Rozdział 2 - Piekło (Pierwsza część Boskiej Komedii)

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nauczyciel poezji okazuje się mieć na imię Wayne. W niczym nie przypomina Walta Whitmana, on nawet nie przepada za jego wierszami. Kolejne rozczarowanie. 

MOJE ŻYCIE TO JEDNO WIELKIE CHOLERNE PASMO ROZCZAROWAŃ.

Nawet gdy chodzi o imię durnego nauczyciela poezji.

- Zatem kto w te wakacje czytał jakiś tomik poezji? To może być poezja współczesna. Ktoś, coś? - pan Whitman chce nas zachęcić do wypowiadania się.

- Ja proszę pana. Ja czytałam "Mleko i Miód" Rupi Kaur - mówi Julie. Zaraz. Ja też to czytałam.

- Ktoś jeszcze czytał "Mleko i Miód"? - wszystkie dziewczyny podnoszą ręce. 

- Dobrze to może niech mi któraś streści problematykę tych wierszy. Może - tu niebezpiecznie patrzy na mnie. - Ty z tyłu jak się nazywasz? - wybrał na ofiarę kogoś innego. 

- Jestem Vivian. Tomik poezji "Mleko i Miód" zawiera wiersze o tematyce kobiecej. O miłości, o stracie - mówi ładna brunetka za mną.

- A ja wolę "Źdźbła Trawy"! - wszyscy odwracają się i patrzą na chłopaka w ostatnim rzędzie.

- Dlaczego? 

- Wiersze o miłości, śmierci, stracie, bólu... One mówią o czymś wielkim. A rzeczy wielkich trudno nie zauważyć. Ale nie skupiamy się na trawie wokół nas. Nie skupiamy się na małych rzeczach, bo uważamy, że jesteśmy stworzeni do wyższych celów. Gówno prawda. Nasze ciała będą tak samo rozkładać się jak ciała stworzeń, które według nas nie dorastają nam do pięt. Nie różnimy się od nich niczym, poza tym, że one nas nie szufladkują, a my je - owszem. Dlatego powinnyśmy zacząć zwracać uwagę na małe rzeczy, bo mogą nam kiedyś uratować życie - mówi chłopak.

Wszyscy patrzą na niego zdziwieni. Nie wiem czemu. Część pewnie jest pod wrażeniem, reszta się pewnie zastanawia czy dostanie mu się za przeklinanie, a ja jestem w obu grupach naraz.

Patrzę na chłopaka. Jest brunetem. Jego włosy mają delikatny złotawy blask, pewnie spędzał wakacje w miejscu takim ja Kreta albo Teneryfa. Ma ciemne, piwne oczy, a jego ostre rysy twarzy sprawiają, że wygląda jeszcze poważniej. Jego twarz dodaje powagi jego słowom. Ma pełne usta. W jego twarzy wszystko do siebie pasuje i wygląda jakby Bóg poświęcił dwa razy więcej czasu na zaplanowanie jego wyglądu niż u zwykłych ludzi. 

Wygląda jak anioł. To najprzystojniejszy facet jakiego widziałam.

- Rich, ja wiem, że możesz użyć bogatszego słownictwa - pan Whitman śmieje się z własnego żartu. Nie wiedzieć czemu ten śmiech mnie denerwuje, choć nauczyciel nie należy do tych ludzi, którzy śmieją się jak wiewiórka albo pawian. Ma najnormalniejszy śmiech na Ziemi i chyba to mnie wkurza. Nie chcę, żeby mówił coś jeszcze. Jego głos w tej chwili, doprowadziłby do mojego emocjonalnego wybuchu.

- To było świetne, Richie! - ja pierniczę. Te słowa wyszły ze mnie. To ja to powiedziałam. Nie wierzę. Nie wierzę, że te słowa wyszły ze mnie. W dodatku biję mu brawo. Jednak zaraz potem...

- Popieram w stu procentach! - Julie dołącza do mnie i po chwili klaszcze prawie cała klasa. 

- Rich, jesteś geniuszem.

- Gratuluję odwagi.

- Wyjdź za mnie! - krzyczy jakaś dziewczyna.

Pan Whitman patrzy na nas skonfundowany. Wiem, że nie oberwę, bo mężczyzna już zapomniał kto to zaczął. Widać w jego oczach. Lustruje wszystkich, ale nie zatrzymuje się na mnie. Jestem niezła. Zorganizowałam powstanie i ujdzie mi to na sucho. Właściwie to Richie wszczął bunt, ale gdyby nikt go nie poparł nieźle by oberwał.

Słyszymy dzwonek. Wszyscy powoli wychodzą z klasy. Ja i Julie kierujemy się do wyjścia, gdy czuję na sobie czyjeś ramię. To ON.

- Hej, dzięki za poratowanie skóry. Wolę nie wiedzieć co by się stało gdybyś tego nie zrobiła - uśmiecha się do mnie ukazując przy tym swoje dołeczki w policzkach.

- Nie ma za co. W ogóle to jestem Sherlock - przedstawiam się.

- Ty też szalejesz na punkcie tego detektywa? Bez przesady, wcale nie jest taki przystojny - mówi.

- Nie. On po prostu jest moim ojcem, a ja nazywam się Sherlock Holmes Junior - wyjaśniam, ale potem patrzę na niego uważniej. - A ty wiedziałeś od początku, tylko mnie sprawdzałeś.

- Tak. I jesteś dobra. Aż boję się co wiesz o innych, głupszych. Czy to nie jest dla ciebie uciążliwe - żyć otoczoną przez ludzi o prostych umysłach? Z całym szacunkiem, do ślicznej koleżanki - te słowa kieruje do Julie, która posyła mu Feministyczne Spojrzenie Numer Pięć.

- Przyjaźnię się tylko z inteligentnymi ludźmi. A Julie należy do grona moich przyjaciół - biorę ją pod rękę i uśmiecham się szeroko.

- Ale twoje grono przyjaciół jest niewielkie. Jednoosobowe. Tylko Julie - Auć.

- Ty do niego nie dołączysz, jeśli będziesz zachowywał się jak dupek - puszczam Julie odwracając się na pięcie. Idę do swojej szafki, rozmyślając nad słowami Richie'go. Twierdzi, że jestem socjopatką? Najwyraźniej. Nie wydaje mi się. Co prawda jestem introwertyczną samotniczką i raczej nie mam zbyt wielu przyjaciół, ale w porównaniu z nim jestem Królową Taktu. A w porównaniu z ojcem to podwójnie. Chociaż jak mawia mój ojciec - przyjaźnimy się z ludźmi kontrastującymi z nami, bo kontrast uwypukla nasze zalety. 

Mam historię razem z moją siostrą. Nauczycielka sprawdza obecność, a ja zastanawiam się jak będzie wyglądało gdy przeczyta moje imię.

- Sherlock Holmes Junior - stało się.

- Jestem - mówię.

- Nie wspominałaś, że masz siostrę - słyszę jak jakaś dziewczyna szepcze to do Irene.

- Też byś o niej nie wspominała, gdyby była twoją siostrą - te słowa są jak mocne uderzenie w brzuch. Tak mocne, że czuję, że tracę dech. Czuję, że łzy zbierają mi się w oczach. Chciałabym upaść. Ale wciąż stoję. To trochę takie uczucie jak gdy dostajesz nudności w aucie. Chciałbyś by już było po wszystkim, ale nie - musisz się męczyć. To boli mnie tak, że zapominam analizę dziewczyny, z którą Ire rozmawiała. 

Długie brązowe fale - cha cha nienaturalne. Duża ilość podkładu - co się kryje pod tą pseudo-idealną cerą? Sztuczne rzęsy - żałosne. Luźno wiszący, niedociągnięty krawat. Nie umie go wiązać, ale chce to zamaskować, więc stara się utrzymać luz. Torebka z logo ekskluzywnego projektanta, markowe buty i zegarek - jaka materialistka. 

Staram się powstrzymać łzy gdy słyszę swoje imię.

- Tak? - nie wiem kto mówił. Zapomniałam się.

- Odpowiedz proszę na pytanie: Jakie były uprawnienia trybunów? - podchwytliwe pytanie pierwszego dnia szkoły? Już lubię tą nauczycielkę.

- W jakim okresie, proszę pani? - chyba jest zaskoczona, że wiem o co jej chodziło. Jeszcze nie raz ją zaskoczę. 

Odpowiadam na pytanie i słucham wykładu o urzędnikach w starożytnym Rzymie. Od razu po dzwonku ulatniam się z klasy i idę do łazienki. Przyglądam się swojemu odbiciu. Co jest ze mną nie tak? Dlaczego Irene się mnie wypiera? Dlaczego cała rodzina traktuje mnie jak obcego?

Pozwalam kilku łzom spłynąć po policzkach, choć zaraz tego żałuję, bo rozmazuje mi to makijaż. Pochylam głowę i pędzę do szafki, żeby wziąć kosmetyczkę. Julie nie ma przy szafkach, zakładam, że poszła mnie szukać. 

- Co się stało? - czeka na mnie w łazience. Kiedy się w końcu uspokajam poprawia mi makijaż, a ja tłumaczę o co mi chodzi.

- Nie obraź się, ale twoja siostra to świnia - oznajmia stanowczo.

- No coś ty - biorę od niej kosmetyczkę i opuszczamy toalety.

Lekcje przebiegają spokojnie, ale ja najbardziej obawiam się przerwy obiadowej. Jak podejrzewałam Irene siada ze swoimi nowymi przyjaciółmi, a ja i Julie szukamy wolnego stolika. Niestety nie znajdujemy takiego. Za to przy stoliku całkiem sympatycznie wyglądającej grupki nerdów są cztery wolne krzesła, a oni nie wyglądają jakby na kogoś czekali. 

- Możemy się dosiąść? - pytam.

- Jasne - ciemnoskóra dziewczyna z dziką czupryną, taką o krok od afro, wskazuje mi krzesło. Siadamy i przysłuchujemy się rozmowie. Po chwili dziewczyna postanawia się przedstawić.

- Jestem Tash. To jest Thomas, a to Marcus - wskazuje kolejno na seksownego szatyna i blondyna z loczkami. - Nasza trójka jest z zajęć teatralnych, a ta blondi tutaj - pokazuje ładną dziewczynę, która na stówę jest w ostatniej klasie - to Elle. Ona woli fotografię. Jeszcze taki jeden kot, kumpel Marcusa się dosiądzie. O idzie.

Kurde. Tash patrzy w stronę Richie'go, który uśmiecha się do nas i siada na miejscu naprzeciwko mnie.

- To jest Richie - mówi Tash.

- My się już znamy - mruczy Julie. Widać, że z całego stolika najbardziej interesuje ją Marcus.

W sumie nie dziwię się. Gładka cera, niebieskie oczy i usta jak z rysunku. S e k s a p i l. 

- Ale chyba się nie przedstawiłem dokładnie. Richard Brook - podaje mi dłoń, a ja delikatnie ją ściskam po czym odsuwam od niego. Wszystko jasne.

- Dobrze, ja i Elle zdajemy w tym roku A levels, a poza tym wszyscy jesteście kotami świeżo po GCSE. Powiem tak - zrezygnujcie z poezji, bo ten badziew i tak jest tylko dodatkowym przedmiotem. W tym tygodniu macie ostateczny wybór przedmiotów. Oczywiście polecam teatr Wam wszystkim, ale Literatura też jest spoko. Nie polecam historii, ale za to prawo i psychologia są świetne. No i oczywiście filozofia. Tak - to jest genialny zamiennik poezji.

- Wiecie, że u nas w Londynie jest najlepsza szkoła fotograficzna na świecie? - pyta Elle.

- Ellie oczywiście musi składać tam papiery - wzdycha Tash. Zaraz tematem przestaje być szkoła, a stają się bardziej gusta muzyczne. Gdy kończę posiłek czekam na Julie, która mówi:

- Sherlock, muszę przyznać, że nie przedstawiłam ci się do końca.

- Czemu? - pytam zaciekawiona.

- Bo mam mega długie imię i wolałabym byś mówiła na mnie Julie.

- A co mam do wyboru? - moja koleżanka uśmiecha się na ten głupi tekst, po czym odpowiada:

- To albo Juliet Caroline Moore.

- Sherlock Scarlett Elizabeth Holmes Junior. Trzy imiona to u nas tradycja. Irene ma w dowodzie Irene Christina Penelope Holmes - Julie chyba już nie myśli, że ma długie imię.

- Ale to co dziś zrobiła było totalnie chamskie - ciszę się, że nie tylko ja tak myślę.

- A co zrobiła? - wtrąca się Richie. Chcę mu powiedzieć, że to nie jego sprawa, ale Jules zdążyła mu już wszystko wyjaśnić.

- To nieźle - stwierdza. - Takiej siostry ze świecą szukać.

- Cała rodzina ma mnie gdzieś. Staram się być grzeczna i nie sprawiać problemów, ale nikt mnie nie docenia. W NICZYM - nie wiem czemu żalę się obcemu chłopakowi, który pewnie ma wobec mnie złe zamiary, ale jestem zdesperowana.

- Może właśnie grzeczność to twój problem - mówi Richie.

Ma rację. Wszyscy mnie olewają? Dobra. Super, jestem grzeczna i bezproblemowa.

Pora to zmienić.




Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro