Porwanie

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejny Johncroft, tym razem miało być wesoło i bez krzywdzenia Mycrofta, czy mi się udało? Nie wiem.
Oczywiście alivepolishfan go sprawdzała.

Mycroft ocknął się w nieznanym mu miejscu z rękami przywiązanymi do wezgłowia łóżka. Przez chwilę próbował się uwolnić, lecz okazało się to niemożliwe. Węzły były zawiązane przez profesjonalistę i za każdym razem, gdy za nie pociągnął, te się zaciskały jeszcze bardziej. Przestał więc i zastanowił się kto i w jakim celu mógł go porwać. W ostatnim czasie pracował praktycznie cały czas tylko przy sprawach związanych z Brexitem i przyspieszonymi wyborami. Nie ma czasu nawet wracać do domu, a co dopiero zdenerwować kogoś na tyle groźnego, by go porwał.

Po zawstydzająco długim czasie poczuł, że wszystko się delikatnie kołysze i zorientował się, że jest na łodzi lub jakimś okręcie, z jego perspektywy nie dało się tego ocenić.
Nagle drzwi do pomieszczenia otworzyły się i wszedł przez nie mężczyzna ze strzykawką w dłoni.
– To teraz się zabawimy, panie Holmes. Jesteśmy wystarczająco daleko od brzegu, żeby nikt nie usłyszał jak krzyczysz.

Wczoraj:

Anthea spojrzała na wyświetlacz jej wibrującego telefonu i widząc kto dzwoni, nieświadomie wyprostowała się i wygładziła nieistniejące zmarszczki na koszuli.
– Słucham – powiedziała, niemal natychmiast odbierając telefon.
– Anthea? – usłyszała zdecydowany głos po drugiej stronie.
Mężczyzna zaledwie kilka minut temu skończył rozmowę z Mycroftem, więc wiedział, że ten właśnie teraz powinien brać szybki prysznic w swoim gabinecie w Diogenesie i niedługo zamierza wrócić do pracy. To był jedyny moment, by skontaktować się z kobietą bez jego wiedzy.
– Tak, pan Holmes się odświeża, za chwilę powinien być dostępny – odpowiedziała brunetka. – Mam mu coś przekazać?

– Nie, on nie może się dowiedzieć o naszej rozmowie.
– Co mam w takim razie zrobić? – Anthea od razu przeszła do rzeczy. Było, co prawda niewiele, ale jednak kilka osób, których obawiała się bardziej, niż swojego szefa. Jej rozmówca od niedawna był jednym z nich.
– Odwołaj wszystkie spotkania Mycrofta od jutrzejszego popołudnia do poniedziałku tak, żeby on się o tym nie dowiedział.
– Oczywiście. Coś jeszcze?
Mężczyzna zastanowił się chwilę.

– Właściwie tak. Dyskretnie zorganizuj mi w pełni wyposażoną prywatną łódź i urządzenie zagłuszające sygnał telefonów.
– Oczywiście, skontaktuję się zaraz po tym, jak uda mi się wszystko załatwić.
– Dziękuję. – Już miał się już rozłączyć, gdy przypomniał sobie o czymś. – A i upewnij się, że na jachcie nie będzie żadnej obsługi.
– Dobrze, do usłyszenia.

Trudniejsza część jego planu była gotowa, teraz jedynie musi przekonać młodszego Holmesa, by ten nie znając powodu zrobił dla niego skuteczny i bezpieczny środek nasenny, spełniający wszystkie jego wymogi. Niestety, nawet on nie mógł go tak po prostu kupić, nie wzbudzając podejrzeń.

Aktualnie:

– To teraz się zabawimy, panie Holmes. Jesteśmy wystarczająco daleko od brzegu, żeby nikt nie usłyszał jak krzyczysz.
Mycroft uśmiechnął się do swojego męża i bezwstydnie rozłożył nogi.
– Chyba nic nie mogę zrobić, by cię powstrzymać – powiedział, delikatnie przygryzając dolną wargę. Widać było, że nawet nie chciałby tego robić.
– Kompletnie nic.
Mycroft poczuł jak wybucha w nim fala podniecenia. John doskonale wiedział, jak lubi oddać w łóżku kontrolę i dać ponieść się chwili. Jednak nawet sam Mycroft nie spodziewał się, że fakt iż został porwany przez męża może być tak podniecający.
– Wiem czego chcesz, kochanie, jednak teraz spełnimy moją najdzikszą fantazję – powiedział blondyn, delikatnie przejeżdżając palcem po nagim udzie Mycrofta. Holmes poczuł, że jego bokserki są o wiele za ciasne. –Tutaj – lekarz kontynuował, wskazując na strzykawkę. – jest dokładnie wyliczona dawka leku, który spowoduje, że będziesz spał przez najbliższe 12 godzin. W tym czasie ja z satysfakcją będę się przyglądał jak nadrabiasz tak potrzebny ci sen.
– Słucham? – Polityk nie wierzył w to, co słyszy. – Porwałeś mnie i wypłynąłeś ze mną na środek morza tylko po to, żebym spał? – Ostatnie słowo mężczyzna powiedział z taką pogardą, że ze wstydu samo chciało się usunąć ze słownika.

– Od ponad tygodnia nie wracasz do domu, czyli, jak cię znam, a znam cię już od 6 lat, sypiasz nie dłużej, niż dwie godziny dziennie. Jestem lekarzem i doskonale wiem do czego to prowadzi, więc teraz grzecznie się odwróć i pozwól mi zrobić zastrzyk.

W odpowiedzi polityk odsunął się tak daleko jak pozwalały mu związane ręce.

To jednak nie powstrzymało lekarza, który z oburzająco spokojnym wyrazem twarzy wbił igłę w jego udo. Mycroft naprawdę starał się nie spać, a w zamian za to obrzucać męża kolejnymi inwektywami, jednak już po kilku minutach obiecał sobie, że dokończy później, a teraz na moment zamknie oczy.

~~~

Tak jak było zaplanowane, dokładnie po 12 godzinach Mycroft się obudził i teraz starał się rozbudzić leżąc z głową Johna na swojej piersi.

– Jak to się stało, że udało ci się to wszystko zorganizować? – zapytał czule głaszcząc ramię blondyna.

– Pomogła mi twoja asystentka.

– Anthea? Byłem przekonany, że już od waszego pierwszego spotkania jesteście na wojennej ścieżce.

– Tak było, ale po tym jak ostatnio wylądowałeś w szpitalu, a ona nic mi o tym nie powiedziała, poważnie z nią porozmawiałem.

– Nic o tym nie wiedziałem. Wy działający razem przeciw mnie to straszne połączenie. Albo leki, którymi mnie tam nafaszerowali. Właśnie dlatego nie znoszę szpitali. Nie dość, że marnuję czas na pobyt tam, to jeszcze leki mnie otumaniają na tyle, że nawet nie potrafię wyczytać nic z mojego męża.

– Teraz Anthea chyba się mnie boi… Nawet przez moment nie protestowała, gdy kazałem jej odwołać twoje spotkania lub gdy na wpół przytomny wychodziłeś ze mną z biura.

– Powinienem ją za to zwolnić, to nie...

– Niedopuszczalne, wiem – przerwał mu John. –  Ale tego nie zrobisz.

– Nie? – zapytał polityk.

– Jak inaczej mógłbym cię porywać? Myślisz, że tylko ty to możesz robić?

– A jak zamierzasz mnie przekonać do zmiany decyzji?

Blondyn uśmiechnął się szeroko.

– Mam pewien pomysł jak mógłbym to zrobić – powiedział zjeżdżając w dół, tak, że teraz był na wysokości krocza mężczyzny. – A ten jest jednym z nich – dodał, sięgając do gumki w jego bokserkach.

Po długich i owocnych negocjacjach obaj mężczyźni zgłodnieli. Postanowili więc coś zjeść, a potem, cóż, na pewno znajdzie się jeszcze coś, co muszą ponegocjować.

– Gdzie schowałeś jedzenie, kochanie? – zapytał Mycroft, leniwie się przeciągając.

Wyglądał tak pięknie, że John miał ochotę go schrupać. Wstał więc i czule zaczął całować męża.

– Nie, nie, nie. – Mycroft odsunął się, kręcąc głową. – Nie wolno jeść deseru przed obiadem. Więc gdzie nasze jedzenie?

– Nie wiem, Anthea miała się tym zająć.

– Ona na pewno zostawiłaby to w widocznym miejscu w części kuchennej.

– Części kuchennej? Mówisz o tych kilku szafkach i rozkładanym blacie po lewej stronie?

– Tak, ale nic tu nie ma.

– Jak to? To nie możliwe… – John nachylił się, po kolei otwierając wszystkie szafki i szafeczki, a potem sprawdzając wszystkie inne półki, szuflady i pojemniki.

– A co dokładnie powiedziałeś? – zapyt polityk ciesząc się widokiem.

– Że jeśli nie zacznie traktować mnie w końcu tak, jak na to zasługuję, przekonam cię, żebyś ją deportował do Timbuktu – odpowiedział, nawet się nie odwracając.

– Czemu akurat tam? – zapytał, starając się opanować śmiech. John nawet po tylu latach potrafi go zaskoczyć – A ja pytałem co dokładnie powiedziałeś o zapewnieniu nam jedzenia – dodał po chwili, wybuchając śmiechem.

– Żeby łódź była w pełni wyposażona. To chyba oczywiste, że jedzenie też ma być. I przestań się ze mnie śmiać– odpowiedział rozdrażniony, rzucając w mąża pustym pudełkiem, które ten oczywiście złapał.  

Po kilku minutach poszukiwań, John z wyrazem triumfu wyjął jakąś puszkę.

– Będziemy żyć! Znalazłem coś do jedzenia.

Mycroft sceptycznie przyglądał się jej przez chwilę, w końcu wyjął ją mężowi z rąk i zaczął czytać etykietkę.

– Wyprodukowano w Czechosłowacji… To brzmi jakbyśmy jednak mogli tego nie przeżyć, mój drogi.

– Czemu? Myślisz, że...– Blondyn uświadomił sobie, co jest nie tak w czechosłowackich wyrobach spożywczych, od 24 lat to państwo nie istnieje. W jednej chwili entuzjazm Johna zgasł jak zapałka na którą wylano wiadro wody. – Och, to faktycznie zjedzenie tego to nie najlepszy pomysł… W takim razie chyba powinniśmy już zawrócić.

Mycroft nie cierpiał patrzeć jak jego ukochany się smuci, nie chciał by dłużej był w takim stanie.

– Jeśli zabrałeś moją torbę, którą mam przygotowaną na niespodziewane wyjazdy, jest tam też kilka rzeczy do zjedzenia.

John bez słowa podał mu torbę.

– Nigdy nie wiadomo co się może przydać –  powiedział tajemniczo, wyjmując kilka opakowań z jedzeniem, jakieś ciastka i sok. – To powinno nam wystarczyć do jutra. A wtedy już będziemy na lądzie i pójdziemy do restauracji na obiad.

– Tak jest, panie kapitanie!

Ku uciesze polityka, oczy Johna znów nabrały blasku.

Po szybko zjedzonym posiłku mężczyźni siedzieli na pokładzie zachwycając się widokiem.

– Powinniśmy częściej spędzać wspólne weekendy, bez polityki i Sherlocka. Jest idealnie.

– Prawie – odpowiedział zamyślony Mycroft.

– Niby co jest nie tak?

– Jeszcze chwila na tym słońcu, a będę czerwony, powinniśmy wrócić na dół.

– I co mielibyśmy tam robić?

– Mam pewien pomysł. – Polityk przypomniał sobie słowa męża z rana, tak jak on sięgając do jego spodni. – Powiedzmy, że chcę renegocjować zwolnienie Anthei – korzystając z faktu iż nie można równocześnie się całować i mówić, Mężczyzna złączył ich usta w czułym pocałunku. Tak, by jego mąż nie zmienił się w przeczulonego na punkcie jego zdrowia lekarza i mu odmówił. Może i są w pewnym wieku, ale raz na jakiś czas można dać się porwać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro