3. Jak się poznaliście?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sherlock

Byłaś najmądrzejszą policjantką w Scotland Yardzie. Pewnego dnia dostałaś sprawę razem z Lestradem. Nie rozmawialiście ze sobą za wiele, ale gdy dotarłaś na miejsce zbrodni uprzedził Cię, że zaraz Sherlock Holmes się pojawi.

-Kim jest Sherlock Holmes?- spytałaś, marszcząc brwi.

-Prywatny detektyw- konsultant. Nie zwracaj uwagi na jego zachowanie- nie wiedziałaś o czym Greg mówił,ale tylko wzruszyłaś ramionami. W ciągu kilku minut pojawiła się taksówka, z której wysiadł blondyn i wysoki mężczyzna o lokowatych włosach. Podeszli do was.

-Mów, Gabriel- powiedział wysoki mężczyzna. Zdziwiłaś się, bo nie wiedziałam o kim mężczyzna mówi. Lestrade opowiedział o tym, kto i jak znalazł trupa.

-Kobieta, wiek 30-35, zamężna. Pracowała w firmie szkoleniowej. Jej mąż jest alkoholikiem, zadłużony, już raz rozwiedziony. Sądząc po siniakach na jej ciele, bił ją. Została uduszona. Jestem pewna, że aktualnie mężczyzna siedzi w domu i próbuje się zapić na śmierć po zamordowaniu żony- powiedziałaś na jednym wdechu.

Wszyscy patrzeli na Ciebie w zdziwieniu.

-[T.I i T.N.] miło mi- uśmiechnęłaś się do zszokowanego, wysokiego mężczyzny.

-Ona ukradła mi zagadkę...- powiedział zrozpaczony. Uśmiechnęłaś się z wyższością. Pokazałaś w końcu na co Cię stać.

John

Byłaś pacjentką. Twój lekarz zachorował, wiec przyjął cie doktor Watson. Pukasz do gabinetu.

-Proszę!- Słyszysz głos. Otwierasz wiec drzwi i widzisz mężczyznę, siedzącego przy biurku- Pani [T.I. i T.N.]?- odwrócił się do ciebie i zamarł widząc jak siadasz na krześle.

-Dzień dobry. Zwykle przyjmuje mnie doktor [Nazwisko twojego lekarza], ale chyba zachorował i kazał mi przyjść do pana- powiedziałaś z uśmiechem.

-A, tak, tak- blondyn się ocknął- to... co pani dolega?- zapytał zawstydzony.

-Byłam ostatnio chora i przyszłam, aby pan przepisał mi witaminy- odrzekłaś.

-Oczywiście- wziął długopis i zaczął coś pisać. Po chwili ci podał- Proszę. Należy je stosować dwa razy dziennie. Są w aptece- posłał ci uśmiech.

-Dziękuję- wstałaś z krzesła i skierowałaś się do wyjścia- do widzenia- powiedziałaś miło i wychodząc, usłyszałaś to samo od niego. Po zamknięciu drzwi, skierowałaś się do apteki. Podałaś sprzedawczyni receptę, a ta tylko dziwnie na ciebie spojrzała.

-O co chodzi?- zapytałaś zmieszana.

-Witaminy są, ale żadnych pomocników na randkę nie mamy- podała ci kartkę. Był także zapisany na niej numer telefonu i podpis "Może gdzieś wyjdziemy? John Watson- lekarz". Uśmiechnęłaś się sama do siebie.

Moriarty

Miałaś właśnie się spotkać z nowym pracodawcą. Od kilku lat byłaś jedna z najlepszych snajperek. Zatrudniali cie głównie do zabijania, ale tobie to nie przeszkadzało. Niezła kasę na tym zbijałaś. Kilka dni temu dostałaś propozycje stałej posady. Szłaś właśnie szybkim krokiem, do umówionej restauracji, ale wpadłaś na kogoś w parku.

-Uważaj jak chodzisz!- krzyknęłaś, gdy siedziałaś na ziemi.

-To Ty powinnaś uważać, jak chodzisz. Gdy się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy- nad sobą zobaczyłaś sylwetkę mężczyzny. Miał czarne włosy i na nosie okulary przeciwsłoneczne. Podał ci dłoń.

-Sama wstanę- odburknęłaś i wstałaś o własnych siłach. Otrzepałaś się.

-Pani [T.N.]?- zapytał patrząc na ciebie.

-Nie wiem o kim pan mówi. Przepraszam, ale muszę iść- skłamałaś i chciałaś go wyminąć, ale złapał cie za ramię.

-Jedna z lepszych snajperek, a na dodatek kłamca? Nieźle trafiłem- uśmiechnął się szatańsko. Spojrzałaś mu w oczy.

-Czego chcesz?- wyszarpałaś się z jego uścisku.

-Zatrudnić cię. Jim Moriarty- twój nowy szef- powiedział z psychopatycznym uśmiechem. W sumie spodobał ci się. I to bardzo....

Mycroft

Razem z innymi obywatelami protestowaliście przed budynkiem rządu. Główny temat: prawa zwierząt. Aby ludziom nie uchodziło na sucho znęcanie się nad nimi. Policja próbowała was przegonić, ale na marne. W końcu Mycroft Holmes wyszedł do was. Z racji, stałaś na przodzie, wszystko dokładnie słyszałaś.

-Proszę wszystkich, aby się rozeszli. Nie chcemy, aby policja...- wtedy nagle przerwał, bo dotąd butem w twarz. A dokładniej klapkiem. I to twoim.

-Proszę się rozejść, albo będziemy zmuszeni aresztować wszystkich obecnych!- powiedział jeden z policjantów. Posłałaś Holmesowi wściekłe spojrzenie i odwróciłaś się.

-Pani pójdzie z nami- Mycroft złapał cie za rękę, właśnie gdy miałaś odejść. Chciałaś zaprotestować, ale po chwili byłaś prowadzona do środka budynku.

Ze wszystkich ludzi, to musiałaś być akurat ty. Na dodatek Szłaś w jednym klapku. To cena za rzucenie jednym z nich w członka rządu. Było warto.

Tak na prawdę Mycroft Holmes nie rozmawiał z tobą w jego gabinecie o tym strajku. Zadawał pytania, takie jak się nazywasz, czy masz rodzinę, a nawet hobby. Co było dla ciebie bardzo dziwne. W końcu powiedział, że możesz iść. Wróciłaś do swojego skromnego mieszkania, zawiedziona całą nieudaną akcją.

Lestrade

Byłaś świadkiem okropnego morderstwa. Po wezwaniu policji, jak najszybciej przybyli na miejsce. Ciało było poszkodowane, a ty to wszystko widziałaś. Policjanci od razu się tobą zajęli. Siedziałaś w karetce, a oni chcieli wydobyć z ciebie jakieś informacje.

-Zostawcie ją! Musi ochłonąć, a nie na nią naciskacie!- podszedł do was jakiś mężczyzna.

-Nie możemy...

-Mam gdzieś co możecie a czego nie. Zajmijcie się dowodami- powiedział ostro, wyganiając ich od ciebie. Mężczyzna wziął kocyk i okrył ciebie. Usiadł przy tobie.

-Jestem Greg Lestrade. Jak masz na imię?- zapytał uprzejmie.

-[T.I]- odrzekłaś cicho.

-[T.I] Nie myśl teraz o tym co się stało. Powiedz mi, masz może kogoś bliskiego, kto mógłby się tobą zająć?

-Nie- pokręciłaś głową.

-Może podasz mi w takim razie twój adres? Odwiozę cię do domu- objął cie i zaprowadził do wozu policyjnego. Powiedziałaś mu gdzie mieszkasz, a mężczyzna cie odwiózł. Nie spałaś spokojnie tej nocy.

***
Kolejny rozdział! Jest moc! Jestem z sb dumna. Niedługo pojawi się druga część 😎

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro