Rozdział 34

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Leon

Rozmowa, którą odbyłem z Alicją, wyzuła mnie ze wszystkich sił. Wydawało mi się, jakby ktoś przeczołgał mnie po asfalcie, a ja, mimo że walczyłem z całych sił, nie byłem w stanie pokonać wroga. Tak, jak nie potrafiłem przekonać Króliczka, że dałbym radę jej pomóc, że dla Bartka też istniała szansa na operację w legalny sposób. Zdawałem sobie sprawę, iż Ala nie myślała logicznie. Nigdy nie uwierzyłbym, że przeszłaby obojętnie obok śmierci niewinnej osoby, nawet gdyby taką osobą okazał się ktoś zupełnie obcy.

Wciąż chowałem w sobie żal, że o niczym wcześniej nie wiedziałem, że Alicja nie podzieliła się ze mną czymś tak istotnym, że zaufanie w naszym związku okazało się zwykłą ułudą. Lecz pomimo dzisiejszej kłótni nadal zamierzałem jej pomóc. Moja dziewczyna cierpiała, więc chciałem podarować jej ukojenie. Czy wychodziłem na głupca, który nawet po takiej akcji nie umiał odpuścić? Być może. Nie miałem pojęcia, co przyniesie nam przyszłość i w jaki sposób ogarniemy kryzys, który zawitał do naszej relacji, ale nie mogłem się, ot tak, poddać. Zbyt mocnym uczuciem darzyłem ukochaną, aby łatwo zrezygnować. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie bez niej przyszłości, po prostu nie potrafiłem.

Ledwie wsiadłem do samochodu, a zaraz sięgnąłem po komórkę. Okazałbym się skurwysynem, gdybym zostawił Alicję kompletnie samą – nie tylko dlatego, że cierpiała, lecz przede wszystkim się obawiałem, iż podejmie kolejne błędne decyzje, które skomplikują i tak już pogmatwaną sytuację.

- Iza? Mówi Leon – przedstawiłem się, kiedy po drugiej stronie słuchawki usłyszałem spokojne „Halo".

- Leon? – Barwa jej głosu wyraźnie wskazywała, że nie spodziewała się mojego telefonu. – Cześć – przywitała się ostrożnie. – O co chodzi? Alicja ci dokucza? – zaśmiała się.

- Mogłabyś do niej przyjechać? – poprosiłem, nie tracąc czasu. – Wydarzyło się coś nieoczekiwanego.

- Alicja jest cała?

- Jest cała – uspokoiłem jej przyjaciółkę, która zaraz głośno wypuściła powietrze. – Nie będę wdawał się w szczegóły, ale ona potrzebuje wsparcia, a ty jesteś jedyną osobą, do której mogę się zwrócić – przyznałem.

- Co z tobą? – spytała, po czym zamilkła, chociaż nie na długo. – Wybacz. Poproszę o dzień urlopu i do niej pojadę. Leon?

- Tak? – Poczułem ulgę, wiedząc, że zaglądnie do Króliczka. Oprócz Bartka nie znałem nikogo, kto obecnie dałby radę się nią zaopiekować, a jej brat, z oczywistych względów, nie był w stanie.

- Dlaczego przy niej nie jesteś? – zapytała wprost. – Pokłóciliście się?

- Wyrzuciła mnie – wyznałem. – Dlatego zajmij się nią, natomiast ja postaram się ogarnąć bałagan, który powstał.

- Bałagan? Nic nie rozumiem. – Iza brzmiała na totalnie skonsternowaną.

- Muszę kończyć. Dasz mi znać, jak ona się czuje? – rzuciłem błagalnie.

- Jeśli osobiście nie przyczyniłeś się do jej cierpienia, możemy ponegocjować – powiedziała. Zacząłem się zastanawiać, czy mówiła poważnie, czy żartowała. – Odezwę się. Do usłyszenia – pożegnała się krótko.

Mimo przebytej rozmowy, wciąż pozostawałem spięty. Najgorsze było dopiero przede mną. Wiedziałem, dlaczego Alicja spotkała się z Czajką. Na samą myśl krew się we mnie burzyła, usta zaciskały w wąską kreskę, a palce na kierownicy zbielały pod wpływem siły, z jaką ją trzymałem. Gdyby ten skurwiel nie siedział w areszcie, chętnie spotkałbym się z nim w ciemnej uliczce na krótkiej rozmowie.

Parsknąłem żałośnie. Moje myśli nie odbiegały znacznie od tego, co mówiła Ala. Jeśli chodziło o najbliższych, człowiek odrzucał moralność, zasady i kierował się uczuciami – co z jednej strony należało zrozumieć, z drugiej zaś najczęściej prowadziło do zguby. Moja dziewczyna wpadła w poważne tarapaty, z których nadal nie wiedziałem, jak ją wyciągnę, ale zamierzałem uczynić wszystko w mojej mocy, by się udało.

Zatrzymałem auto pod komendą w momencie, kiedy dostałem wiadomość. Pochodziła od Izy. Pisała, że dotarła do Alicji i później do mnie zadzwoni, bo najpierw musi się nią zająć. Odetchnąłem, wiedząc, że Króliczek nie była zdana wyłącznie na siebie. Przynajmniej tyle dobrze.

- Leon? – usłyszałem Damiana, który nadszedł z drugiej strony parkingu.

Obrzuciłem go wzrokiem z góry na dół; prezentował się o wiele lepiej niż ostatnim razem, kiedy się widzieliśmy. Kolejna dobra wiadomość.

- Dobrze wyglądasz, stary. – Skinąłem głową, lecz nie potrafiłem wydusić z siebie choćby odrobiny szczerego entuzjazmu.

- Za to ty jak kupa gówna. Słyszałem o akcji – uprzedził mnie, a jego oczy błysnęły zrozumieniem. – Rozmawiałeś już z Alicją? – Adamkiewicz się nie pierdolił: zawsze pytał wprost o coś, co go interesowało.

- Mhmm – mruknąłem.

- Wejdźmy do środka – zaproponował.

W milczeniu pokonywaliśmy kolejne stopnie, przemierzaliśmy korytarz, aż wreszcie dotarliśmy do naszego pokoju. Nie pełniłem dzisiaj służby i z tego, co wiedziałem, Damian też jeszcze nie pracował, gdyż przebywał na zwolnieniu chorobowym. Za to Arek i Darek siedzieli za swoimi biurkami, gapiąc się na nas niczym na zjawy.

- Co wy tu, kurwa, robicie? – Twarz Koteckiego wyrażała tyle sprzecznych emocji. – Ciebie – wskazał na Damiana – nie powinno tutaj być, niemniej naprawdę dobrze cię widzieć – przyznał z nietajoną radością. – A ty – przeniósł na mnie spojrzenie, przygryzając dolną wargę – powinieneś ochłonąć.

- Ze mną wszystko w porządku! – oznajmiłem hardo.

- Że niby ze mną nie? – Zbaraniała mina Damiana na chwilę rozluźniła ciężką atmosferę. – Czuję się wyśmienicie, dlatego postanowiłem wpaść w odwiedziny, ponieważ jesteście tak zajęci, że brakuje wam dla mnie czasu! – Zmierzył nas oskarżycielskim wzrokiem, który natychmiast złagodniał, zastąpiony dowcipnym uśmiechem. – Zamiast odwiedzić niezrównoważonego kumpla, to uganiacie się za bandziorami.

- Damianku, usiądź, bo od tego pierdolenia we łbie ci się pomieszało – zawołał Arek, śmiejąc się pod nosem. – Dobrze cię widzieć w lepszym stanie – skwitował, na co Adamkiewicz ledwo zauważalnie skinął głową.

- Was też. Co w trawie piszczy? Nasz chłoptaś się rozgadał? – Przysiadł na skraju biurka Darka, łypiąc na mnie wzrokiem.

- Chcę z nim porozmawiać – oznajmiłem, od razu skupiając na sobie uwagę.

- Leon, wybacz, ale w życiu się na to nie zgodzimy – zaoponował Nowicki, odwróciwszy się w moją stronę. – Ta sprawa stała się dla ciebie osobista i nie dasz rady zachować obiektywizmu.

- Kurwa, ile lat mnie znasz? – wycedziłem. Od razu zganiłem się w myślach za brak opanowania, a przecież dopiero rozpoczęliśmy dyskusję. Powinienem wziąć się w garść, żeby udało mi się dostać do Czajki i go przemaglować. – Wybacz, poniosło mnie.

- Właśnie dlatego nikt cię do niego nie wpuści – wtrącił się Kotecki. Dwóch przeciwko jednemu nie wróżyło zbyt dobrze, dlatego musiałem przeciągnąć Adamkiewicza na moją stronę i dopiero wtedy przekonać resztę. – Nawet nie usiłuj przekabacić Damiana na swoją stronę! – zawołał, czytając w moich myślach.

- Chcę z niego wydusić, o czym rozmawiał z Alicją, bo ona ciągle się go boi! – podniosłem głos, po czym przymknąłem oczy. Było ze mną bardzo źle, skoro tak łatwo traciłem nad sobą kontrolę. Po części rozumiałem, dlaczego przyjaciele nie zamierzali mnie dopuścić; na ich miejscu zachowałbym się identycznie.

- I właśnie dlatego nikt ci nie pozwoli zostać z nim sam na sam, nawet przy włączonym dźwięku i kamerze – oznajmił Arek twardym głosem. Spiorunowałem go wzrokiem; niestety kumpel w ogóle nie zareagował.

- Di, oni mają rację – wtrącił się Damian i wtedy moja nadzieją runęła niczym domek z kart. – Jesteś w tej chwili niestabilny emocjonalnie i nie nadajesz się do rozmowy z żadnym podejrzanym, a co dopiero z facetem pokroju Czajki. Jedna uwaga na temat twojej dziewczyny wywoła tak potężną burzę, z której niełatwo będzie ci się wyplątać.

- Ja pierdolę! – Zacisnąłem dłonie na rancie swojego biurka, patrząc po kumplach, na twarzach których malowało się współczucie pomieszane z determinacją. Nie przegadam im, choćbym obiecał gwiazdkę z nieba. – Powinniście mnie zrozumieć – tłumaczyłem, nie poddając się.

- Rozumiemy lepiej, niż sądzisz – odpowiedział Darek, zaplótłszy ramiona na szerokiej piersi. – Zaangażowałeś się emocjonalnie i straciłeś trzeźwe spojrzenie. Nie dziwię się, bo na twoim miejscu też by mi odbiło. Albo nawet gorzej – dodał po krótkim zastanowieniu. – Ale obecnie przemawiam do racjonalnie myślącego Leona. Spierdolisz śledztwo, nad którym pracowaliśmy długie miesiące? Akcję, którą organizowaliśmy od tygodni? Chcesz, żeby Czajka wyszedł po oskarżeniu nas o nadużywanie władzy, a jego adwokat obróci w proch każdy dowód, który zebraliśmy przeciwko niemu, ponieważ funkcjonariusz, którego partnerka została zamieszana w tę sprawę, nie umiał się powstrzymać?

Zacisnąłem wargi, nabierając powietrze w płuca. Uczucia nie dawały za wygraną, niemniej racjonalna strona mojej osobowości zdawała sobie sprawę, że Kotecki miał rację. Zjebałbym całą włożoną pracę. Niewinne uwagi przyjaciół potrafiły wyprowadzić mnie z równowagi, a co dopiero komentarze Czajki. Nie powinienem z nim rozmawiać; przynajmniej nie w takim stanie, w jakim obecnie się znajdowałem. Niestety nie potrafiłem odpuścić.

- W takim razie niech wejdzie ze mną jeden z was – tu spojrzałem na Darka i Arka, a oni kategorycznie pokręcili głowami. – Kurwa, dlaczego? – wyrzuciłem.

- Żadna siła nie powstrzyma cię przed rzuceniem mu się do gardła, jeśli koleś cię sprowokuje, a sprowokuje po odkryciu powiązania z Alicją. Bo, że zdołasz ukryć swój związek, jest tak samo prawdopodobne, jak to, że poradziłem sobie z własnymi problemami – odparował Adamkiewicz. – Pierdoliłbym śledztwo, Di, pierdoliłbym Czajkę i to, co się z nim stanie. Nawet pomógłbym ci ukryć zwłoki tego kutasa, gdyby jego śmierć rozwiązała wszystkie twoje problemy. Ale wiemy, że to nierealne. Facet jest sprytny, a ty podatny na ciosy. Nie pozwolimy ci zjebać kariery ani niczego, co do tej pory osiągnąłeś.

- Nie dbam...

- Za to my dbamy o ciebie! – warknął Arek, uderzywszy pięścią w stół. Nowicki rzadko wybuchał, a teraz mordował mnie spojrzeniem. – I nie damy ci się pogrążyć. Alicji też nie zostawimy na pastwę losu – zapewnił spokojniejszym tonem. – Kochasz ją i pragniesz chronić, w pełni cię rozumiem. W cokolwiek się wplątała, wyciągniemy ją z tego i nie dopuścimy, żeby taki zjeb jak Czajka położył na niej swoje łapska.

- Obawiam się, że Czajka nie jest moim jedynym problemem – westchnąłem zrezygnowany.

Zawsze silny, nie poddający się przeciwieństwom losu, tym razem czułem się słaby. Niegdyś nieustannie parłem do przodu, zagrzewałem do walki. Natomiast odkąd Ala wykrzyczała prawdę, nachodziły mnie obawy, że nie zdołam jej uchronić. Zdawałem sobie sprawę, że ludzie, którzy trudnili się handlem organami, cechowali się bezwzględnością i nie pozwolą zniszczyć interesu.

- O czym ty mówisz? – zapytała chórem cała trójka. Wyglądali na przejętych, jednak nawet we czterech nie dalibyśmy rady grupie, której liczebności w ogóle nie znaliśmy.

- Brat Alicji jest poważnie chory i oczekuje na przeszczep nerki – podjąłem po chwili milczenia, szukając właściwych słów. Zapadła grobowa cisza, a zaskoczone miny chłopaków mówiły, że nie takich rewelacji się spodziewali. – Właśnie dlatego potrzebowała pieniędzy od Czajki. Podejrzewam, że gnój zabrał jej paszport jako gwarancję milczenia i do tego zagroził jej bliskim.

- Powiedziała ci o tym? – zapytał Arek.

- Nie musiała, wyglądała na przerażoną, a dobrze wiecie, w jaki sposób tacy jak on działają.

- Poczekaj! – przerwał nam Darek, marszcząc czoło. – Co ma choroba jej brata do pieniędzy od Czajki? Chyba nie sądzisz, że... – urwał, gdy uderzyła w niego prawda.

- Ja pierdolę, żartujesz sobie! – wykrzyknął Damian, ciężko przełykając ślinę. – Leon, czy właśnie usiłujesz powiedzieć, że Alicja nawiązała kontakt z ludźmi, którzy przyczynili się do śmierci Dobrzańskiego i Wandy? – zapytał mocno poruszony. Wyglądał, jakby zobaczył ducha.

- O kurwa! – Nowicki kręcił głową.

- Tak, wygląda na to, że tak – wymamrotałem. Ból w skroniach odrobinę mnie rozpraszał, niemniej nie mogłem sobie pozwolić na odpoczynek.

- Czyli przez czysty przypadek wpadliśmy na trop tych chorych skurwysynów? – Adamkiewicz nie odrywał ode mnie przenikliwego spojrzenia. – Mówiłeś o tym komuś poza nami?

- Nie, jesteście pierwsi – odpowiedziałem. – Brat Alicji leży w pewnej prywatnej klinice w Krakowie. Tamtejszy lekarz zaproponował jej możliwość kupienia nerki. Nazywa się Sawicki. Tylko tyle wiem na chwilę obecną. Jeśli ci ludzie wpadną na jej trop, zrobi się gorąco, dlatego muszę ją ochronić, zanim tak się stanie – oznajmiłem, tłumiąc w sobie strach. Byłem wściekły, że moja dziewczyna uderzyła do Czajki, lecz z drugiej strony, gdyby nie nalot, nigdy nie poznałbym prawdy o Bartku i problemach Króliczka. Plułem sobie w brodę, że niczego nie zauważyłem.

- To jest w chuj nieprawdopodobne. – Arek wstał, założywszy dłonie za karkiem, i zaczął przechadzać się po pokoju. – Musimy iść z tym do starego – oznajmił. – Mamy przełom w śledztwie. Kurwa – westchnął po chwili, rzuciwszy mi przepraszające spojrzenie. – Nie chciałem zabrzmieć tak bezdusznie. Po prostu...

- Daj spokój – przerwałem mu. – Działasz jak policjant, więc nie chowam urazy.

- A powinienem zachować się przede wszystkim jak przyjaciel – odburknął. – Trzymasz się, stary? Jak możemy ci pomóc? Dlaczego nie siedzisz z Alicją? Zaraz załatwię, żeby pod jej mieszkaniem częściej przejeżdżały patrole.

- Uspokój się! – Przystopowałem jego zapał. W pokoju zapadła cisza. – Sytuacja mocno się skomplikowała – przyznałem niechętnie.

Powoli wyjaśniłem naturę całego problemu, a gdy nie mogłem dłużej znieść współczucia na twarzach kumpli, wbiłem wzrok w podłogę. W oparciu o historię, którą opowiedziałem, można było nakręcić świetny film akcji – tak nieprawdopodobnie brzmiała. Czułem się niczym skazaniec, oczekujący na wyrok sądu.

- Zaradzimy temu. – Nawet nie zauważyłem, kiedy Nowicki podszedł, kładąc dłoń na moim ramieniu. Dopiero wtedy odważyłem się na niego spojrzeć. – Siedzimy w tym razem, jak zawsze. Od początku do końca. Pamiętasz nasze motto?

- Pamiętam – odparłem cicho.

- Pomożemy ci. – Do naszego grona dołączył Darek i na końcu Damian. – Przecież jesteśmy przyjaciółmi.

- Jest jeszcze jedna sprawa, o której muszę wam opowiedzieć – napomknąłem, przetaczając wzrokiem po trójce mężczyzn. – Na której bardzo mi zależy...


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro