Chapter 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mam nadzieję, że rozdział się wam spodoba, kochani! 🖤











-A ta? - skierowałam kamerkę na czarną koszulę z kilkoma srebrnymi akcesoriami orzy dekolcie. Prowadziłam video rozmowę z Lily, która pomagała mi wybrać odpowiedni strój na kolację z Chrisem i jego matką.

-A masz jakieś białe jeansy? - zapytała.

-Mam, ale są z dziurami na kolanach. - odparłam, sięgając po parę spodni. Zobaczyłam jak się uśmiecha.

-Ta koszula, te spodnie i klasyczne czarne szpilki. - doradziła, wywołując uśmiech na mojej twarzy.

-Dzięki, Lily. - mruknęłam.

-Nie ma za co, kochana. - zaśmiała się - Powiedz mi tylko, kim jest ten chłopak. - poprosiła - Ciągle mi o nim opowiadasz, ale ani razu nie wspomniałaś jak się nazywa. - zauważyła - Może go znam.

-Chris. - odparłam.

-Myślisz, że w szkole jest tylko jeden Chris? - burknęła zirytowana. Przybiłam sobie mentalną piątkę w twarz. Głupia ja.

-Sorki. - zaśmiałam się - Chris Stewart. - dodałam. Nie usłyszałam odpowiedzi, więc spojrzałam na telefon na moim biurku. Rozmowa wciąż trwała, a Lily wpatrywała się we mnie bez jakichkolwiek emocji na twarzy. - Lily? Wszystko okej?

-Chris Stewart? - powtórzyła, jakby nie wierzyła w to, co usłyszała.

-Tak. - przytaknęłam - A co? - zmarszczyłam brwi.

-Evie, to nie jest rozmowa na telefon, ale błagam uważaj na tego chłopaka. - rozchyliłam usta, chcąc się odezwać - Opowiem Ci wszystko jutro w szkole na spokojnie. To długa i skomplikowana historia, ale proszę cię uważaj na siebie i...

-Ale o czym ty mówisz? Z Chrisem jest coś nie tak? To naprawdę fajny i miły chłopak. Nie rozumiem, czemu niby miałabym na niego uważać. - zdziwiłam się. Wzięła głęboki wdech i pokręciła głową.

-Tak jak już mówiłam, to długa historia. - odchrząknęła - Nie wytłumaczę Ci tego w logiczny sposób w pięć minut, tak się nie da. Musisz wiedzieć, że Chris nie jest tak idealny, jak ci się wydaje. - dodała. Czułam jakby mówiła do mnie jakimś chorym szyfrem. Nie rozumiałam tego, co próbowała mi przekazać.

-Lily! - zirytowałam się - Mów, o co chodzi. Przez ciebie nie wiem, co myśleć...

-Opowiem Ci jutro. - przerwała mi - Teraz muszę kończyć. Baw się dobrze i jeszcze raz proszę, uważaj na siebie. - po tych słowach, po prostu zakończyła połączenie.

Trzymałam telefon w dłoni, starając się przetrawić słowa koleżanki. Z niewiadomych dla mnie powodów, nie ufała Chrisowi, który wydawał się być naprawdę fajnym chłopakiem. Jednak, znałam go bardzo krótko i mogłam ocenić pochopnie. Mogłam się mylić. Przecież wcale nie musiał być tak idealny, jak mi się wydawało...

Miałam mętlik w głowie. Pomimo nowych informacji, nie zamierzałam rezygnować z kolacji. Obiecałam to Chrisowi i zamierzałam dotrzymać słowa choćby nie wiem, co.

Potrząsnęłam głową wyzbywając się zbędnych myśli. Szybko przebrałam się w wybrane wcześniej ubrania i zrobiłam delikatny makijaż. Zero mocnych akcentów, lekko podkręcone rzęsy, kreski i beżowe cienie na oczach. Chwyciłam torebkę i zbiegłam na dół, po drodze zakładając zegarek na nadgarstek.

-Wychodzę! - krzyknęłam, aby rodzice mnie usłyszeli. Zdziwiony mężczyzna, wyszedł na korytarz, stając obok mnie.

-Niby gdzie? - mruknął, krzyżując ręce na piersi.

-Na kolację do kolegi. - wzruszyłam ramionami.

-Dlaczego ja i mama dowiadujemy się o tym dopiero teraz? - przewróciłam oczami, słysząc pretensjonalny ton.

-Nie mam już siedmiu lat. - prychnęłam - Nie muszę wam się spowiadać ze wszystkiego, co robię. A biorąc pod uwagę jak traktowaliście wszystkich moich przyjaciół, dochodzę do wniosku, że nawet nie powinnam. - warknęłam.

-Mamy prawo wiedzieć z kim spędzasz czas. - odparował.

-Mam prawo do prywatności. - odpyskowałam - Skończyła się era, kiedy mieliście nade mną pełną kontrolę. - dodałam - Z dnia na dzień, obróciliście moje życie do góry nogami. Zaakceptowałam to i bez słowa przeprowadziłam się z wami do Kanady, ale teraz zamierzam żyć po swojemu. - otworzyłam drzwi i przekroczyłam próg - Miłego wieczoru. - uśmiechnęłam się, zamykając za sobą drzwi.

Taskówka czekała na mnie przed domem. Weszłam na tylne miejsce i podałam adres kierowcy.

Większość moich znajomych już od dłuższego czasu miała prawo jazdy, ale ja nawet nie zaczęłam kursu. Obawiałam się takiej odpowiedzialności i zwlekałam z decyzją o zaczęciu jazd. Miejsce za kierownicą niosło za sobą ogromną odpowiedzialność, zbyt wielką.

Z tyłu głowy, miałam świadomość, że w końcu będę musiała przezwyciężyć strach, ale jeszcze nie teraz. Nie byłam gotowa. Nie chciałam być.

Taksówka zatrzymała się na przedmieściu, przed domem jednorodzinnym. Biała pietrówka z czarnym dachem. Zadowolona zapłaciłam kierowcy, wysiadłam z samochodu i ruszyłam do drzwi.

Wzięłam głęboki wdech i dwukrotnie zapukałam w drewnianą powłokę. Poczułam się strasznie niepewnie. Jakby od tej kolacji zależała dużo część mojego życia...

Wstrzymałam oddech, gdy zauważyłam drganie klamki. Rozluźniłam ramionami i wymusiłam uśmiech na twarzy. Ku mojej radości ujrzałam Chrisa.

-Cześć. - mruknęłam.

-Hej. - odparł lekko zestresowany - Z góry przepraszam za wszystko, co zrobi lub powie moja mama. - jęknął - Jest naprawdę nadopiekuńcza. - przytaknęłam.

-Już wspominałeś. - zaśmiałam się - I nie martwię się tym. - dodałam - To tylko kolacja. - puściłam mu oczko. Szerzej otworzył drzwi, aby wpuścić mnie do środka. Ściągnęłam buty i odpięłam płaszcz.

-Daj, pomogę. - zaoferował, łapiąc za materiał mojego płaszcza przy ramionach. Szybko pomógł mi ściągnąć narzutę i powiesił ją na wieszaku obok.

-Dzięki. - uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Skinął głową i wskazał dłonią, gdzie mam iść. Niepewnie ruszyłam przed sobą, czując za sobą obecność chłopaka.

W mojej głowie pojawiły się słowa Lily. "Uważaj na niego". Tylko dlaczego? Dlaczego miałabym?

Przekroczyłam próg kuchni, gdzie ujrzałam średniego wzrostu szatynkę. Kobieta stała do mnie plecami, mieszając potrawę na patelni. Wzięłam głęboki wdech, a do mojego nosa dotarł zapach najróżniejszych przypraw. Zgłodniałam.

-Mamo. - odchrząknął. Kobieta szybko odwróciła się w naszą stronę i zeskanowała mnie wzrokiem. Przełknęłam gulę w gardle, starając się pozbyć stresu.

-Dobry wieczór. - przerwałam chwilową ciszę - Miło panią poznać. Chris dużo o pani opowiadał. - dodałam uśmiechając się. Nie był to wymuszony uśmiech. Byłam w stu procentach sobą.

-Dobry wieczór. - wyczułam chłód w jej głosie. Chyba nie przypadłam jej do gustu. - Ja również wiele o tobie słyszałam. - powiedziała to, jakby chciała mnie o coś oskarżyć.

Mimo to, nie zraziłam się.

-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. - uśmiechnęłam się pewnie, nie tracąc rezonu. Nie zamierzałam dać się wyprowadzić z równowagi.

Wyglądała na zaskoczoną. Wpatrywała się we mnie, starając się mnie rozgryźć. Widziałam to, widziałam, że chciała zrozumieć, kim byłam.

-Mam na imię Evie. - podeszłam do kobiety, wyciągając dłoń w jej stronę.

-Miło cię w końcu poznać. - oznajmiła z uśmiechem, jednak jej mina mówiła coś zupełnie innego.










Emilia Mikaelson

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro