Chapter 31.
Mam nadzieję, że rozdział się spodoba! 🖤
-Mamo, wychodzę! - krzyknęłam, chwytając za klamkę.
-Chris podwiezie cię do szkoły? - przewróciłam oczami i cofnęłam się o dwa kroki.
-Tak, czeka już na mnie przed domem! - odparłam.
-Zaproś go do nas na kolację. - zaproponowała.
-Aktualnie ma trochę na głowie i nie jestem pewna czy takie spotkania to dla niego prorytet. - wyjaśniłam.
- Chodzi o tę dziewczynę? - spojrzałam na nią zdziwiona - Ludzie gadają... - westchnęła.
-Tak. - odchrząknęłam - Chodzi o Vanessę. - przyznałam.
-Kochanie, ja bardzo lubię Chrisa. Cieszę się, że jesteś z nim szczęśliwa, ale musisz mieć na uwadze, że jego przeszłość będzie wam ciążyć. Jeśli chcesz z nim być...
-Wiem, że nie będzie łatwo. - przerwałam jej - Ale nie skreślę go tylko, dlatego, że jego była dziewczyna robi z niego potwora. - wyznałam i zerknęłam na wyświetlacz w telefonie, aby zorientować się, która była godzina - Mamo, naprawdę muszę już iść. - przypomniałam jej i wyszłam z domu. Szybko pokonałam odległość od mojego domu do samochodu chłopaka.
- Cześć. - przywitałam się radośnie i szybko cmoknęłam chłopaka w policzek.
-Hej. - uśmiechnął się lekko, ruszając z miejsca.
-Jak się czujesz? - zerknęłam na niego, zapinając pas. Nie byłam w stanie sobie wyobrazić, co przeżywał w tym momencie. Gdy już udało mu się mniej więcej pokonać przeszłość, ta wróciła niczym bumerang. On nie zasłużył na coś takiego.
-Nie powiem, że dobrze. - westchnął - Czuję się... Niepewnie? - zmarszczył brwi - Nie wiem, czego mogę się spodziewać po najbliższych dniach. Vanessa jest tu zaledwie tydzień, a ja jestem kłębkiem nerwów. - wyznał.
-Nie wiem, co powinnam ci powiedzieć. - mruknęłam - Po tym, co zrobiła ci ostatnio też nie wiem, do czego jeszcze jest w stanie się posunąć. Jakim cudem w ogóle wypuścili ją z psychiatryka?
-Podobno jest na okresie próbnym. Jednak krzywą akcja i trafi na oddział zamknięty już do końca życia. - wyjaśnił.
-Żeby tylko nikt nie ucierpiał na tym pieprzonym eksperymencie. Ona jest niezrównoważona. - Chris zatrzymał auto i wyłączył silnik, gdy znaleźliśmy się parkingu szkolnym.
-Po prostu spróbujmy jej unikać. - zaproponował.
-Uwierz mi, nie zamierzam zaprosić jej na kawę. - oboje parsknęliśmy śmiechem. Przez chwilę siedzieliśmy w kompletnej ciszy, miałam czas, aby się mu przyjrzeć. Był w lepszym stanie niż się spodziewałam. - Skąd ty bierzesz tyle siły? - zapytałam zdziwiona.
Uśmiechnął się i przękręcił głowę, aby spojrzeć mi w oczy.
-Już raz zniszczyła mi życie. - westchnął - Tym razem nie mogę jej na to pozwolić. Mam ciebie. Nie chcę być dla ciebie ciężarem. - zrobiło mi się ciepło na sercu. On to robił dla mnie.
Chwyciłam jego dłoń.
-Nie jesteś ciężarem. - zaprzeczyłam - Nawet tak nie myśl. - poprosiłam. Uśmiechnął się lekko i skinął głową.
- Chodźmy już, bo się spóźnimy. - przytaknęłam i ściągając torebkę z kolan, wyszłam z samochodu. Zatrzasnęłam za sobą drzwi, a chłopak zamknął auto.
Zadowolona chwyciłam jego dłoń i razem ruszyliśmy do szkoły.
-Myślisz, że ją spotkamy? - usłyszałam obawę w głosie szatyna. Wzięłam głęboki wdech, lekko wzruszając ramionami.
-Powiem Ci szczerze, nie mam pojęcia. Mam nadzieję, że nie, ale kto wie. - zerknęłam na niego. Cała ta sytuacja kosztowała go zbyt wiele.
Jedynym plusem w całej tej sytuacji był dyrektor szkoły, którzy postarał się o to, aby Chris i Vanessa nie mieli razem żadnych zajęć. Podobno stanął na głowie i zmienił kilku nauczycieli oraz kolejność lekcji. Chyba pierwszy raz spotkałam się z tak dobrym nauczycielem.
Oparłam głowę o ramię mojego chłopaka, gdy przekroczyliśmy próg.
-Nienawidzę jej z całego serca. - usłyszałam szept przy uchu. Mocniej zacisnęłam dłoń na jego, starając się dodać mu otuchy.
-Wiem o tym. - mruknęłam.
-Dlaczego nie mogła iść do jakiejkolwiek innej szkoły? Czemu nie może po prostu zniknąć? - jęknął. Chciałabym znać odpowiedzi na te pytania. Faktem było, że obecność Vanessy nie wróżyła niczego dobrego. Jednak do czego ona, tak naprawdę dążyła? Chciała zniszczyć Chrisa? Po cholerę wróciła?
-Chris, ja myślę, że to nie przypadek, że ona wróciła do tej szkoły. - wyjawiłam moje obawy - Wydaje mi się, że ona coś kombinuje. - spojrzałam na chłopaka. Przełknął gulę w gardle i lekko przytaknął.
-Nie mam, co do tego żadnych wątpliwości. - prychnął - Po prostu trzymajmy się od niej tak daleko, jak to tylko możliwe. - od razu sie zgodziłam. Nie zamierzałam nawiązywać z tą psychopatką żadnych kontaktów. - Zmieniając temat. - odchrząknął - Umiesz coś na kartkówkę? - automatycznie się zatrzymałam, wpatrując się w niego z przerażeniem.
-Umiem na co? - wyjąkałam, wytrzeszczając oczy.
-Mamy kartkówkę z chemii. - odparł powoli, wpatrując się we mnie - Zapomniałaś, prawda? - zaśmiał się, widząc moją minę.
-Pomożesz mi, prawda? - serce waliło mi z zawrotną prędkością. Chris był moją jedyną deską ratunku.
-A mam inny wybór, skarbie? - stanęłam na palcach i szybko cmoknęłam go w usta, łącząc dłonie na jego karku. Uśmiechnęłam się uroczo i pokręciłam głową.
-Taką sobie dziewczynę wybrałeś, więc taką masz. - zaśmiałam się. Przewrócił oczami. Ułożył dłonie na mojej talii i pochylił się w moją stronę, aby złożyć na moich ustach jeszcze jeden krótki pocałunek.
-I z taką dziewczyną jestem cholernie szczęśliwy. - puścił mi oczko. Odsunęłam się od niego i wtulając w jego prawy bok, ponownie ruszyliśmy wzdłuż korytarza.
-Chris. - chyba jakaś kpina. Ten głos miałam już okazję usłyszeć i nie było to nic dobrego. Sprawnie odwróciliśmy się w drugą stronę, aby ujrzeć stającą kilka metrów dalej Vanessę. - Możemy porozmawiać? - zapytała, jąkając się. Przewróciłam oczami. Nie zamierzałam się w to bawić.
Niechętnie odsunęłam się od Chrisa i podeszłam bliżej szatynki.
-Powiem to tylko raz. Lepiej wsłuchaj się w kazde słowo, bo następnym razem dojdzie do czynów. - ostrzegłam - Masz się trzymać od Chrisa z daleka, bo jeśli zobaczę cię blisko niego to wyrwę Ci te kudły z głowy i wepchnę do gardła, ty podła szmato. - pewnie stałam naprzeciwko dziewczyny, która wpatrywała się we mnie w szoku. Zauważyłam jak zaczęła jej drżeć dolna warga. Przewróciłam oczami. - Jeśli zaczniesz mi tu ryczeć, to ci jebnę. - syknęłam - Nie dotarło to do ciebie za pierwszym razem? - przewróciłam oczami zirytowana postawą dziewczyny.
-Chcę tylko porozmawiać! - wyjąkała. Zerknęłam na Chrisa, który wpatrywał się w nią z czystą nienawiścią. Zignorowałam szatynkę i podeszłam do chłopaka.
-Idziemy na lekcję? - zapytałam.
-Tak. - mruknął - Nie marnujmy czasu. - dodał, obejmując mnie w talii.
Czułam jak jego ciało drżało. On tak cholernie się jej obawiał. Nie wiedziałam, do czego była w stanie się posunąć.
-Spokojnie. - potarłam dłonią jego ramię.
-Ja przez nią zwariuje. - stwierdził.
-Nie pozwolę Ci. - puściłam mu oczko.
Prędzej sprawiłabym, że piekło by zamarzło niż pozwoliła, aby Chris cierpiał przez Vanessę.
Emilia Mikaelson
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro