezorientowana rozejrzałam się po całym korytarzu i podeszłam do niego. 

- Co ty tu robisz? 

- Schody. - wytłumaczył. Uśmiechnęłam się nieznacznie. Przepchnęłam się do drzwi, aby je otworzyć, a wtedy męzczyzna naparł na mnie od tyłu. Jęknęłam i zaczęłam szybciej oddychać. 

- Pospiesz się, albo wezmę cię tutaj. - zagroził. Zaśmiałam się nerwowo, odkluczając drzwi. Martin zaczął całować moją szyję, a z moich ust wydobyło się westchnienie. 

W końcu otworzyłam drzwi i weszliśmy do środka. Martin od razu pociągnął mnie w stronę komody, stojącej w wejściu. Kopnął nogą drzwi tak, że się zamknęły. Posadził mnie na meblu, nie przerywając pocałunków. Usłyszałam jak szarpie się z zamkiem od spodni, a chwilę później już był przy moim wejściu. Naprałam na niego lekko, przez co główka penisa delikatnie się we mnie wsunęła. Jęknęłam cicho. Zarzuciłam Martinowi dłonie na kark i pocałowałam mocno, a on w tym czasie wszedł we mnie do końca. Poczułam, jak jego penis wypełnia mnie całą. Jęknęłam kolejny raz i zaczęłam rozwiązywać jego krawat, a następnie odpinać koszulę. Już po chwili mężczyzna był w samych spodniach. Pocałowałam go ponownie, zjeżdżając na linię żuchwy, a potem na szyję. Usłyszałam warknięcie, więc uśmiechnęłam się i przygryzłam jego skórę. Martin naprał na mnie jeszcze bardziej i rozwiązał moją sukienkę. Moje piersi zostały uwolnione, więc wygięłam się do przodu, ocierając nimi o tors mężczyzny. Martin rozpoczął szaleńcze tempo. Moja jedna ręka spoczywała na jego karku, a drugą opierałam na komodzie. Odchyliłam głowę do tyłu, dając mężczyźnie więcej pola do popisu. Chwilę później poczułam jego ust na dekolcie, które zjeżdżały coraz niżej. W końcu nadeszło to, czego tak bardzo pragnęłam. Martin zassał jeden z moich sutków, sprawiając, że byłam coraz bliżej orgazmu. 

- Kurwa, nie wytrzymam długo. - powiedziałam, biorąc głębokie wdechy. 

Mężczyzna złapał mnie za biodra i podniós do góry. Poczułam, że jego kutas wchodzi we mnie jeszcze głębiej. Oplotłam mu ręce wokół szyi. Martin unosił moje ciało i osuwał je na swojego penisa. Ponownie odchyliłam głowę do tyłu, nie będąc w stanie jej utrzymać. Jedną rękę wplotłam w jego włosy, pociągając za końcówki, przez co usłyszałam warknięcie z jego strony. W końcu podniosłam głowę, a kiedy nasze spojrzenia się spotkały doszłam, przeżywając najbardziej intensywny orgazm w swoim życiu. Po chwili i Martin doznał spełnienia, wypełniając całe moje wnętrze spermą. Cieszyłam się, że mnie trzymał, bo sama ledwo dawałam radę. Moim ciałem wstrząsały drgawki, spowodowane nieziemskim orgazmem. Przytuliłam się do niego i zostawiłam pocałunek na jego żuchwie. 

Mężczyzna bez słowa skierował się do sypialni, gdzie w końcu wyszedł ze mnie i położył mnie na łóżku, a sam zajął miejsce obok. Odwróciłam się do niego przodem. Martin objął mnie ramieniem, a ja przerzuciłam mu nogę w pasie. Uśmiechnęłam się lekko, gładząc delikatnie jego kilkudniowy zrost. Przymknęłam oczy, czując czuły pocałunek na czole, a chwilę później pogrążyłam się we śnie w objęciach mężczyzny, który... 

*********

Witajcie kochani! 
Jak minął Wam weekend? Mam nadzieję, że odpoczęliście, naładowaliście baterie i bawiliście się dobrze. 

I jak rozdział? To chyba to, na co liczyliście. :) Zobaczymy co dalej. 

Powiem Wam, że napisanie scenariusza do książki, to super sprawa, bo wtedy wiem co mam pisać i nie ciągnie bezsensownych kwestii. 

Mam nadzieję, że rozdział przypadł wam do gustu i co, do zobaczenia już za tydzień! 

SKY 


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro