Rozdział 18 - Pamiętnik (o dramatach, sekretach i sprawach osobistych)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Hej - uśmiechnął się Richie odrywając się ode mnie. - Czy ty masz na sobie makijaż?

Przytaknęłam niechętnie. Umalowałam się jak tylko poprosiłam go gdy przyszedł. Nie lubię siebie bez makijażu.

- Nie jesteś jeszcze gotowa na seks, ale mogę cię o coś prosić? - Nie, jeśli to to o czym myślę. - Zmyj makijaż.

- Czemu? To ma być w jakiś sposób podniecające, jak striptiz? To ma jakoś zaspokoić twój niepohamowany popęd? 

Coś powinno zahamować mój dziób.

- Nie - śmieje się. - Nagle ogarnąłem, że nigdy nie widziałem cię bez makijażu.

- Niech będzie -wzdycham zrezygnowana. - Tylko się nie przestrasz.

Idę na piętro do łazienki, która teraz należy tylko do mnie i Irene. Dzięki wyprowadzce Johna i Rosie, mamy też większe pokoje. 

Nasza łazienka jest bardzo stylowa, ma białe ściany, z cegiełkami, marmurowy blat przy umywalce, białe drewniane szafki i marmurową posadzkę. 

Wyjmuję z szuflady z moimi kosmetykami płyn do demakijażu i starannie zmywam, tusz do rzęs, cień do powiek, brwi, a także wszystko co mam na twarzy. Kiedy kończę pryskam się mgiełką i patrzę w lustro.

Widzę dwa małe pryszcze na nosie, lekko zaczerwienioną skórę i naczynka widoczne w niektórych miejscach - minus bladej cery jest taki, że wszystko to doskonale widać. 

Do Taylor Hill trochę mi brakuje.

Po kilku minutach wychodzę z łazienki. Mam ochotę posmarować twarz kremem, ale Richie powiedział żebym zmyła wszystko. Wchodzę do kuchni licząc na to, że  chłopak patrzy w inną stronę.

A gdzie tam.

Pochylam głowę, żeby nie widział mojej twarzy. On staje przy mnie i unosi mój podbródek. Patrzy mi prosto w oczy.

- Jestem brzydka.

- Uważam, że jesteś piękna, Sherlock Holmes - mówi. Całuje mnie w czoło, a potem styka swoje z moim. 

W radiu leci "I want it that way". Oplatam rękoma szyję mojego chłopaka i powoli obracamy się do rytmu piosenki.

- Jak to jest, że najładniejsze piosenki są stare? - pytam. - Czemu współcześni wykonawcy nie potrafią opisać miłości tak dobrze?

- Większość współczesnych piosenek ma podteksty seksualne. Nie chodzi o uczucia, chodzi o emocje - uśmiecha się.

- Jakiej muzyki będziemy słuchać gdy będziemy się kochać? - wypowiadam to pytanie głosem małej ciekawskiej dziewczynki. 

- Co? - dziwi się Richie. Odsuwa się by móc spojrzeć mi w oczy. - Sądziłem...

- Głupi jesteś - podsumowuję i go całuję.

Odwzajemnia i wsuwa swój język pod mój. Gryzę go w wargę. Oplatam się wokół niego nogami. Czuję mrowienie wszędzie gdzie nasze ciała się stykają. Mam wrażenie, że przez moje usta przechodzą impulsy elektryczne. 

Idzie w stronę kanapy, całując mnie po szyi. Swoimi dłońmi niszczę mu fryzurę, ale sprawia wrażenie takiego, któremu to nie przeszkadza. Kładzie mnie na sofie i zaraz leży obok, nie przestając mnie całować.

Czuję płomienie na skórze, a każdy pocałunek Richie'go rozpala we mnie pożogę. 

- Hej - odrywam się od niego z zawadiackim uśmiechem. - Czy tylko mi się wydaje, ale ani ty, ani ja nie jesteśmy w najmniejszym stopniu przeziębieni?

- Hmmmm... zdecydowanie ci się nie wydaje - mruczy brunet w moje włosy.

- To może zrobimy tak - mówię. - Jest dopiero jedenasta, a wiem, że do czwartej nikogo nie będzie w domu. Pojechałbyś do sklepu, wziąłbyś prysznic, i spotkamy się za godzinę. 

- Czekaj... co? - Richie jest wyraźnie skonfundowany.

- Nie gadaj tyle. Gadanie nie jest zbyt ekscytujące - mówię i wstaję seksownym krokiem z kanapy. 




Po godzinie, jestem umyta i ubrana w mom-jeans Levi Straussa i czerwony top na cienkich ramiączkach. Nakładam go tak by nie było spod niego widać stanika  w tym samym kolorze. Prezent od Irene może jednak się  na coś przyda. 

Gdy Richie otwiera drzwi w kuchni ja stoję za rogiem w salonie.

- Już jest... - nie kończy, bo rzucam się na niego przyciskając jego usta do moich.

- A sądziłam, że to moja siostra za dużo gada - szepczę między kolejnymi pocałunkami. Chłopak bierze mnie na ręce w ślubnym stylu i niesie do mojej sypialni.

Zmieniłam pościel w łóżku i położyłam mnóstwo koców. Staję na dywanie i patrzę w oczy Richie'go.

O nie. Przychodzi zwątpienie. Czuję, że zaraz się rozpłaczę.

-Hej - uśmiecha się. - Nie musimy tego robić.

-Boże, przecież wiesz, że tego chcę - mruczę.

Richie patrzy na mnie i zastanawiam się nad moim zachowaniem. Po chwili widzę, jak zachodzi zmiana na jego twarzy. Uśmiecha się swoim Richi'owym sposobem, a w jego oczach widać złośliwy błysk.

- Chcesz? - pyta.

- Chcę - odpowiadam zdecydowanie.

- Ale wiesz, że to wszystko zmieni? - pyta jeszcze raz.

- Pieprzysz - śmieję się.

- Jeszcze nie - mówi i całuje mnie w usta.

Odwzajemniam i powoli wsuwam dłoń pod jego koszulkę. Chcę mu ją zdjąć, a kończy się na tym, że go w nią zaplątuję.

Wybuchamy śmiechem.

- Jestem żałosna - mówię zdejmując mu w końcu t-shirt.

-Przez grzeczność nie zaprzeczę - żartuje chłopak.

-Idiota - krzyczę i chcę go pacnąć w ramię, ale on przyciąga mnie do siebie i rzuca na łóżko.

Stoi nade mną i rozpina pasek moich dżinsów. Nie potrafię uwierzyć, że to się dzieje.

Kładzie się na mnie powoli ściągając moją bluzkę. Widzi mój stanik i uśmiecha się.

- Prezent od Irene? - pyta.

- Skąd wiesz? - dziwię się.

- Pomagałem wybrać - całuje mnie, a po chwili pozbywa się dzielącego nas materiału.




Zasypiamy wtuleni w siebie, niczym jedna osoba. Gdy się budzę, mój wzrok pada na ekran komórki. Powiadomienie z Instagrama sprawia, że widzę godzinę. Piętnasta trzydzieści.

- Cholera - klnę.

- Co jest? - pyta Richie. 

- Mamy pół godziny zanim Irene wróci do domu - oznajmiam.

- Myślisz, że nas wyda? - dziwi się chłopak.

- Z uśmiechem na twarzy - stwierdzam i odkrywam kołdrę. Przypominam sobie, że nie mam na sobie ubrań, ale z jakiegoś powodu nie czuję się skrępowana.

Nakładam czystą bieliznę, a na to te same dresy, które miałam przed przyjściem Richie'go. Nogi mam miękkie jak z waty i potwornie boli mnie głowa. 

- Wszystko w porządku - obejmuje mnie.

- Nie do końca.

Chłopak przykłada dłoń do mojego czoła i mówi:

- Wciąż jesteś gorąca, ale teraz w trochę innym sensie.

- Termometr jest w szafce obok kuchni - wyczytuję pytanie w jego oczach i odpowiadam.

- Trzydzieści dziewięć - mówi kiedy po pięciu minutach go wyjmuje. 

- Wezmę sobie leki przeciwbólowe - oznajmiam. - Musisz iść.

- Nie wolałabyś, żebym został? - pyta.

- A chcesz tak szybko żegnać się z życiem? - odpowiadam. 

Chłopak rozumie aluzję i całuje mnie w czoło, po czym wychodzi.

Siedzę w kuchni sama. Wszystko boli mnie tak jakbym miała zaraz umrzeć. Łykam tabletkę i kładę na kanapie, zasłaniając zasłony, bo światło zaczyna mnie wkurzać. Myślę o tym, co właśnie zrobiłam. 

O dziwo do domu pierwsza wraca mama, która od razu stwierdza swym doktorskim wzrokiem, że mam grypę. Dostaję miskę ciepłej zupy, ale mięśnie bolą mnie tak, że ciężko mi utrzymać łyżkę.

Tata przychodzi pół godziny później i nie zadaje niezręcznych pytań typu:

"To jak, twoje dziewictwo to już przeszłość?"

"Mieliście prezerwatywę?"

"Opowiedz mi WSZYSTKO. Po kolei."

Może choroba zamaskowała objawy podniecenia.




Nikomu nie mówię o tym co robiłam z Richie'm. Nie poruszam w ogóle jego tematu. Siedzę sobie na kanapie zbyt obolała, by się ruszyć. Obok mnie Ire odrabia lekcje.

- Richie'go nie było dzisiaj w szkole - mówi głośno.

Zabiję ją.

- Naprawdę? - mówię. - Sądziłam, że tylko ja się rozchorowałam.

Zajęcia teatralne, jeśli chcecie udowodnić mi, że jesteście na coś przydatne, sprawcie by nikt się nie zorientował.

Mama krząta się po kuchni mrucząc coś pod nosem. Mam ją z głowy.

Tata unosi wzrok znad laptopa, lustruje nas wzrokiem i wraca do komputera.

Irene uśmiecha się do mnie podstępnie i szepcze:

- Widziałam czerwoną bieliznę w koszu na pranie.

Ta laska nie dożyje jutrzejszego dnia.

- Pójdę już do siebie - oznajmiam wstając powoli. Bolą mnie wszystkie mięśnie, ale to lepsze niż konfrontacja z Sherlockiem Holmesem.

Siedzę na łóżku w pokoju i zamierzam zacząć czytać książkę, ale drzwi nagle się otwierają.

- Nie martw się nie wydam cię - moja siostra jest zawsze subtelna niczym kwas siarkowy.

 - A co miałabyś mówić? - zgrywam głupią. 

- Och, Richie - moja siostra trzęsie się i wzdycha. - Och, jesteś taki dobry w byciu złym. O, Richie, rób tak dalej, och, właśnie tak, och, jest mi tak dobrze.

- Co jest z tobą nie tak? - pytam. - Ty tak jęczysz z Noah? Bo ja tak nie robię.

- Ojej, jaka delikatna - drwi moja siostra.

- Ja robiłam to raz, a ty? Ty pewnie już dawno przestałaś liczyć - mówię. - Nie mogłabyś mnie zostawić w spokoju. Jestem szczęśliwa, a ty musisz to psuć.

- Tak już mam - uśmiecha się podle i wychodzi z pokoju. 

Leżę na łóżku zbyt zmęczona by cokolwiek robić. Po chwili sięgam po telefon i piszę do Richie'go. 

Ja:

Mam grypę.


Richie:

Przykro mi. Odwiedzić cię jutro?


Ja: 

Nie chcę cię zarazić.


Richie:

Ktoś się dowiedział?


Ja:

Irene znalazła stanik w koszu na pranie.


Richie:

Swoją drogą po co go tam wrzuciłaś? Był czysty. Szybko go zdjąłem.


Ja:

To, że ty masz takie dziwne poczucie higieny, nie znaczy, że wszyscy tak mają.


Richie:

Dzisiaj byłem bardzo czysty. Jak zawsze zresztą. 


Ja:

Szkoda słów.


Richie:

Przejdźmy do czynów.


Ja:

Zbok.


Richie:

Pruderyjna.


Ja:

Kocham cię.


Richie:

Ja ciebie też.


Przez kolejne pięć dni siedzę w dresach, zwijając się z bólu z każdym ruchem. Po dziesięciu dniach wracam do szkoły zdrowa i wypoczęta. 

Kiedy mijam na korytarzu Vivian, przypominam sobie, że jest moją dublerką, więc przez ostatni tydzień całowała się z Richie'm. Normalnie już umierałabym z zazdrości, ale teraz wiem, że to nic szczególnego.

Eva Mendes (żona Ryana Goslinga) musi mieć ten problem często. Jeśli facet gra w tylu romansach, w których robią więcej niż tylko się całują, czy ona nie powinna być sfrustrowana. Ja nie byłabym w stanie wytrzymać myśląc "Czy on mnie jeszcze kocha?" albo coś w ten deseń. Zwłaszcza jeśli grałby z naprawdę ładnymi kobietami.

Uśmiecham się do niej przyjaźnie (ona wzdryga się na mój widok), a kilka metrów dalej widzę mojego chłopaka. Podbiegam i całuję go w usta. Cofam się i przygryzam wargę.

- Co tam ślicznotko? - pyta. - Tęskniłem za tobą. I za twoimi pocałunkami na kółku teatralnym. Boję się Vivian. A raczej tego, że po próbie zaciągnie mnie do przebieralni.

- Zawsze możesz odmówić - mówię. 

- Bałbym się o swoje życie - śmieje się chłopak.

Śledzę Vivian wzrokiem. Ma proste, długie, czarne włosy, które zlewają się ze sweterkiem. Widać inicjały wyszyte na piersi, co świadczy o tym, że był robiony na zamówienie. Marynarka Chanel w pepitkę. Do tej góry dobrała klasyczną skórzaną mini. Całość zwieńcza torebka Gucciego i pasek tej samej firmy. 

W naszej szkole nie ma mundurków, ale jest ściśle określony dress code - ubrania mogą mieć trzy dopuszczalne kolory - czarny, biały lub szary.  Dziewczyna idealnie się wpasowuje i z przykrością stwierdzam, że jej strój naprawdę mi się podoba. 

Ja mam na sobie czarny golf i spódniczkę, również czarną w białą kratę. Mój pasek jest podobny do tego Vivian, ale kupiłam go w jednej z sieciówek na Oxford Street. Założyłam botki za kostkę, w których dorównuję wzrostem Richie'mu.

Kiedy na przerwie obiadowej idę z nim za rękę, słyszę szepty za plecami. Nie sądziłam, że ktokolwiek dowie się, że ze sobą spaliśmy, zwłaszcza, że nikomu o tym nie mówiłam, Richie raczej też nie...

Cholera.

Nagle robi mi się słabo. To, że nikomu nie mówiliśmy nie oznacza, że nikt o tym nie wie. 

Rozglądam się po stołówce i widzę ją. 

Z Vivian przy stoliku. 

Co ja jej zrobiłam?

Patrzę na Richie'go starając się nie rozpłakać. Nie w miejscu publicznym.

- Podobno robili to w kabinie London Eye - słyszę.

- A nie w wannie? - mówi ktoś inny. - Podobno Brook jest w to tak dobry, że...

- A Sherlock nie jest lesbą?

- Jest tak brzydka, że bym się nie zdziwiła. 

Upuszczam tacę z jedzeniem i wtulam się w ramię Richie'go. On obejmuje mnie mocniej i wychodzimy z sali. Kończy się na tym, że wypłakuję mu się w ramię w toalecie dla inwalidów, bo tylko ta jest "koedukacyjna". Kiedy wyjdziemy, ktoś pewnie nas zobaczy i uzna, że zniknęliśmy na kolejny numerek.

- Nienawidzę jej. Nienawidzę. Nie-na-wi-dzę! - krzyczę, uderzając głową w tors Richie'go jakby był ścianą.

- Nie wierzę, że nam to zrobiła - mówi brunet, gładząc mnie po włosach. 

- Jest podła, można się po niej tego spodziewać. Zepsuła mi całą radość z tego - wyznaję.

- Olej to. nie zaprzeczaj, nie potwierdzaj plotek, jakbyś była na nie głucha. Bądź jak ściana, nie do zburzenia.

Kiedyś już nią byłam. Ale potem poznałam ciebie.



Kolejny rozdział za nami. A teraz szczerze. Jak wyobrażaliście sobie pierwszy raz Ricie'go i Sherlock? Czy ta scena w ogóle wam się podobała? Jak myślicie czy ojciec Sherlock dowie się o tym co się wydarzyło między jego córką a synem jego największego wroga? Czy w działaniu Irene był jakiś ukryty cel? Do zobaczenia w następnym rozdziale!

Margie Wood

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro