Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak się okazało sukienka, którą wybrała sobie Kate była czarna i zdecydowanie zbyt obcisła.Jak ja miałem się w ogóle skupić na czymkolwiek innym?! Kiedy dziewczyna się przebrała i wyszła z łazienki, spojrzała na mnie promiennie, prawdopodobnie czekając na jakieś moje zdanie na temat kreacji, a ja jedyne co mogłem zrobić to się gapić, bo brakło mi słów.

-Miałam pytać jak wyglądam, ale wnioskując po tym, że zaraz będziesz musiał zbierać szczękę z podłogi wnioskuję, że całkiem nieźle. -powiedziała, kiedy się nie odezwałem. Zorientowałem się, że faktycznie siedzę z otwartą buzią, dlatego czym prędzej ją zamknąłem.

-Zawsze miałeś ubogi słownik Seth, ale teraz to już przesada. Powiedz kobiecie jakiś komplement. - wtrącił się Richie, który wyglądał jakby ledwo co powstrzymywał się od wybuchnięcia śmiechem. Rzuciłem mu swoje mordercze spojrzenie, ale po chwili wróciłem wzrokiem z powrotem do Kate, bo naprawdę ciężko było na nią nie patrzeć. Uświadomiłem sobie, że jak już gdzieś wyjdziemy, to będę musiał odganiać od niej facetów kijem bejsbolowym.

-Wyglądasz... wyglądasz pięknie. - wydusiłem w końcu. Cały ten czas Kate wyglądała na pewną siebie, ale nagle się zarumieniła i spuściła wzrok na swoje stopy. (na których gwoli ścisłości miała ubrane szpilki,zastanawiałem się czy Fuller w ogóle potrafi w czymś takim chodzić).

-Dzięki. - powiedziała i uśmiechnęła się, nie patrząc mi w oczy.

-Dobra dziewczęta. - Richie klasnął w dłonie. -Gotowe do wyjścia?

~~~

W miasteczku, w którym akurat się zatrzymaliśmy były aż dwa większe bary, więc nie mieliśmy szczególnego wyboru gdzie iść. W końcu poszliśmy do tego, który wyglądał na mniej obskurny i rozsiedliśmy się przy jednym z wolnych stolików. Kate stwierdziła, że w swoje urodziny nie będzie pić zwykłego piwa i chciałaby spróbować czegoś nowego. Jej wybór padł na whisky.

-Jesteś pewna Księżniczko? Nieszczególnie chce mi się nieść cię z powrotem do motelu na rękach. - powiedziałem, kiedy kelnerka postawiła przed dziewczyną szklankę.

-O mnie się nie martw Gecko. Znam swój umiar. - Kate machnęła na mnie ręką.(Oczywiście okazało się to kłamstwem, ale o tym później).

Dziewczyna pewna siebie chwyciła szklankę i wzięła łyk napoju. Skrzywiła się niemal natychmiast, co wywołało śmiech zarówno mój jak i mojego brata.

-Dalej jesteś taka pewna siebie? - spytałem i sam wziąłem łyk ze swojej szklanki. Kate zmrużyła gniewnie oczy.

-Pieprz się. - warknęła na mnie.

-Sam ze sobą?

-Jeśli tak lubisz.

-Urocza jesteś jak się złościsz.

Nawet przy słabym oświetleniu, które panowało w tej dziurze, mogłem zobaczyć jak Kate się rumieni. Miałem na myśli to co powiedziałem – naprawdę była urocza.

Kate nie odpowiedziała, pokazała mi jedynie środkowy palec i ponownie się napiła. Wciąż się krzywiła, ale już nieco mniej.

-Uważaj, bo ci jeszcze zasmakuje. - powiedziałem.

-Uważaj, bo jeszcze złamię ci nos.

-Coś ty taka agresywna?

-Po prostu mnie drażnisz.

Miałem coś odpowiedzieć, ale wtedy wtrącił się Richie.

-To ja spadam. - powiedział. Popatrzyłem na niego jak na wariata.

-Niby kurwa gdzie?

-Gdzieś gdzie nie będę musiał was słuchać. - burknął mój brat i usiadł przy barze. Kate zmarszczyła brwi.

-A jego co ugryzło? -spytała.

-Nie wiem, ale przynajmniej sobie polazł. - powiedziałem.

-Wcale tak nie myślisz.

-Ależ myślę.

-Nieprawda. To twój brat Seth. Wiem, że nie przyznasz tego na głos, ale kochasz go i tęskniłbyś za nim gdyby znowu zniknął.

Naprawdę nie chciałem przyznawać tego na głos, ale Kate miała rację. Richard może i był wrzodem na mojej dupie, ale był moją rodziną. Mieliśmy tylko siebie nawzajem.

-Chciałabym żeby Scott tu był. - dodała po chwili Kate, a jej głos zadrżał. Do tej pory wpatrywałem się w blat stołu, ale teraz spojrzałem na nią i widziałem, że była bliska płaczu.

-Hej. - przybrałem łagodny ton głosu i sięgnąłem do jej dłoni, którą ścisnąłem. Nawet się nie zawahałem. -Założę się, że on też chciałby tu być. Skoro cię nie odszukał w twoje urodziny, to znaczy, że ma coś bardzo ważnego na głowie.

Kate pokiwała głową, ale nie wyglądała na przekonaną. Zanim zdążyłem to dobrze przemyśleć, przesiadłem się na stołek bliżej Kate i objąłem ją ramieniem. Dziewczyna położyła głowę na moim barku i odetchnęła głęboko, próbując się uspokoić.

Siedzieliśmy tak przez kilka minut bez słowa. Nie wiedziałem co mógłbym jej powiedzieć, żeby ją pocieszyć, ale sama moja obecność wydawała się jej wystarczać. W końcu jej oddech się uspokoił i ku mojemu niezadowoleniu odsunęła się ode mnie. Spojrzała mi prosto w oczy i uśmiechnęła się z wdzięcznością.

-Dziękuję. - powiedziała. Wzruszyłem ramionami.

-W sumie nic takiego nie zrobiłem.

-Jesteś tu, a to mi wystarcza.

Nie byłem w stanie powstrzymać uśmiechu.

-Okej. Koniec smutków. -powiedziała po chwili Kate i poprawiła się na krześle. -Porozmawiajmy. Opowiedz mi o czymś.

-O czym? - zapytałem, lekko zagubiony.

-O czymkolwiek. Coś o tobie. Chcę poznać prawdziwego Setha. Nigdy nie opowiadałeś mi na przykład o swoim dzieciństwie.

Skrzywiłem się. - Taa, to nie były najlepsze czasy.

-Proszę. - Kate popatrzyła na mnie błagalnie. -Nic o tobie nie wiem, bo nigdy nic mi nie mówisz. Jesteś zbyt zamknięty w sobie.

-Taki już jestem.

-Seth..

No i jak ja miałem odmówić, kiedy Kate patrzyła na mnie jak niczym zbity szczeniak? Może i byłem łotrem, ale jakieś tam serce miałem. Westchnąłem.

-Co chciałabyś wiedzieć?- poddałem się. Twarz dziewczyny rozjaśnił piękny uśmiech, który tak uwielbiałem.

-Coś o twojej rodzinie. Cokolwiek.

-Jak mówiłem, nie ma tu zbyt wiele do opowiadania. - wzruszyłem ramionami. -Matkę ledwo pamiętam, zostawiła nas kiedy byliśmy mali. Ojciec.. - znowu się skrzywiłem. -Cóż powiedzmy, że nagrody na tatę roku, to by on nie dostał. Zginął dawno temu w pożarze i jakoś za nim nie tęsknię. - wolałem nie wspominać, że to Richie wywołał owy pożar. To mogłoby wstrząsnąć dziewczyną, a tego nie chciałem. -No i był jeszcze wujek Eddie. - ta rana wciąż była świeża i poczułem ukłucie w piersi. -Jeśli ktoś był dla mnie i Richie'go jak ojciec to właśnie on. - nie byłem w stanie powiedzieć o nim nic więcej, bo miałem ochotę rozpłakać się jak małe dziecko. Kate chyba poczuła się winna, bo chwyciła mnie za rękę.

-Przepraszam, nie powinnam była pytać...

-Nie, w porządku. -przerwałem jej. -Masz prawo zadawać pytania o moją przeszłość. Pytaj o co chcesz. - bałem się, że popełniłem błąd, wypowiadając to zdanie.

Kate zawahała się, ale po chwili odezwała się niepewnie i puściła moją rękę.

-Miałeś kiedyś.. kogoś na poważnie?

Uniosłem brwi. -Chcesz poznać konkurencję? - zażartowałem, na co dziewczyna przewróciła oczami. Podrapałem się nerwowo po szyi, wahając się nad odpowiedzią. -Taa.. można tak powiedzieć.

-Można tak powiedzieć?

-No.. w sumie to jakoś ci nie mówiłem... ale byłem kiedyś żonaty. - Kate zamarła. Gapiła się na mnie szeroko otwartymi oczami, prawdopodobnie nie dowierzając. Zaśmiałem się. -Co cię tak dziwi? Mam prawie trzydziestkę na karku, to nie takie dziwne być rozwodnikiem w tym wieku. Przynajmniej nie w tych czasach.

Kate zamrugała gwałtownie i w końcu się otrząsnęła.

-No w sumie tak.. ale... po prostu.. nie wyglądasz mi... chodzi mi o to...

-Że nie nadaję się na męża? Oj wiem, nie musisz mi tego mówić.

-Nie to miałam na myśli.

-Właśnie to miałaś na myśli i masz rację. - westchnąłem. -Byliśmy z Vanessą młodzi i głupi, nie do końca zdawaliśmy sobie sprawę z tego co robimy. Ale to już przeszłość. - wzruszyłem ramionami.

Nastąpiła chwila ciszy, którą w końcu przerwała Kate.

-Kochałeś ją? - nie spodziewałem się takiego pytania. Czy kochałem Vanessę? Nie znałem odpowiedzi na to pytanie.

-Nie wiem czy w ogóle jestem zdolny żeby kogoś kochać. - powiedziałem, mimo że wiedziałem, że to było kłamstwo, w momencie gdy spojrzałem Kate w jej piękne zielone oczy. Dziewczyna pokręciła głową.

-Oczywiście, że jesteś. -powiedziała. Zaśmiałem się gorzko.

-Chyba znasz mnie lepiej niż ja znam samego siebie co?

-Na to wygląda. -odpowiedziała dziewczyna i uśmiechnęła się.

~~~

Później zeszliśmy na nieco mniej poważne tematy i atmosfera się rozluźniła. Piliśmy i gadaliśmy przez dobre dwie godziny, bez przerwy, w tym samym czasie Richie nawiązywał znajomość z barmanką, która uśmiechała się do niego promiennie, nie mając pojęcia, że prawdopodobnie zostanie jego kolacją, no ale skąd mogła wiedzieć.

Kate wypiła zdecydowanie za dużo, bo była coraz bardziej śmiała. Przysunęła się z krzesłem bliżej mnie i zdecydowanie próbowała nawiązać ze mną fizyczny kontakt, co jakiś czas dotykała mojego ramienia, albo uda. Czasami pochylała się do przodu, żeby powiedzieć mi coś na ucho, przy czym prawie siadała mi wtedy na kolanach. Sam nie mogłem uwierzyć w to co widziałem, ale w końcu musiałem to przyznać sam przed sobą : Kate ewidentnie ze mną flirtowała. A ja prowadziłem wewnętrzną walkę ze sobą.

Seth drań chciał odwzajemnić te zaloty, pocałować ją i wrócić do pokoju motelowego. Natomiast ten w miarę porządny Seth, czyli ten, który miał w tej chwili kontrolę nad sytuacją, trzymał Kate na dystans i nie pozwalał sobie praktycznie na nic.

W pewnym momencie Kate zamyśliła się i po prostu gapiła się na mnie w milczeniu. Nagle poczułem się niezręcznie, jakbym nie miał na sobie jakiejś ważnej części ubrania.

-Podobam ci się Fuller? Chcesz zdjęcie? - zażartowałem.

-Ta broda ci pasuje. -powiedziała Kate po chwili. Uniosłem jedną brew. Faktycznie ostatnio nieszczególnie chciało mi się golić i trochę się zapuściłem, ale raczej nie spodziewałem się z tego powodu komplementów.

-Tak?

-Mhm.

W tym momencie wiedziałem, że tej pani już wystarczy na dzisiaj alkoholu.

-Okej. - wstałem z krzesła. -Podnoś swój zgrabny tyłek Księżniczko, wracamy do motelu, za dużo wypiłaś.

-Wcale nie! - zaprotestowała dziewczyna. Przewróciłem oczami i poszedłem oznajmić Richie'mu,że wychodzimy. Mój brat spojrzał na mnie, następnie na Kate, która nie ruszyła się od stolika i znowu na mnie.

-Mam nie wracać na noc? -zapytał po chwili.

-Co ty kurwa insynuujesz pacanie?

-Zupełnie nic.

Akurat nie miałem ochoty się z nim kłócić, więc po prostu wróciłem do Kate, która wciąż nie chciała ruszyć się z miejsca. Skrzyżowałem ręce na piersi i westchnąłem.

-Nie każ mi cię stąd wynosić. - powiedziałem. Kate założyła nonszalancko nogę na nogę i spojrzała na mnie wyzywająco.

-Nie zrobisz tego. -powiedziała pewna siebie.

Fuller naprawdę mnie nie doceniała.

Podniosłem ją praktycznie bez żadnego wysiłku, jedną rękę umieszczając na jej plecach, a drugą pod kolanami. Kate jedynie pisnęła cicho, zaskoczona. Dopiero kiedy przekroczyliśmy drzwi, zaczęła protestować.

-Postaw mnie na ziemi, natychmiast!

-Żebyś mi zwiała Bóg wie gdzie? Nic z tego.

Kate przewróciła oczami.-Może i jestem leciutko pijana, ale nie jestem dzieckiem.

-Leciutko?

-Postawisz mnie czy nie?

Zrobiłem co chciała, zatrzymałem się i odstawiłem ją na ziemię, co chyba było błędem, bo dziewczyna natychmiast się zachwiała. Chwyciłem ją w pasie, żeby nie upadła, co zaowocowało tym, że przywarła do mnie całym ciałem, a jej twarz znalazła się niebezpiecznie blisko mojej. Mój wzrok mimowolnie powędrował na jej usta, co mimo stanu dziewczyny nie uszło jej uwadze i ku mojemu zaskoczeniu zaczęła się przybliżać w moją stronę jeszcze bardziej. 

Nagle otrzeźwiałem i odsunąłem ją od siebie na odległość wyciągniętych rąk. Dziewczyna była zaskoczona moją reakcją, cholera ja sam byłem zaskoczony. Tak bardzo chciałem ją pocałować, naprawdę niczego innego nie chciałem tak bardzo. Ale nie mogłem, po prostu nie mogłem, a już na pewno nie kiedy była w takim stanie.

Nic nie powiedziałem tylko po prostu poszedłem przed siebie. Po chwili usłyszałem, że Kate ruszyła za mną. Już więcej tego wieczoru nikt się nie odezwał.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro