C H A P T E R T H I R T Y N I N E

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

Chyba najdziwniejszą rzeczą jaka mnie spotkała to to, że Brandon ma brata.
Boję się co z tego wyniknie.

To na pewno był jakiś żart. Ten typ po prostu sobie żartuje bo chce was zabić. Problem w tym, że on naprawdę wygląda jak Brandon.
Teraz to już nie wiedziałaś nic.

- Chcesz mi powiedzieć, że to prawda ?.- zapytałaś, kiedy powoli zbliżał się w twoją stronę z wyciągniętymi rękami w górę. Nie wachałaś się, więc pociągnęłaś za spust pistoletu.- Nie podchodź.

- Nie jestem wrogiem.

- A ja jestem wróżką zębuszką. To dlaczego jesteśmy na dole zamiast na górze ? Dlaczego wjebałeś się we mnie swoim ikranem ?

- Bo wiedziałem, że tylko tutaj będę mógł powiedzieć tobie prawdę. Słyszałem o tobie wiele, [T.I]. O twoich wyczynach i wygranej wojnie.- zaczął opowiadać.- Należałem do armii Milesa Quaritch'a, ponieważ szukałem brata. Szukałem was wszystkich, ale kiedy statek wybuchnął, ja uciekłem. I znalazłem się na wyspie.

- Byłeś wtedy na wyspie klanu Metkayina, prawda ?

- Tak, byłem. Niestety, mój plan nie wypalił. Byłem na dole statki, a później, kiedy chciałem zaatakować niektórych żołnierzy...cóż. Nie wypaliło i musiałem uciekać.

- Tak, to bardzo wzruszająca historia.- odpowiedziałaś sarkazmem.- Daj dowód, że jesteś przyjacielem, nie wrogiem.- uniosłaś broń wyżej.

- Miles Quaritch nie żyje. Nie jestem z klanu ognia.- warknął.- Zaczynasz mnie denerwować laska.

- Ja ?.- uniosłaś brwi. Ten rzekomy brat Brandona zaczął cię bardziej denerwować.- Ty mnie lepiej nie wkurwiaj bo...

Wiesz, chyba to nie jest moment na rozmowę.- warknął.- Zaraz zginiemy.

- Co ty nie powiesz ? To trwa wojna ?.- zapytałaś sarkastycznie.- Sam wpierdoliłeś się we mnie jak pijany na drodze i jeszcze masz problem. Teraz widzę podobieństwo między tobą a Brandonem.

- Ej, wypraszam sobie. Jestem bardziej odpowiedzialny od Brandona.

- Jakoś nie widzę różnicy.

- Zobaczysz, jak pozwolisz mi mieszkać z wami, w górach.

- Że co ? Chłopie, nie wyobrażaj sobie za wiele. Ja nawet nie wiem czy cię lubię.

- Może zajmiemy się ty później. Jak pokonamy klan ognia ?

- Czyli mam rozumieć, że od teraz będziemy stanowić drużynę ?

- Cóż. Inaczej nie udowodnię tego, że jestem przyjacielem.

Pomyślałaś chwilę nad propozycją Bradleya.

- W takim razie przyłącz się do mnie. I pokonajmy klan ognia.- wyciągnęłaś do niego pustą rękę. Bez broni, aczkolwiek chłopak nie wyglądał na przekonanego.- Spokojnie, nie zabije cię.

- Cóż, wyglądasz jakbyś miała mnie zabić.

- Bo na początku chciałam. Strasznie mnie zdenerwowałeś swoim wybrykiem.

- Cóż...

- W każdym razie, widzimy się na górze.- uśmiechnęłaś się i zawołałaś swojego ikrana. Wbiłaś się w powietrze, a następnie omijając strzały przeciwnika sama zaczęłaś strzelać z broni.
Widziałaś, jak pozostali twoi sprzymierzeńcy również walczyli. Leyla i Brandon walczyli razem, a rodzina Sully była jakiś kawał stąd, walcząć w powietrzu.

- Lecą na nas.- powiedział Bradley.

- Spokojnie. Sam byłeś w wojsku, prawda ?

- Owszem.

- W takim razie wiesz co robić.

Kiedy strzały leciały w twoją stronę ty leciałaś na dół. Znowu.
Miałaś plan i chciałaś go szybko zrealizować.

Ziemia była pokryta popiołem, który nieprzyjemnie trzeszczał pod twoimi stopami. Biegłaś ile sił w nogach.
Chciałaś zabić wodza.

Na swojej drodze spotkałaś kilka żołnierzy, których bez problemu zabiłaś.

Problem był taki, że nie do końca wiedziałaś gdzie biegniesz. Po prostu lawa, która ciągnęła się niczym pajęczyna.

- [T.I]!

Usłyszałaś głos Neteyama w oddali.
Przyśpieszyłaś kroku.
Wtedy ujrzałaś Neteyama.
Ale nie był sam.
Trzymał go wódz klanu ognia.

Byłaś przerażona.

Szykujcie się na jutrzejszy ból.
Kocham was misiaki💋
Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Miłego dnia/nocy!❤





Kocham xd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro