C H A P T E R T W E N T Y F O U R

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Z góry przepraszam za błędy ortograficzne, literówki czy korektę. Nie zwracajcie uwagi ;)

"A mówi się, że alkohol jest dobry na wszelkie smutki" ~ Brandon 2023.

- Poradzicie sobie ?.- zapytałaś Brandona, kiedy ten zaczął panikować.

- Na pewno. Kto jak nie my ?.- Leyla oparła się o Brandona.

- No ja nie wiem.- odparł.- Coś czuję, że ten plan to istna katastrofa.

- Pierniczysz, chłopie.- odezwała się Leyla.- Na pewno plan wypali. Musimy być wiarygodni. W sensie, ja jestem wiarygodna. Ty...cóż, musisz się jeszcze pouczyć.

- No dzięki, Leyla.- mruknął.- W każdym razie...jak napijemy się czegoś mocnego to na pewno się trochę rozluźnimy.

- Chyba ty. Ja jestem wyluzowana.

- Dobra. W takim razie powodzenia.- przerwałaś im.- I pamiętajcie o naszych imionach.

- No właśnie, Brandon. Pamiętaj.

Chłopak przewrócił oczami, a ty wskoczyłaś na ikrana. Odleciałaś z krzykiem, żegnając się z przyjaciółmi. W trakcie lotu umieściłaś broń w swoich kieszeniach oraz naboje, które z łatwością mogłaś wyciągnąć gdyby w karabinie się już skończyły.

- Na pewno są bezpieczni ?.- zapytał Neteyam, podladując do ciebie bliżej.

- Jestem tego pewna. Oni nie dadzą się zabić.

- Dokładnie tak.- obok ciebie z drugiej strony pojawił się pułkownik.- Oni zawsze wychodzą żywo z misji.

- Szczególnie naszych.- mruknęłaś ciszej.

- A pamiętasz [T.I] jak kiedyś w wieku ośmiu lat wysłałem was na pierwszą misję ?.- zaśmiał się.- Wspaniałe czasy.

- Tak. Bardzo wspaniałe. Szczególnie kiedy gonił nas Thanator a Brandon zamiast wystrzelić w jego stronę to prawie strzelił sobie w oko. Albo kiedy zwisał na drzewie a wężowniki go próbowały dorwać. ALBO TEŻ, kiedy Leyla pomyliła drogi i zamiast nad zaprowadzić do gór Alleluja to zaprowadziła nas do stacji u ludzi z nieba i musieliśmy uciekać.

- Oj tam. Same przygody!

- Tak, śmierć jest naprawdę cudowną przygodą, której nigdy nie zapomnimy. Uwielbiam ją.

- No i widzisz ? Szkoda, że wtedy nie wysłałem was na tydzień przetrwania. Moglibyście wtedy zdobyć doświadczenie w terenie. Brandon do teraz nie wie, która to lewa, a która prawa.

- I nie wie, że północ i południe to dwa różne kierunki.

- No cóż. Faktycznie, mogłem was bardziej doszkolić.- zamilkł na chwilę.- Albo pamiętasz [T.I] jak Brandon naoglądał się horrorów i nie mógł spać ?

- Tego...raczej też wolę nie pamiętać. Brandon wtedy spał z nami w łóżku, a jego ręcę były wszędzie. No i zajął całe miejsce w łóżku tak, że ja i Leyla się obudziłyśmy się na podłodze.

- Tego to ja nie wiedziałem.

- Nie mówiliśmy panu prawie niczego. Na przykład, kiedy znowu Brandon zepsuł kabinę prysznicową, a woda lała się wszędzie PAN NAWET NIE KIWNĄŁ PALCEM.

- Dobra, wtedy was zignorowałem. Myślałem, że przesadzacie, byłem pewien, że to dosłownie kilka kropel poleciało wam na podłogę. Ale kiedy dostałem kolejne zgłoszenie, że zalewa żołnierzom pokój na dole to wtedy się zaniepokoiłem.

- Ah...pułkowniku...- warknęłaś.- Miał pan za swoje.

- No niestety, tymrazem mi się oberwało.

Spojrzałaś na zegarek, który pokazywał, że przeleciłaś już prawie godzinę. Czyli jeszcze trochę.

- Ciekawe, co tam się stało...- mruknęłaś do Neteyama.

- Też nie dokońca wiemy.- odezwał się po chwili.

Już z daleka widziałaś wioskę klanu Metkayina i tulkuny, które pływały. Podziwiałaś je jak rok temu.

- Zapomniałem już jak tutaj pięknie...- mruknął Neteyam.

- Prawda ? Jest cudownie.- odpowiedziałaś.- Chyba coś tu się...

- Zmieniło.- odpowiedział twardo twój narzeczony.

- To już nie jest ten klan co dawniej.- odezwałaś się.- Czemu...on jest zniszczony ?

- Czemu wszędzie jest ogień ? Zniszczenia ?.- zaczęłaś panikować.

- Nie podoba mi się to ani trochę.- wtrącił Jake pierwszy raz kiedy wylecieliście.

- Nie możliwe, żeby oni...- Neytiri urwała.- To nie możliwe, aby teraz klan ognia obrał sobie za cel klan Metkayina.

- Na to wygląda...- mruknęłaś.

Jako pierwsza dotarłaś na ląd. I kiedy wylądowałaś usłyszałaś swoje imię. Podniosłaś wzrok i przed tobą stała Tsireya.
Płakała.

- Tsireya...
Dziewczyna nie wytrzymała. Podbiegła do ciebie i mocno przytuliła.
Zdziwiona i lekko w szoku odwzajemniłaś uścisk.

- Wszystko...wszystko zostało spalone...- załkała.- Przez Klan Ognia.

Mam nadzieję, że rozdział wam się podobał!
Bo mi bardzo i jestem z niego o dziwo bardzo dumna.
Miłego dnia/nocy!❤
A teraz memy:











Dobra, jebłam z ostatniego xdd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro