Chapter 15.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤









Spędziłam z Chrisem już trzy przerwy i byłam zszokowana tym, jak inni go traktowali. Był dla nich albo niczym powietrze albo, jak wróg publiczny numer jeden. Miałam dość. Przecież większość z nich, nawet go nie znała.

-Nie powinnaś ze mną siedzieć. - jęknął po raz kolejny - Narobisz sobie problemów już na początku roku szkolnego. - westchnął.

-Wiem, co robię. - uśmiechnęłam się - Zaufaj mi. - popatrzył na mnie, a ja miałam wrażenie, że jego spojrzenie mówiło "serio, myślisz, że ci w to uwierzę?" - Daj spokój - szturchnęłam go w ramię - ze mną nie będziesz się nudził.

-W to nie wątpię. - uśmiechnął się lekko - Wracając do tematu projektu, chcesz się spotkać w tym weekend? Im szybciej to ogarniemy tym lepiej. - wzruszył ramionami.

-Okej. - zgodziłam się - U mnie czy u ciebie? - zapytałam.

-Możemy u mnie. - odparł - Na przykład w piątek? - zaproponował - Moja mama wychodzi w piątek po południu, więc będziemy mieli wolny dom.

-Mi pasuje. - kolejny dzwonek, dał znak, że czas na lekcję. Jęknęłam pod nosem, a chłopak posłał mi pytające spojrzenie. - Nienawidzę fizyki. - mruknęłam.

-Ja też. - zaśmiał się - Ale nauczyciel nie jest taki zły, jak się wydaje. - uniosłam brew w górę.

-Przecież to jakiś psychopata. - burknęłam, przypominając sobie pierwszą lekcję fizyki - On powiedział, że wystarczy jedna jedynka i już ma zagrożenie. - jęknęłam - A ja jestem fatalna z przedmiotów ścisłych. - przypomniałam mu. Uśmiechnął się pod nosem.

-Usiądź ze mną. - zaproponował - Nauczyciel zawsze mnie lubił. Podczas, gdy inni nie mogli ściągać, ja potrafiłem wyjąć telefon na pracy klasowej i zero konsekwencji. - wybałuszyłam oczy.

-Jakim cudem?

-Pomijając ostatni rok, zawsze byłem wzrowym uczniem. - wyjaśnił - Zdażyłem zdobyć ich uznanie. - wzruszył ramionami.

-Chris.

-Słucham?

-Nie pozbędziesz się mnie. - oznajmiłam całkiem poważna.

-Chyba nie rozumiem? - odparł zagubiony.

-Skoro nauczyciele cię lubią, to siedzę z tobą zawsze, kiedy to możliwe. - wyjaśniłam.

-Więc... na każdej lekcji? - zmarszczył nos. Wzruszyłam ramionami.

-Jeśli to nie problem. - zagryzłam wewnętrzną stronę policzka.

-Oczywiście, że nie. - odparł. Niechętnie wstałam z podłogi, opierając się jedną dłonią o ścianę. Gdy już stałam chwyciłam Chrisa za nadgarstek, aby zmusić go do wstania. Jednak nim chłopak zdążył zrobić jeden ruch, poczułam pod palcami wybrzuszenia na skórze. Zmarszczyłam brwi, patrząc na szatyna. Chłopak stał już obok mnie, nie rozumiejąc dlaczego się w niego wpatrywałam. - Co?

Bez słowa chwyciłam go za rękę i powoli odsunęłam rękaw do góry, modląc się, aby to nie było, to co myślałam. Niestety. Moje obawy się sprawdziły.

Od nadgarstka aż po łokieć jego skóra była poraniona, a właściwie cała w blizanch. Nie wyglądało to na blizny po wypadku, a zwykłej żyletce. Niepewnie uniosłam głowę, aby spojrzeć sztynowi w oczy.

-Dlaczego? - wyszeptałam, starając się opanować drżenie głosu. Czułam łzy gromadzącego się w kącikach oczu. Co sprawiało, że ludzie posuwali się do takich czynów, jak samookaleczenie się. To było straszne.

Szatyn szybko, aczkolwiek delikatnie wyrwał rękę z mojego uścisku.

-To... - westchnął - To też długa historia. - odwinął rękaw swojej bluzy i spojrzał na mnie.

-Historia związana z Vanessą? - zapytałam nim zdążyłam ugryźć się w język.

-Tak. Jeśli chcesz, opowiem Ci później. - mruknął, gdy wchodziliśmy się klasy. Profesor zatrzasnął za nami drzwi i zasiadł przy swoim biurku, piorunując wszystkich wzrokiem.

-Po szkole? - zaproponowałam, siadając na krześle obok Chrisa.

-Jeśli nie masz planów. - wzruszył ramionami.

-Pizza?

-Mi pasuje. Możemy jechać do mnie.

-Mieszkam bliżej, a rodziców nie ma w domu. - mruknęłam - Tata w pracy, mama też.

-Jak wolisz. - westchnął, wywołując u mnie uśmiech - Cokolwiek, żeby tylko była pizza. - postawił warunek, a ja parsknęłam śmiechem.

-Jak sobie życzysz. - skinęłam głową, po czym skupiłam się na profesorze i jego paplaninie. Fizyka nie była moją mocną stroną...

~~~~~

-Już zamawiam! - zaśmiałam się, gdy szatyn zaczął mi jęczeć do ucha, że był głodny. Lekcje skończyły się piętnaście minut temu, więc razem opuściliśmy szkołę, idąc do jego samochodu.

Z telefonem przy uchu, szłam obok Chrisa w kierunku jego samochodu.

- Dzień dobry. - mruknęłam, gdy usłyszałam, że ktoś odebrał połączenie - Dużą Capriciose. - poprosiłam - Sosy? - zerknęłam na przyjaciela.

-Czosnkowy i pomidorowy? - zapytał.

-Czosnkowy i pomidorowy. - powtórzyłam do rozmówcy - Super. Do widzenia. - zakończyłam połączenie.

-Ile czasu? - zapytał, otwierając przede mną drzwi swojego samochodu. W podziękowaniu posłałam w jego stronę najpiękniejszy uśmiech, na jaki było mnie stać.

-Dwadzieścia minut. - odparłam.

-To ta pizzeria niedaleko twojego domu? - przytaknęłam - Okej. - zamknął za mną drzwi i obszedł samochód, siadając za kierownicą.

-Mogę włączyć radio? - zapytałam, gdy wyjechał z parkingu.

-Pewnie, że tak. - zaśmiał się - Nie musisz pytać. - dodał.

Szybko kliknęłam przycisk, uruchamiający radio i ustawiłam odpowiednią głośność. Sekundę później usłyszałam znajomą melodię.

-O mój Boże! - pisnęłam zachwycona - Kocham tę piosenkę! - spojrzałam na Chrisa, który zerknął na mnie kątem oka, aby później znów skupić się na drodze. Zauważyłam jednak, że na jego twarzy pojawił się mały uśmiech.

Nic więcej nie powiedziałam. Skupiłam się na piosence, zaczynając śpiewać pod nosem.

Znów zauważyłam, jak Chris uśmiecha się pod nosem i lekko podgłośnić radio. Starałam się nie uśmiechać zbyt szeroko.

-You like my hair? Gee, thanks, just bought it - zaczęłam śpiewać trochę głośniej, ale wciąż nieśmiało.

-Masz ładny głos. - stwierdził, zjeżdżając na parking przy pizzeri.

-Dzięki. - poczułam gorąc na policzkach i zrozumiałam, że wyglądałam niczym pomidor.

Szatyn posłał w moją stronę kolejny cudowny uśmiech, a ja poczułam jak moje serce zaczyna bić szybciej. Chris wyszedł z auta, aby odebrać nasze zamówienie, a ja westchnęłam, opierając głowę o zagłówek.

Chris chyba stawał się dla mnie kimś więcej niż przyjacielem. Bo niby na widok jakiego przyjaciela serce zaczynało mocniej bić? Przerąbane...







*****
Trzymajcie za mnie kciuki, jutro maturka z matmy ✌🏼

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro