Idealne oświadczyny

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Znów Johncroft, kogoś jeszcze to dziwi? Dziś poszukamy granic cierpliwości Johna. I małe pytanko, po przeczytaniu napiszcie mi czy ten ff ma szczęśliwie zakończenie czy nie, bo nie mam pojęcia.
Sprawdzała alivepolishfan co prawdopodobnie jest tak samo zaskakujące, jak fakt, że to Johncroft.


To przyszło nagle i niespodziewanie, gdzieś między jednym a drugim pacjentem.

Najpierw John pisał receptę na tabletki na zaparcia, a chwilę potem uświadomił sobie, że chce wziąć ślub z Mycroftem Holmesem. Nie da się ukryć iż był to wybitnie niefortunny moment. Jak o tym komuś opowiedzieć, o tej cudownej chwili ? Jednak faktem jest, że nazwę tych tabletek zapamięta do końca życia i ona zawsze będzie wywoływać uśmiech na jego twarzy. Lekarz w pośpiechu skończył pisać i omal nie wypchnął pacjenta z gabinetu, a potem zaczął rozmyślać jak powinny wyglądać oświadczyny dla kogoś takiego jak Mycroft.

Korzystając z tej samowolne zorganizowanej przerwy John sięgnął po kartkę i przygotował listę:

1. Pierścionek

2. Przemowa

3. Miejsce

4. Czas

5. Goście(?)

6. Inne

Chowając ją w szufladzie, Watson zdecydował, że zaraz po pracy uda się na Baker Street, by zapytać Sherlocka o upodobania jego brata.

Jednak nie udało mu się zrealizować tego planu ponieważ, pół godziny przed końcem zmiany, detektyw zadzwonił do niego, by ten jak najszybciej przyjechał na kolejne miejsce zbrodni.

Sprawa, jak to ujął młodszy Holmes, była fantastyczna. Co wiązało się z tym, że przez kolejne dwa tygodnie spędzali nieprzyzwoicie długi czas z trupami i w Yardzie. Ostatecznie jednak udało im się zapobiec morderstwa kolejnej nastolatki, więc było warto.

To wszystko spowodowało, że John kompletnie zapomniał o liście schowanej w lewej szufladzie biurka w jego gabinecie. Przynajmniej do czasu aż znów nie pisał recepty na ten lek. Było dokładnie tak, jak wtedy myślał, nazwa zawsze będzie mu przypominać o tym, że chce poślubić Mycrofta.

Tym razem udało mu się zastać Sherlocka na Baker Street po wyjściu z pracy.

– Jesteś moimi przyjacielem, prawda? – zapytał detektywa, gdy siedzieli w swoich fotelach popijając herbatę.

– Tak – odpowiedział detektyw przyglądając mu się badawczo. Jasne było, że starał się wydedukować, co wywołało to pytanie. Watson niezręcznie potarł kark i kontynuował.

– I wiesz, ze przyjaciele pomagają sobie w ważnych sytuacjach.

– Zabiłeś kogoś i chcesz żebym ci pomógł upozorować samobójstwo? – Brunet wydawał się wyjątkowo zadowolony z tej perspektywy. Jego przyjaciel jednak nie podzielał jego optymizmu.

– Chodzi o twojego brata.

– Jego zabiłeś? – Sherlock spojrzał na Johna tak morderczym wzrokiem, że sam bazyliszek mógłby brać u niego korepetycje.

– Co? Nie! Chcę mu się oświadczyć.

– Po co? I tak nikt inny go nie chce.

– Sherlock – syknął John ostrzegawczo.

– Wiem, że jesteś zauroczony seksem z moim bratem – mówiąc to skrzywił się. – Ale on jest tak tobą zaślepiony, że możesz być pewien, zgodzi się. .

– Tak, wydaje mi się, że powie “tak”.

– To do czego jestem ci potrzebny?

– Chciałbym żebyś pomógł mi wybrać dla niego pierścionek.

– Po co? – Sherlock albo był szczerze zdziwiony, albo tak dobrze grał. – Przecież tego nie będzie mógł zjeść.

Te słowa podziałały na Johna jak płachta na byka, obiecał sobie, że chociażby na przekór Sherlockowi oświadczy się Mycroftowi i to będzie idealna chwila. Taka o której ze wzruszeniem będą opowiadać wnukom.

– Muszę już iść odwiedzić jubilerów – powiedział wstając.

– Mycroft uwielbia srebro, w młodości uważał, że jest niedoceniane jak on, zresztą skrycie dalej tak myśli – wyszeptał brunet sięgając po skrzypce. Na szczęście zrobił to wystarczająco głośno, by Watson to usłyszał.

To trwało kilka miesięcy, lecz po wizycie w 76 sklepach były wojskowy znalazł ten jedyny pierścionek dla tego jedynego. Był po prostu idealny. Recznie zrobiony z drewna z cienkim paskiem srebra pośrodku. Był jedyny w swoim rodzaju i niebanalny jak Mycroft.

Od razu podszedł do kasy. Puszył się jak paw gdy sprzedawca zapytał o rozmiar palca ukochanego (udało mu się niepostrzeżenie zmierzyć jego obrączkę gdy ten ją zdjął, by umyć naczynia), lecz problem zaciął się przy pytaniu o grawerunek. Nie wiedział czy powinien jakiś umieścić czy zostawić tak jak jest teraz, prosto i bez zbyt dużego sentymentu. To zajęło kolejny tydzień, ale zdecydował, że nic nie będzie zmieniał.

“Pierwszy punkt gotowy” – pomyślał, chowając pudełeczko do kieszeni. To teraz wystarczy znaleźć dobre miejsce, by go schować i można iść dalej.

W końcu zdecydował, że zostawi go w swoim gabinecie, tam żaden Holmes nie ma wstępu. Sherlock robi za dużo zamieszania, a jego brat patrzy z dystansem nawet na Johna, gdy ten po powrocie nie zdążył jeszcze wziąć prysznica. Odsuwa się nawet, gdy chce go przywitać pocałunkiem mrucząc coś o zarazkach.

John pomyślał, że Greg może mu z tym pomóc, w końcu on miał żonę, więc musiał być przynajmniej przy tych oświadczynach. Umówił się z nim na piwo w piątek.

Po dwóch piwach, gdy skończyli już mówić o minionym tygodniu i dużo łatwiej było im rozmawiać, Watson wziął głęboki wdech i powiedział:

– Zamierzam się oświadczyć Mycroftowi.

– Gratulacje. – Inspektor nadal wydawał się lekko spięty, gdy rozmawiali o starszym Holmesie, ale wiedział, że John jest z nim szczęśliwy, więc dzielnie znosił ciągłą paplaninę przyjaciela na jego temat, a już zwłaszcza gdy John wypił zbyt wiele. Do teraz drżał na samą myśl o tym, jak nadzwyczajnie pijany opowiedział mu jak spędzali weekend, gdy on wraz z Sherlockiem rozwiązywał sprawę poza Londynem. Wystarczy powiedzieć, że już nigdy więcej nie zjadł nic, co leżało na kuchennym stole na Baker Street.

– Dzięki – powiedział blondyn wyrywając go z zamyślenia. – Właściwie to chciałem cię zapytać co powinienem powiedzieć, żeby było… romantycznie. I nie mów nic Mycroftowi, chcę go zaskoczyć.

– O kolego, nie wiedziałem, że z ciebie taki romantyk. My z Ann znaliśmy się od zawsze, więc ona wiedziała, że ja romantyzm to raczej jedynie w szkole, na zajęciach. Tak jak większość zaprosiłem ją na kolację i w pewnym momencie dałem jej pierścionek. Zgodziła się, potem był ślub, a teraz rozwód i koniec historii.

– A więc co według Ciebie powinienem mu powiedzieć?

– Jeśli mam być z tobą całkowicie szczery, według mnie nie powinieneś wcale brać ślubu. Od tego zaczyna się wszystko pieprzyć i to pierwszy krok do rozwodu – odpowiedział Greg z goryczą i wypił niemal pół piwa na raz.

– Przykro mi, że twoja żona to suka.

– Była żona. Wczoraj była ostatnia rozprawa. Dlatego, dobrze radzę, przemyśl to jeszcze, kolego. Najważniejsze, żebyś potem nie żałował.

Watson nie mógł uwierzyć, że najpierw Sherlock, a teraz nawet Greg tak reagują. Przecież bycie z Mycroftem to najlepsze, co go spotkało, jak mogą chociażby pomyśleć, że ślub jest złą decyzją? Po raz kolejny John pomyślał, że ta chwila musi być idealna.

Po kilku kolejnych piwach i krótkiej rozmowie o zaletach i wadach małżeństwa mężczyźni rozeszli się w o wiele gorszych nastrojach, niż się spotkali, ale obiecali sobie, że w przyszłym tygodniu to zmienią, o ile obaj znajdą wystarczająco dużo czasu.

Blondyn postanowił, że tak jak poprzednim razem, poradzi sobie sam. Z perspektywy czasu fakt, że poszedł do Sherlocka i Grega, wydawał mu się niewiarygodnie głupi. Socjopata czy nie, młodszy Holmes na uczuciach za bardzo się nie zna, a do tego to kawaler, natomiast Lestrade jest rozwodnikiem, nie jest to zbyt dobra reklama jego małżeństwa.

Siedząc w swoim gabinecie starał się zacząć pisać swoją przemowę. Jak to się stało, że pisanie bloga było tak proste, a to wręcz niemożliwe. Nie wiedział jak zacząć. Od tego jak było zanim go poznał, czy może opowiedzieć jak bardzo go kocha i uwielbia się przy nim budzić, a ich wspólnie spędzone wieczory, mimo że tak rzadkie, są dla niego cenniejsze, niż klejnoty koronne? W końcu zdecydował się na to pierwsze, potem zmienił zdanie i tak było jeszcze kilka razy. Ostatecznie powstały trzy wersje z których wcale nie tak łatwo było wybrać jedną. Pierwsza wykluczył już po tygodniu, ponieważ zdecydował, że 4 strony to jednak troszkę zbyt dużo. Zostały dwie, obie idealnie dopracowane i całkiem inne. To była ciężka decyzja, John porównywał ją nawet do wybierania, które dziecko kocha się bardziej, ale w końcu się udało.

Jednak, jak się później okazało, nawet napisanie tej przemowy nie było tak trudne jak nauczenie się jej na pamięć. A przecież musiał umieć ją dokładnie tak jak ja napisał, pamiętać o odpowiednich przerwach i wszystkim tym, co Mycroft uważa za istotne, gdy od czasu do czasu sam wygłasza podobne. Jednak w końcu, po niezwykle trudnych dwóch tygodniach mógł wyrecytować ją nawet obudzony w środku nocy. Czego jednak by nie chciał, ponieważ sypia w jednym łóżku z mężczyzną, który nie może jej usłyszeć, przynajmniej na razie.

Ale druga część planu była gotowa. Pozostało jeszcze wybrać idealne miejsce i czas.

Mimo iż uważał, że ani Sherlock ani Lestrade mu nie pomogli, postanowił, że do trzech razy sztuka i teraz o pomoc poprosi mamę Holmesów. W końcu ona powinna najlepiej znać swojego syna i co więcej, chcieć dla niego jak najlepiej. Nie znał jej zbyt dobrze, jednak spotkali się kilka razy i wydawało się, że go lubi. Zadzwonił więc do niej i umówił się, że przyjedzie do rodzinnego domu przyszłego narzeczonego w następny wtorek. Właśnie skończył się czas wakacji i wszyscy lekarze wrócili do pracy, więc mógł sobie pozwolić na dodatkowy dzień wolny.

Gdy nadszedł wtorkowy poranek, był niezwykle zestresowany. W końcu ma jechać do rodziców swojego ukochanego i poniekąd prosić o ich zgodę i radę. To go nie powstrzymało i po kilku godzinach jazdy stał przed drzwiami państwa Holmesów.

Mamusia, bo tak kazała mu się do siebie zwracać zaraz po tym, gdy dowiedziała się o jego związku z Mycroftem, otworzyła mu drzwi jeszcze zanim zdążył zapukać. Gdy po chwili siedzieli w salonie popijając herbatę i zaczęła panować trochę niezręczna cisza, kobieta postanowiła się odezwać:

– Co cię do nas sprowadza? Czyżby któryś z moich synów źle się zachowywał?

– Nie jest gorzej niż zwykle – powiedział na co kobieta uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

– I tak tobie udało się nadzwyczajnie załagodzić ich spór.

– Tak, tak, ale to nie o tym chciałbym rozmawiać

– Więc o czym? – Mamusia spojrzała na niego tak przenikliwym wzrokiem, że był pewien po kim obaj bracia go odziedziczyli.

– Chciałbym oświadczyć się Mycroftowi – powiedział wprost, nie było sensu owijać w bawełnę, był pewien, że ona sama już dawno to wydedukowała.

– Zapłacił ci za to? – zapytała zdziwiona.

– Słucham? Ja go kocham i to ma być niespodzianka. Sam wpadłem na ten pomysł

– Kiedy?

John zarumienił się i spojrzał w podłogę. Mógł się domyślić, że w końcu ktoś go o to zapyta.

– W pracy – odpowiedział po chwili.

– Właśnie widzę – odpowiedziała kobieta przyglądając mu się z powątpiewaniem. – Rozumiem, że mój syn lubi się bawić w doktora…

Po tych słowach Watson poczuł, że jego policzki są tak gorące, że sam mógłby roztopić wszystkie lodowce Arktyki.

– Naprawdę wtedy byłem w pracy... akurat pisałem receptę na… na leki… i...

– Spokojnie, spokojnie – przerwała mu – Nie muszę być geniuszem, by wiedzieć, że uprawiacie seks, to zupełnie normalne w związkach, nie musisz udawać, że wy czekacie z tym do ślubu. Sama byłam młoda.

– Umm… tak… Przyjechałem tu, bo chciałem spytać czy Mycroft miał w młodości jakieś ulubione miejsce, do którego uwielbiał chodzić? – zapytał. Wydawało się, że pani Holmes jest wdzięczna za zmianę tematu.

– Często chodził na długie, samotne spacery, do parku lub nad jezioro. Bardzo go to uspokajało i wyciszało.

– Dziękuję. To bardzo mi pomogło. Właśnie zastanawiam się nad idealnym miejscem, by się oświadczyć,

– A wybrałeś już pierścionek? – zapytała.

Tak zaczęli wielogodzinna romowę o wszystkich przygotowaniach do tej wyjątkowej chwili. Mamusia była pod wrażeniem ilości pracy i czasu, jaki w to włożył. Później wrócił jeszcze pan Holmes, który, chyba jako jedyny wydawał się szczerze zadowolony i wcale nie zaskoczony jego decyzją. W końcu, po wspólnym obiedzie i kolejnej herbacie blondyn pożegnał się z, jak miał nadzieję, przyszłymi teściami i wrócił do domu.

W czasie podróży cieszył się z tego, że jednak zdecydował się porozmawiać z mamą Mycrofta. To mu bardzo pomogło. Zdecydował, że zrobi to bez świadków podczas jednego z ich długich spacerów. Miał ogromną nadzieję, że wszystko będzie idealne, jak Mycroft na to zasługuje. Nikomu się nie przyznał, ale obawiał się, że jeśli coś pójdzie nie tak lub polityk się nie zgodzi, wszystkie wspólnie spędzone przez nich lata zostaną zaprzepaszczone. A wiedział, że nie przeżyłby tak wielkiej straty.

~~

Właśnie spacerowali po parku, kolorowe liście spadały z drzew, tworząc malowniczy dywan, po którym szli trzymając się za ręce. John zdecydował, że to dokładnie teraz jest ten idealnym moment na zwieczenie jego długich przygotowań. Po raz kolejny przypomniał sobie wszystkie elementy swojego planu i sięgnął po pudełeczko z pierścionkiem. Już miał uklęknąć na lewe kolano i zaczął swoją przemowę, gdy Mycroft spojrzał na niego z radością i powiedział:

– Tak.

John zatrzymał się w dość zabawnej pozycji, w połowie klękania i spojrzał na niego z mieszanką szczęścia i złości. Oczywiście cieszył się, że mężczyzna jego życia również chcę wziąć z nim ślub, jednak fakt, że swoją nagłą zgodą zniszczył jego misternie wymyślony plan doprowadził go do wściekłości. Od wybuchu powstrzymało go tylko mieszkanie i praca z Sherlockiem przez ostatnie 10 lat. To dzięki niemu Watson miał niezbadane pokłady cierpliwości, więc jedynie posłał ukochanemu ostrzegawcze spojrzenie, wziął kilka głębokich oddechów i kontynuował.

Klęknął, otworzył pudełeczko wyciągając je w stronę Mycrofta i zaczął mówić:

– Po powrocie z…

– Tak, już wcześniej to powiedziałem, a wiesz jak nie lubię się powtarzać – przerwał mu starszy Holmes.

Słysząc to, John z zadziwiająco, jak na tak małe pudełko, głośnym odgłosem zamknął wieczko, wstał i wcisnął zaskoczonemu politykowi zamknięte opakowanie.

– A idź w cholerę, Holmes – powiedział i odszedł.

I właśnie w ten sposób znalazły się już niemal legendarne granice cierpliwości Johna Watsona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro