Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Co do chuja?! Nie! Przed chwilą ruchała się ze mną! Nie! No nie wierzę!
-Shane?!- wkrzyczała Aurora i Tony.

Całowali się! Nie! On już praktycznie ją rozbierał! Kurwa mać jak mogłem być taki głupi!

Odskoczyli od siebie. Vincent położył rękę na moim ramieniu.
-Tony. Lepiej wyjdźcie. - powiedział ostrym tonem Vince.

I rzeczywiście wyszli. Poszli pewnie do Tonego dokończyć to co zaczęli. Ja osunąłem się na kanapę. Schowałem twarz w dłoniach.

-Kurwa! - krzyknąłem - Przed chwilą się ze mną...  No!

Uderzyłem pięścią w brzeg sofy. Vincent usiadł obok mnie. I przytulił mnie. Przy nim się nie spiąłem. Też objąłem go ramieniami. Siedzieliśmy w uścisku.

Oderwaliśmy się od siebie i spojrzeliśmy w oczy.
-Przykro mi, Shane. Nadal chcesz, aby tu mieszkała?
-Przecież jej nie wyrzucimy. Nie mów o tym reszcie proszę.
-Dobrze.

Byłem złamany! I to z kim! Z moim bliźniakiem! Teraz to nie on mnie pocieszy kiedy będę płakał!

Siedzieliśmy tak z Vimecntem i rozmawialiśmy. Nagle do salonu wszedł Will. Miałem policzki mokre od krwawych łez.

-Co się stało?
-Will... Może Vince ci później powie. Nie mam na to siły. Jestem załamany.

Vimecnt szybko szepnął mu do ucha co się wydarzyło. Mój starszy brat objął mnie ramieniem, a Vincent uśmiechnął się szczerze.

Wow! Usłyszałem jęki dobiegające z pokoju Tonego. Kurwa!
-Matko...- wyszeptałem.

Jeszcze chwilę temu dla mnie jęczała! Boże! Vincent przytulił mnie.

Od razu poczułem jakąś ulgę.
-Może. Chodźmy do biblioteki.

Poszliśmy wszyscy. Podeszłem do skrytki z instrumentami. Podałem gitarę Willowi, a sam wziąłem swoją.

Vince usiadł przy fortepianie. Zagraliśmy "Half A Man" Dean'a Lewis'a.

Śpiewałem, bo czułem potrzebę. Bracia wsłuchiwali się w mój anielski głos grając na instrumentach.

Muzyka oddawała moje emocje. Potrzebowałem tego. Jej dawka dodawała mi siły.

Wtedy przypominałem sobie jak grałem z Tonym. Łzy napłynęły do moich oczu. Szybko wziąłem się w garść jednak starsi bracia zauważyli mój smutek.

Przestali grać. Ja też.
-Shane, nie martw się. Będzie dobrze.- pocieszał Will.

Znów zaczęliśmy grać. Tym razem głośniej. Było już późno, ale nam to nie przeszkadzało. Przestaliśmy, aby zejść na dół do kuchni.

Zrobiłem herbatę. Rozmawialiśmy o zainteresowaniach muzycznych. Kompletnie odpłynąłem myślami w świat muzyki.

Popijałem herbatę z kubka kiedy do kuchni wszedł Tony z rozczochranymi włosami i poszarpaną koszulą.

Zakrztusiłem się napojem. Chwilę potem zjawiła się Aurora. Nie mailem ochoty na nich patrzeć. Oni tylko wzięli wino i kieliszki, a potem wrócili na górę.

Wróciłem z rodzeństwem tym razem do siłowni. Ćwiczyliśmy, rozmawialiśmy i śmialiśmy się. Tylko ja dwoje najstarszych braci. Super.

Zeszliśmy na dół, aby obejrzeć film. Rozsiedliśmy się w salonie. Will usiadł na kanapie obok mnie i położył moją głowę na poduszce, którą miał na kolanach.

Vimecnt usiadł obok nas w fotelu. Włączyliśmy jakiś film akcji. Fajny był, ale większość czasu rozmawialiśmy, więc mało pamiętam.

W pewnym momencie dołączył do nas ojciec. Obejrzeliśmy razem. Gdy tata zasnął przykryliśmy go kocem.

Oglądaliśmy jeszcze trochę, a zegar wybił 22 godzinę. Zamówiliśmy pizzę, bo tata się obudził.

Wszystko było tak super. Jak za dawnych lat. Tylko, że Tony bawił się z moją byłą dziewczyną, a Dylan był na imprezie.

Zeszła do nas Hailie.
-Malutka, czemu nie śpisz?
-Obudziłam się przed chwilą i nie mogę zasnąć, bo Tony jęczał coś tam.

Położyła się na drugiej kanapie. W końcu, gdy usnęła okryliśmt ją kocem.

Dokończyliśmy pizzę i atfosmera była super. Chciałbym więcej takich świetnych dni.

W pewnym momencie ja też odpłynąłem...

---------------------------------------------------------

Hejaaa! Wlatuje dwunasty rodział! Może był trochę przewidywalny, ale cóż. Kocham ten rozdział za to jak opisałam czas spędzony z rodzeństwem i ojcem! Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!💸❤️‍🔥

(550 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro