~^One shot 8^~ cz.1/?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

  Poczuł składane, na jego ustach i szyi czułe pocałunki. A niedługo potem, zaczęły go łaskotać po twarzy, włosy jego chłopaka. Wywołało to u niego lekki uśmiech, po czym otworzył oczy. Bez okularów obraz był nieco rozmazany, jednak po kilkukrotnym mruganiu, zaczął widzieć nieco wyraźniej. Już od dwóch lat jego wada stała w miejscu, jednak wciąż nie widział najlepiej bez okularów. No i Keith uważał, że w okularach wyglądał atrakcyjnie. Twierdził teraz, że całkiem białe włosy oraz właśnie okulary dodają mu lat; co jednak wcale mężczyźnie nie przeszkadzało. W końcu nie był już aż tak młody, by eksperymentować z fryzurą jak dawniej. Teraz wolał, by jego włosy były w jednym kolorze.

Przetarł oczy i ujrzał pochylającego się nad nim Keith'a, który właśnie przestał go całować i uśmiechał się delikatnie. Dlatego sięgnął po okulary leżące na szafce nocnej, by móc je założyć i lepiej go widzieć.
Przez chwilę po prostu się w niego wpatrywał, a z jego twarzy nie znikał uśmiech. Ciągle nie mógł uwierzyć, że Keith jest jego chłopakiem i że właśnie to on ma ten zaszczyt, by móc widzieć go codziennie leżącego obok siebie. I w duszy cieszył się, że tylko on mógł widzieć go takiego rano. Kiedy był jeszcze niewyspany, rozczochrany i jeszcze odrobinę nie rozumiejący wszystkiego co się dzieje wokół. Właśnie taki wydawał mu się najpiękniejszy.

Odgarnął z jego twarzy kosmyki kruczych włosów i przybliżył go do siebie za ramiona, tak że stykali się nosami. 

-Dzień dobry - Szepnął i pocałował go w lekko rozchylone malinowe usta, które nawet o poranku smakowały tak cudownie.

-Mm...Cześć…'Kashi*... - Mruknął nieco ospale, przerywając krótki pocałunek - Na co tak patrzysz? - Oparł się na łokciach i ziewnął, zakrywając dłonią usta.

-Na najpiękniejszą istotę na świecie, która znowu się śliniła przez sen - Powiedział, na co Keith przerwał ziewanie i poczuł się zażenowany; niby robił to często, a i tak czuł się głupio, gdy tylko Shiro mu o tym wspomniał.

Odwrócił wzrok i zaczął go uparcie wbijać w stojący na szafce nocnej elektroniczny zegarek; wskazywał godzinę 10.00 czyli taką o której przeważnie budzili się w weekendy.

-A mimo to i tak mnie pocałowałeś tak? - Spytał nadal na niego nie patrząc.

-Mhm - Mężczyzna zachichotał, widząc jego minę - Całus na dzień dobry jest bardzo ważny. Zwłaszcza, że to ty zacząłeś.

Czarnowłosy uśmiechnął się pod nosem i opadł na jego klatkę piersiową, wtulając się w niego. To była jedna z jego ulubionych czynności o poranku. Zasypianie, albo po prostu leżenie w jego silnych ramionach działało na niego odprężająco. Zawsze czuł się tak bezpiecznie i spokojnie. Po krótkiej chwili mężczyzna zaczął go gładzić po plecach i delikatnie głaskać po włosach. Keith przymknął oczy i ułożył się wygodniej. Przez kilka minut leżeli w ciszy i napawali się swoim dotykiem i ciepłem. Dopóki Keith nagle się nie poruszył. 

-Wiesz jaki dziś dzień? - Spytał ni z gruszki ni z pietruszki i uniósł się tak, by widzieć jego twarz.

Miał nieco zniechęconą minę, co sprawiło, że Shiro postanowił się nad tym zastanowić. Popatrzył na niego, oczekując jego odpowiedzi.

-Sobota? Chyba, że się mylę...Wczorajsza nocna zmiana wykończyła mnie doszczętnie - Westchnął i przetarł dłonią oczy - Dlatego dziś chciałbym przeleżeć cały dzień w ciepłym łóżku, razem z moim szczęściem… - Przytulił go i ucałował w czubek głowy.

Chłopak zachichotał dźwięcznie i westchnął. Dziwny uśmieszek na jego twarzy, zdradzał, że jednak plany Shiro na dziś ulegną pewnej zmianie. 

-Nie chciałbym cię rozczarować misiu, ale...Mamy na dziś zaplanowane co innego - Musnął palcem czubek jego nosa.

-A czy to nie może zaczekać? - Westchnął i przymknął powieki.

-No niestety...Dziś jedziemy do moich rodziców. Zapomniałeś? - Mruknął na co mężczyzna, gwałtownie otworzył oczy.

-Naprawdę? Keith! Czemu mi o tym nie przypomniałeś wcześniej? Nie brałbym tej zmiany i nie byłbym aż tak zmęczony… - Jęknął i uniósł się niespokojnie do siadu, przypadkowo zrzucając z siebie swojego chłopaka. 

Keith zsunął się z niego i zaraz usiadł obok, odwrócony do niego tyłem. Jego obrażona mina mówiła sama za siebie. Skrzyżował ręce i wpatrywał się przed siebie, czekając aż Shiro coś powie.

-Nie to miałem na myśli…

Jednak Keith ciągle tkwił w tej samej pozycji. A tym samym brał go na litość; mężczyzna nigdy nie mógł znieść tego, że jest na niego zły, dlatego zawsze się z nim we wszystkim zgadzał. Przysunął się do niego i spróbował go objąć. Keith jednak za każdą jego próbą, odsuwał się od niego.

-No nie bądź taki...Przepraszam, że się tak uniosłem - Zaczął gładzić go po ramieniu i nawijać kosmyki jego włosów na palce. 

Przeważnie bawiły go jego fochy. Zachowywał się wtedy jak 6-latek, któremu mama odmówiła lizaka. Jednak Keith czerpał z tego satysfakcję i siłą woli starał się nie roześmiać, kiedy Shiro próbował się znowu wkupić w jego łaski. Za każdym razem, więc gdy mężczyzna starał się go nieudolnie przeprosić, on albo przechylał głowę tak, by ukryć uśmieszek, albo pochylał się bardziej do przodu. Kiedy przesunął się już aż na sam brzeg łóżka, mężczyzna szybko objął go w pasie i przyciągnął do siebie z powrotem.

-No? Przestaniesz się w końcu obrażać? Spójrz na mnie… - Delikatnie odwrócił go w swoją stronę i uniósł jego głowę za podbródek.

Keith wydął lekko wargi, a Shiro tylko się zaśmiał. 

-Zachowujesz się jak dziecko...I co ja mam z tobą zrobić? - Westchnął, a Keith osunął się w jego ramiona.

-Ciągle jestem dzieckiem. A jak chcesz to możesz spróbować mnie zwrócić rodzicom. 

-W życiu bym czegoś takiego nie zrobił. Oni już mieli wystarczająco dużo problemów z tobą. Nie mogę im tego zrobić po raz drugi - Zaśmiał się, a Keith przewrócił oczami i się od niego odsunął.

-Idę się szykować. A ty zrób śniadanie… - Zsunął się z łóżka i idąc w stronę drzwi przeciągał się mocno.

Tymczasem mężczyzna wpatrywał się w niego uporczywie. Czarnowłosy doskonale wiedział, że Shiro się na niego gapi. Dlatego przystanął i zaczął się przeciągać jeszcze bardziej ostentacyjnie. A to bardzo oddziaływało na wyobraźnię mężczyzny. Zwłaszcza, gdy razem z podnoszonymi rękami, podnosiła się również jego koszulka ukazująca jego brzuch. Jeszcze z kilka razy przeciągnął się w ten sposób i nawet zrobił kilka skłonów, prezentując Shiro swoje wdzięki. 

Usłyszał skrzypienie materaca, po czym poczuł jak mężczyzna zamyka go w ciasnym uścisku. 

-Keeeithhh...No robisz to specjalnie… - Jęknął wtulając się w niego - Wracamy do łóżka? Jeszcze wcześnie… - Pocałował go delikatnie w szyję, po czym wsunął dłonie pod jego koszulkę.

Brunet wzdrygnął się lekko. I to głównie dlatego, że kilkudniowy zarost jego chłopaka, podrapał go lekko po jego dość wrażliwej szyi. Starał się nieco od niego odsunąć, jednak Shiro nie pozwalał mu zrobić choćby kroku.

-Nie ma mowy. Mamy tam być na 14.00. A ty nie wypuściłbyś mnie, nawet po 2 godzinach. Dlatego koniec tego dobrego - Wyplątał się w końcu z jego objęć i stanął do niego przodem - I idź się ogól, bo mnie drapiesz… - Dotknął swojej usianej trzema sporymi malinkami szyi; każda z nich była wielkości monety i miała ciemnobordowy kolor.

Będzie musiał jak najszybciej, coś z nimi zrobić. Inaczej nie uniknie zbędnych pytań od rodziców w stylu 'która dziewczyna ci to zrobiła?'. Ale co miał poradzić na to, że Shiro uwielbiał go naznaczać.

-No skoro tak mówisz...Ale jak wrócimy to-

-Tak tak. Sprawię ci trochę przyjemności, po tym ultra stresującym dniu 'Kashi* - Mrugnął i wyszedł z pokoju.

*'Kashi - skrót od imienia Takashi
...
Cóż ten shocik będzie baardzo długi. Dlatego podzielę go na części, bo będzie wygodniej. Także no, tak się prezentuje początek. Następne części już wkrótce~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro