~^One shot 8^~ cz.3/?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Keith ja nie wiem czy to dobry pomysł… - Shiro przez całą drogę narzekał, aż Keith momentami miał już dość.

Wyjechali prawie zaraz po śniadaniu. Było około godziny 11.30. Rodzice Keith'a mieszkali w sąsiednim miasteczku, kilka kilometrów od ich miejsca zamieszkania.

Owe miasteczko było naprawdę malutką miejscowością; zaledwie kilka domów na krzyż, mały sklepik, zabytkowy kościół i parę innych mniej lub bardziej ważnych budynków. Tak właśnie prezentowała się jego rodzinna miejscowość. Dlatego postanowił wyjechać, jak najdalej. Tam nie miał żadnej przyszłości. I nie czuł żadnej potrzeby, by tam zostać.

-Uspokój się. Będzie okej. Obiecuję ci to - Mruknął znudzony, wpatrując się w okno.

Droga, którą jechali otoczona była drzewami. W zasadzie za oknem nie działo się nic ciekawego, jednak to było jedyne dostępne dla niego zajęcie. I przy okazji zajęcie czymś myśli, przez całą drogę. Kilkanaście minut po tym, drzewa przerzedziły się na tyle, że dostrzegli w oddali zarys miasteczka. Ich samochód jechał ze stałą prędkością, a budynki miejscowości były z każdą chwilą coraz bardziej zauważalne i łatwiejsze do rozróżnienia. Miasteczko ogrodzone było zewsząd drewnianym płotem, który wyglądał tak, jakby zaraz miał się zawalić. Budynki też były wątpliwej jakości; jedne w lepszym stanie inne w gorszym. Wjechali do miasteczka główną wyłożoną kamieniami drogą, dlatego ich samochód nieco podskakiwał. Jechali w milczeniu; z samochodowego radia dochodziła cicha muzyczka. Keith zauważył jak mężczyzna nerwowo zaciska palce na kierownicy. 

-No, ale…

-Na litość boską, Shiro proszę…Czy ja kiedykolwiek zrobiłem ci coś co ci zaszkodziło? I uprzedzam jak wspomnisz o tych spalonych tostach, to cię zastrzelę na miejscu. Jeszcze nie wiem czym, ale coś znajdę.

-Już z dwojga złego ta opcja, nie jest taka najgorsza...Jest możliwość wybrania jej? - Zerknął na niego.

-Nie przeginaj. O patrz to już tutaj - Zawołał i poruszył się na siedzeniu, kiedy zamajaczył przed nimi budynek domu jego rodziców.

Mężczyzna chcąc czy nie chcąc, musiał wjechać przez otwartą już solidną metalową bramę. Zaparkował na ich podjeździe, przy sporym garażu. Ich dom wyglądał zdecydowanie najlepiej i najbardziej się wyróżniał spośród innych. Zupełnie tutaj nie pasował. Był raczej kojarzony z kosztownym dworkiem niż zwyczajnym domem mieszkalnym. I bardziej pasował do wielkiego miasta niż takiej zabitej dechami małej wsi.

-I...twoi rodzice tutaj mieszkają? - Zapytał z rozchylonymi ustami, wpatrując się w ogromny dwupiętrowy dom z dwoma balkonami i ogrodem. 

Zaparkował auto, na podjeździe pod sporym garażem. Cały podjazd był wyłożony brukową szarą kostką, pod kolor dachu. 

-Tsa...jak widać - Mruknął wysiadając z samochodu - Zawsze byli rozrzutni...Szczególnie, gdy byłem mały. Odkąd się wyprowadziłem, zaczęli rozbudowywać dom… - Przymknął delikatnie drzwi ich srebrnego Sedana, a Shiro zamknął go, wsuwając kluczyki do kieszeni. .

Na zewnątrz strasznie wiało, nic dziwnego w końcu była wczesna jesień, a pogoda wcale nie zachęcająca do wyjść. Dlatego Keith szczelniej otulił się czerwonym szalikiem. Chciał jak najszybciej znaleźć się w środku. Spojrzał na swojego ukochanego, którego najwyraźniej nie ruszał ten cały chłód. 

-Chodźmy - Uśmiechnął się i złapał mężczyznę za rękę; chciał mu dodać otuchy, przed tym co miało nastąpić i co według niego miało być złem najgorszym.

Razem skierowali się w stronę wysokich betonowych schodów z barierką po prawej stronie. Ostrożnie weszli po nich, by po chwili stanąć przed ozdobnymi drzwiami z kołatką w kształcie lwa. 

-I pamiętaj...Nie masz się absolutnie niczego obawiać. Jestem przy tobie - Posłał mu ciepły uśmiech i zadzwonił dzwonkiem do drzwi.

Niski dźwięk dzwonka obwieścił ich pojawienie się. Już po chwili usłyszeli szybkie kroki za nimi. Szczęk kluczy i skrzypienie drzwi było następnym co nastąpiło. 

Shiro zacisnął palce na dłoni Keith'a, kiedy drzwi się uchyliły i ujrzał za nimi wysoką kobietę w średnim wieku. Wtedy Keith puścił jego dłoń, a Shiro przełknął głośno ślinę.

Na ich widok kobieta uśmiechnęła się szeroko.

-Ach Keith! Nareszcie! - Wciągnęła ich do środka, na elegancki przedpokój, gdzie na podłodze leżały puszyste dywaniki, a na ścianach wisiały obrazy wykonane z puzzli.

-Mamuś! Jak daawno się nie widzieliśmy! - Kobieta natychmiastowo przyciągnęła go do siebie i zamknęła w czułym matczynym uścisku.

Shiro jedynie stał obok i patrzył na tę ckliwą scenkę z mieszanymi uczuciami. Było zabawnie widząc tak Keith'a, próbującego odsunąć się od przytulania, przez swoją matkę. Kobieta nawet nie musiała stawać na palcach, by to zrobić; była znacznie wyższa od swojego syna. Dlatego to Keith stał, przy niej na czubkach swoich glanów.

Z tej odległości Shiro doskonale widział jak wygląda kobieta. Pomimo jej wieku wciąż wyglądała młodo i całkiem atrakcyjnie. Miała bladą karnację, ciemne oczy otoczone bujnymi rzęsami oraz czarne długie włosy z ciemno-fioletowymi końcówkami, zaplecionymi w warkocza. Ubrana była w zwykłą czarną bluzkę podkreślającą jej wdzięki, oraz w dżinsy, które ciasno się na niej opinały. 

Już teraz mógł ocenić, że Keith był bardzo do niej podobny. Widać było po kim miał gust i brak umiejętności dobierania ciuchów do okazji. Sam w tym momencie miał na sobie jedną ze swoich ulubionych cropowych kurtek, koszulkę z ulubionym zespołem, podziurawione spodnie oraz glany. Podobno gust rzadko się zmienia, co właściwie było widoczne u Keith'a, który ciągle ubierał się tak jakby nadal miał te 18 lat i żadnej trzydziestki na karku. 

Sam Shiro na tę okazję postanowił założyć coś odpowiedniejszego; i na tę okazję i coś co pasowało do jego wieku. Chciał zrobić dobre wrażenie. Dlatego założył szarą bawełnianą koszulę, dopasowane spodnie oraz zegarek. Miał również zaczesane do tyłu włosy. Miał nadzieję, że zbytnio nie przesadził. W końcu według Keith'a to było zwykłe spotkanie, lecz nawet jeśli to odpowiednia prezencja również była ważna. 

Właśnie zajmował się zdejmowaniem swojego płaszcza, kiedy uchwycił ze swoim chłopakiem kontakt wzrokowy. 

Spomiędzy jej obfitych piersi, Keith kątem oka dostrzegł zakłopotaną minę Shiro. Dosłownie czuł jego coraz bardziej rosnące zakłopotanie. Postanowił go od tego wybawić właśnie w tym momencie.

-Uhh mamo dusisz mnie… - Wymamrotał odsuwając się od niej i stając w końcu na nogach.

-Oh przepraszam, widzę, że nie jesteś sam…Wybacz. Myśmy się już chyba, kiedyś poznali. Takashi, prawda? - Zwróciła uwagę na mężczyznę, podczas gdy Keith mógł w końcu złapać oddech.

-Yym, tak…Ale wolę, gdy mi mówią Shiro… - Przywitał się, poprzez podanie jej dłoni - Miło mi panią znów widzieć - Uśmiechnął się niepewnie, podczas, gdy stojący za nią chłopak pokazał mu kciuka w górę.

-To miłe, że przyprowadziłeś przyjaciela - Powiedziała, a Keith się zakrztusił - Mnie również jest miło. A i możesz mi mówić po imieniu, po co te formalności. W końcu jesteśmy w podobnym wieku - Machnęła ręką, jakby to faktycznie była prawda i nie było to aż tak dla niej ważne.

Po części miała rację.

Tymczasem Keith stanął do nich tyłem i zaczął w końcu zdejmować kurtkę. Starał się stłumić śmiech, nerwowym kasłaniem. Jednak nie mógł powstrzymać drgania swoich ramion, co nie uszło uwadze Krolii. Do tego ciągle czuł się, jakby dopiero co przebiegł kilka kilometrów bez odsapnięcia. Uścisk jego matki mimo, że tak matczyny był również dość bolesny; szczególnie dla jego żeber. Odruchowo objął swój brzuch, zatrzymując dłonie na swoich bokach. Narazie było w porządku, ale był pewny, że za kilka dni ból na pewno się odezwie i to ze wzmożoną siłą. 

-Przeziębiłeś się skarbie? - Spytała kobieta z troską w głosie i wzięła od niego kurtkę, by odwiesić ją na drewniany wieszaczek wiszący na ścianie, pod półką z różnymi przyborami.

-Nie, czuję się świetnie - Powiedział, opuszczając luźno ramiona i spoglądając na Shiro. 

-Ach no tak. Pozwól, że pomogę ci z płaszczem - Powiedziała uprzejmie, zabierając od niego płaszcz i szal.

-O-oh...Dziękuję - Odezwał się niepewnym głosem.

-A gdzie tata? - Spytał czarnowłosy i utkwił wzrok w Krolii.

W tym momencie w drzwiach prowadzących na korytarz pojawił się rzeczony brązowowłosy mężczyzna. Miał na sobie ciemną bluzę oraz zapinaną kamizelkę z zakładkami. I wyszło na to, że Shiro jako jedyny ubrał się stosownie do okazji. Jednak teraz czuł się z tym nieco głupio; owszem przykładał wagę do noszonych ubrań, ale nie chciał by uznali go za jakiegoś pozera. Chyba będzie musiał przyznać Keith'owi rację, co do uznania tego za zwykłe spotkanie. 

-O tatuś! Jesteś! - Keith podszedł do niego.

-No cześć synek. Dawno cię nie było - Mężczyzna położył mu dłoń na ramieniu i uśmiechnął lekko, a po chwili przyciągając go do krótkiego uścisku, który w porównaniu z uściskiem Krolii, był zwykłym objęciem ramionami.

Z perspektywy Shiro, ojciec Keith'a i sam Keith byli tego samego wzrostu, co jednak nie było tak do końca prawdą. W rzeczywistości mężczyzna był nieco od niego wyższy i znacznie szerszy w barkach. Wyglądał też jakby był mniej więcej w wieku Shiro; choć różnica na pierwszy rzut oka nie była jakoś specjalnie widoczna. Pewne charakterystyczne aspekty ujawniały jednak jego wiek. Między innymi były to jego lekko przyprószone już siwizną brązowe włosy oraz parę zmarszczek na twarzy. Natomiast blizna na łuku brwiowym, wskazywała na zapewne burzliwą przeszłość. Kiedy mężczyzna rozmawiał z Keith'em, jego wzrok powędrował w stronę Shiro, który w dalszym ciągu nie ruszał się z miejsca. Teraz czuł się co najmniej skrępowany, choć nie miał pojęcia dlaczego. W końcu ta para, niedługo miała zostać jego teściami, więc nie powinien czuć się przy nich aż tak niekomfortowo.

-Cześć. Ciebie też dawno nie widziałem. Co u ciebie? - W końcu do niego podszedł i wyciągnął do niego dłoń - Shiro tak? Wybacz nie mam pamięci do imion - Odpowiedział usprawiedliwiająco, kiedy mężczyzna nieznacznie się uśmiechnął i skinął głową.

-Wszystko w porządku. Dzięki… - Ojciec Keith'a miał niezwykle silny uścisk dłoni; do tego nosił rękawiczki podobne do tych co miał Keith, a kilka jego palców było obandażowanych lub zaklejonych plastrami. 

Zdziwił się, że go pamiętał. Był raczej pewny, że powitają go jak nieznajomego, a nie jak starego znajomego. Przecież widzieli się zaledwie raz czy dwa razy w życiu. Wykluczając spotkanie w szpitalu.

Tex posłał mu uśmiech, po czym ponownie zwrócił się do Keith'a.

-No synek...Od zeszłego roku nas nie odwiedzałeś…Tęskniliśmy za tobą oboje - Krolia podeszła do swojego męża, a on objął ją ramieniem.

Stojąc tak wcale nie wyglądali na właścicieli, tak ogromnego domu. Raczej pasowała do nich jakaś leśna chatka, lub drewniany domek w górach. A nie taki wart fortuny dworek. No, ale nie ocenia się ludzi po ich wyglądzie. Po ilości majątku zresztą też. Gdyby ktoś mu, kiedyś powiedział, że rodzice Keith'a są tak majętni to zapewne uznałby to za jakieś wysublimowane kłamstwo. 

Keith nie wyglądał jakby jego rodzice byli bogaci; właściwie wcale tego nie zdradzał. I sprawiał wrażenie osoby lubiącej wyśmiewać się z majętnych snobów. 

-Byłem trochę zajęty...można tak powiedzieć - Powiedział chłopak niezbyt przekonująco.

-Szukałeś pracy? A może dziewczyny lub chłopaka? - Rzucił dwa typowe zdawkowe pytania Tex, po których usłyszeniu Keith'a całkiem zatkało.

-Wszystko opowiesz nam, przy stole skarbie. To niezbyt dobre miejsce na rozmowy. Chodźcie już zaraz przygotuję obiad - Mówiąc to kobieta wyszła z przedpokoju i ratując Keith'a od rosnącego zażenowania.

Natomiast Keith i Shiro wymienili spojrzenia, po czym również za nimi poszli. Korytarz którym szli, był wąski i długi, a po jego lewej stronie znajdował się rządek drzwi. Na ścianie po prawej stronie wisiały myśliwskie strzelby, a pomiędzy nimi pojedyncze lampy w kształcie świec. Shiro musiał przyznać, że tworzyły razem niezłą atmosferę. Zdecydowanie pasowała i do takiego ogromnego domu jak i leśnej chatki. 

 Idąc obok Keith'a rozglądał się wokół, całkiem oczarowany wystrojem wnętrza. Przebywał w tym domu zaledwie kilkanaście minut, a już czuł, że był w jego guście. 

Z drugiej strony zaczął się jednak zastanawiać, nad tym czy zrobił dobre pierwsze wrażenie. W końcu to była podstawa. Choć powinien się częściej odzywać. Co nie było takie proste, gdy nie wiesz co powiedzieć. Albo, gdy martwisz się czy to co powiesz będzie mądre i nie wyjdziesz na idiotę. Dlatego, gdy tylko otwierał usta już po chwili je zamykał. Wolał nie ryzykować.

Keith to zauważył, więc szturchnął go w ramię, tym samym zachęcając do odezwania się. Jego próby wypowiedzenia się całkiem go bawiły.

Shiro niepewnie na niego spojrzał. Chłopak posłał mu bardzo pocieszny uśmiech  i przeniósł wzrok na ojca, który szedł przed nimi. 

-Ej tatku, bo Shiro chce o coś spytać - Powiedział, a mężczyzna odwrócił się w ich stronę.

Shiro popatrzył z nieukrywaną złością, na chłopaka, który teraz miał niezwykle niewinny wyraz twarzy. 

-No? - Tex zrównał się z nimi krokiem i teraz szedł obok drugiego mężczyzny, trzymając rękę na jego ramieniu.

Shiro szybko przemyślał, zanim postanowił zadać mu jakiekolwiek pytanie. Do tego rozpraszał go fakt, że jego chłopak szedł tuż za nim i zapewne uporczywie wpatrywał się w niego.

-Od jak dawna polujesz? - Spytał zerkając, na wiszące na ścianie bronie.

Pomyślał, że to może być jego hobby. Dlatego warto było zadać takie pytanie, by nieco się do niego zbliżyć. Kto wie, może kiedyś zabierze go ze sobą na polowanie i wybierze go sobie na ruchomy cel. Otrząsnął się z tych myśli, bo naprawdę zaczynały go przerażać. 

-Hm...Odkąd mój syn zaczął sprowadzać sobie chłopaków…

-Jeny, weź przestań…Ty i te twoje nieśmieszne żarty - Odezwał się głośno Keith, przewrócił oczami i poszedł przodem zostawiając ich znacznie z tyłu, dając mu do zrozumienia jak bardzo go to wkurzyło.

Shiro nieco pobladł, ale i tak roześmiał się nerwowo, a Tex mu zawtórował. W końcu to był żart, prawda? A przynajmniej miał taką nadzieję. Miał wrażenie, jakby jego straszne wyobrażenia powoli zaczynały się ziszczać.

-A ty jak zwykle swoje...Nawet pożartować nie można… - Pokręcił głową i ponownie zwrócił się do Shiro - A tak na poważnie to poluję od dobrych kilku lat. Chociaż większość z tych broni tutaj, to repliki - Wskazał na parę modeli, a Shiro nie mógł wyjść z podziwu, że tak doskonale pamięta, które są prawdziwe, a które nie.

...
No i mamy część trzecią. Dobrze pomyślałam, by podzielić to na części.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro