Chapter 23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 💋








-Chris, musimy wstać. - mruknęłam, gdy szatyn ponownie wpił się w moje wargi. Niechętnie oderwał się ode mnie, patrząc mi w oczy. - Jeśli Twoja mama się dowie, że my...

Nie dane mi było dokończyć, gdyż ponownie połączył nasze usta. Przesunęłam dłonie po klatce piersiowej chłopaka aż po jego ramiona. W końcu złączyłam dłonie na karku Chrisa, przyciągając go bliżej. Nie mogłam się oprzeć.

Jego bliskość działała na mnie kojąco. Czułam się spokojnie i bezpiecznie. Chciałam, żeby ten stan trwał wiecznie.

Jego język znów wtargnął między moje wargi, roszcząc sobie prawo do dominacji. Uśmiechnęłam się w jego usta, dołączjąc do zabawy, jednocześnie pogłębiając pocałunek.

-Chris! - krzyk jego mamy dało się słychać, zapewne, w całym domu.

Szybko odepchnęłam od siebie chłopaka, posyłając mu przerażone spojrzenie. Przewrócił oczami, powoli odsuwając się ode mnie.

-Nie martw się nią, ogarnę to.

-Wątpię, aby chciała żebyś teraz się z kimś spotykał. - mruknęłam - Biorąc pod uwagę to, co działo się u ciebie rok temu to... - przerwał mi, ponownie łącząc nasze wargi. Złożył na moich ustach szybki pocałunek i znów się odsunął.

-Nie przejmuj się nią. - poprosił - Nie musi popierać moich decyzji, ale musi je akceptować. - wzruszył ramionami.

Wstał z łóżka, nie zrywając ze mną kontaktu wzrokowego.

-Ufasz mi, prawda? - bez zastanowienia skinęłam głową - Więc się nie martw. Cokolwiek moja mama powie czy zrobi, nie będzie to miało wpływu na to, co jest między nami. - wyjaśnił.

-Ufam Ci, jak nikomu innemu. - wyznałam, siadając na łóżku. Powoli wyplątałam się z kołdry i stanęłam naprzeciwko niego. Zrobiłam jeszcze krok w twoją stronę i złączyłam dłonie na jego karku, aby przyciągnąć go bliżej siebie. - I zależy mi na tobie, Chris. Jestem pewna, że Twoja mama nie będzie zachwycona tym, że się z kimś teraz spotykasz. - wyszeptałam. Pokręcił głową.

-To nieistotne. - parsknął - Nieważne, co ona myśli. Mi zależy na tobie, a tobie na mnie. - ułożył dłonie na moich biodrach, palcami kreślił wzory na mojej skórze, jakby chciał mi dodać otuchy - Nie wolno ci, brać pod uwagę tego, co powie moja mama. - patrzył mi głęboko w oczy. On nie miał żadnych wątpliwości.

Choć znaliśmy się tak krótko, on po prostu postawił na mnie. Jakby miał pewność, że, co by się nie działo będziemy mogli na sobie polegać.

-Nie zostawisz mnie? - spytał, a ja ujrzałam zaniepokojenie na jego twarzy i łzy w oczach. Uśmiechnęłam się pod nosem, lekko kręcąc głową.

-Nie zostawię. - uśmiechnęłam się. Przesunęłam dłonie w górę, aby ułożyć je po obu stronach jego twarzy. - Nawet się nie łudź, że się mnie pozbędziesz. - parsknęłam.

-Nie zamierzam. - prychnął. Pochylił się, aby skraść mi słodkiego całusa i odsunąć się na odległość kilku centymetrów. Czując jego gorący oddech na twarzy, nie mogłam się powstrzymać. Po prostu, stanęłam na palcach i ponownie połączyłam nasze usta, tym razem nie był to krótki całus. Miałam ochotę na więcej i tak właśnie się stało.

-Jeśli Twoja mama na przyłapie, to wyrzuci mnie stąd. - mruknęłam, odsuwając się od niego. Parsknął śmiechem, jednak skinął głową, gdyż wiedział, że miałam rację.

-I tak będę musiał jej o nas powiedzieć. - wzruszył ramionami.

-I musisz to zrobić od razu pierwszego dnia naszego związku? - parsknęłam. Przewrócił oczami i ułożył dłoń na moim policzku. Lekko musnął moje wargi swoimi, aby po sekundzie się ode mnie odsunąć. Tym razem to on nie wytrzymał.

Ponownie połączył nasze usta w namiętnym pocałunku i pociągnął mnie za sobą na łóżko. Opadłam prosto na jego klatkę piersiową, kładąc dłoń w jego rozczochrane włosy. Nawinęłam kilka kosmyków między palce i lekko za nie pociągnęłam, wciąż namiętnie go całując.

Dotyk jego warg na moich był czymś wspaniałym. Uczuciem nie do opisania. Nie potrzebowałam niczego więcej, chciałam tylko czuć go blisko siebie. Tak blisko jak tylko to możliwe.

-Chris! - drzwi otworzyły się na oścież, a w progu stanęła matka chłopaka. Oderwałam się od szatyna, jednocześnie rozłączając nasze usta. Zażenowana ukryłam twarz za włosami i przeturlałam się na bok, aby ukryć się pod kołdrą. Ubrana byłam tylko w koszulkę należącą do Chrisa i zdecydownie odsłaniała ona więcej niż powinna.

-Mogę wszystko wyjaśnić! - Chris poderwał się z materaca, stając przede mną. Wciąż widziałam zmieszanie na twarzy jego rodzicielki i nie mogłam się oprzeć wrażeniu, że była też wściekła. Nie na niego, na mnie. A przecież nie zamierzałam skrzywdzić jej syna...

-Za pięć minut, wiedzę was na dole. - wysyczała - Wtedy porozmawiamy. - zatrzasnęła za sobą drzwi, a ja z przerażeniem spojrzałam na chłopaka.

-Znienawidziła mnie w przeciągu kilku sekund. - wyszeptałam drżącym głosem.

-Nie. - pokręcił głową. Zrobił krok w moją stronę i usiadł tuż obok. Chwycił moją dłoń i splątał nasze palce. - Ona cię nie nienawidzi. - patrzył mi głęboko w oczy i zdawałam sobie sprawę z tego, że wierzył w to, co mówił. Nie potrafił kłamać.

-Obyś miał rację. - westchnęłam, opierając głowę o jego ramię - Nie zmienia to faktu, że czeka nas trudna rozmowa... - spuściłam wzrok na podłogę.

Niezależnie od tego, co miało się stać. Musiałam udowodnić, że zależało mi na Chrisie i że nie zamierzałam z niego rezygnować.







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro