Chapter 3.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Gwiazdki i komentarze mile widziane! 🖤












Zmęczona po kolejnym dniu w szkole wróciłam do domu. Rzuciłam torbę w kąt korytarza i ruszyłam do kuchni.

-Mamo? Jesteś w domu? - przekroczyłam próg kuchni, rozglądając się wokół. Ujrzałam karteczkę na kredensie.

Wrócę przed północą, pomagam w restauracji.

Xx Mama

Świetnie, zostałam w domu bez obiadu, a mój talent kulinarny zostawiał wiele do życzenia. Ja ledwo jajecznicę potrafiłam zrobić, co dopiero mówić o obiedzie...

Westchnęłam, wyciągając telefon z kieszeni spodni. Szybko wybrałam numer do pobliskiej pizzeri. Tak, przez sześć dni mieszkania tutaj, dowiedziałam się jedynie, gdzie znajdowała się pizzeria. Zawsze coś.

Czekałam na sygnał, ale się nie doczekałam. Zamiast tego usłyszałam komunikat, który jasno mówił, że restauracja będzie nieczynna do odwołania. Coraz lepiej.

-Kurwa. - zaklęłam pod nosem. Wróciłam na korytarz i chwyciłam swoją torebkę, wbiegając po schodach do swojego pokoju. Rzuciłam torbę na obrotowe krzesło, a sama skoczyłam na łóżko. Pewnie spędziłabym tak najbliższe kilka godzin, gdyby nie mój telefon, który zaczął wibrować, dając mi znać, że miałam nową wiadomość.

Jęknęłam i sięgnęłam po komórkę, która leżała obok mojego ciała. Odblokowałam urządzenie i kliknęłam dymek czatu z messengera. Zaskoczona zobaczyłam znajomą twarz na profilowym.

Od Chrisa:

Hejka! Pamiętasz jak proponowałaś korki z hiszpańskiego?

Do Chrisa:
Cześć, pamiętam 😊

Od Chrisa:
Znalazłabyś dziś dla mnie czas? Mam plany na weekend, a w poniedziałek mam sprawdzian

Do Chrisa:
Jasne! Gdzie i o której?

Od Chrisa:
Za pół godziny? Np w bibliotece?

Do Chrisa:
Mi pasuje 😁

Od Chrisa:
Super! Do zobaczenia! 😅

Zadowolona odłożyłam telefon na łóżko, a sama skierowałam się w stronę szafy, aby ubrać się w coś innego.

Wygrzebałam czarny sweter i tego samego koloru jeansy z wysokim stanem. Szybko się przebrałam i rozejrzałam w poszukiwaniu małej torebki. Schowałam do niej paczkę chusteczek, słuchawki, portfel oraz telefon i szybko zbiegłam na dół. Na stopy założyłam czarne botki na słupku i wyszłam z domu, uprzednio upewniając się, że zamknęłam drzwi.

Wpisałam w Mapy Google trasę, gdyż nie miałam pojęcia, gdzie w tym mieście znajdowała się biblioteka. Na szczęście okazało się, że to jedyne piętnaście minut drogi od mojego domu. W innym wypadku, nie miałam pojęcia, co bym zrobiła.

Droga minęła szybciej niż się spodziewałam. Kilkanaście minut później wchodziłam do biblioteki, w nadziei, że Chris już tam był. Tym razem moje prośby zostały wysłuchane. Szatyn siedział na krześle przy stole z słuchawkami w uszach. Uśmiechnęłam się pod nosem i ruszyłam w jego stronę. Zatrzymałam się kilka centymetrów od niego i delikatnie wyciągnęłam jedną słuchawkę w jego ucha.

-Czego słuchasz? - zagadałam, wkładając sobie słuchawkę do ucha. Usłyszałam znajomą melodię i spojrzałam zdziwiona na szatyna. - Nie wyglądasz na kogoś, kto jest fanem rocka. - mruknęłam. Wzruszył ramionami.

-Pozory mylą. - wzruszył ramionami.

-Tak właściwie, to nawet się nie przywitałam. - założyłam kosmyk włosów za ucho, wpatrując w chłopaka - Siemka. - zaśmiałam się cicho, biorąc pod uwagę, że znajdowaliśmy się w bibliotece.

-Cześć. - uśmiechnął się lekko - Jak pierwszy tydzień w szkole? - oprócz mojego pierwszego dnia w szkole, widzieliśmy się tylko kilka razy. Najczęściej na chemii, gdyż był skazany na siedzenie ze mną.

-Całkiem nieźle. - odparłam, siadając na krześle obok niego - Co prawda, nie poznałam zbyt wielu osób, ale wcale mnie to nie dziwi. - zmarszczył brwi, jakby nie rozumiał, co miałam na myśli.

-Dlaczego cię to nie dziwi? - zapytał - Nie wyglądasz na psychopatkę ani nic w tym stylu. - zaśmiał się.

-Wiem. - przytaknęłam - Ale ciężko jest wpasować się w środowisko... Znaczy, sam rozumiesz, dla mnie to ostatni rok i większość ludzi ma swoich sprawdzonych przyjaciół i raczej nie zamierza szukać nowych. - wyjaśniłam.

-Co nie oznacza, że nikogo nie poznasz. Daj sobie trochę czasu i na pewno będziesz miała masę znajomych. - starał się mnie pocieszyć.

-Narazie mam jednego i to mi wystarcza. - uśmiechnęłam się, szturchając go w ramię. Uśmiechnął się pod nosem. - Więc z czym masz problem? - złapałam dłonią za podręcznik od hiszpańskiego i przysunęłam bliżej siebie, aby zobaczyć, z jakim materiałem Chris miał problemy.

-Ze wszystkim... - odparł zrezygnowany - Prawie cały poprzedni rok zawaliłem i mam masę zaległości. Nie jestem pewien, czy mam szansę, aby to nadrobić i zdać na pozytywne oceny. - jęknął - To chyba gra nie warta świeczki. - burknął, spuszczając głowę.

-Daj spokój. - mruknęłam - Pomogę Ci i nadrobisz materiał szybciej niż myślisz. - położyłam mu dłoń na ramieniu. Wzdrygnął się na ten niespodziewany gest, ale nie odsunął się. Lekko potarłam jego ramię. - Pierwszy sprawdzian masz w poniedziałek. - odchrząknęłam - Ile masz testów do nadrobienia ogólnie? - zainteresowałam się.

-Siedem. - mruknął, unosząc głowę w górę.

-Ile masz czasu na nadrobienie?

-Cholerne dwa miesiące... - westchnął, przecierając twarz dłonią - Nie uda mi się.

-Siedem egzaminów w dwa miesiące. Daję nam jeden sprawdzian na tydzień. - przeanalizowałam sytuację - Musimy się spotykać raz w tygodniu, żebym mogła ci pomóc z materiałem. - dodałam zadowolona.

-Zrobisz to dla mnie? - zdziwił się.

-Przecież to tylko kilka godzin w tygodniu, żaden problem. - oznajmiłam.

-Nie wiem jak ci się za to odwdzięczę... - wyszeptał. Uśmiechnęłam się pod nosem.

-Najpierw, to musimy w ogóle zacząć. - parsknęłam - Zobaczę na czym stoimy i będziemy planować, co dalej. Co, ty na to? - zapytałam.

-Jasne. - zgodził się od razu - Uprzedzam, że to będzie prawdziwa masakra. Gdybym kiedyś poleciał do Hiszpanii, to by mnie na widłach wynieśli... - stwierdził, wywołując u mnie napad śmiechu. Starałam się zachowywać jak najciszej, ale to było wyjątkowe trudne.

-Zaczynajmy. - zaproponowałam.








*******
Mam dziś mały wyjazd, jako pasażer. To oznacza kilka godzin nudy w aucie, ktoś poleci coś do przeczytania na wattpadzie? Cokolwiek 😜

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro