Rozdział 9: Jeremy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przekroczyłem próg gabinetu. Zamknąłem za sobą drzwi, by po chwili spojrzeć na resztę. Dziewczyny jak zawsze zajęły miejsce na jednej kanapie, Duncan i jeden z bliźniaków na drugiej. Spojrzałem na chłopaka, który rozsiadł się wygodnie na fotelu przy biurku. Przerzucił nogi przez bok i złapał za kostkę Rubika leżącą na blacie.

Podniosłem wzrok na tatę, który także się już odprężył, bo nieco się zgarbił i bardziej zjechał na krześle obrotowym. Zatrzymał się, dopiero gdy podparł się na rączkach po obu stronach. Przy tym splótł dłonie. Odetchnął cicho, by kolejno na każdego spojrzeć. Uśmiechnął się, widząc Leo, który znowu ułożył zabawkę. Maddy robiła coś na komórce, Aria ponownie czytała Biblię, z którą się nie rozstawała, Duncan zjechał nisko i oparł się głową o oparcie kanapy, zamykając oczy, a Felix bawił się naszyjnikiem.

Usłyszałem, jak tata wziął głębszy wdech.

— Rzadko mnie odwiedzacie w pracy — zauważył mężczyzna. — Coś się wydarzyło czy nie macie pieniędzy na obiad?

— Co jej dolega? — spytałem, sprowadzając na moment rozmowę na temat Melissy.

Wszyscy na mnie spojrzeli. Stałem oparty o drzwi. Przy tym trzymałem założone na piersi ręce.

— Tajemnica lekarska zakazuje mi mówienia o tym.

Zauważyłem, jak Maddy usiadła prosto.

— Ale ani mru mru? — Zatrzepotała rzęsami.

Tata się jedynie zaśmiał pod nosem.

— Ani mru mru.

Dziewczyna spąsowiała. Miała chyba nadzieję, że dowie się, dlaczego Melissa zareagowała w tak paniczny sposób, gdy tylko nas zobaczyła. Nie powiem, także mnie to ciekawiło, choć nie zamieniłem z nią słowa. Najpierw chciałem się rozeznać na gruncie. Zobaczyć, czy w żaden sposób nie zrani dziewczyn, gdyby zrobiły coś, co w ludzkim świecie było nie do pomyślenia. Dlatego cały dzień ją obserwowałem, wyszukując luk w jej zachowaniu. Chciałem wyciągnąć z niej wszystko, co oznaczałoby, że udawała koleżeńską, ale nic takiego nie zauważyłem.

W gruncie rzeczy wydawała się naprawdę w porządku. Mogłem nawet przystać na prośbę dziewczyn, żeby wciągnąć ją do grupki znajomych, choć raczej nie pozwalaliśmy na to osobom z zewnątrz. Problem stanowił jedynie Duncan, którego przekonałby tylko cud.

Wolał się trzymać swoich. Nie zaznajamiał się z nikim, poza osobami od nas. Nie chciał się spoufalać z ludźmi, chociaż wszyscy mu mówiliśmy, że musieliśmy zachować przynajmniej pozory tego, że byliśmy normalni. Duncan to typ osoby, która uwielbiała łamać zasady. Niejednokrotnie dostawał za coś od nas ochrzan, wkurzał się, a potem stwierdzał, że przyczepiamy się o wszystko i nie odzywał się do nikogo przez większość dnia. Tak samo zdarzyło się dzisiaj, gdy dziewczyny opieprzyły go na grupce, którą mieliśmy na Messengerze.

— Powiecie, o co chodzi? — dopytał tata.

Tym samym wyrwał mnie z chwilowego skupienia

— To samo, co ostatnio — oznajmił Leo.

— Znowu coś wyczuliście? — Wyprostował się.

Splótł dłonie, oparłszy się o biurko. Każdy z nas przytaknął. Tata podparł ręce pod nosem.

— To trzeci raz w ciągu ostatnich dwóch tygodni — zauważyłem. — Zwykle coś takiego się nie zdarzało. Coś się musi dziać w drugim wymiarze albo coś się chce dostać do nas.

— Wzmocnijcie wieczorem amulety. Najlepiej podwójnie — odrzekł tata, a przy tym zerknął na Arię.

Ta jedynie przytaknęła.

— I uważajcie podczas kolejnej „czystki". Nie chcę, żeby coś się któremuś z was przytrafiło.

Tym razem żadne z nas nie zareagowało. Nie potrafiliśmy tak po prostu kiwnąć głowami. Nigdy nie wiadomo, co miało się wydarzyć, a znaliśmy świat, w jakim przyszło nam żyć. Każdy mógł zostać ranny czy zginąć. Czystki były niebezpieczne. Zewsząd coś nam się przyglądało, a my tylko czekaliśmy, aż postanowi zaatakować...

— Schodząc na lżejszy temat — zaczął tata — jak minął wam dzień w szkole?

— Musisz opierdolić Duncana — skomentował Felix.

— A to niby, kurwa, przepraszam, za co? — wyskoczył chłopak.

— Duncan, słownictwo — zwrócił mu uwagę tata.

Duncan pokręcił głową. Mężczyzna westchnął.

— Co się stało?

— Naskoczył na Melissę i prawie doprowadził ją do płaczu, bo na nią wpadł — wytłumaczył Leo.

— Melissa jest z wami w klasie? — dopytał.

— Dzisiaj była pierwszy dzień — sprostowała Maddy.

— Duncan — zwrócił mu uwagę.

— Czego? — Spojrzał na niego lekceważąco.

— Dlaczego naskoczyłeś na Melissę?

Duncan parsknął pod nosem.

— Bo pałęta się pod nogami jak robak.

— Duncan — odezwał się nieco ostrzej. — Żyjemy w jednym świecie, więc szanuj innych, a sam zyskasz szacunek. Ile razy ci to powtarzałem?

— Przestałem liczyć w wieku dziesięciu lat.

— A szkoda, bo może byś w końcu zrozumiał, że współistniejemy z ludźmi. Czy ci się to podoba, czy nie, masz się zachowywać w miejscach publicznych jak człowiek, a nie dzikie zwierzę. Przypominam ci, że nim nie jesteś.

Znowu parsknął.

— Człowiekiem też nie jestem, jeśli nie zauważyłeś.

— To, że należymy do innej społeczności, nie robi z nas od razu innej rasy — zauważyła Aria.

— Pytał cię ktoś o zdanie, „Zakonnico"?

— Czytam Biblię, bo wiele się z niej można nauczyć — wytłumaczyła. — Może sam byś spróbował? Nauczyłbyś się może pokory i zrozumiał, dlaczego od trzech lat wbijam ci do głowy cytat: „Owocem pokory i bojaźni PANA jest bogactwo, chwała i życie".

— Coś ty, do kurwy, powiedziała? — Już chciał wstawać.

— Jak nie słyszałeś, to może pora przeczyścić uszy, Antychryście. — Sama się podparła, jakby chciała się na niego za moment rzucić. Zrobiła zamach Biblią.

Maddy położyła jej rękę na ramieniu, tym samym zatrzymując, zanim zaatakowała Duncana. Obojgu oczy już się jarzyły od nadmiernych emocji.

— Spokój oboje! — Uniósł się nieco tata.

Przy tym wstał z miejsca i nieco uderzył w biurko dłońmi.

— Nie chcę widzieć, że między wami występują kłótnie, jasne to jest?!

Aria wzięła głębszy wdech, by kolejno oprzeć się o kanapę. Założyła ręce na piersi.

— Tak... — wymamrotała.

— Duncan...

Zignorował go.

— Duncan, mówię do ciebie!

— A ja mam to gdzieś! — Wstał gwałtownie. — Traktujesz mnie jak dziecko! Zachowujesz się, jakbyś był moim ojcem, ale nim, kurwa, nie jesteś! Jesteś tylko jebanym opiekunem!

Tata wziął głębszy wdech.

— Masz rację — przyznał. — Nie jestem twoim ojcem, ale go znałem i wiem, że widząc cię teraz, potępiałby twoje zachowanie. 


****************************

I tak oto mieliśmy zmianę perspektywy. Jak się podobało?

Co myślicie o informacjach, jakie pojawiły się w tym rozdziale?

Dajcie znać koniecznie!

Do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro