Chapter 29.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane, moi kochani! 💋








-Jak się czujesz? - przemierzałam korytarz szkolny wraz z Chrisem. Mieliśmy przerwę na lunch i postanowiliśmy wykorzystać godzinę wolną, aby wyjść do baru sushi.

-O co konkretnie pytasz? - westchnęłam.

-O rozwód twoich rodziców. - mruknął, nawiązując do mojej rozmowy z matką, która odbyła się w weekend. Objął mnie ramieniem w talii, przyciągając do swojego boku. - Jak się z tym czujesz? I jak twój ojciec?

-Wrócił dopiero w niedzielę wieczorem. - wyznałam - Przez ponad dwie godziny krzyczał na moją mamę, ale ona nie była bierna. Wrzeszczała tyle samo... Tyle niecenzuralnych słów nigdy w życiu nie słyszałam. - zaśmiałam się, wsuwając kosmyk włosów za ucho.

-Powiedziałaś, co się działo. Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. - mruknął, otwierając przede mną drzwi wejściowe - Jak ty się z tym wszystkim czujesz? - objęłam się ramionami, gdy poczułam chłodny wiatr na ciele. Szatyn szybko mnie zdogonił i stanął obok.

-Co mam ci powiedzieć? - mruknęłam - Sam przeżyłeś rozwód rodziców, więc wiesz jakie to uczucie. - podrapałam się po głowie - Ale ty miałeś gorzej. - uniosłam głowę, aby spojrzeć mu w oczy - Byłeś jeszcze dzieckiem, ja jestem praktycznie dorosła. - moje usta opuścił sztuczny śmiech. Było słychać ból i załamanie, które tak usilinie starałam się ukryć.

Po raz kolejny objął mnie ramieniem, lecz tym razem zmusił mnie do odwrócenia się w jego stronę. Mocno objął mnie w talii, a ja automatycznie skrzyżowałam dłonie na jego karku. Potrzebowałam wsparcia i bliskości. Potrzebowałam Chrisa Stewarta.

-Z czasem nie będzie lepiej. - słysząc te słowa chciałam się mu zaśmiać w twarz. Prawda bywała brutalna. - Ale się przyzwyczaisz i będzie łatwiej. - potarł dłonią moje plecy. Wzięłam głęboki wdech, zaciągając się jego wodą kolońską.

-Dzięki, Chris. - mruknęłam, odsuwając się od szatyna.

-Ale za co? - zdziwił się.

-Za to, że jesteś. - odparłam - Nie wiem, co bym teraz bez ciebie zrobiła. - wyznałam.

-Żyła spokojnie bez chłopaka z trudną przeszłością. - prychnął, otwierając drzwi od swojego samochodu. Wpuścił mnie do środka i zatrzasnął drzwi, aby chwilę później okrążyć auto i wsiąść na miejsce kierowcy.

-Wiesz, że to nie prawda? - spytałam niepewnie - Nie uważam cię za chłopaka z trudną przeszłością. Jesteś dla mnie kimś o wiele ważniejszym. Jasne, wiem, że nie miałeś łatwo w życiu, ale to nie ma dla mnie znaczenia. - wyjaśniłam. Uśmiechnął się pod nosem i skinął głową.

-Wiem, Evie. - zaśmiał się - I nie myśl, że się nad sobą użalam czy coś w tym stylu. - wzruszył ramionami, odpalając silnik i ruszając z miejsca - Po prostu... Nie rozumiem, dlaczego tak fajna dziewczyna zwróciła uwagę na kogoś takiego, jak ja. - prychnął.

-Chris, ja myślę zupełnie odwrotnie. - wyznałam - Jestem tylko dziewczyną z bogatego domu. Nic więcej. - wyjrzałam za okna, rozglądając się wokół - Lepiej to ty mi powiedz, co we mnie zobaczyłeś. - poprosiłam, uśmiechając się do niego.

-Pieprzysz głupoty, skarbie. - uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam jak się do mnie zwrócił. To wciąż była dla mnie nowość. Wciąż przyzwyczajałam się bycia w związku i było to przyjemne doświadczenie.

-To co, czas na sushi? - ukazałam szereg zębów. Przytaknął lekko się uśmiechając.

Nagle mój telefon zaczął wibrować. Zdziwiłam się, gdy na wyświetlaczu ujrzałam imię mojej koleżanki.

-Lily? - odebrałam zdziwiona.

-Cześć Evie. - słysząc jej poważny ton, wiedziałam, że nie dzwoniła na ploteczki.

-Co się stało? - zapytałam bez ogródek. Ta rozmowa nie wróżyła nic dobrego.

-Evie, mam złe wieści. - mruknęła.

-Domyśliłam się. - prychnęłam - Mów co się dzieje. Ostatnio z dnia na dzień jest coraz gorzej. Chyba jestem gotowa na wszystko. - spojrzałam na Chrisa, który co chwilę zerkał w moją stronę.

-Ona wróciła, Evie. - zmarszczyłam brwi. Jaka niby ona? I czemu to niby taka tragedia?

-Jaka ona? - spytałam nie rozumiejąc.

-Vanessa. - zamarłam. Osobiście nie poznałam żadnej Vanessy, ale wiedziałam o kim była mowa. - Pomyślałam, że Chris wolałby wiedzieć. - dodała.

-Dzięki.

-Myślę, że będzie lepiej, jeśli dowie się o tym od ciebie, a nie kogoś obcego.

-Z pewnością. - odchrząknęłam - Wiesz dlaczego? - zainteresowałam się.

-Wypuścili ją z psychiatryka. Opowiada wszystkim, że była tam przez to, co zrobił jej Chris. Mówi, że długo nie mogła się pozbierać, ale w końcu doszła do wniosku, że musi walczyć dalej. Twierdzi, że żeby zacząć nowy rozdział w życiu musi wybaczyć Chrisowi krzywdę, którą jej zrobił. - prychnęłam na słowa koleżanki.

-Ale on jej nic nie zrobił! - podniosłam głos.

-Ja to wiem. Ty to wiesz. I Chris to wie. - mruknęła - Reszta... - zawahała się. Nie musiała nic więcej mówić.

-Jasne. - przerwałam jej - Dziękuję, że zadzwoniłaś.

-Lepiej, żeby Chris już dziś nie wracał do szkoły. - dodała.

-Zdaję sobie z tego sprawę. - rozłączyłam się.

-Wszystko w porządku? - szatyn spojrzał na mnie. Przygryzłam dolną wargę i pokręciłam głową.

-Nie. - wyszeptałam - Zatrzymaj się. - poprosiłam. Spojrzał na mnie zaskoczony, ale spełnił moją prośbę. Zjechał na parking, który był niedaleko i zatrzymał auto. Wyłączył silnik i popatrzył na mnie, oczekując wyjaśnień.

- Zaczynam się martwić. - zaśmiał się, ale mi wcale nie było do śmiechu - Evie, poważnie. Powiedz coś. - wzięłam głęboki wdech.

-Pamiętaj, że jestem z tobą i cokolwiek by się działo możesz na mnie liczyć. - chwyciłam jego dłoń - Bardzo mi przykro, Chris, ale ona wróciła... - wyszeptałam niepewnie.

-Ona? - popatrzył na mnie zdziwiony.

-Vanessa. - odparłam.

W ciągu kilku sekund ujrzałam gniew, strach, załamanie i ból na jego twarzy. Nie powiedział nic. Spuścił wzrok na swoje kolana. W jego oczach pojawiły się łzy. Mocniej zacisnął palce na mojej dłoni, a ja poczułam jak jego ciało zaczyna się trząść. Przykryłam jego dłonią swoją drugą.

-Jestem tu i cię nie zostawię, Chris. Nie martw się. Tym razem nie będziesz sam. - wyszeptałam.

-Evie, nie pozwolę, abyś się w to mieszała. To moja ex i to ja...

-Jesteś moim chłopakiem. - przerwałam mu - Nie myśl, że pozwolę Ci samemu stawić jej czoła. - dodałam.

-Może próbować cię skrzywdzić... - wyjaśnił swoje obiekcje.

-Sprawdzimy czy starczy jej sił. - prychnęłam - Potrafię być niezłą suką. - uśmiechnęłam się podle.

Nie zostawiłabym go. Niezależnie od tego z kim musiałabym się zmierzyć.






Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro