Chapter 30.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤








Chris trzymał mą dłoń w mocnym uścisku i widziałam, że nie zamierzał mnie puścić. Staliśmy przed szkołą już od kilka minut, ale mój chłopak wciąż niepewnie patrzył na budynek. Zdawałam sobie sprawę z tego, jakie to musiało być dla niego wyzwanie. Dziewczyna, która zniszczyła mu życia wróciła i znów zaczęła mącić.

-Jeśli nie chcesz, to możemy sobie zrobić jeden dzień wolnego. - zaproponowałam. Pokręcił głową.

-I tak w końcu będę musiał spojrzeć jej w oczy. - westchnął - Miałem nadzieję, że to zamknięty rozdział mojego życia. A ona wróciła... - bez słowa zrobiłam krok w jego stronę i mocno objęłam w pasie. Jego ramiona owinęły się szczelnie wokół mojego ciała.

-Jestem tutaj. Przysięgam, że nie zostawię cię dziś nawet na chwilę. - obiecałam - A jeśli ta wywłoka się do ciebie zbliży to wyrwę jej te kudły z głowy i wepchnę do gardła. - wysyczałam. Ja również byłam niespokojna, gdy tylko myślałam o dzisiejszym dniu. Obawiałam się tego, co mógł przynieść.

Chłopak mocniej zacisnął dłonie na moich bokach i pocałował w czubek głowy.

-Nie przejmuj się. Dam sobie radę. - uśmiechnęłam się pod nosem. Urocze, jeśli myślał, że był w tym sam. Jeśli ta fałszywa dziwka zrobiłaby choć krok w jego stronę, byłam gotowa zrobić jej krzywdę.

-Damy radę. - poprawiłam go. Odsunął się ode mnie na krok i ponownie splątałam nasze palce.

-Idziemy? - zapytał. Niemal od razu skinęłam głową.

-Jeśli jesteś gotowy, to nie widzę żadnych przeszkód. - oznajmiłam.

-Więc chodźmy. - widziałam, że się wahał. Jednak walczył. Tym razem nie zamierzał się poddać, jego celem była walka i zwycięstwo nad Vanessą.

Przekroczyliśmy próg szkoły i powoli ruszyliśmy wzdłuż korytarza. Wciąż kurczowo trzymałam się Chrisa, chcąc pokazać mu, że byłam po jego stronie. Ludzie gapili się na niego jeszcze bardziej ostentacyjnie niż wcześniej. Miałam ochotę zrobić krzywdę im wszystkim. Przecież był niewinny. Przecież Vanessa trafiła do psychiatryka, gdyż udowodniono, że chciała go zabić. Czemu wciąż mu nie ufali?

-Nie powinnaś się ze mną pokazywać. - burknął. Spojrzałam na niego zdziwiona. Zirytowana pokręciłam głową.

-Nie wierzę, że to powiedziałeś. - jęknęłam - Mówiłam Ci to juz kilka razy, ale najwyraźniej muszę powtórzyć raz jeszcze. - westchnęłam - Nie interesuje mnie, co inni o tobie myślą czy mówią. Wiem, kim jesteś. - uśmiechnęłam się do niego.

-Usłyszałaś tak wiele złego na mój temat, a dalej jesteś przy mnie.

-Pieprzę opinię innych. - prychnęłam.

-Jesteś wyjątkowa. - stwierdził. Mimowolnie szeroko się uśmiechnęłam.

-A ty cholernie uroczy. - oznajmiłam.

-Idziemy na chemię? - szybko zmienił temat, gdyż jego policzki znów stały się czerwone niczym dorodny pomidor. Urok tego chłopaka był nie do opisania.

- Chodźmy. - jego ręka spoczęła na moich ramionach i ruszyliśmy do sali chemicznej. Zostało nam jakieś pięć metrów i bylibyśmy na miejscu. Byliśmy tak blisko...

-Chris. - poczułam jak szatyn zamarł. Zerknęłam na niego kątem oka. Przełknął gulę w gardle, jego puls przyspieszył, a ciało zaczęło drżeć. Odwróciłam się na pięcie z mordem w oczach.

Ujrzałam wysoką szatynkę z cieniem uśmiechu na twarzy. Była ubrana w zwyczajne jeansy i czarną bluzę. Dłonie miała zaciśnięte na pasku swojej torby i wpatrywała się w Chrisa, który wciąż stał do niej plecami.

-Czego chcesz? - nie siliłam się na bycie delikatną. Jeśli tylko spróbuję znów skrzywdzić Chrisa, to osobiście poślę ją do psychiatryka z traumą, którą sama jej zapewnię.

-Nie rozumiem po co ten ton... - Chris w końcu odwrócił się w jej stronę, automatycznie złączył nasze dłonie. Ja natomiast ujrzałam jak dolną warga szatynki zaczynałam drżeć. Po moim trupie, pozwolę jej urządzić tutaj scenę.

-Jeśli choćby spróbujesz zacząć ryczeć, jebnę ci z taką siłą, że będziesz miała prawdziwy powód do płaczu. - wysyczałam. Spojrzała na mnie zaskoczona, ale od razu się opanowała.

-Ty nic nie rozumiesz... - przewróciłam oczami.

-Skończ pierdolić. - przerwałam jej bez ogródek. Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, aby zobaczyć, która była godzina. Do dzwonka pozostały zaledwie trzy minuty. - Masz dwie minuty. - mój ton był wyprany z emocji - Po tym czasie nigdy więcej nie chcę cię widzieć. Jeśli zobaczę cię przy Chrisie, gwarantuję Ci, że spotka cię prawdziwa krzywda. - spiorunowałam ją wzorkiem - I to ja Ci ją wyrządzę. - dodałam.

Uniosła brwi w zaskoczeniu na moje słowa.

-Chciałam tylko z nim porozmawiać... - zaskomlała. Od razu wyczułam, że chciała mnie wziąć na litość. - Chciałam mu powiedzieć, że wybaczam mu... - o słowo za daleko.

Puściłam dłoń Chrisa i podeszłam do dziewczyny. Stanęłam kilkanaście centymetrów od niej.

-Powiedz jeszcze raz, że coś ci zrobił, a gwarantuję, że to będą twoje ostatnie słowa. - wysyczałam tonem pełnym jadu - Nie pozwolę ci go znów zranić.

-A-ale to o-on...

-Nic ci nie zrobiłem. - zerknęłam na mojego chłopaka, który w końcu odważył się odezwać - Nigdy nie zrobiłbym czegoś tak okrutnego. Nie skrzywdziłbym żadnej kobiety. Nie byłbym w stanie. - odetchnęłam z ulgą. Nie dał się wyprowadzić z równowagi. Nie pozwolił się sprowokować.

-Chris...

-Kochałem cię. - słysząc ból w jego głosie zrobiło mi się przykro - Przez rok starałem się o tobie zapomnieć. Zapomnieć o tym, jakie piekło mi zrobiłaś. - zrobił zaledwie krok w naszą stronę, aby chwycić moją dłoń i przyciągnąć mnie do swojego torsu - I w końcu mi się udało. - objęłam go w pasie - Poznałem cudowną dziewczynę, która mi ufa i nie chcę zrobić ze mnie swojej własności. Nie wiem po co wróciłaś, ale marnujesz czas. - wyglądała na zaskoczoną - Nic nie osiągniesz. - dodał.

-Ale... Ale ja... - Tego się nie spodziewała. Zagryzłam wargę, aby nie zacząć się szczerzyć jak wariatka.

-Chyba byłeś zbyt taktowny, skarbie. - zerknęłam na Chrisa zaledwie na sekundy, aby znów skupić się na Vanessie - Masz wypierdalać z naszego życia. - dodałam. Zapewne, gdyby nie dzwonek powiedziałabym jej dużo więcej. Zamiast tego wraz z Chrisem po prostu poszliśmy w stronę sali chemicznej.

Chłopak desperacko trzymał moją dłoń, jakby się bał, że za chwilę zniknę.

-Już po wszystkim, Chris. - wyszeptałam, opierając głowę i jego ramię.

-Ona nie odpuści. - wyszeptał, gdy siadaliśmy w ławce na końcu klasy.

-Podda się. - mruknęłam i zerknęłam na niego - Tym razem nie będziesz sam. Tego się nie spodziewała. - dodałam. Mimo wszystko, miałam wrażenie, że Chris trochę się uspokoił. Pytanie tylko, co czekało nas dalej...







******
Miłego weekendu! 🖤

Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro