Chapter 21.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋









Wyszłam z kabiny prysznicowej, owijając ręcznik wokół ciała. Odsunęłam niesforne kosmyki włosów z twarzy, aby swobodnie spojrzeć w lustro. Byłam bez makijażu i w nieuczesanych włosach... W dodatku musiałam tak wyjść do Chrisa. Nie przemyślałam tego.

-Super... - burknęłam pod nosem. Wytarłam ciało w miękki materiał i założyłam bieliznę. Odłożyłam ręcznik do pralki i chwyciłam czarną koszulkę Chrisa z logo jakiegoś zespołu.

Ubrana w za duży T-shirt i potarganych włosach wyszłam z łazienki i poszłam do pokoju Chrisa. Niepewnie uchyliłam drzwi i wsunęłam głowę do środka pokoju. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam chłopaka, ubranego wyłącznie w czarne dresy.

-Yhm. - odchrząknęłam, zamykając za sobą drzwi - Wybacz, że nie zapukałam. - spaliłam buraka.

-Nie ma problemu. - zaśmiał się. Szybko sięgnął po białą koszulkę, która leżała na komodzie i ją założył. - Więc, Sherlock Holmes? - spojrzał na mnie z nadzieją. Z uśmiechem przytaknęłam głową.

-Chętnie. - odparłam - Szczerze mówiąc, obejrzałam zaledwie kilka odcinków i to jakiś rok temu, więc musimy zacząć od zera. - zaśmiałam się.

Przytaknął, chwytając za pilot. Włączył telewizor i wybrał Netflixa. W tym czasie ja zdążyłam wygodnie ułożyć się na jego łóżku i przykryłam kocykiem. Chris wybrał serial i włączył pierwszy odcinek, pierwszego sezonu. Zadowolony odwrócił się w moją stronę i zajął miejsce obok mnie.

Uśmiechnięta oparłam głowę o ramię szatyna i skupiłam na ekranie telewizora. Od dawno zamierzałam obejrzeć ten serial, ale jakoś nigdy nie było mi po drodze.

W ten sposób spędziliśmy ponad cztery godziny. Oglądaliśmy serial, w stu procentach skupieni na fabule, jednak to nie przeszkadzało nam nad snuciem własnych teorii spiskowych na temat zaistniałych wydarzeń w serialu.

-Twoja mama nie ma nic przeciwko mojemu nocowaniu tutaj? - zapytałam, gdy szatyn wyłączał tv.

-Ymm. - przetarł twarz dłonią - Zapomniałem ją zapytać. - spojrzałam na niego zaskoczona.

-Chris! - pisnęłam zirytowana - Jak mogłeś się jej nie zapytać?

-Zapomniałem! - jęknął - Nie zrobiłem tego celowo. - dodał. Wsunął dłoń we włosy, zastanawiając się nad tym, co powinien zrobić. - Moja mama cię lubi, więc raczej nie będzie miała nic przeciwko. - wzruszył ramionami.

-Idź się zapytać. - wysyczałam, piorunując przyjaciela wzrokiem.

-Idę... - westchnął, ruszając w stronę drzwi. Załamana rzuciłam się z powrotem na łóżko, okrywając się kocem.

Po tym, co stało się rok temu w życiu Chrisa, nie zdziwiłabym się, gdyby jego mama miała coś przeciwko mojemu nocowaniu u nich w domu.

Czułam straszne zmęczenie, ale starałam się z tym walczyć. Przynajmniej do powrotu Chrisa do pokoju.

-Jestem. - rozbudził mnie głos. Błyskawicznie poderwałam się z materaca, rozglądając się wokół. Zamrugałam kilkukrotnie, aby się rozbudzić i w końcu skupiłam uwagę na Chrisie. - Moja mama nie ma nic przeciwko, ale... - spuścił wzrok na podłogę, jakby chciał ukryć zażenowanie - Ale mam ci pościelić łóżko w pokoju gościnnym. - przymknął powieki.

Uniosłam brew, wpatrując się w niego. To miało być takie straszne? Też mi problem...

-Jasne, nie ma sprawy. - wzruszyłam ramionami. Zsunęłam się z materaca i podeszłam do szatyna.

Opuściliśmy jego pokój, aby wejść do pomieszczenia naprzeciwko.

Szare ściany, czarne panele na podłodze i dwie komody w odcieniu bieli. Na środku pokoju znajdowało się ogromne, dwuosobowe łóżko. Nie mogłam się powstrzymać i po prostu wskoczyłam na miękki materac, odbijając się od niego dwa razy. Zaśmiałam się, wtulając w przytulny kocyk.

-Chyba ci się tu podoba. - usłyszałam śmiech Chrisa.

-Zostaję tu na zawsze. - burknęłam z twarzą wbitą w poduszkę.

-Jak sobie życzysz, ale może chociaż pościelę Ci łóżko? - zaproponował. Pokręciłam głową, nie odrywając twarzy od poduszki. - No dalej! - zaśmiał się - W ten sposób się nie wyśpisz. - jęknęłam i niechętnie wstałam. Chwyciłam za kołdrę oraz poduszkę i pomogłam Chrisowi założyć poszewki na pościel.

-Gotowe. - oznajmiłam zadowolona, uśmiechając się do szatyna.

-Czuj się jak u siebie. - przytaknęłam i zrobiłam krok w stronę łóżka. Już miałam zamiar wspiąć się na materac, gdy do głowy wpadł mi pomysł. W ostatniej chwili się odwróciłam i szybko cmoknęłam chłopaka w policzek. Zobaczyłam rumieńce na jego twarzy, czym wywołał u mnie kolejną falę zauroczenia jego osobą.

-Dobranoc. - szepnęłam i odwróciłam się do łóżka. Wsunęłam się pod kołdrę i mocno otuliłam.

-Dobranoc. - usłyszałam głos Chrisa. Zgasił światło i opuścił pokój.

Wzięłam głęboki wdech i wtuliłam twarz w poduszkę. Nigdy w życiu nie leżałam w tak wygodnym łóżku, pod tak przyjemną pościelą.

Zamknęłam oczy i niemal od razu odpłynęłam do krainy Morfeusza.

~~~~~

Przewróciłam się na drugi bok i westchnęłam zniechęcona życiem. Obudziłam się jakieś piętnaście minut temu i nic nie wróżyło, na to, że zasnę jeszcze tej nocy. Była zaledwie czwarta rano, a ja niczym opętana przewracałam się w łóżku.

Zrezygnowana westchnęłam i wyszłam spod kołdry. Postawiłam stopy na zimnej podłodze i po cichu ruszyłam do drzwi. Pchnęłam drewnianą powłokę i wyszłam na korytarz. Drzwi do pokoju Chrisa były uchylone, więc mimowolnie zajrzałam do środka. Szatyn wciaż spał. Na jego twarzy widniał lekki uśmiech, wyglądał uroczo i niewinnie oraz, co najlepsze, spokojnie. Na jego twarzy rzadko mogłam zobaczyć spokój. To była miła odmiana. Żadnych zmartwień, zwykła beztroska.

Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam wzdłuż korytarza, aby udać się na balkon, który był na jego końcu. Cicho otworzyłam drzwi i wyszłam na zewnątrz.

Moje ciało od razu owiał chłodny wiatr. Potarłam dłońmi ramiona, aby się trochę rozgrzać, jednak niezbyt to pomogło. Mimo to, postanowiłam zostać na zewnątrz. Odetchnęłam z ulgą i usiadłam na bujanym fotelu, w kącie. Wpatrywałam się w niebo.

Słońce powoli wschodziło, ale księżyc wciąż był widoczny. Magiczny moment. Uśmiechnęłam się pod nosem i wypuściłam powietrze z płuc, czując całkowity spokój. Przymknęłam oczy i objęłam się ramionami, starając się zignorować otaczający mnie chłód.

-Zamarznisz. - usłyszałam szept przy uchu. Momentalnie się rozbudziłam, gdy poczułam miękki materiał na ramionach. Lekko odwróciłam się w drugą stronę j ujrzałam zaspanego Chrisa, który wpatrywał się we mnie z zainteresowaniem. - Nie mogłaś zasnąć? - pokręciłam głową.

-Zasnęłam bardzo szybko, ale się obudziłam i po ptakach. - westchnęłam. Przytaknął. - Mam nadzieję, że cię nie obudziłam? - zmartwiłam się.

-Nie. - zaprzeczył od razu - Tak po prostu wyszło.

-Po prostu wyszło? - uniosłam brew w górę. Zaśmiał się.

-Powiedzmy. - uśmiechnął się lekko - Posuń się. - przesunęłam się lekko, robiąc mu miejsce. Fotel był na tyle duży, że oboje mogliśmy się na nim zmieścić. Jednocześnie na tyle mały, że nasze ciała się stykały.

Oparłam głowę o jego ramię, ponownie przymykając oczy. Jego obecność przyniosła dla mnie pewnego rodzaju ulgę.

Zgubiłam poczucie czasu. Możliwe, że siedzieliśmy tak tylko kilka sekund, a może kilka godzin.

-Ej. - poczułam lekkie szturchnięcie w ramię - Przysypiasz. - nie otworzyłam oczu. Nie miałam siły. Zamiast tego, poczułam dłonie chłopaka na moim ciele, a chwilę później byłam ponad ziemią, a szatyn trzymał mnie w ramionach, w stylu panny młodej.

Wtuliłam policzek w klatkę piersiową szatyna i objęłam go wokół szyi.

Minutę później poczułam jak chłopak kładzie mnie na łóżku. Gdy jego dłonie miały zniknąć z mojego ciała, w ostatniej chwili chwyciłam go za nadgarstek.

-Zostaniesz ze mną? - wymruczałam zaspana. Usłyszałam westchnienie. Wysunął nadgarstek z mojego uścisku, byłam pewna, że postanowił wrócić do siebie. Zamiast tego materac po mojej lewej stronie ugiął się pod naciskiem ciała Chrisa.

Ramię szatyna owinęło się wokół mojej talii. Przyciągnął mnie do swojego rozgrzanego ciała i złożył delikatny pocałunek na moich skroniach.








Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro