Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lekki wiatr muskał moją twarz, a Słońce ogrzewało całą moją sylwetkę. Pod palcami czułam źdźbła trawy i kwiatów. Czułam jakbym odlatywała w swój mały świat. Uśmiech pojawił mi się na twarzy, gdy z dala usłyszałam śpiew ptaków. To był mój raj, gdzie nikt mi nie przeszkadzał. Prócz jednej osoby, lecz mi to nie doskwierało. Powoli otworzyłam powieki. Nad sobą ujrzałam przystojną twarz mojego ukochanego. Mimowolnie dotknęłam jego policzka, na co ten wtulił się w moją dłoń, a na jego twarzy pojawił się czuły uśmiech. Zakochiwałam się w nim coraz mocniej. Przejechałam opuszkiem palca po kości policzkowej, a potem po linii żuchwy. Uwielbiałam go dotykać, czuć jego zapach, bliskość. Zatracałam się w tym uczuciu, pozwalając, by miłość zawładnęła moim sercem i rozumem. Po raz pierwszy zaufałam komuś tak bardzo jak jemu. A ta idylliczna atmosfera oraz krajobraz, który nas otaczał tylko to pogłębiało. Nie chciałam znów wpadać w paranoję, oskarżać najbliższych o coś, czego nie zrobili. Rozmyślania przerwał mi On.
- O czym tak rozmyślasz, mała? – parsknęłam, słysząc to przezwisko, które nadał mi po pierwszym spotkaniu z jego rodziną.
- O tym, jak się ciebie pozbyć. – odparłam spokojnie, obserwując z rozbawieniem jak jego uśmiech blednie, a sam wpatruje się we mnie z przerażeniem. Omal nie wybuchłam śmiechem.
- Ty chyba nie mówisz poważnie. – zająknął się, a ja po chwili ryknęłam śmiechem. Brunet zrobił skwaszoną minę.
- Oż ty mała przebrzydła...- nie dokończył, gdyż przyciągnęłam go do siebie, namiętnie całując. Gdy nasze usta się spotkały, zadrżałam. Wplotłam palce w jego miękkie ciemne włosy, bawiąc się nimi. Fale przyjemności owładnęły mym ciałem,  serce zabiło mocniej. Traciłam dla niego głowę i nie tylko.
- Mała przebrzydła? Dokończ proszę. – odezwałam się po chwili, gdy tylko się od siebie oderwaliśmy. Jego dołeczki w policzkach się pogłębiły, a ja utonęłam w jego spojrzeniu. Chłopak uśmiechnął się cwaniacko.
- Ojej, zapomniałem. – potrafił być złośliwy i zachowywać się jak dziecko. Ale i tak go kochałam. Odepchnęłam go od siebie, zwracając twarz ku Słońcu.
- To jak sobie przypomnisz to daj mi znać. – mruknęłam, czując się coraz bardziej senna. Słyszałam coś z mojej lewej strony, lecz głos stawał się coraz bardziej niewyraźny i dochodzący jakby z oddali. Chciałam otworzyć oczy i odpowiedzieć, lecz wszystko nikło, a sam Domen również bladł aż w końcu nic po nim nie zostało.
I wtedy się obudziłam.
Czyżby to był tylko sen?
I dlaczego śnił mi się Domen?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro