~^One shot 8^~ cz.2/?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Keith czy my koniecznie musimy tam jechać? - Spytał z powątpiewaniem, gdy przygotował śniadanie, które przyniósł do salonu.

Czarnowłosy siedział z podkulonymi nogami, na fotelu na wprost kanapy. Ciągle miał na sobie piżamę, ale przynajmniej się uczesał. Teraz jego włosy zebrane były w luźnego warkocza, gdzie kilka kosmyków wraz z grzywką były w wyjątkowym nieładzie. A Shiro już wielokrotnie przekonał się jak bardzo chłopak nie cierpi swoich włosów, a przy tym wcale nie ma zamiaru ich ściąć. I mimo wszystko codziennie potrafił sterczeć przed lustrem, i wymyślać dla nich coraz to nowsze upięcia czy fryzury. Jednak nie robił tego tylko dla siebie, i by dobrze wyglądać; tylko w taki sposób mógł je jakoś ujarzmić. A w rozpuszczonych włosach czuł się jak dziewczyna, a tego wolał unikać.

Keith chętnie sięgnął po szary kubek z napojem bogów. Drugi jednakowy kubek wziął Shiro i postawił na drewnianej podkładce z wizerunkiem białego lwa z bujną grzywą.

Po czym usiadł naprzeciw niego, na skórzanej kanapie. On jeszcze był całkiem w proszku. Do tego jeszcze nieogolony, nieuczesany i ciągle w piżamie. W zasadzie jego piżama składała się tylko z luźnych spodni dresowych, więc wzrok Keith'a mimowolnie wędrował w jego stronę i zawieszał się na jego klatce piersiowej lub umięśnionych ramionach. 

-Dlatego, że to zaproszenie...No i mamy darmowy obiad. Czego chcieć więcej - Wzruszył ramionami, wsypał dwie łyżeczki cukru do kawy i dodał odrobinę śmietanki.

-Przecież ja też dobrze gotuję…

Keith przewrócił oczami i uśmiechnął się z politowaniem. Wziął z talerzyka mały czekoladowy rogalik, który po chwili zamoczył w swojej kawie i następnie ugryzł kawałek. Kiedy go przełknął, otarł usta i dopiero się odezwał:

-Po prostu mi powiedz, że boisz się spotkania z nimi…

Mężczyzna wpatrywał się w krawędź kubka. Długo nie odpowiadał co tylko utwierdziło Keith'a w przekonaniu, że ma rację. Pokręcił głową i ujął ciepły kubek. Uniósł go do ust i upił nieco kawy. Ciepły napój zwłaszcza robiony, przez jego ukochanego był wyborny i świetnie smakował. Czarna kawa o poranku zawsze stawiała go na nogi i dodawała energii na dalszą część dnia. Do tego czekoladowe rogaliki stanowiły z nią dobre połączenie.

-No to jak jest? - Ponaglił go, przekrzywiając głowę i patrząc na niego.

Mężczyzna westchnął; ciągle wpatrywał się w swoją kawę. Dosłownie czuł tę presję, którą Keith na nim wywierał. Nie chciał się przyznawać, ale chłopak miał rację. Żeby nie musieć od razu odpowiadać na to pytanie, również sięgnął po rogalik. Jednak chłopak wpatrywał się w niego tak intensywnie, że odłożył go z powrotem.

-Tak. Tak, masz rację. Boję się spotkania z twoimi rodzicami - Powiedział poważnie, przenosząc na niego wzrok.

Keith prawie zakrztusił się swoją kawą. Dlatego wolał odstawić kubek, na czas rozmowy z Shiro. Znowu otarł usta i spojrzał na niego z niedowierzaniem. Pierwszy raz coś takiego, od niego usłyszał. Miał wrażenie, że mężczyzna nie należy do osób, które przerażają się takich rzeczy jak zwykłe spotkanie. Do tej pory uważał, że był nieustraszony, pomimo paru sytuacji, które wcale tego nie udowadniały.

-Ty... Mówisz poważnie?

Mężczyzna nic nie odpowiedział, jedynie kiwnął niezauważalnie głową. Keith zamaskował śmiech poprzez kaszlnięcie i oparł łokcie na stole. Teraz wpatrywał się w niego z zaciekawieniem wymalowanym na twarzy. 

-Oj misiu...Daj spokój. Moi starzy są w porządku. Może i są trochę specyficzni, ale w gruncie rzeczy to spoko ludzie… - Machnął ręką, co wcale nie pomogło - No i przecież już, kiedyś się poznaliście…

Tymi słowami przywołał wspomnienie sprzed roku. Było to wtedy, kiedy leżał w szpitalu ze skręconą kostką. Jego rodzice wtedy przyjechali do niego i spędzali z nim czas. Przy okazji również poznali Shiro. Jednak była to  czysto formalna relacja. Nie mieli czasu, by na spokojnie porozmawiać. I nawet nie wiedzieli, że Shiro jest jego chłopakiem; sądzili, że to po prostu jego bliższy znajomy. A żaden z nich wtedy jakoś nie miał do tego głowy, by im to wyjaśnić.

-Wiem, ale...To nie będzie to samo. Wtedy byliśmy zbyt zajęci, nawet normalnie nie pogadaliśmy…

-A moja matka i tak stwierdziła, że jesteś strasznie małomówny… - Powiedział z lekkim uśmiechem.

-Oh...Warto wiedzieć… - Stwierdził z konsternacją, mieszając kawę.

-Ale może mi powiesz, dlaczego się boisz? Może jestem w stanie pomóc? 

-Cóż...To trochę skomplikowane…

-Mamy jeszcze trochę czasu...To… - Czarnowłosy wstał, obszedł stół i stanął przy nim - Może mi opowiesz? - Przysiadł przy nim i położył dłoń na jego ramieniu.

-Po prostu...Wspominałem ci o moim poprzednim narzeczonym? - Spytał, kiedy chłopak zaczął delikatnie wodzić palcami po jego karku.

-Coś mówiłeś...Że musiałeś zerwać zaręczyny z konieczności… - Odgarnął jego opadającą na czoło grzywkę. 

-No tak...Ale jeszcze przedtem poznałem jego rodziców. I nie byli do mnie zbyt przyjaźnie nastawieni… - Westchnął.

-I teraz się boisz, że moi rodzice są tacy sami, prawda? Spokojnie będzie dobrze, naprawdę. Ale teraz idź się ogól, bo już wcześniej mnie podrapałeś - Przejechał palcami, po jego nieogolonym policzku - Ale wiesz...Nie tak całkowicie. Lubię twój lekki zarost...Wyglądasz z nim tak męsko… - Oblał się rumieńcem, ale nie zabrał dłoni. 

-No proszę...Najpierw prawisz mi kazania, a teraz mówisz, że ci się podoba? To może powinienem zacząć zapuszczać brodę? Wtedy też będę dobrze wyglądać… - Mrugnął do niego i ujął jego dłoń. 

-N-niee...Tak jest dobrze...Znaczy...Już dobrze wyglądasz - Powiedział nieco nieśmiale.

...
I proszę. Część 2 również jest gotowa. Ciekawe jak mi pójdzie z następnymi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro