Więzień- One Shot JM

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na łóżku. Przewracałam kartkę, po kartce. Treść bardzo mnie wciągnęła. Przeszkodził mi niestety hałas otwieranych drzwi. Udawałam, że nie zauważyłam tej osoby. Nawet nie mam pojęcia co on tu robił. Nie mogłam skupić się na treści. Wpatrywałam się tylko bez zrozumienia w słowa.

-Ładnie tu masz. Widziałem gorsze więzienia- Zamknęłam szybko książkę. Powoli odłożyłam ją na ziemię i wstałam. Blond włosy opadały mi na ramiona. Ubranie na szczęście było luźne.

Powolnym krokiem podeszłam do szyby, cały czas wpatrując się w oczy osobie na przeciw.

-Nie sądziłem, że dasz się złapać.- Przystanęłam kilka centymetrów od szkła. Ciemne tęczówki patrzyły mi w oczy- dlaczego to zrobiłaś?- Zapytał, marszcząc brwi.

-Sherrinford było najmniej inwazyjnym zabiegiem. Musiałam się dać złapać, aby reszta uciekła- powiedziałam zgodnie ze swoim sumieniem.

-Nie musiałaś tego robić. Dalibyśmy sobie radę- powiedział z żalem.

-Jak się tu dostałeś, Jim?- zmierzyłam go wzrokiem. Był jak zwykle elegancko ubrany.

-Urok osobisty- uśmiechnął się jak to miał w zwyczaju.

-Podsłuchują nas?- zapytałam, jeszcze bardziej przybliżając się.

-Nie. Zadbałem o to- gdyby nie szyba, stykalibyśmy się nosami- wyciągnę cie stąd- powiedział poważnie. Nie odpowiedziałam na to. Nie uda mu się. Nie tym razem. Odwróciłam wzrok- spójrz na mnie- odrzekł surowym tonem. Nie zrobiłam tego-Nelly, spójrz na mnie- powtórzył. Wzięłam wdech i spojrzałam mu w oczy- Uwolnię Cię . Przyrzekam.

-Jim, wydali na mnie wyrok. Za te wszystkie przestępstwa...-zaczął kręcić głową.

-Przestań. Nie ukażą cię- westchnęłam.

-Nawet ty tego nie powstrzymasz.

-Nie mów tak.

-Jim...

-Nie mów.

-Nie ma żadnego wyjścia.

-Nie mów tego- powiedział podniesionym tonem.

-Zabiją mnie.

-Przestań!- krzyknął- Nie zabiją cię!- przeczesał włosy dłonią- Obiecałem ci, że Cię uwolnię i tak będzie.

Odwróciłam wzrok. Po chwili skierowałam się z powrotem na łóżko.

-Nelly, wróć. Nelly, przyjdź tu!- krzyknął, gdy nie zrobiłam, jak powiedział. Zamiast usiąść na łóżku, znalazłam się pod ścianą. Oparłam się o nią i zjechałam na kafelki. Były zimne- Nelly! Nie zostawię cię tu!- uderzył pięścią w szybę.

-James... lepiej nie rób niczego, bo jeszcze ciebie zamkną- westchnęłam, zamykając oczy.

-Nie martw się o mnie. Dowiem się wszystkiego o...- nie mógł dokończyć.

-O mojej karze śmierci- dokończyłam za niego. Po podniesieniu powiek zobaczyłam obraz, którego dotychczas nie widziałam. Jim Moriarty był przerażony. Miał na twarzy wypisany strach. Patrzył mi w oczy. Widać, że chciał coś powiedzieć, ale nie wiedział co. Minęła chwila ciszy.

-Kocham cię. Nie zostawisz mnie. Nie zrobisz tego- powiedział to tak, jakby mi rozkazywał. Wiedział doskonale, że to nie ode mnie zależy.

-Jim...-zaczęłam.

-Nawet tego nie mów!- Odrzekł podniesionym tonem.

-Kocham cię...

-Nelly, nie mów.

-Obiecaj mi, że nie dasz się zamknąć- uśmiechnęłam się lekko- będę tęsknić.

-Nawet tak do cholery nie myśl! Zobaczymy się niedługo, a wtedy pokaże jak bardzo mi na tobie zależy- odwrócił się i szybkim krokiem wyszedł. Nie mogłam robić nic innego, jak czekać. Albo czytać książkę. Drugie wydaje się ciekawsze. Tak więc zrobiłam.

Mijały minuty. Godziny. Nawet w nie wiem ile już czasu minęło. Straciłam rachubę. Rozejrzałam się. Wszystko na swoim miejscu. Jak kilka godzin temu.

Ale nie. Drzwi się ponownie otworzyły. Myślałam, że wejdzie przez nie pewien uwielbiający rozkazywać geniusz, którego tak bardzo kochałam. Jak bardzo się pomyliłam.

-Mam nadzieję, że wygodnie ci tu, panno Nelly- parsknęłam na to.

-Bardzo! Jak ja się cieszę, że zrobiłam sobie ten urlopik! Na pewno świetnie mi zrobi- warknęłam. Dość wysoki mężczyzna podszedł do szyby, ale nie za blisko. Ja zostałam na swoim miejscu- po co przylazłeś? Aby popatrzeć sobie na zwierzę w klatce?- spojrzałam na niego. Ubrany jak zwykle w garnitur, opierający się o parasolkę.

-James Moriarty przyszedł do mnie wcześniej, oferując bardzo dużo, aby się tylko z tobą spotkać- jego ton głosu nie wskazywał na żadne emocje. Typowe.

-No i?- rzuciłam, jakby to mnie w ogóle nie interesowało.

-Widać ze ty i Moriarty jesteście bliżej niż jako wspólnicy- wstałam na równe nogi. Ostrożnie, można powiedzieć jak tygrys, ruszyłam w stronę szyby. Obserwował mój każdy ruch.

-Co to ma do tego wszystkiego?- Stanęłam centralnie przy szybie. Mierzyliśmy się wzrokiem. Czekałam, aż się wystraszy i cofnie. Trwało to dłużej niż myślałam, ale w końcu zrobił jeden krok w tył. Uśmiechnęłam się zwycięsko.

-Twoja kara jest nie do przekupienia. Nic nie może już z tym zrobić- wywróciłam oczami.

-To mu to powiedz, bo najwyżej nie dociera to do niego- prychnęłam.

-Ma moja opinie w poważaniu- schował dłoń do kieszeni.

-Po co tu właściwie jesteś? Lubisz sobie urządzać pogawędki z psychopatami?- zmarszczyłam brwi. Nie ruszył się nawet o centymetr. Trwał w tej samej pozycji.

-Poinformować cie, że dokładnie za 24 godziny usłyszysz swoje zarzuty, a po tym zostaniesz...- otworzył szerzej oczy, gdy mu przerwałam.

-Bla, bla, bla. Nudyyyy...! Nic ciekawego, godnego uwagi. Własna śmierć jest nudna. Ale wywoływanie w innych jej, już nie- uśmiechnęłam się psychopatycznie- to coś co nie znudzi nigdy mnie, Jima, ani żadnego innego seryjnego zabójcy. Nie zamkniesz wszystkich, Mycroft. Ani nie złapiesz. W końcu jeden taki cie dorwie. I wtedy będzie zabawnie...!- zaświergotałam. On jednak nie dał zbić się z tropu.

-Jakieś ostatnie życzenie?- Zapytał surowo.

-Mogę cię zabić?

-Jeśli to wszystko co masz do powiedzenia...

-Dobra, dobra. Żarty na bok, bo jeszcze ci bokiem wyjdą. O! Widzę, że już to robią!- zaśmiałam się gorzko- do rzeczy. Tak- przybrałam kamienną minę- masz pod żadnym pozorem nie dopuścić do mnie Jima, gdy tam będę.

-Dlaczego tego nie chcesz?- zmarszczył brwi- na pewno będzie chciał się pożegnać.

-Dlatego nie może tego zrobić. To jak?- Mycroft pokiwał głową w zrozumieniu.

-Dobrze. Załatwię to- popatrzył na mnie z czymś w rodzaju... współczucia? Tak mi się zresztą wydawało. Po tym odwrócił się, zostawiając mnie samą.

Po skończonej lekturze, leżałam jedynie i wpatrywałam się w sufit. Uśmiechnęłam się na wspomnienie pierwszego mojego spotkania z Moriartym.

Zacisnęłam zęby, gdy znowu usłyszałam otwierane drzwi. Ten dźwięk zaczynał mnie już wkurzać. Minęły jedynie sekundy, a przy mnie pojawili się strażnicy. Dokładnie trzej. Pestka. Ale po co będę się opierać. Zakuli mi kajdanki na rękach. Jeden z nich szarpnął mnie do góry, co nie zbyt mi się spodobało.

Walnęłam go z głowy, uderzyłam łokciem w bok i kopnęłam w bok z taką siłą, że leżał po tym na ziemi. Uśmiechnęłam się zwycięsko, po czym przybrałam grymas, gdy drugi strażnik poraził mnie paralizatorem. Nie zdołałam utrzymać się na nogach i upadłam na kolana, ciężko oddychając. Szumiało mi w głowie. Znowu szarpnięto mnie do góry. Tym razem jednak nie miałam siły aby się zrewanżować.

Zostałam prowadzona, albo ciągnięta przez korytarze. Nawet nie patrzyłam gdzie idę. Raz po raz się potykałam, ale oni mieli to gdzieś.

Gdy docieraliśmy już do sali, gdzie miałam usłyszeć wyrok, zobaczyłam dwie sylwetki. Podniosłam wzrok. To nie były dwie. Przy wejściu stał Mycroft. Patrzył z uwagą na mnie. Obok niego... Jim. Jim stał, przetrzymywany przez kilku strażników. Miał roztrzepane włosy. Uwielbiałam je. Wyglądał wtedy tak uroczo i seksownie.

-Puśćcie mnie do cholery!- zaczął się wyrywać, ale miał marne szanse z tyloma strażnikami- Kurwa, mówię puśćcie mnie!- krzyczał. Przeszłam obok niego, podłapując jego spojrzenie- Nelly! Ja pierdole, zostawcie ją! Jeśli jej coś zrobicie, zajebie was!- wciąż się próbował wyszarpać. Widziałam w jego spojrzeniu, że nic nie udało mu się zrobić.

-Kocham cię- uśmiechnęłam się delikatnie, po czym zostałam wciągnięta do środka. Za sobą słyszałam jeszcze jego głos, wołający mnie.

Stanęłam na środku pomieszczenia, trzymana przez o wiele większego strażnika. Przede mną siedziała jakaś rada albo coś w tym stylu. Znajdował się tam także Mycroft. Zaczęli czytać jakaś formułkę, potem wymieniali moje czyny i inne pierdoły. Zignorowałam to i spojrzałam w bok. Za szybą patrzył na mnie James. Pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach łzy. Posłałam mu uśmiech, aby się nie martwił. Po tym znowu spojrzałam na tych ludzi.

-Ma pani coś do dodania? Żałuję pani swoich czynów?- zapytała mnie jakaś kobieta po pięćdziesiątce.

-Nie- powiedziałam zgodnie z prawdą- w ogóle. Cieszę się, że to wszystko zrobiłam- powiedziałam z dumą Znowu spoglądając na Moriarty'ego- bo to dzięki nim go poznałam- stałam w podniesioną głową. Patrzyliśmy sobie w oczy.

Nim się zorientowałam ponownie mnie gdzieś zabrali. Do pomieszczenia obok. Jedyne co było słychać, to kroki, roznoszące się po pomieszczeniu. Na środku stało krzesło. Przypominało fotel dentystyczny. Był także jakiś facet ubrany w biały kitel. Bez słowa usiadłam na krześle. Podłączono mi jakieś kable.

-Godzina?-Zzapytał facet w białym.

-17.45- odpowiedział strażnik. Ten pokiwał głową. Z pustym wzrokiem wpatrywałam się w ścianę na przeciw.

Mężczyzna wyjął strzykawkę. Wstrzyknął mi ją do jednej z rurki, prowadzącej do mojego ramienia. Czyli to koniec. Minęła sekunda, a zaczęło mi się robić ciężko. To tak jak zapadanie w sen.

Na nowo przeszkodziło to otwieranie drzwi. Chociaż bardziej rozwalenie ich. Znienawidziłam drzwi. Przez nie wszedł z bronią James. Strzelił do strażników. Prosto w czoła. Podszedł groźnie do mnie i lekarza. Strzelił mu w serce, aż ten upadł. Rzucił pistolet i ukucnął przy mnie,

-Nelly! Spójrz na mnie! Wszystko jest dobrze!- z przymrużonych powiek patrzyłam mu w oczy. Złapał moją twarz w dłonie- Nelly. Jest dobrze, tylko nie zamykaj oczu- Nie miałam siły, aby cokolwiek powiedzieć. Widziałam spływającą jedna łzę po jego policzku. Musiałam zamknąć oczy. Powieki same mi opadły- Nelly! Nie zasypiaj! Cholera, patrz na mnie! Nelly! K-kocham cie! Nie rób mi tego- pierwsze słyszałam, aby głos mu się załamał. Z oddali było słychać kroki. Mnóstwo kroków.

Mięśnie przestały mi działać. Słyszałam zwalniające moje serce. Aż w końcu przestało bić.

***
Hej.
I jak się podobało? ^^
Kocham dramy. Ale to już chyba wiecie XD a jak nie to się dowiedzieliście 😎
To do zoba!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro