Chapter 26.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi drodzy! 💋










Kolejne tygodnie mijały, a w moim życiu nie działo się nic nadzwyczajnego. Regularnie spotykałam się z Chrisem. Mój ojciec w końcu go zaakceptował, czego nie można było powiedzieć o jego matce. Wciąż nie mogła na mnie patrzeć...

Kolejnym problemem okazali się ludzie w szkole, krzywo patrzyli na mnie i Chrisa. Cóż... Głównie na Chrisa. Jedyną osobą, która nie piorunowała go wzrokiem była Lily. Po wielu rozmowach, w końcu dotarło do niej, że wcale nie był taki zły.

-Zostaniesz na noc? - zerknęłam na szatyna, który wpatrywał się we mnie z maślanymi oczami.

-Twoja mama nie będzie zachwycona. - zmarkotniałam. Machnął dłonią.

-Daj spokój. - mruknął i pochylił się w moją stronę. Mimowolnie uśmiechnęłam się, gdy jego usta zetknęły się z moimi. Lekko przygryzł moją dolną wargę i pogłębił nasz pocałunek.

Ułożyłam dłonie na jego barkach i sunęłam nimi w górę. Aż w końcu znalazły się na jego policzkach. Przechylił głowę w bok, aby być jeszcze bliżej mnie. Zacisnął dłonie na mojej talii i zmusił mnie do przechylenia się w tył. Zawisł nade mnie, nie rozłączając naszych ust.

-To jak? - w końcu zabrakło nam tchu, więc musieliśmy się od siebie odsunąć. Ledwo się powstrzymałam, aby nie parsknąć śmiechem.

Wpatrywał się we mnie z taką dziecięcą radością. Nawet gdybym chciała mu odmówić (a nie chciałam), nie umiałabym.

-Zostanę. - cmoknęłam jego usta. Uśmiechnął się szeroko. - Ale ty powiesz to swojej mamie. - parsknęłam. Przewrócił oczami.

-Dla ciebie wszystko. - i choć wiem, że to tylko słowa. Byłam świadoma, że dla Vanessy zrobił za dużo. Nie chciałam, żeby zrobił coś głupiego ze względu na mnie.

Zależało mi na nim coraz bardziej. Chciałam, żeby był szczęśliwy tak jak ja byłam przy nim.

Przekręcił się na bok i położył obok mnie. Oparłam głowę o jego ramię.

-Chris. - mruknęłam niepewnie, chwytając za jego dłoń. Splątałam nasze palce, patrząc na nie.

-Hm? - kątem oka zauważyłam, jak patrzy na mnie.

-Wiesz, że mi na tobie zależy? - nie wiedziałam jak ubrać w słowa to, co miałam w głowie - Mam nadzieję, że wiesz, że nie chciałabym twojej krzywdy ani... - zawahałam się - Nie chciałabym, żebym w jakikolwiek sposób przypomniała Ci Vanesse... Żebyś...

-Nigdy w życiu. - przerwał mi. Spojrzałam na niego zaskoczona. - Evie, ona była po prostu zła. - mruknął - A ty... Ty jesteś aniołem. - parsknęłam śmiechem, kręcąc głową - Mówię poważnie. Nie wiem, czym zasłużyłem na kogoś tak wspaniałego, jak ty. Jednak, jeśli to dzięki temu, co spotkało mnie rok temu, to... - spojrzał mi w oczy - znaczy, że warto było. - moją twarz rozjaśnił szeroki uśmiech.

-Jesteś kochany. - założyłam krótki pocałunek na jego ustach. Skrzyżowałam nadgarstki na jego karku, patrząc w jego oczy. Patrzyłam na niego i miałam wrażenie jakby bił się z myślami. - Coś się stało? - zmartwiłam się, kładąc dłoń na jego policzku. Parsknął cicho, kręcąc głową.

-Nie, po prostu... - zawahał się - Evie, musisz wiedzieć, że...

-Możesz mi powiedzieć wszystko. Wiesz o tym, prawda? - skinął głową - Więc?

-Kocham cię. - wypalił, a ja nie wiedziałam, co powinnam była zrobić. Co powinnam była mu powiedzieć. Zależało mi na nim... I nie było to zwykle zauroczenie, bo takowe miałam nie raz. - Nie oczekuję od ciebie żadnych wyznań, chciałem żebyś wiedziała...

-Też cię kocham. - wyszeptałam.

-S-słucham? - chyba go zaskoczyłam. Poczułam jak na moją twarz wpływa uśmiech.

-Też cię kocham. - powtórzyłam głośno i wyraźnie. Wiedziałam, co czułam. Nie sądziłam, że możliwym było pokochanie kogoś w tak krótkim czasie, ale ja to zrobiłam.

Szatyn nie potrzebował nic więcej. Zerwał się w moją stronę i gwałtownie połączył nasze wargi, niemal od razu wsuwając język w moje usta.

Nie pohamowałam uśmiechu i zaczęłam odwzajemniać pocałunki szatyna. Chyba jego umiejętności w tej dziedzinie utwierdzały mnie w przekonaniu, że lubiłam go aż za bardzo.

Gdy poczułam jak jedna z jego dłoni wślizguje się pod materiał mojej bluzy, niechętnie oderwałam się od niego.

-A a a... - pokręciłam głową - Najpierw porozmawiasz z mamą o moim noclegu w waszym domu. - parsknęłam.

-Umiesz zepsuć nastrój. - zirytował się. Uśmiechnęłam się, celowo ukazując szereg zębów.

-Czyż nie za to mnie kochasz? - zagryzłam dolną wargę. Uśmiechnął się i skinął głową. Pochylił się i ponownie złączył nasze usta w kilkusekundowym pocałunku.

-Masz rację. - zgodził się - Ale wiesz, co? - skinęłam głową, aby kontynuował - Kocham cię za całokształt. - od razu zrobiło mi się cieplej na sercu. Zwykłymi słowami sprawiał, że czułam więcej niż przy innych ludziach za pomocą dotyku. Naprawdę go kochałam.

-Chris, nie skrzywdzisz mnie, prawda? - zmartwiłam się. Nigdy nie byłam bardzo blisko z żadnym chłopakiem, a nie chciałam, żeby moją pierwsza miłość skończyła się złamanym sercem.

-Wyglądam na kogoś, kto chciałby cię skrzywdzić? - zdziwił się. Pokręciłam głową.

-Nie o to chodzi... Po prostu... - Nie wiedziałam, co powinnam była mu powiedzieć.

-Nie skrzywdzę cię. - obiecał, kładąc dłoń na moim policzku - Cokolwiek by się działo, nie zranię cię, ani nie pozwolę nikomu tego zrobić. - taka odpowiedź była dla mnie wystarczająca. Chciał dla mnie dobrze. Nie skrzywdziłby mnie.

-Idź powiedzieć mamie, że zostaję na noc albo... - zastanowiłam się chwilę - Będę miała dziś wolny dom, bo moi rodzice idą na jakąś imprezę w firmie ojca, więc...

-Chodźmy do ciebie. - przerwał mi. Przytaknęłam z radością.

-Dla mnie super. - wyznałam.

Było tak, jak to sobie wymarzyłam.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro