Chapter 25.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤









Rzuciłam żelkiem w Chrisa i ponownie spojrzałam na ekran telewizora. Właśnie leciała jakaś denna komedia i ani ja ani Stewart nie zwracaliśmy na nią uwagi. Zamiast tego, leżeliśmy u mnie na łóżku, rozmawiając i obrzucając się żelkami i popcornem.

- Będziesz to sprzątał! - pisnęłam, gdy dostałam kolejnym ziarenkiem w czoło. Zaśmiał się jedynie i objął mnie ramieniem, aby razem ze mną opaść na materac. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i objęłam go w pasie.

-Kiedy wrócą twoi rodzice? - zdziwiłam się tym pytaniem. Zerknęłam przez ramię na zegarek na biurku, aby sprawdzić, która była godzina.

-Powinni być za jakieś... - w tym momencie usłyszałam szczęk zamka drzwi wejściowych. Był to bardzo charakterystyczny i głośny dźwięk, którego nie dało się pomylić z niczym innym. - Teraz. - mruknęłam skrępowana.

-Powinienem się zbierać? - pokręciłam głową.

-Nie powiem, że mój tata cię pokocha, ale moja mama bardzo cię lubi i myślę, że ucieszyłaby się gdybyś został na obiedzie. - wyznałam. Miałam szczerą nadzieję, że Chris ze mną zostanie.

-Zostanę. - cmoknął mnie w czoło. Odetchnęłam z ulgą, gdy jego usta dotknęły mojej skóry.

-Z góry przepraszam za wszystko, co zrobi lub powie mój tata. - dodałam. Zaśmiał się i skinął głową.

-Nie może być gorzej niż z moją mamą. - parsknął.

-Zdziwisz się. - westchnęłam, wstając z łóżka. Wyciągnęłam dłoń w stronę szatyna i razem opuściliśmy mój pokój.

Poczułam jak moje dłonie zaczynają się trząść. Nerwy ponownie brały nade mną górę, a do tego nie mogłam dopuścić.

-Jestem z tobą. - usta Chrisa zahaczyły o płatek mojego ucha. Zerknęłam w górę, aby spojrzeć mu w oczy. - I żadne słowa twojego ojca tego nie zmienią. - zaśmiał się.

Skłamałabym mówiąc, że mnie nie uspokoił. Dobrze się przy nim czułam. Weszliśmy do kuchni, gdzie mój tata siedział przy stole, czytając gazetę, a mama rozpakowywała zakupy.

Odchrząknęłam stając w progu pomieszczenia. Mocniej zacisnęłam palce na dłoni Chrisa, a ten odwzajemnił gest.

-Mamo, tato. - głęboki wdech - Przedstawiam Chrisa. - kątem oka zerknęłam na szatyna - Mojego chłopaka. - dodałam, starając się opanować zawrotne tempo pracy mojego serca.

-Twojego kogo? - słysząc ton głosu mojego ojca miałam ochotę skulić się w kącie i zacząć płakać.

-Nareszcie! - moja mama rzuciła mi się w ramiona, mocno obejmując - Moje gratulacje! - pisnęła i odsuwając się ode mnie, podeszła do Chrisa, obejmując go. Patrzyłam na całą sytuację z nadzieją, że moja rodzicielka nie spłoszy mi chłopaka.

-Dziękujemy. - odparł za nas oboje Chris, kładąc jedną dłoń na plecach mojej matki. Odetchnęłam z ulgą, gdy puścił mi oczko.

Moja matka w końcu odsunęła się od Chrisa i spojrzała na swojego męża.

-Jeden głupi komentarz i wyrzucę cię z domu. - oznajmiła. Wybałuszyłam oczy. Ona nigdy się tak do niego nie odzywała. To, co stało się z tą kobietą po przeprowadzce to był dla mnie szok. Zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Była uśmiechnięta, pewna siebie... Szczęśliwa.

-Jak możesz tolerować to, że nasza córka ma chłopaka, o którym nic nie wiemy? - zdziwił się.

Kobieta parsknęła śmiechem i zrobiła krok w jego stronę.

-Nazywa się Chris Stewart. Jest rówieśnikiem naszej córki i uczniem tej samej szkoły oraz klasy. Jest synem mojej przyjaciółki i wyjątkowo dobrym chłopakiem, który nie miał łatwo w życiu. - spojrzałam na nią zdziwiona. Wiedziała o nim dość dużo. - Masz szczęście, że tak fajny chłopak umawia się z naszą córką. - broniła go.

Mimowolnie uśmiechnęłam się pod nosem i wtuliłam w bok mojego chłopaka. Zadowoloby objął mnie ramieniem, przyciągając bliżej.

-Nie pozwolę, aby nasza córka... - zaczął. Zacisnęłam zęby, aby nabrać odwagi. Czas się postawić. Dłużej nie mogłam tak żyć...

-Nie waż się go obrazić. - syknęłam, odsuwając się od Chrisa - Możesz obrażać mnie. - zrobiłam krok w stronę rodzica - Obrażałeś wszystkich moich przyjaciół i mojego byłego. - parsknęłam - Ale wara od Chrisa. - stanęłam naprzeciwko niego.

-Nie pozwalasz sobie na zbyt wiele?

-Wręcz przeciwnie. - prychnęła moja mama, stając obok - W końcu usłyszałeś to, co powinieneś usłyszeć lata temu. - prychnęła. Że też Chrisa musiał tego wszystkiego wysłuchiwać...

-Jak sobie chcecie. - przewrócił oczami i wyszedł, trzaskając drzwiami. Odetchnęłam z ulgą.

-Mam wrażenie, czy... - spojrzałam na Chrisa, który zaczął mówić. Zignorowałam fakt, że moja matka stała obok i po prostu wpiłam się w usta mojego chłopaka. Obejmując go za kark, poczułam jak uśmiecha się w moje usta i odwzajemnia pocałunek, kładąc dłonie na moich biodrach.

Po zaledwie kilku sekundach odsunął się ode mnie, wpatrując się w moje oczy.

-Jak uroczo. - słysząc głos mojej matki, spaliłam buraka. Zaśmiał się cicho i oparłam czołem o klatkę piersiową szatyna. - Chris, zostaniesz na obiedzie? - uśmiechnęłam się pod nosem.

-Z chęcią, proszę pani. - odparł - Mam nadzieję, że sytuacja między panią a pani mężem szybko się ustabilizuje. - dodał.

-Skąd się bierze takich uroczych chłopców jak ty? - uniosłam wzrok, patrząc na twarz Chrisa. Jego policzki oblał soczysty rumieniec. Wciąż nie potrafił przyjąć komplementu.

-Nie zawstydzaj go. - poprosiłam, wciąż patrząc na mojego chłopaka. Jakie ja miałam szczęście...







Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro