Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Seth*

Następnego dnia Kate od rana chodziła cała nabuzowana. Cały czas wyglądała jakby chciała o coś zapytać, ale nie wiedziała jak to zrobić, albo zwyczajnie się bała. Postanowiłem na nią nie naciskać i dać jej samej do tego dojść, ale mój brat był najwyraźniej nieco mniej cierpliwy, bo w końcu wybuchnął. Po tym jak Kate trzy razy otworzyła usta, a następnie je zamknęła, Richie niemalże rzucił na stół pozostałości swojego posiłku i wyrzucił ręce w górę.

-Powiesz wreszcie co masz do powiedzenia, czy cały dzień zamierzasz robić te podchody? - prawie krzyknął. Kate aż podskoczyła na krześle zaskoczona jego wybuchem, a ja zachichotałem.

-Musisz tak się drzeć? -Kate burknęła urażona. Richie już miał się odezwać, ale pokazałem mu ręką, że ma się przymknąć.

-Spokojnie Księżniczko.Mów o co chodzi. My nie gryziemy. No.. ja nie gryzę. Z nim może być różnie. - wskazałem kciukiem na mojego brata. Tym razem to Kate zachichotała, relaksując się nieco.

-Haha bardzo zabawne Seth, wampiry, gryzienie, boki zrywać.

-Zawsze ci powtarzałem, że to ja jestem tym zabawnym bratem.

-Nie jesteś. To był sarkazm matole.

Normalnie zacząłbym go wyzywać, ale w sumie miałem dzisiaj dobry humor, więc go zignorowałem i skierowałem swoją uwagę z powrotem na Kate.

-Więc co chciałaś nam powiedzieć? - spytałem. Dziewczyna zawahała się, ale po chwili zaczęła mówić.

-Moglibyśmy.. gdzieś dzisiaj pójść? - zapytała niepewnie. Zmarszczyłem brwi.

-A możesz nieco bardziej konkretnie? Gdzie chcesz iść? - Kate wzruszyła ramionami.

-Gdziekolwiek. Wszystkie wieczory spędzamy w motelu. Mam ochotę po prostu wyjść... gdzieś.

W sumie to miało sens. Faktycznie nigdzie nie wychodziliśmy. Niczym emeryci.

-Okej. Coś się wymyśli. -powiedziałem, na co na twarzy Kate pojawił się szeroki uśmiech, a ja poczułem jak żołądek przewraca mi się na drugą stronę. Uśmiechnęła się i to dzięki mnie. - pomyślałem zaskoczony i jednocześnie niesamowicie uradowany tym faktem. -Co cię tak akurat dzisiaj naszło właściwie? - spytałem po chwili. Kate nagle spuściła wzrok.

-No... w sumie miałam wam nie mówić...

Teraz zacząłem się martwić.

-Ale mam dzisiaj urodziny. Dziewiętnaste.

-Co? - powiedzieliśmy jednocześnie z Richie'm. W sumie nie powinniśmy być aż tak zaskoczeni. W końcu każdy ma urodziny prawda? Moje przypadały za niecałe dwa miesiące. Trzydzieste. Nagle spadło na mnie z całą mocą jaka różnica wieku jest między mną a Kate. To znaczy zdawałem sobie z tego wcześniej sprawę, ale dopiero teraz uświadomiłem to sobie kompletnie.

Kiedy ja kontemplowałem w myślach nad sensem mojego życia, odezwał się Richie.

-Dlaczego nie powiedziałaś nam wcześniej? - zapytał. To pytanie mnie otrzeźwiło. Kate wzruszyła ramionami.

-A po co miałam wam mówić?- zapytała.

-Nawet nie mamy nic dla ciebie. - uświadomiłem sobie. -Co to za urodziny bez prezentów? -wiedziałem, że pożałuję tych słów w przyszłości, bo sam nienawidziłem swoich urodzin, a teraz Kate pewnie będzie chciała kupić mi na nie jakiś prezent, ale starałem się o tym w tamtej chwili nie myśleć. Kate przewróciła oczami.

-Nie potrzebuję prezentów.Chcę tylko gdzieś wyjść wieczorem, to wszystko. - jeszcze zanim Kate zdążyła dokończyć to zdanie, ja już kręciłem głową.

-Nie wywiniesz się już.Dostaniesz coś, jeszcze dzisiaj. - zawahałem się. -Jeszcze nie wiem co, ale coś wymyślę.

Kate znowu przewróciła oczami.

-Ja już mam pomysł co ci kupię. - odezwał się Richie.

-Super, a masz pomysł co ja kupię? - zapytałem, tylko połowicznie żartując.

-Zamknij się Seth. - no cóż, to była nowość. -Pojedziemy na zakupy i wybierzesz sobie coś ładnego na dzisiaj. Bo przypuszczam, że raczej nie masz wielu sukienek czy tak?

Kate uniosła brew.-Proponujesz kobiecie, żeby iść z nią na zakupy? Wiesz co czynisz? - zapytała. Richie wzruszył ramionami.

-Jestem cierpliwy. Zazwyczaj. I potrafię nieźle doradzić.

-Chodziłeś na zakupy ze swoją wężową królową? - wtrąciłem się.

-Czy nie kazałem ci się przypadkiem zamknąć?

-A od kiedy to biorę od ciebie rozkazy dupku?

-Ty zawsze każesz mi się zamknąć.

-Bo jestem starszym bratem, więc mam do tego prawo.

-Chłopcy! - Kate przerwała tą dziecinną sprzeczkę, zanim rozkręciła się ona na dobre. Przewróciłem oczami.

-No to czyli ustalone? Wy dziewczęta idziecie sobie na ten ... shopping. A ja w tym czasie też poszukam czegoś dla ciebie. - zwróciłem się do Kate, która już miała zaprotestować, ale położyłem palec wskazujący na jej ustach, żeby ją uciszyć. -I nie masz w tej kwestii nic do powiedzenia Księżniczko. 

Kate przewróciła jedynie oczami i kiwnęła głową. Zabrałem palec z jej ust i starałem się nie myśleć, o tym, że wolałbym ją uciszyć w nieco inny sposób.

~~~

Dobrą godzinę zajęło mi wymyślenie co kupić Kate. Nie chciałem żeby to było byle co. Chciałem znów zobaczyć ten szeroki uśmiech na jej twarzy, chciałem widzieć ją szczęśliwą. Dlatego musiałem dobrze to przemyśleć. I w końcu coś wpadło mi do głowy.

Kate wczoraj podczas pływania zgubiła swój naszyjnik z krzyżykiem. Musiał jej się po prostu zerwać i zauważyła to dopiero jak byliśmy z powrotem w motelu. Zmartwiła się tym bardzo i była smutna przez resztę wieczoru. A ja nie mogłem patrzeć jak Kate była smutna. Dlatego spędziłem kolejne dwie godziny na szukaniu naszyjnika, który by jak najbardziej przypominał tamten stary. Kiedy w końcu udało mi się znaleźć taki, który sprostał moim oczekiwaniom i wróciłem do motelu, Kate i Richie już tam byli. Oboje skierowali wzrok na niewielki pakunek, który miałem w ręce, Kate natychmiast się rozpromieniła, mój brat natomiast westchnął sfrustrowany.

-Widzisz? Wisisz mi kasę. -dziewczyna zwróciła się do mojego brata, na co ten zrezygnowany podał jej banknoty. Zmarszczyłem brwi.

-Że co? - zapytałem zdezorientowany.

-Założyliśmy się z Kate. Ona stwierdziła, że na pewno coś dla niej znajdziesz i nie wrócisz tu póki tego nie zrobisz, ja natomiast uznałem, że wrócisz z pustymi rękami i stwierdzisz, że to ty jesteś prezentem, bo jesteś do dupy w dawaniu prezentów. - wyjaśnił mój brat. Normalnie dałbym mu za takie stwierdzenie w pysk, ale to były urodziny Kate inie chciałem jej ich psuć.

-Zabawne. - powiedziałem jedynie i nieśmiało podszedłem do dziewczyny. Nagle zacząłem wątpić, czy prezent aby na pewno jej się spodoba, mimo że jeszcze minutę temu byłem pewny, że tak. Podałem jej go niepewnie.-Wszystkiego najlepszego.

Kate uśmiechnęła się nieśmiało. - Naprawdę nie musiałeś.

-Musiałem, a teraz otwórz ten cholerny prezent. - Kate przewróciła oczami i wzięła ode mnie pakunek.

-Sam to zapakowałeś w ten papier? - zapytała po chwili.

-Oszalałaś? Myślisz, że zrobiłbym to tak ładnie? Dobre dziesięć minut usiłowałem poprosić kobietę w sklepie na wpół po angielsku i hiszpańsku, żeby mi to jakoś ładnie zapakowała. -Kate zachichotała, prawdopodobnie wyobrażając sobie moje męki i wzięła się za otworzenie pakunku. Stałem obok cały w nerwach, Richie natomiast przyglądał się zaciekawiony. Kiedy Kate otworzyła prezent, jedynym co widziałem na jej twarzy był szok. Zmartwiłem się.

-Wczoraj zgubiłaś ten stary. - poczułem nagłą potrzebę tłumaczenia się. -I pomyślałem, że .. no wiesz. Starałem się znaleźć jak najbardziej podobny. Nie wiedziałem czy.. ale podoba ci się tak? -w życiu tak się nie jąkałem, nie mogłem sklecić nawet jednego sensownego zdania. Kate spojrzała na mnie, następnie na wisiorek i z powrotem na mnie, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, na który tak czekałem.

-Żartujesz? Oczywiście, że mi się podoba. - powiedziała i zanim zdążyłem zareagować, oplotła mi ramiona wokół szyi i uściskała mnie. Spanikowałem i przez chwilę nie wiedziałem co mam do cholery zrobić. Spojrzałem na Richarda, który gestami pokazał mi najpierw, że jestem głupi, a następnie, że ja też mam ją objąć. Uświadomiłem sobie, że faktycznie stoję tam bez ruchu jak kołek. Kate chyba też to zauważyła, bo chciała się odsunąć, ale zanim zdążyła to zrobić, odwzajemniłem uścisk i przygarnąłem ją do siebie jeszcze mocniej i nawet podniosłem nieco do góry. Dziewczyna lekko musnęła ustami moją szyję, ale to wystarczyło, żeby przeszedł mnie dreszcz. Ale w żadnym wypadku nie było to niemiłe uczucie.

Kiedy w końcu odsunęliśmy się od siebie, zarówno Kate i Richie uśmiechali się szeroko, z tym, że Kate w piękny sposób, a mój brat w irytujący.

-Chcesz go od razu założyć?- zapytałem, wskazując na wisiorek. Kate kiwnęła głową i odwróciła się tyłem do mnie, podając mi krzyżyk.

Kiedy już zapiąłem go na jej szyi, obdarzyła mnie jeszcze jednym pięknym uśmiechem i powiedziała, że idzie przejrzeć się w lustrze. Kiedy tylko zniknęła w drzwiach łazienki, odezwał się Richie.

-Mnie tak nie uściskała. -stwierdził, nadal szczerząc się jak kretyn.

-Zamknij się.

-Nigdy.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro