Pociągi Są OK

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Irmina jechała z matką na peron. Pani Naina przeklinała się w duchu, że jednakie nie nacisnęła na córkę, żeby jej powiedziała, jaką fryzurę chce sobie zrobić. Przez to teraz jej córka, wyglądała bardziej, jakby była chłopcem. Jej piękne brązowe włosy, zostały zmasakrowane, teraz miała tylko grzywkę opadająca na oczy, ale to nie wszystko, Irmina pofarbowała sobie włosy na śnieżno biały kolor, zostawiając tylko ciemne odrosty przy grzywce.


Mimo sceptycznej opinii swojej matki o swoich włosach młodsza Seyeva była z siebie dumna. Ścięcie włosów było jej marzeniem, odkąd tylko sięgała pamięcią i nie zważając na to, że rodzicielka kochała jej długie geste włosy, postanowiła zrobić to właśnie teraz, by zakończyć pewien nie do końca przyjemny rozdział w życiu. Bo jak inaczej można nazwać okres 3 lat chodzenia do klasy gdzie albo cię nie lubiano, albo ignorowano. Te myśli, nie za przyjemne, sprawiły, że Irmina zamyśliła się, parząc w okno.

- Coś się stało, kwiatuszku. - Zapytała jej matka troskliwie, jakby wyczuwając jej nastrój.

- Nie, nic. - Odparła jakby z automatu Irmi.

Pani Seyeva postanowiła jej więcej nie zawracać głowy, czego była wdzięczna. Dzięki temu mogła się zatopić w myślach.

Niestety nie trwało to długo, bo nim się obejrzała, Naina parkowała samochód przed stacją.

Pośpiesznie wysiadła, wyjęła swój kufer z bagażnika i pomachała swojej matce, widząc ją po raz ostatni na te pięć tygodni.

Nie myślała o tym długo i prawie od razu znalazła swoją grupę. Oddała wszystkie dokumenty i wsiadła do pierwszego pustego przedziału, nie zważając na odprowadzające ją spojrzenia. Niestety nie nacieszyła się samotnością, na tyle ile by chciała. Po dosłownie chwili do przedziału wpadła jakaś brunetka z uśmiechem na ustach. Rzuciła okiem na Irminę, która była aktualnie zajęta książka.

- Chodźcie! Tu jest prawie pusto! - Krzyknęła na tyle głośno, by gały pociąg ją usłyszał. - Nie przeszkodzi ci, jak kilka osób się dosiądzie? - Zapytała zaczytaną dziewczynę.

Seyeva podniosła wzrok znad książki, rozglądając się, czy na pewno to było do niej. Kiedy się upewniła, że to do niej, pokiwała głową na nie. Nie musiała jednak czekać długo by zacząć żałować tej decyzji.

Do ośmioosobowego przedziału wparowało siedem osób, wszystko by było ok, gdyby nie to ze w środku były już dwie. To nie mogło się dobrze skończyć.

- ...to jest Rick, Luis i Olivia, a ja to Sophie. - Zdecydowanie zbyt entuzjastyczna bruneta właśnie skończyła przedstawiać swoich przyjaciół Irminie.- A ty to?

- Irmina Seyeva. - mruknęła.

- Wow, ale super imię. - Podziała dziewczyna siedząca naprzeciwko niej. - Nie jest tutejsze. Skąd jesteś?

Seyeva już chciała odpowiedzieć, ale chłopak przedstawiony jako Luis, który bezpredensowo przygniatał Rosjankę do okna, wyją prawie pustą szklaną butelkę.

- Gramy w „Prawda Czy Wyzwanie"?! - Wrzasną tak głośno jakby reszta jego znajomych była gdzieś za oknem.

Wszyscy pokiwali entuzjastycznie głowami. Wszyscy oprócz Irminy.

- Seyeva też gra. - powiedziała ta nachalna dziewczyna siedząca naprzeciwko.

- Nie, wiecie co, ja mam książkę do przeczytania... - Nie zdążyła dokończyć, bo ktoś jej przewał.

- Dolly! Prawda czy wyzwanie? - Zapytał chłopak przedstawiony jako Rick.

Seyeva westchnęła i schowała się za książką, mając nadzieje, że ta męczarnia się jak najszybciej skończy. Niestety na miejscu będą dopiero rano. Dziewczyna porzuciła wszystkie nadzieje, lecz ich wychowawczyni wraz z konduktorem weszła do przedziału jakąś godzinę potem.

- Ile tu was jest, kochaneczki?- Zapytała, patrząc na nich zdziwiona.

- Dziewięć! - Krzyknęła Sophie po szybkim przeliczeniu.

Na co konduktor westchną, a wychowawczyni, policzyła ich w myślach i wydała werdykt.

- Ty, przy oknie Seyeva, tak? - Patrzyła prosto na Irminę. - Chodź, jest jeszcze jedno wolne miejsce w przedziale siódmym.

Dziewczyna wstała szybko i zdjęła swój kufer z górnej półki i wyszła za panią, z nadzieją, że trafi na spokojniejsze towarzystwo.

- To tutaj. - Powiedziała wychowawczyni, zatrzymując się. - Miłej podróży. - Odparła, po czym otworzyła drzwi i zostawiła dziewczynę na pastwę losu.

Seyeva przełknęła ślinie, w tym przedziale było zdecydowanie spokojniej, ale wszyscy tutaj wyglądali, na co najmniej o rok starszych o niej i kiedy tylko otworzyła drzwi, przez jedną straszną chwilę wszyscy patrzyli na nią. na szczescie po sekundzie wrocili to przerwanych konwersacji, jedynie od czasu do czasu zerkając na nowoprzybyłą.

Odetchnęła i weszła niepewnie do przedziału ze swoim kufrem. Kiedy już wsadzała go na jedną z półek, usiadła na jedynym wolnym miejscu przy drzwiach po prawej stronie przy bardzo wysokim, czarnowłosym chłopaku.

Wyjęła książkę, lecz nie mogła się na niej skupić. Jej wzrok ciągle uciekał z tekstu książki na szatyna siedzącego naprzeciwko. który odziwo tez też czytał książkę, czasem tylko odpowiadając na pytania i przytakując znajomym. Niestety, raz ich spojrzenia się spotkały, chłopak uśmiechną się, pokazując, że ma dołeczki w policzkach. Irmina tylko zmarszczyła brwi i schowała się za książką, która nagle wydala się o wiele bardziej niż poprzednio, już więcej nie spojrzała na niego, a on chyba wyczuł jej niechęć i włączył się dyskusji na temat piłki nożnej czy innego sportu, bo Irmi odcięła się, od jakichkolwiek dźwięków pochłonięta przez grube tomisko.

Sen zmorzył współtowarzyszy o wiele wcześniej, niż by Seyeva się tego spodziewała. Pierwsza oznajmiła, że idzie spać blondynka siedząca przy oknie, zaraz zawtórowała jej koleżanka siedząca przy niej. Kiedy one spokojnie zasnęły, chłopcy nie mogli zbytnio hałasować, wiec też szybko odpłynęli.

Irmina była ostatnią nieśpiącą osobą w przedziale i była z tego faktu bardzo zadowolona, wreszcie mogla bezpredensowo gapić się na innych. Mimo że w przedziale było osiem osób, to ona patrzyła tylko na jedną. Na chłopaka naprzeciwko. Po nieokreślonym czasie znała już na pamięć jego rysy twarzy i ogólnie wszystkie cechy wyglądu, jakie można, by sobie wymyślić. A najlepsze było to w pewnym momencie, głowa bruneta siedzącego kolo niej przechyliła się i spadła na jej ramie. Na początku się przestraszyła, ale potem odczuwała tylko zrezygnowanie ze względu na swoją niezbyt komfortową sytuację. Postanowiła tylko przewrócić oczami i spróbować jak najwygodniej się ułożyć, by go nie zbudzić.

Nim się obejrzała już była z powrotem na stacji w Cambridge, żegnając się z nowo zdobytymi przyjaciółmi. Oczywiście nie odbyło się od łez. Gabriela stała, przytulając Seyeve co najmniej minute, płacząc w jej ramie i powtarzając, że będzie do niej pisać co tydzień i nie utracą kontaktu. Lecz Irmina wiedziała, jak to jest, i tak naprawdę nie będzie utrzymywała kontaktu z nikim, bo po prostu nie ma do tego głowy. Ponad ramieniem żalącej się przyjaciółki dostrzegła, już idealnie znana jej postać, Doma. Żegnał się ze swoimi znajomymi, najpewniej nie pamiętając o Seyevie, ale o tym się nigdy nie dowiedziała, bo szybko wyrwała się z uścisku i odszukała wzrokiem samochód już czekającej na nią matki.

Podróż do domu zleciała w nienaturalnej ciszy. Pani Seyeva jakby chciała cos powiedzieć, ale nie widziała jak ubrać to w słowa. Jak wreszcie były w domu matka weszła pierwsza i zawołała Irminę. Kiedy podeszła do niej, dziewczyna zobaczyła na blacie stołu grubą kopertę z pergaminu, z pieczęcią z wosku, na której widniała litera H, a wokół niej lew, waz, borsuk i łabędź.

- przyszedł twój list ze szkoły. - powiedziała załamującym się głosem pani Seyeva.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro