Rozdział pierwszy. Rodzina królewska

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Marzenia nienazwane bywają najniebezpieczniejsze.

Jerzy Andrzejewski ,,Nikt"


Wiem, gdzie poszłabym

Gdybym tylko mogła

Gdziekolwiek, byle nie tu

Gdziekolwiek, byle nie tu

Czuję, że coś nadchodzi

Pragnę być wolna

Po prostu chcę być

Gdziekolwiek, byle nie tu

Pretty Woman: The Musical ,,Anywhere But Here"

(tłumaczenie moje)


Księżniczka Krety siedziała przy stole ze swoją rodziną i próbowała spożywać kolację, ignorując nerwowe, nieufne spojrzenia posyłane sobie przez domowników. Nawet jej najmłodsze rodzeństwo, siedmioletnia siostra i dziewięcioletni brat patrzyli z badawczością, która nie pasowała do ich młodego wieku.

— Niektórzy ludzie nie są normalni — odezwał się w końcu król Minos. — Na przykład narzekają przez lata, że coś pustoszy ich królestwo, a potem sami bezceremonialnie zostawiają owo królestwo i wyprawiają się przez morze tylko po to, żeby narzekać na głos.

— Też mi się to nie podoba — odparła królowa Pazyfae. — Ale nic nie poradzę na to, że mężowi mej kuzynki i jej samej brakuje zdrowego osądu.

— Są po prostu nienormalni — powtórzył Minos i wrócił do jedzenia.

— Nie możemy po prostu ich nie wpuścić? — zapytała dziesięcioletnia Fedra o bladej cerze i czarnych oczach. — Skoro twoja kuzynka, mamo, zabiła swoje dzieci, to chyba możecie ją uznać za niebezpieczną i odprawić.

— Dziewczynki nie mówią niepytane — odpowiedziała jej tylko matka.

— Ateny są nadal zbyt pożądanym sojusznikiem, żeby dopuścić się czegoś takiego — wyjaśnił król Minos. Z jakiegoś powodu żywił sympatię do Fedry. Właściwie lubił wszystkie swoje dzieci, które odziedziczyły cokolwiek z jego ciemnej urody. Te podobne do złotowłosej i niebieskookiej Pazyfae darzył czymś na kształt niechęci. — A gdyby twoja matka zadeklarowała, że nie chce przyjmować dzieciobójczyni, Medea i Egeusz mogliby zacząć opowiadać różne nieprzyjemne pogłoski o niej samej. — Zerknął ironicznie na żonę. Pazyfae nie zareagowała.

Ariadna westchnęła i wbiła wzrok w swój talerz. Nie odzywała się, bo i tak nikt by jej nie posłuchał. Ojciec lekceważył ją od dzieciństwa, zapewne uważając, że skoro wygląda jak młodsza wersja matki, to równie dobrze mogła zostać spłodzona z jakimś kochankiem, nie z nim. A królowa Pazyfae kochała tylko synów. Poza jednym. Minotaurem.

Ariadna miała świadomość, że małżeństwo jej rodziców nie zostało zawarte z miłości. Prawie żadne wśród królewskich rodów nie zostało. Ojciec, jako syn Zeusa, zażyczył sobie żonę z boskiego rodu i oddano mu Pazyfae, córkę Heliosa, boga słońca. On był rozczarowany, że nie dostał potomkini jakiegoś Olimpijczyka, ona – że dano ją śmiertelnikowi. Ariadna nie dowiedziała się, jak wyglądała ich relacja na początku, ale od wielu lat nie można było powiedzieć, że Minos i Pazyfae po prostu się nie kochają. Oni sobą gardzili i zdradzali się na prawo i lewo. Matka wynajdywała sobie kolejnych mężczyzn z miasta, a ojciec służące oraz młodych dworzan. Bywało nawet, że oboje rywalizowali o jednego młodzieńca.

Kiedy Ariadna miała kilka lat, wydarzyło się jednak coś znacznie gorszego. Jej matka zaszła w kolejną ciążę, ale nikt się z tego powodu nie cieszył, nie urządzał uczt, a ojciec nie chwalił się nowym dziedzicem. W końcu urodził się chłopiec albo coś, co powinno się nazywać chłopcem – dziwna, duża istota z korpusem i nogami człowieka, ale głową byka. Dopiero po paru latach Ariadna dowiedziała się, że jej matka obcowała ze świętym bykiem zesłanym na Kretę przez Posejdona i że to on był ojcem nowego ,,księcia", nie Minos. Król uznał ,,dziecko" za swoje, a nawet nazwał je po sobie Minotaur, aby nikt nie uznał go za rogacza, ale chyba wszyscy wiedzieli, jaka jest prawda. Każdy na dworze bał się tej kreatury, więc nakazano nadwornemu budowniczemu, Dedalowi, zbudowanie labiryntu w podziemiach pałacu, gdzie uwięziono małego Minotaura. Jakiś czas potem Dedal zbuntował się przeciwko Minosowi i razem z synem Ikarem uciekł z Krety na stworzonych przez siebie skrzydłach unoszących człowieka. Powiadano, że Ikar rozbił się w drodze i utonął w morzu. Ariadnie było go żal. Jako dzieci lubili się razem bawić na kreteńskiej plaży, brodzili w falach i zbierali muszle.

Jeśli chodzi o byka, to ojciec obawiał się go zabić, więc wywieziono go na półwysep peloponeski, gdzie ogromne zwierzę uciekło na ateńskie pola i dokonało tam ogromnych spustoszeń. Pech chciał, że za króla Aten wyszła czarownica Medea, kuzynka Pazyfae, i cała ta długa historia doprowadziła do tego, że władca uznał, iż Minos odpowiada za szkody jego poddanych i jest im coś winien. Lada dzień wraz z żoną miał przypłynąć na Kretę i wyjaśnić tę sprawę.

Ariadna chciałaby wierzyć, że to wszystko skończy się dobrze i znajdzie się jakiś sposób, aby obie rodziny pozostały ze sobą w pokoju, a byk przestał dręczyć Ateńczyków. Ale w ciągu szesnastu lat swego życia nauczyła się, że szczęśliwe zakończenia są bardzo rzadkie, jeśli w ogóle istnieją.

Kilka dni później królewska para Aten przybyła na Kretę. Minos i Pazyfae nie byli zachwyceni, ale przyjęli ich uprzejmie i z godnością.

— Osobiście uważam, że władca powinien bronić swego ludu — mówił Minos, popijając co chwila wino. — Nie rozumiem, panie, dlaczego sam nie zabijesz byka.

Egeusz uniósł ciemną brew i spojrzał na drugiego mężczyznę ironicznie.

— Uznałem, że ty masz więcej powodów, by się na nim mścić, panie.

Pazyfae aż prychnęła ze złości, najwidoczniej oburzona aluzją Ateńczyka. Kuzynka Medea przewróciła oczami na ten brak dyplomacji. Ariadna z niepokojem przyglądała się temu wszystkiemu. Jej rodzice byli porywczy i mściwi, przyzwyczajeni, że im się ulega. Najwidoczniej Egeusz czuł tak samo. Starcie takich charakterów nie mogło skończyć się dobrze.

— Powiem wprost: nie mam zamiaru płacić za szał zesłany przez bogów — oznajmił w końcu Minos. — Jeśli więc taki był cel twej wyprawy, panie, zawiedziesz się.

,,Ojcze, błagam, opamiętaj się" prosiła w myślach Ariadna, a łzy napływały do jej oczu. Nienawidziła tej swojej słabości, tego, że tak łatwo wszystko ją poruszało i potrafiła się rozpłakać bez powodu. Chciałaby być zimna i niewzruszona. Tymczasem wszyscy śmiali się z tego, jak prosto ją zdenerwować.

— Zatem Ateny mają płacić? — odezwała się nagle stanowczym, głębokim głosem Medea. Czerwona suknia opinała jej ciało, nadając jej wygląd bogini zemsty. — Z tego, co mi wiadomo, królu, to ty wywiozłeś byka na ateńskie pola. Byłoby niedobrze, gdyby cała Grecja się o tym dowiedziała...

— Wątpliwe jest, żeby cała Grecja stanęła za kimś o twej reputacji, pani — zadrwił Minos.

Medea zacisnęła ręce w gniewie, a Ariadna poczuła, że traci oddech. Słyszała wszystkie opowieści o wielkiej mocy kuzynki i brutalnych czynach, do jakich była zdolna. Nie chciałaby nigdy stać się świadkiem jej wybuchu. Oczami wyobraźni widziała już siebie martwą.

— Uspokójcie się! — krzyknęła nagle Pazyfae i potrząsnęła swymi jasnymi włosami. — Jesteśmy rodziną! Zapomnijmy o tym wszystkim i cieszmy się posiłkiem. — Na potwierdzenie tych słów wzięła ze stołu kawałek mięsa i włożyła go sobie do ust.

— Nie będę się niczym cieszył, dopóki twój kochanek, pani, nie przestanie pustoszyć moich ziem! — wrzasnął Egeusz.

Tak wyraźne przypomnienie o tym epizodzie sprawiło, że twarz Pazyfae poczerwieniała. Królowa wstała z krzesła, oparła ręce na stole i zawołała z oburzeniem:

— Przynajmniej ja nie morduję własnych dzieci!

Kuzynka Medea nie pozostała jej dłużna. Także powstała i wycelowała rękę w stronę Pazyfae.

— Wolałabym umrzeć, niż siedzieć zamknięta w więzieniu, ty dziwko!

,,O bogowie" pomyślała Ariadna. ,,To koniec. Zginiemy wszyscy. Medea nas zabije". Na szczęście, król Egeusz złapał dłoń małżonki i zmusił ją do siadu.

— Nie rozwiążemy tak problemu. Chcę zabić byka, a nie wszystkich obecnych.

Nagle Ariadna zauważyła, że jej młodszy o rok brat, piętnastoletni Androgeos, podnosi się i chrząka wymownie.

— Ojcze, matko... Król Egeusz ma rację. Aby ocalić nasz honor, musimy pokonać byka.

— Jak to sobie wyobrażasz? — zadrwił Minos. — Chcesz wysłać starego ojca na walkę z tą dziką bestią?

— Nie. — Pokręcił głową Androgeos. — Ja się z nim zmierzę. Uratuję lud Aten. Wynagrodzę wam, królu i królowo, wasze cierpienia. — Spojrzał na kuzynkę Medeę i jej męża. — Pomszczę twą hańbę, mamo. — Skłonił się przed Pazyfae.

Ojciec trwał w zamyśleniu, przysłuchując się tym słowom, ale Pazyfae prawie natychmiast podbiegła do syna i chwyciła go za ramię.

— Nie pojedziesz tam, nie dam cię! Nie pozwolę, żebyś zginął! — krzyknęła rozpaczliwie i przyciągnęła Anda do siebie, jakby był małym chłopcem.

Ariadnie zrobiło się zimno i pusto w sercu. Matka nie zwracała uwagi na córki, ona, Fedra i Akalle mogłyby dla niej nie istnieć, ale kochała synów, poza Minotaurem oczywiście. Ojciec z kolei lubił tylko te dzieci, które były podobne do niego, podejrzewając, że reszta może być bękartami. Jako jasnowłosa dziewczyna nigdy nie zaznała miłości rodziców, czegoś, co wydawało się tak naturalne. Czuła się przez to jak kaleka.

— Ja sądzę, że to dobry sposób, aby chłopak udowodnił swą dojrzałość — odezwał się Egeusz.

— Nie chcę cię słuchać, ty mężu dzieciobójczyni! — Pazyfae przycisnęła syna jeszcze mocniej do piersi, chociaż ten się wyrywał. — Tego chcesz? — Spojrzała z nienawiścią na Medeę. — Pozbawić mnie dziecka, bo nie masz już swoich?

— Jesteś, pani, proszona o zaprzestanie obrażania mej żony! — wrzasnął Egeusz.

— Dosyć! — Minos uderzył pięścią w stół i rozejrzał się srogo po sali. — Pazyfae, ty wariatko, przestań robić z siebie komedię i traktować dorosłego chłopaka jak małe dziecko! Albo usiądziesz i w spokoju zjesz, albo idź do swoich komnat i tam się uspokój! Jutro zwołamy radę i omówimy szczegóły. Jeśli możni Krety zechcą, aby ich książę udał się do Aten, nie będziemy mogli odmówić. To jedyny sposób na zażegnanie tego konfliktu. — Zerknął na Egeusza. — A ty, panie, też pamiętaj, do kogo mówisz.

Czasem po burzy pozostaje tylko cisza. Tak też było i tym razem. Do końca wieczoru obie pary królewskie traktowały się ze wzorową obojętnością, nikt nawet nie podnosił głosu, chociaż w zmarszczeniu brwi Minosa, rozbieganym wzroku Pazyfae i ponurym Medei widać było, że żal pomiędzy nimi pozostanie jeszcze przez bardzo długi czas.

Ariadna próbowała porozmawiać z bratem o jego decyzji i odwieść go od pomysłu walki z ,,kochankiem matki", ale ten nie chciał z nikim rozmawiać i zaraz po kolacji zamknął się w komnacie, a wczesnym rankiem wyszedł trenować. Siostra ogłosiła więc porażkę i uznała, że nie może wpływać na jego wybory. Udała się więc do damskiej komnaty, gdzie spędzała czas z siostrami.

— Wyjdziemy do ogrodu? — zapytała Akalle. — Jest duszno.

— Wczoraj padało — odparła Fedra znad skrzynki z kosztownościami. — Na trawie może być błoto, nie mam zamiaru ubrudzić sobie sukienki.

— Mnie to nie obchodzi. — Wzruszyła ramionami Akalle.

— Bo jesteś dzikusem.

— Och, nie kłóćcie się — poprosiła cicho Ariadna. — Akalle, jeśli chcesz, ja z tobą wyjdę. Fedrze nic się nie stanie samej.

Uradowana śniada, ciemnowłosa Akalle natychmiast podniosła się z dywanu, złapała siostrę za rękę i pociągnęła ją na podwórze.

Ariadna pożałowała swojego wyboru, kiedy na ławce w ogrodzie zauważyła kuzynkę Medeę w szkarłatnej sukni z długimi rękawami. Jej synek uderzał w drzewo małym kijkiem. Ariadna chciała cofnąć siostrę, ale Medos zdążył już zauważyć Akalle i pomachał do niej.

— Chodź bawić się ze mną, nudno tu! — zawołał.

Akalle nie zapytała nawet starszej siostry o opinię, tylko pobiegła w stronę chłopca, chwyciła pierwszy lepszy kij i zaczęła ,,walkę".

Ariadna wolała nie zostawiać jej samej z obcą kuzynką o słabej reputacji, więc ostrożnie podeszła do Medei i usiadła obok niej.

— Nie bój się mnie — powiedziała ironicznie królowa Aten, widząc jej bladość. — Nie zrobię ci krzywdy.

— Ja nie... — próbowała tłumaczyć się Ariadna, ale Medea ją ubiegła.

— Nie zabiję cię. Nie mam zamiaru więcej się tak ranić.

Jej głos był ostry i cyniczny, ale w oczach pojawiła się pewna gorycz, która sprawiła, że Ariadnę przeszedł zimny dreszcz.

Przed nimi rozległ się śmiech Medosa i Akalle. Wiatr rozwiewał ich czarne czupryny. Ariadna posłała im pogodny uśmiech. Potem znów zerknęła w stronę Medei. Kobieta wpatrywała się w syna z ciepłem i czułością, za każdym razem, gdy odwracał się w jej stronę, oczy jej błyszczały, chociaż smutek całkowicie ich nie opuścił.

,,Chyba naprawdę go kocha" uznała Ariadna. ,,Chce spędzać z nim czas, przyszła z nim sama do ogrodu, mimo że jest królową i ma przy sobie służbę. Moja matka nigdy tego dla nas nie robiła. Medea naprawdę kocha Medosa. Ale w takim razie jak mogła zabić dzieci, które miała z kimś podobno tak sobie drogim?".

— Twój ojciec i mój mąż dyskutują na temat możliwego wyjazdu Androgeosa. Chciałam pójść z nimi, ale uznali, że to nie temat dla kobiet. — Rozmyślania Ariadny przerwał głos Medei. Wyraźnie było widać, że nie zgadza się ona z tą opinią.

— Mój ojciec... nie lubi dyskutować z większością ludzi... — wykrztusiła księżniczka.

— Zauważyłam — odparła Medea. — Trochę żal mi Pazyfae. Jeśli chodzi o mężów, trafiła gorzej niż ja.

Ariadna nie odpowiadała. Zastanawiała się, czy Medea mówi to wszystko, bo jest tak pewna, że jej rozmówczyni nie będzie zdolna tego rozpowiedzieć, czy po prostu w ogóle nie interesowała się cudzym zdaniem.

— Ale nie żałuję, że tu przypłynęłam — kontynuowała czarodziejka. — Dobrze jest nie zamykać się na świat, odkrywać nowe miejsca. A ja nie byłam poza Atenami od... od mojego ślubu.

Ariadna wydobyła z siebie mimowolne westchnienie. Te słowa same w sobie nie były tak bardzo ważne. Zrozumiała, że o wiele istotniejsze rzeczy zostały niewypowiedziane – czasy, gdy Medea naprawdę mogła poznawać świat u boku Jazona, krwawe, brutalne wydarzenia, które poprzedziły ów ślub z Egeuszem.

— Ja chyba nigdy nie opuściłam Krety — zwierzyła się kuzynce. — Trochę żałuję. Kiedy człowiek jest za długo w jednym miejscu... to trochę, jakby był w lochu.

Medea uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

— Przepraszam, raz pojechałam z Egeuszem do Tyrynsu na dwór króla Ifiklesa. To jest mój... przyjaciel. Spotkaliśmy się podczas wyprawy Argonautów. On jest bardzo dobry i wyrozumiały.

Czarownica mówiła to łagodnie i z sympatią. Najwidoczniej miała jakieś dobre uczucia do większej ilości ludzi niż jej syn.

— Miło mieć przyjaciół — szepnęła Ariadna. Jej ostatnim był chyba Ikar, który teraz spoczywał na dnie morza.

— I trudno ich tracić — dokończyła Medea. — Wypytywałam Ifiklesa, co się stało z resztą załogi. Biedak, stracił brata, syna, bratanków... — Wzięła głęboki oddech. — Orfeusz zginął. Młody Peleus włóczy się nie wiadomo gdzie. Chyba tylko Atalanta dostała jakąś szansę... A jeśli chodzi o Jazona... Po śmierci Kreuzy przepadł gdzieś bez śladu i nikt nie wie, co teraz robi. Ifikles mówił mi, że próbował zdobyć o nim jakiekolwiek wieści, ale... dostał tylko milczenie.

Medea spuściła głowę i zacisnęła ręce w pięści. Po raz pierwszy od wczoraj okazała słabość. Zasugerowała, że chciała dowiedzieć się czegoś o człowieku, który ją poniżył i porzucił, i że ich brak sprawił jej ból. Była silna, potężna, ale nadal z trudem znosiła odrzucenie.

Gdy po policzku czarodziejki spłynęła pojedyncza łza, Ariadna przestała tak bardzo dziwić się, że ta sama osoba była zdolna do zabicia Kreuzy czy swoich dzieci. Tak głębokie uczucie, które przetrwało tyle lat rozłąki, mogło być piękne i głębokie, ale jednocześnie nic innego nie mogło sprowadzić tyle rozpaczy i zła. Ale w końcu co ona mogła wiedzieć o miłości?

Medea w końcu podniosła głowę, zaczerpnęła powietrza i spojrzała na Ariadnę.

— Nie mów nikomu o tej rozmowie i nie powtarzaj tego, co powiedziałam o Jazonie. Ifikles to przyjaciel i on rozumie, dlaczego chciałam to wiedzieć... Ale mój mąż nie byłby szczęśliwy z tego powodu.

— Nikomu nie powiem. Przyrzekam — obiecała Ariadna.

Medea lekko uścisnęła jej rękę.

— Jesteś dobrą dziewczyną. Mam nadzieję, że zaznasz w życiu szczęścia.

,,Ja też" pomyślała Ariadna. ,,Mam nadzieję, że nigdy nie zakocham się w kimś tak mocno, żeby rozpamiętywać go po kilku latach... Nie w kimś, kto byłby zdolny mnie zdradzić i porzucić. Kto namawiałby mnie do zapomnienia o rodzinie i moralności. Nie, mnie to nie spotka."

— Czas na obiad! — Medea nagle zawołała do dzieci. — Wracamy do pałacu.

Akalle i Medos posłusznie pobiegli im na spotkanie. Chłopiec wtulił się w ciało matki, a ona pogłaskała go po włosach i ucałowała w nie.

,,Przynajmniej ma dziecko. Komuś na niej zależy" pocieszała się Ariadna. Z jakiegoś powodu miała wyrzuty sumienia, że wcześniej tak źle myślała o kuzynce.

Akalle nie miała podobnych dylematów. Kiedy tylko Medea odsunęła do siebie syna, dziewczynka natychmiast rzekła do niej:

— Powiem teraz, bo potem nie będzie okazji. Podziwiam cię, kuzynko. Jesteś dla mnie wzorem.

Ariadna rozszerzyła oczy na tak nieoczekiwanie wyznanie, a Medea chyba po raz pierwszy od lat się zaśmiała.

— Bardzo mi miło, drogie dziecko... Ale właściwie za co?

— Moja mama jest tu niezadowolona. Nie lubi Krety, taty ani nas — wyliczyła bez mrugnięcia okiem Akalle. — Mimo to nie zrobi nic, żeby to zmienić, uczynić życie lepszym. Ty, kuzynko, uciekłaś z domu, gdzie cię źle traktowali, a potem jeszcze raz... — Umilkła, bo niewinne brązowe oczy Medosa wpatrywały się w nią z niezrozumieniem. — Ty nie boisz się mieć swojego zdania i nie powtarzasz, że dziewczynki ma się widzieć, a nie słyszeć. Jak dorosnę, będę taka jak ty — zapewniła z dumą i splotła dłonie za plecami.

— Lepiej nie, słoneczko. — Pokręciła głową Medea. — Będziesz bardzo nieszczęśliwa.

Akalle już gotowa była protestować, gdy cała czwórka zauważyła zmierzającego w ich stronę Androgeosa. Miał na sobie zbroję i z dumą machał rękami.

— Ojciec zgodził się, żebym popłynął do Aten! — krzyknął wesoło. — Uwolnię wasz kraj, droga kuzynko. — Ukłonił się lekko przed Medeą.


Zgodnie z obietnicą - pierwszy rozdział! Nie zadziało się za dużo, ale trochę przybliżył nam świat i postacie, więc mam nadzieję, że czytało się go Wam dobrze.

Zwyczajem u mnie jest podawanie ciekawostek i informacji mitologicznych po rozdziale, więc tutaj kilka wyjaśnień dla lepszego zrozumienia tekstu:

1. O Minosie z mitologii można powiedzieć, że był bi/panseksualny: wiemy, że co najmniej raz zainteresował się innym mężczyzną, dlatego o tym wspomniałam. Nie ma to na celu obrażać czy wyśmiewać osób LGBT+ i proszę sobie takich rzeczy nie dopowiadać!

2. Jeśli ktoś nie czytał mojej poprzedniej historii: Medea po rozstaniu z Jazonem poślubiła Egeusza, króla Aten. Kiedy jej rozwód i opuszczenie Koryntu były pewne, Egeusz zaproponował jej małżeństwo i schronienie u siebie, twierdząc, że nadal nie ma dziedzica (no spoiler). Medea przez jakiś czas nie chciała korzystać z tej propozycji, postanowiła uciec ze swoimi dziećmi i żyć gdzieś na odludziu, ale po śmierci Kreuzy, narzeczonej Jazona, gdy jej synowie zostali oskarżeni o śmierć niedoszłej macochy, posunęła się do ich zamordowania, aby nie zginęli w gorszy sposób z rąk Koryntian, po czym uciekła od Jazona do obiecanej jej pozycji w Atenach.

3. Wspomniany tu Ifikles to brat bliźniak Heraklesa. Jak wiadomo, w szale zesłanym przez Herę Herakles uśmiercił swoją żonę i dzieci, ale też syna Ifiklesa.

4. Wspomniałam także o Peleusie, który był członkiem wyprawy Argonautów. Potem został on ojcem Achillesa. Miałam z tym problem, ponieważ jednocześnie mamy tu wzmiankę o rodzeństwie Ariadny, wśród których był Katreus - ojciec Aerope i dziadek Menelaosa, czyli towarzysza Achillesa z czasów wojny trojańskiej (wiem, że w filmie Menelaos był stary, ale w mitach raczej byli rówieśnikami). Dlatego napisałam, że Peleus był wtedy ,,młody", możemy przyjąć, że mamy tu do czynienia z późnym rodzicielstwem z jego strony oraz wczesnym w przypadku Katreusa i Aerope, ale chyba nie mam głowy na liczenie tego.


Jak wspominałam, nie obiecuję, że rozdziały będą pojawiać się bardzo często, ale też postaram się, żeby nie za rzadko ;) W międzyczasie zapraszam Was do innych moich mitologicznych prac, zwłaszcza ,,Greków i Trojan", bo niedawno pojawił się kolejny rozdział drugiego tomu :)

Dajcie koniecznie znać, co sądzicie o tej pracy i jak widzicie bohaterów i fabułę! Do następnego :)


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro