Chapter 20.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋









-Chris. - westchnęłam, patrząc na szatyna. Chłopak wpatrywał się we mnie z nadzieją w oczach i miną zbitego psiaka. Starałam się stać przy swoim, ale pod naciskiem jego spojrzenia, czułam, że prędzej czy później skapituluję.

-Proszę. - wydął dolną wargę, wciąż patrząc mi prosto w oczy. Jęknęłam i padłam plecami na miękki materac, na którym siedziałam.

-Okej. - mruknęłam poddając się. Gdyby nie to jego spojrzenie byłoby dużo łatwiej.

-Poważnie? - słysząc zdziwienie w jego głosie, uniosłam się wyżej, opierając łokciami o materac.

-Co w tym dziwnego? - zaśmiałam się.

-Nie sądziłem, że tak szybko namówię cię na maraton Sherlocka Holmesa. - wyjaśnił. Wzruszyłam ramionami.

-Inaczej będę zmuszona wrócić do domu i wysłuchać kazania ojca... - prychnęłam, opadając twarzą na poduszkę Chrisa. Nagle do mojej głowy wpadł dość nietypowy, aczkolwiek skuteczny pomysł. Podniosłam głowę, skupiając uwagę na szatynie. - Mam prośbę. - wypaliłam.

-Słucham. - skinął głową.

-Jest opcja, żebyś mnie przenocował? - wsunęłam dolną wargę między zęby, lekko ją przygryzając - Proszę. - zaskoczony podniósł wzrok znad telefonu. Wpatrywał się we mnie z szeroko otwartymi oczami i ustami. Zaskoczyłam go bardziej niż przypuszczałam.

-Ymm... - wplątał dłoń we włosy, ciągnąc lekko za końcówki - Ja... Myślę, że tak. - wydusił w końcu - Tak mi się wydaje. - odetchnęłam z ulgą, patrząc na niego z wdzięcznością.

-Nie będzie to dla ciebie żaden problem? - wstałam z przyjemnej w dotyku pościeli i stanęłam naprzeciwko chłopaka - Nie chcę żebyś czuł się niekomfortowo lub coś w tym stylu. - przeczesałam dłonią włosy, aby nie wchodziły mi na twarz - Po tym, co przeżyłeś rok temu, nie chcę abyś...- położył dłonie na moich ramionach.

-Rozumiem. - przerwał mi słowotok - I spokojnie to żaden problem. - zapewnił, uśmiechając się w ten wyjątkowy sposób. Aż korciło, żeby się na niego rzucić i wycałować...

-Jesteś najlepszy. - zaśmiałam się, wtulając w klatkę piersiową szatyna. Poczułam jak jego ciało lekko się spina, na mój niespodziewany i nieco wylewny gest. Jak zwykle, zajęło mu chwilę, nim niepewnie objął mnie w talii. W ten sposób znalazłam się jeszcze bliżej niego, ale gdy poczułam jego spokojny oddech, wiedziałam, że nie musiałam się niczym martwić.

-Naprawdę nie wiem, czym sobie zasłużyłem na kogoś tak wspaniałego jak ty, w moim życiu. - mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem. Zdawałam sobie sprawę z tego, że on tego nie zauważył, gdyż moja twarz wtulona była w przyjemny materiał jego bluzy.

-Nie jestem aż tak wspaniała. - stwierdziłam. Zaśmiał się cicho i pochylił w moją stronę, składając czuły pocałunek na moje skroni.

To zabawne. Jeden nieśmiały, a jednocześnie czuły gest wystarczył, żebym czuła się wyjątkowo. To, co ten chłopak ze mną robił było nie do opisania. Najzabawniejsze było jednak, że praktycznie nic nie robił. Jego nieśmiałość sprawiała, że każdy jego dotyk na moim ciele był dla mnie czymś więcej. Znaczył więcej.

-Dziękuję. - usłyszłam cichy szept przy uchu. Zmarszczyłam brwi, lekko się od niego odsuwając.

Wciąż trzymał dłonie na mojej talii, natomiast ja swoje trzymałam na jego klatce piersiowej, spoglądając mu prosto w oczy.

-Niby za co? - zdziwiłam się.

-Za to, że jesteś. Nie oceniasz. Jesteś... - znów się zarumienił, spuszczając wzrok na swoje buty. Ten chłopak był rozczulający. Po jaką cholerę dziewczyny pragnęły w sowim życiu bad boy'a? Ja bym oddała wszystko, aby być dla chłopaka naprzeciwko mnie kimś więcej niż przyjaciółką.

-Rozumiem. - przerwałam mu - Też jesteś dla mnie ważny i... - dłonie szatyna nagle znalazły się na mojej twarzy. Chwycił mnie za policzki i przyciągnął do siebie, łącząc nasze usta. Tym razem nie wahał się, nie zastanowił nawet sekundy. Był pewny siebie, tak jakby po prostu wiedział, czego chce.

Chwilę mi zajęło nim odwzajemniłam pocałunek. Gdy w końcu uświadomiłam sobie, że to nie sen. Zacisnęłam dłonie na czerwonej bluzie Chrisa, aby zmusić go do schylenia się. Zamknęłam oczy, rozkoszując się dotykiem Chrisa na moim ciele. Stałam na palcach, a szatyn stał pochylony a mimo to wciąż górował nade mną wzrostem.

Składał słodkie pocałunki na moich ustach, a ja ledwo się powstrzymywałam, aby nie jęknąć z roskoszy. Doprowadzał mnie do szaleństwa zwykłymi pocałunkami. 

Nasze wargi idealnie współgrały. Poczułam jak jego usta odsuwają się od moich. Nie otwierałam oczu, nie chciałam. Moją twarz owiał gorący, miętowy oddech.

Chris wciąż stał blisko mnie, nie odsunął się nawet o krok. Trzymał dłonie zaciśnięte na moich biodrach, a nasze usta dzieliły zaledwie milimetry. W końcu nie wytrzymałam. Znów stanęłam na palcach i uprzednio, kładąc dłonie po obu stronach jego twarzy, złączyłam nasze usta.

Nie potrzebował nic więcej. Od razu odwzajemnił pieszczotę.

Tym razem coś się zmieniło. Nie było w nim nawet cienia niepewności. Wbił palce w moje ciało i zrobił krok w moją stronę, likwidując dystans między nami. Zrobiłam krok w tył, potem kolejny i jeszcze jeden. Poczułam jak moje łydki uderzyły w łóżko, nie zdążyłam się zastanowić nad tym co powinnam była zrobić. Chris zrobił kolejny krok, a ja bezwładnie opadłam na materac.

Spojrzałam w górę, ale nie zdążyłam powiedzieć nawet słowa. Chris pochylił się w moją stronę i wpił się w moje usta. Mruknęłam cicho, gdy jego język przejechał po mojej dolnej wardze, prosząc o dostęp, który natychmiastowo mu udzieliłam.

Atmosfera stała się nie do zniesienia. Ciało Chrisa, przylgnęło do mojego, powodując, że moje usta opuścił cichy jęk. Traciłam nad sobą kontrolę. Najmniejszy dotyk powodował dreszcze na mym ciele, a ja nie miałam siły z tym walczyć, poddałam się przyjemności.

Prawa dłoń chłopaka wsunęłam się pod moją koszulkę. Zaczął kreślić drobne kółeczka na moim ciele, sprawiając, że kolejna fala euforii przeszła przez moje ciało.

Wplątałam dłonie w jego włosy, przyciągając go bliżej. Jeszcze bliżej.

Poczułam dłoń przy zapięciu od stanika i dotarło do mnie, że sprawy zaszły za daleko. Chris chyba myślał podobnie, gdyż szybko oderwał się od moich ust. Wciąż pozostawiając dłonie na moim ciele.

Rozchyliłam powieki, aby znaleźć się twarzą w twarz z chłopakiem.

Oboje staraliśmy się unormować przyspieszone oddechy. Uspokoić szalone bicie serca.

-Wybacz. - wyszeptał przy moich ustach - Poniosło mnie. - westchnął. Uśmiechnęłam się lekko.

-Wyglądam jakby mi to przeszkadzało? - wywołałam uśmiech na jego twarzy.





Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro