Niespodziewane odkrycie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

A może Johncroft? Wydaje mi się, że jest dużo lepszy niż poprzedni, ale nie mnie oceniać, więc bardzo chętnie poznam wasze opinie.
Sprawdzone przez alivepolishfan

"John Watson zaczął prowadzić bloga, pewnie pan już wie, ale wydaje mi się, że ostatni wpis powinien pan przeczytać osobiście."

Mycroft zadziwił się czytając tę wiadomość od inspektora Lestrade, jednak w pewnym sensie powierzył mu życie brata, co okazało się sukcesem, bo Sherlock przestał ćpać, więc, mimo że blog doktora był pod stałą obserwacją jego ludzi, mógł też poświęcić kilka minut na ten wpis.
Bez problemu odnalazł go w internecie i już po pierwszym zdaniu zrozumiał, co Lestrade miał na myśli.
"W tę sprawę zaangażował nas szykowny brat Sherlocka, Mycroft."
Mimo iż dalej nie było o nim ani słowa, to i tak było zbyt wiele. Jak jego agenci mogli na to pozwolić? Polityk podziękował inspektorowi, wykonał telefon do szefa swojej ochrony i po kilku sekundach zdanie zniknęło.
Mycroft przeczytał jednak pozostałe 27 wpisów. Początkowo sprawdzał tylko, czy nie ma więcej informacje o nim, jednak po kilku kolejnych częściach stwierdził, że Watson naprawdę ciekawie opisuje przygody swoje i Sherlocka. Gdy po niemal godzinie skończył czytać, zostawił, oczywiście anonimowy, komentarz pod ostatnim postem.
I od tego się wszystko zaczęło.
Przez kilka miesięcy, raz na parę dni, wymieniali komentarze na blogu, lecz gdy ich liczba była bliska 100, Mycroft skorzystał z opcji kontaktu i napisał e-mail. Odniósł się w nim do ich długiej korespondencji, jednak był pełen obaw, bo przestał być anonimowy. Od teraz był Mycroftem Holmesem. Szykownym bratem Sherlocka.
Nie myśląc o tym wrócił do pracy, za kilka minut do jego biura powinien przyjść kolejny polityk.
Po powrocie do domu, nie mając zbyt dużych nadziei, sprawdził swoja prywatną pocztę.
John po raz kolejny go zaskoczył, odpowiedź już na niego czekała. Było to niezwykle przyjemne i orzeźwiające po tak nudnym dniu. Przez kolejne kilka miesięcy codziennie pisali do siebie coraz dłuższe wiadomości, jednak gdy spotkali się przy okazji jakiejś sprawy Sherlocka, zachowywali się, jakby one nie istniały.
Mycroft chciał to zmienić, ponieważ im bardziej starał się nie angażować, tym więcej sympatii czuł do współlokatora swojego brata, jednak obawiał się, że nie-jestem-gejem-John wystraszy się propozycji spotkania sam na sam z homoseksualistą. I dalej pozostaje sprawa powiedzenia Sherlockowi o tym, że rozmawiają. Jak Mycroft zna swojego brata, ten będzie wściekły. Jednak czasami w życiu trzeba zaryzykować i tak, po wielogodzinnych przemyśleniach, Mycroft zaprosił Johna na piwo, by świętować z nim wymyślony sukces w negocjacjach. To nie brzmi zbyt seksualnie, przynajmniej nie na tyle, by go wystraszyć.

"Właśnie udało mi się zamknąć pewne długotrwałe negocjacje, co powiesz na piwo, by to uczcić? MH"

Z szybko bijącym sercem mężczyzna wysłał wiadomość i dopiero wtedy uświadomił sobie, że ryzykuje nie tylko swoją wątpliwą relację z sympatycznym doktorem, ale także szczęście swojego brata, bo bez Johna Sherlock za każdym razem się stacza.  
Przez kilka długich sekund zastanawiał się jak mógł być tak głupi i w imię swoich prymitywnych żądzy poświęcić zdrowie, a być może i życie brata. Dokładnie przypomniał sobie najważniejszy powód przez który preferował rozmowy. Mycroft wiele może wyczytać z reakcji, a do tego rozmówca musi jak najszybciej odpowiedzieć.
Gdy w końcu wrócił do zawsze otaczających go dokumentów, jego telefon zadzwonił.

"Gratuluję! Szykowny pan Holmes pije trunki dla plebsu? ;)"

Czytając to, Mycroft szeroko się uśmiechnął. Po chwili namysłu napisał:

"W dobrym towarzystwie każdy trunek może zmienić się w napój bogów. Może być piątek?"

"To do zobaczenia."

Kolejny milowy krok został podjęty. Jeśli ktoś zapytałby Mycrofta 8 miesięcy temu, czyli zanim zaczął czytać bloga Johna, czy kiedykolwiek dobrowolnie wyjdzie do pubu na piwo, polityk śmiałby się do dziś, ale jednak życie jest nieprzewidywalne. I teraz obiecał sobie, że postara się dyskretnie dowiedzieć na co może liczyć od Johna. Jeśli blondyn nie będzie nim zainteresowany w romantyczny sposób, to trudno. Posiadanie takiego przyjaciela jak John to i tak jest więcej, niż Mycroft kiedykolwiek mógłby chcieć, ale jeśli zauważy, że ten chociażby podświadomie chce od niego czegoś więcej, zrobi wszystko, by uświadomić mu, że nie ma w tym nic złego. Nieważne, czy kiedykolwiek uda im się być razem. Czy to w ogóle możliwe, żeby Mycroft Holmes był w związku? Brzmi kosmicznie, ale lot w kosmos powoli stawał się czymś zwyczajnym.

Piątek nadszedł zbyt powoli, jednak gdy już się spotkali i przełamali pierwsze lody, wszystko działo się błyskawicznie. Rozmawiali o wszystkim, jakby znali się od zawsze, aż nagle okazało się, że lokal za kwadrans będzie zamknięty i muszą wyjść. Umówili się na następne spotkanie, a potem kolejne i jeszcze kilka, zawsze w tym samym miejscu, aż w końcu polityk zaproponował kolację u siebie w domu na uczczenie ich pierwszej wymiany komentarzy.

Zastawa była już rozłożona na czerwonym obrusie, świece paliły się na kominku a ryba piekła w piekarniku. I właśnie w tym momencie Mycroft znów zaczął panikować. Co jeśli to wszystko to zbyt wiele? Co jeśli to wszystko to jakiś okrutny żart jego brata?

Za każdym razem wszelkie ryzyko związane z Johnem Watsonem było więcej niż opłacalne, czas wbić się w nowy garnitur, tym razem ciemnoszary i bez kamizelki. Polityk kupił go w przypływie nadziei, ponieważ pomyślał, że będzie mniej do zdejmowania.

Gdy i on i jedzenie byli gotowi, John stanął na progu.

– Idealnie na czas – powiedział Mycroft, z uśmiechem otwierając drzwi.

– Ulala, Mycroft... chyba pierwszy raz widzę cię w takim stroju i dziwię się, że nie chodzisz tak ubrany częściej. Panowie z całego świata padali by ci do stóp.

– Dziękuję, zapraszam do salonu, tam już stoi stół, a ja pójdę po nasze dania... – Holmes naprawdę starał się nie rumienić, jest na to o jakieś 40 lat za stary. Nie był pewien jak mu idzie, więc zniknął w kuchni.

Wszystko ładnie ułożone, wdech, wydech i do przodu – pomyślał i wyszedł z kuchni. John oglądał książki na jednej z półek. Cóż za widok, wyższy mężczyzna musiał naprawdę mocno się pilnować, by nie rzucić jedzenia w kąt i nie dołączyć do byłego wojskowego. Z łatwością mógł sobie wyobrazić jak staje za jego plecami i czule go obejmuje. Lub jak ma taki widok na co dzień. Jego rozkojarzenie może zniszczyć ten wieczór. W takiej sytuacji ciężko zdecydować, czy uwielbia swój umysł, czy nienawidzi.

– Zapraszam do stołu – powiedział, gdy już wystarczająco się napatrzył.

W ciszy zjedli kolację i z resztą wina przenieśli się na kanapę. Rozmawiali, jak zwykle, o wszystkim i niczym.

Nagle, zaskakując Johna i jeszcze bardziej siebie, Mycroft pochylił się złączył swoje usta z ustami drugiego mężczyzny. Początkowo wydawało się, że Watson zamierza pocałunek odwzajemnić, lecz polityk nie dał mu na to szansy wracając do poprzedniej pozycji.

I wtedy się zaczęło.

– Co ty sobie myślisz? Co to miało być, do jasnej cholery?! – John wstał i wyszedł zamieniając pewnego siebie Mycrofta Holmesa, znanego również jako lodowiec, w szlochająca kupkę nieszczęścia zwiniętą na kanapie.

Uspokojenie się zajęło mu równo 26 minut. Po tym czasie wziął szybki prysznic, wyrzucił resztę kolacji, obrus, ten nieszczęsny garnitur i poszedł spać. Jutro czeka go kolejny ciężki dzień pracy.

~~~

Mycroft, oczywiście sam, siedział w salonie przeglądając dokumentację z ostatniego zebrania Międzynarodowej Rady ds. Pokoju Na Świecie. Nazwa ta, bez względu jak wzniosła, nie miała zbyt wiele wspólnego z realnymi działaniami. Chodziło głównie o to, by nie trzeba było podnosić wydatków na zbrojenie i by z łatwością  importować surowce z miejsc, gdzie teraz prowadzone są działania wojenne. Nie ma się co oszukiwać, mało którego z nich obchodziło jakieś anonimowe, syryjskie dziecko. Niestety dla siebie, Mycroft nie był jedną z tych osób. Wbrew pozorom był bardzo uczuciowym człowiekiem, jednak wiedział, że pokazywanie tego może całkowicie zniszczyć jego wizerunek, a w efekcie karierę, ponieważ troska nie jest zaletą.
I tak na następnym spotkaniu rady będzie musiał przekonać te zapatrzonych w siebie sknery, by zechcieli wydać, każdy po zaledwie kilka promili z budżetu reprezentowanego przez siebie państwa na pomoc humanitarną w miejscach, gdzie im się to nie opłaca.
Starszy Holmes po raz kolejny przeklinał swoją pracę. Oczywiście uwielbiał ją, jednak sytuacje takie jak ta sprawiały, że tracił wiarę w ludzkość i sens całego "politykowania".
Właśnie miał sięgnąć po wykres spodziewanych zysków i strat spowodowanych konfliktem na Ukrainie, gdy zadzwonił telefon.
Była 4:17, więc sprawa musiał być ważna, bez chwili wahania odebrał.
– Mycroft Holmes.
– Dzień dobry... Dobry wieczór? Witam, panie Holmes.
Nawet gdyby nie rozpoznał do kogo należy głos po drugiej stronie, po tym powitaniu Mycroft wiedziałby, że rozmawia z inspektorem Lestrade. Bardzo przepracowanym inspektorem Lestrade, dokładniej rzecz ujmując.
– Co się stało? – zapytał polityk. To na pewno dotyczyło jego brata. Podejrzewał, że został ranny w najnowszej sprawie, którą od kilku dni, 3 lub 5, rozwiązywał wraz z inspektorem. Żaden z nich od tego czasu nie spał dłużej, niż kilka godzin dziennie. Właśnie dlatego Lestrade zachowuje się, jakby dopiero zorientował się, że słońce już zaszło. Mycroft nie wykluczał, że dokładnie tak było.
– Sherlock podczas pościgu za podejrzanym... Jakby to powiedzieć, wpadł na samochód. Według tego, co mówi, liczył, że da radę wskoczyć na dach przejeżdżającego auta i zeskoczyć z niego tak, by móc dalej gonić naszego podejrzanego.
– Nie udało mu się to – przerwał inspektorowi, nie mogąc dłużej słuchać jego zbyt długiej relacji – Teraz ze złamaną nogą, skłonny jestem przypuszczać, że drugą terroryzuje lekarzy, by jak najszybciej pozwolili mu wyjść i go złapać, tak?
– Już został pan poinformowany? – zapytał zaszokowany inspektor.
– Nie, gdzie jest mój brat?
– W Bart's, po jego ostatnich szaleństwach nie chcą go nigdzie indziej.
– Będę tam za 25 minut, do zobaczenia inspektorze.
Mimo wszystko, Mycroft cieszył się, że ma jakąś odskocznię od tego, czym się zajmował. Wiedział, że Sherlock nie jest mocno ranny. W końcu nie zdecydowałby się na taki manewr, gdyby nie wierzył, że mu się uda. Holmes był przekonany, że jego młodszy braciszek nie wziął jednak pod uwagę faktu, że tak długi brak snu znacznie zmniejsza jego motorykę.
Pozwolił sobie na kolejne westchnienie i zadzwonił do swojego kierowcy.

  ~~~  

Pierwszym, kogo zobaczył po wejściu do szpitala był John Watson. Nie widział go, nawet przez kamery, od 29 dni, czyli od feralnej kolacji. Biorąc głęboki wdech, podszedł do wciąż ukochanego mężczyzny. Prawdą jest, że Mycroft zakochuje się długo, ale pokonanie tego uczucia i przejście dalej zajmuje mu jeszcze więcej czasu.

– Mycroft...
– John... wszystko z tobą w porządku?

– Tak, z Sherlockiem też, możesz do niego iść – powiedział lekarz, nawet na niego nie patrząc.
Mycroft pragnął podejść do niego, pocieszyć go, powiedzieć, że on nie zrobił nic złego, że nie musi być zawstydzony. Ale już wszystko popsuł i nie może zrobić nic.

– Przepraszam – powiedział naprawdę szczerze. – Jeśli mogę cokolwiek zrobić, to nie krępuj się.

– Lepiej do niego idź.

– Dobrze. – Sięgając do klamki polityk odwrócił się. – Czy... czy moglibyśmy porozmawiać o tym, co się stało? Gdzie tylko chcesz, byle osobiście. Obiecuję, że się na ciebie nie rzucę. Możesz dla pewności mnie związać, chociaż to brzmi jak propozycja perwersyjnego seksu – dodał starając się rozładować emocje.
– Załatwmy to od razu i wróćmy do tego, co było wcześniej, po tym, jak mnie porwałeś.

– Co proponujesz?

– Za 10 minut w kawiarence na dole.

– Dziękuję – szepnął Mycroft i wszedł do sali brata.

  ~~~  

– Przykro mi Mycroft, ja nie jestem gejem i nigdy nie będziemy razem. Możemy już wrócić do swoich zajęć?

Polityk starał się ukryć to, jak zabolały go słowa Watsona. Chciał go zapytać dlaczego nigdy, przez tyle miesięcy, tego nie powiedział, dlaczego ignorował wszystkie spojrzenia posyłane w ich stronę, gdy trochę zbyt pijani starali się wejść do taksówki i, co chyba najważniejsze, dlaczego podczas kolacji w jego domu nie powiedział nawet słowa krytyki na przygotowany przez niego anturaż? Jednak nie zadał żadnego z tych pytań.

– Och, Johnie Watsonie... Chciałbym cię po raz kolejny przeprosić i powiedzieć, że będę czekał. – I z tymi słowami wyszedł zostawiając Johna samego ze swoimi myślami. Faktem jest, że Watson tęsknił za spotkaniami w pubie. Blondyn zaczął myśleć nad wszystkimi wiadomościami i spotkaniami. Jeśli Mycroft byłby kobietą, to prawdopodobnie już dawno sam by zaczął całować starszego Holmesa... Gdyby Sherlock miał siostrę... W końcu zdecydował, że to nie jest dobry moment na takie rozważania i poszedł do, wbrew pozorom, mniej problematycznego Holmesa.

Zanim wszedł na 3 piętro, detektyw był już w połowie drogi do windy.

– Wracamy na Baker Street, John  – powiedział z większym optymizmem, niż podczas rozwiązywania najtrudniejszych spraw. Zawsze był tak szczęśliwy, gdy w końcu wychodził ze szpitala, że udzieliło się to nawet byłemu wojskowemu. Tak, że zapomniał o rozmowie z Mycroftem. Przynajmniej do czasu aż Sherlock, po kilku dniach, był znudzony. Siedzieli w swoim salonie, każdy z kubkiem herbaty w dłoniach. Brunet dodatkowo oparł swoją złamaną nogę na pufie i nagle zaatakował bez ostrzeżenia. W jednej chwili było spokojnie, a w kolejnej już wygłaszał swój monolog:

– Naprawdę po tak długim czasie spędzonym z braćmi Holmes wierzysz jeszcze w te głupie  etykietki? Nawet ja wiem, że miłość jest czymś tak podniosłym, że sprowadzanie jej do penisa i waginy, jest naprawdę nie do przyjęcia. Nawet jeśli jeszcze tego nie wiesz, niedługo zrozumiesz, że jednak powinieneś ciszej krzyczeć, że nie jesteś gejem, bo będziesz żywym przykładem mężczyzny z kawału: "Ja nie jestem gejem, ale mój chłopak już tak".

– On kazał ci to powiedzieć? – zapytał John rzucając gazetą i wstając.

– Mój szanowny braciszek do niczego nie może mnie zmusić, ale mimo wszystko jest moim bratem, więc nie pozwolę go ranić, nawet tobie, John. Nie wiem, co w nim widzisz, ale wiem, że coś na pewno. Widziałem jak na niego patrzysz, jak reagujesz na to, gdy jest blisko ciebie, na dotyk. Mówię o twoich instynktownych reakcjach. Obaj wiemy, że nie chodzi o seks, a o twoje błędne postrzeganie samego siebie.

Watson wstał i bez słowa wyszedł z mieszkania. Dlaczego nagle Holmesi trzymają się razem? Co powinien zrobić? Przez ten rok przyzwyczaił się do tego, że z każdą ważną decyzją idzie do Mycrofta, on zawsze miał dla niego czas. Nie był zły o to, że kilka razy bez słowa nie przyszedł do ich pubu, zawsze akceptował to, że Sherlock też jest ważny, żadna jego poprzednia dziewczyna nie potrafiła tego zrozumieć. Może powinien dać mu szansę? Dwóch najmądrzejszych ludzi w Londynie nie może się mylić. Musi poważnie i szczerze porozmawiać z Mycroftem, tak. Kto by się spodziewał, że zanieczyszczone powietrze Londynu tak oczyści jego umysł? John rozejrzał się i jęknął. Przyczłapał pod dom Mycrofta, jak w taniej komedii romantycznej. Cóż, to chyba znak, by do niego zadzwonić. Ale co powinien powiedzieć?

Nagle jego telefon zadzwonił. Spojrzał na wyświetlacz i niemal pisnął jak nastolatka, ale odebrał.

– Słucham? – powiedział prawie spokojnym głosem.

– Doszły mnie słuchy, że jesteś nieopodal mojego domu. Jestem w swoim biurze, jednak gdybyś zechciał poczekać, będę tam za kilka minut.

– Z przyjemnością.

– Do zobaczenia John.

Watson czekał zaledwie chwilę, zbyt krótko, by przygotować się na to, co miało nadejść. Bez słowa, bez żadnego przywitania weszli do salonu i stali przyglądając się sobie w milczeniu.

– Przepraszam za...

– Nie musisz – przerwał mu Mycroft – kawy, herbaty? Pewnie zmarzłeś czekając.

– Tak, ale jeśli pozwolisz, wolę się ogrzać w inny sposób – mówiąc to John przytulił się do drugiego mężczyzny. Początkowo obaj czuli się niezręcznie, a gest wychodził im dość koślawo, lecz po chwili John poczuł się, jakby ktoś ułożył przed jego oczami ostatni element układanki. Mycroft natomiast cały czas upewniał się, że to nie sen. I tak stali jeszcze długo, jakby magiczna siła uwięziła ich w tej chwili. Później, nawet po wielu latach, żaden z nich nie mógł wytłumaczyć jak znaleźli się na górze, w sypialni i dlaczego następnego ranka nadal tak kurczowo się ściskali.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro