8. Chmury

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wasz trening całkowicie dobiegł końca, ogarnęło cię zmęczenie. Jednak uczuciem, które dominowało była ogromna satysfakcja – twój pierwszy kontakt ze sztuką ninja nie był taką katastrofą. Szczerze mówiąc było całkiem przyjemnie, Shikamaru potrafił świetnie wszystko tłumaczyć i, chociaż nie obyło się od narzekania i zdań w stylu „czy to nie oczywiste?" albo „takie pytania są strasznie upierdliwe" jakoś dałaś sobie radę.

Chwyciłaś, podaną przez chłopaka, butelkę z wodą i zaczęłaś łapczywie pić. Słońce grzało bez litości, a ostatnią godzinę spędziłaś ćwicząc kopniaki, ciosy i wytrzymałość. Teraz twoim jedynym marzeniem był chłodny prysznic i ewentualna drzemka.

- Zmęczona? – zapytał ciemnowłosy, wyraźnie rozbawiony faktem, że ledwie utrzymujesz się na nogach

- Skądże! – momentalnie wyprostowałaś się i spróbowałaś sprawiać wrażenie pełnej energii, jednak średnio ci to wychodziło.

- Rozumiem, to może jeszcze jedno kółeczko wokół wioski?

Spiorunowałaś go wzrokiem, ale on tylko uśmiechnął się pod nosem i ruchem głowy wskazał, byś poszła jego śladem.

Szliście przez las, w ciszy, przysłuchując się szumowi drzew i pogrążając się we własnych sprawach. Każde z was myślało o czymś innym, mimo tego, czuliście między sobą więź, która z każdym dniem stawała się coraz silniejsza. Czy coś z tego wyniknie? Szczerze powiedziawszy, nie miałaś pojęcia, ani nawet chęci zastanawiania się nad tym, co przyniesie los. Zastanawianie się nad przyszłością? Wolałaś po prostu pewnie kroczyć przed siebie i pozwolić biegowi wypadków doprowadzić wszystkie sprawy do końca. A gdyby coś się stało, zaufać przyjaciołom – ale przede wszystkim – sobie samej.

W ten sposób wreszcie dotarliście z powrotem do bram wioski. Przyszedł czas rozstania. Kiedy zostawiałaś chłopaka samego, odniosłaś wrażenie, jakby miał jeszcze coś do powiedzenia, lecz zignorowałaś to i pewnym krokiem ruszyłaś do swojego mieszkania.

Trafiłaś na miejsce i z ociąganiem umyłaś się, uczesałaś i przebrałaś w świeże ubrania. Jednak nie pozwoliłaś sobie na odprężenie – na zakończenie treningu, Shikamaru ofiarował ci pokaźny stosik książek, zawierających całą wiedzę, którą musiałaś zdobyć. Wydawało ci się, że nigdy tego wszystkiego nie zapamiętasz, a informacja, że to jedynie podstawy, napawała cię jeszcze większymi obawami.

Mimo tego, podjęłaś decyzję, że zrobisz wszystko, co w twojej mocy, aby tego dokonać. Ułożyłaś się na łóżku w ulubionej pozycji i pogrążyłaś się w lekturze, która o dziwo nie okazała się tak nieciekawa. Sama nie wiedziałaś ile czasu spędziłaś w ten sposób, ale jedno jest pewne – czynność została ci brutalnie przerwana. Właśnie zagłębiałaś się w historię wojen shinobi, kiedy usłyszałaś nie za głośne, ale stanowcze pukanie do drzwi.

Nie zastanawiając się długo, podniosłaś się i poczłapałaś w stronę źródła natarczywego dźwięku. Przekręciłaś zamek i nacisnęłaś na klamkę. Po chwili twoim oczom ukazał się nikt inny jak ciemnowłosy chłopak o wiecznie znudzonym wyrazie twarzy.

Widząc całkiem nieogarniętą wersję ciebie – na sobie miałaś szlafrok i ciepłe kapcie, a twoje włosy były w totalnym nieładzie – uśmiechnął się delikatnie, przez co poczułaś, że twoje policzki nabierają barwy szkarłatu.

- Shikamaru? Co tu robisz?

- Chciałem porozmawiać. O tym wszystkim, co powiedziała ci ostatnio hokage. Pamiętasz? Mieliśmy się spotkać i to omówić – pokiwałaś głową, przyjmując do wiadomości jego słowa – Widzę jednak, że jeszcze nie jesteś do końca gotowa – zakończył lustrując cię od stóp do głów.

- Uczyłam się... - mruknęłaś – Ale wejdź – zaprosiłaś go ruchem ręki do środka

Widziałaś, że Shikamaru z zainteresowaniem przygląda się wnętrzu. Sama zdążyłaś już zaaklimatyzować się w swoich czterech ścianach. Wskazałaś chłopakowi krzesło przy stole, a on bez sprzeciwu je zajął. Natomiast twoim zajęciem zostało parzenie herbaty.

Już po kilku minutach, postawiłaś przed nosem gościa kubek z gorącym naparem. Zabawne wydało ci się, że ta cała sytuacja ogromnie skojarzyła ci się z waszym pierwszym spotkaniem. Wtedy to ty siedziałaś za stołem w gościnie u pani Yohino. W twojej pamięci na dobre zapadł obraz ciemnowłosego, który wkracza do swojego domu wraz z ojcem, a następnie zostaje zrugany przez matkę za rzekomy „brak szacunku do własnej dziewczyny".

Uśmiechnęłaś się na wspomnienie tego.

- O czym tak rozmyślasz? – z ust chłopaka padło pytanie

- Ach... - zająknęłaś się – O niczym ważnym... Zajmij się lepiej piciem herbaty, a ja przygotuję się do wyjścia – rzuciłaś na odchodne, po czym z impetem zatrzasnęłaś za sobą drzwi do swojego pokoju.


Time skip

- Tak właściwie, to dokąd idziemy? – spytałaś, gdy wreszcie wyszliście na zewnątrz

- Myślałem o takim jednym miejscu... Na pewno jeszcze cię tam nie było, więc na razie nie chcę niczego zdradzać.

Pokiwałaś posłusznie głową i pozwoliłaś mu, by cię poprowadził. Zgodnie z jego słowami, zagłębialiście się w okolice, których jeszcze nigdy nie widziałaś, co więcej nawet nie przyszło ci do głowy, żeby kiedykolwiek je odwiedzać. Z każdą chwilą stawałaś się coraz bardziej zdezorientowana. Nieraz dopytywałaś się o cel tej wędrówki, ale on za każdym razem śmiał się i mówił, że to jedynie popsuje niespodziankę.

Sama nie wiedziałaś jak, ale dotarliście do schodów, które dokądś prowadziły. Widziałaś że wasza trasa biegła przez liczne zaułki i szczeliny między budynkami; słowem nie była to najprostsza droga. Wciąż stawiałaś kroki za swoim przewodnikiem i wreszcie twoim oczom ukazały się jasne promienie słońca. Zasłoniłaś twarz dłonią a kiedy ponownie otworzyłaś oczy, w pierwszej chwili nie miałaś pojęcia gdzie się znajdujesz.

- Co to za miejsce? – rozglądnęłaś się wokoło

- Nie poznajesz? – uśmiechnął się półgębkiem brunet – Cóż, już mówię. To dach szpitala wioski.

Dopiero po chwili zrozumiałaś, że miał rację. Specjalnie prowadził cię okrężną trasą, aby rozwiązanie zagadki nie przyszło ci z taką łatwością. Z tego co jednak zdołałaś zauważyć, bawiło go odpowiadanie na pytania, chociażby zadane przez samego siebie. Lubiłaś to w nim – wszystko robił od niechcenia, a mimo to nie brakowało mu inteligencji i uroku.

- Rzeczywiście! – zawołałaś jakby oświecona – Mijałam szpital już tyle razy, a jakoś nigdy nie wpadłam na pomysł, by spojrzeć w górę...

- Ludzie często tak postępują – skwitował chłopak

Nawet nie zauważyłaś jak doprowadził cię do niewielkiego zadaszonego podwyższenia, na którym stała prosta drewniana ławka. Następnie wskazał ci miejsce obok siebie. Zgodnie z jego poleceniem przysiadłaś się i już po chwili miałaś szansę ujrzeć panoramę całej Konohy.

- A tak właściwie... Dlaczego przyprowadziłeś mnie akurat tutaj?

- To wyjątkowe miejsce – odparł Nara takim tonem, jakby to było coś oczywistego – Tutaj najlepiej mi się myśli. Poza tym, stąd najlepiej widać niebo - w następnej kolejności założył ręce za głowę i ułożył się na plecach

- Nie rozumiem... – musiałaś przyznać, że upodobania chłopaka wydały ci się czymś zupełnie nowym, ale zarazem niezwykle intrygującym.

- W takie słoneczne dni jak ten, zawsze przychodzę tutaj, kładę się i obserwuję chmury – wyjaśnił, po czym posłał ci zagadkowy uśmiech.

- Chmury...?

Ty również od zawsze je lubiłaś. W Wiosce Liczb niejednokrotnie tak samo co twój przyjaciel przyglądałaś się tym zjawiskom pogodowym. Jednak w lesie, gdzie zazwyczaj zajmowałaś się tym, korony drzew przysłaniały ci widok. Stąd natomiast faktycznie roztaczał się niesamowity pejzaż. Przekonałaś się o tym, kiedy już po chwili położyłaś się obok Shikamaru ze wzrokiem utkwionym w tym samym punkcie.

- To może wreszcie opowiesz mi, o co w tym wszystkim chodzi?

- Racja – wydawało ci się, że przez chwilę ciszy, którą przerwał chłopak, zupełnie odpłynęłaś, zauroczona krajobrazem nieba. Dopiero jego glos ściągnął cię z powrotem na ziemię – A więc dowiedziałam się kilka dni temu, że mój klan wcale nie pochodzi z wioski, w której się wychowywałam. Człowiek z mojego klanu – Isari [nazwisko] był podobno zaufanym shinobi Konohy...

- I nic o tym nie wiedziałaś?

- Rodzice nigdy nie wspominali mi, skąd wzięły się powiązania naszej rodziny z Liściem. Informacji nie ma za wiele, ale piąta obiecała, że nie zostawi tak tej sprawy. Sama chciałabym wiedzieć o tym coś więcej... - westchnęłaś, bo uświadomiłaś sobie, że tak na dobrą sprawę prawie nie masz bladego pojęcia o swoich korzeniach.

- Ja też chciałbym wiedzieć coś więcej... O tobie... - chłopak odwrócił głowę w twoją stronę i spojrzał ci głęboko w oczy. Poczułaś, że się rumienisz i szybko odwróciłaś wzrok.

- O mnie? Przecież ja nie jestem interesującą osobą...

- Owszem, czasem bywasz upierdliwa... Ale w żadnym wypadku nie nieinteresująca... Powiem szczerze, że mało jest takich osób, z którymi rozmawia się i spędza się czas tak dobrze, jak z tobą – wyznał spoglądając na chmurę o fantazyjnym kształcie.

- Miło mi to słyszeć... - odparłaś lekko zmieszana jego wcześniejszymi słowami – To może zacznijmy od mojego ulubionego koloru... Otóż najbardziej lubię [kolor] – zaczęłaś pozornie krótką rozmowę, która przeciągnęła się do prawie czterech godzin.


Time skip

- Chyba czas już wracać – ziewnął Shikamaru, kiedy słońce powoli zaczęło ukrywać się za horyzontem

Podnieśliście się z pozycji leżącej i wstaliście, rozprostowując tak długo już trwające w bezruchu kości. Idąc obok siebie niespiesznie zeszliście po licznych schodkach i wyszliście przed budynek szpitala. Prostą już drogą przemierzaliście kolejne odległości do momentu, kiedy wasze ścieżki zaczęły się rozdzielać.

- Przypuszczam, że teraz wypada mi cię odprowadzić – odezwał się chłopak.

- Nie trzeba – powiedziałaś odruchowo, ale tak właściwie miałaś ochotę na samotny spacer

- No to w porządku...

Delikatnie uniosłaś kąciki ust, słysząc jego słowa. Jak zwykle zachowywał się tak samo... Nawet nie nalegał z odstawieniem cię do domu. Przypuszczałaś, że twoja odmowa była mu wręcz na rękę. I za każdym razem kiedy twoje dawne wyobrażenia idealnego chłopaka, który mężnie trwa przy swojej ukochanej, stykały się z zachowaniem tego leniwego i wiecznie znudzonego bruneta, któremu nie chce się pokonać dodatkowych kilometrów, czułaś rozbawienie.

- Shikamaru... Dziękuję za dzisiaj...

Wypowiedziałaś te słowa cicho, ale na tyle głośno by usłyszał. Następnie, ku twojemu zdziwieniu, z głębi twojego serca wydobył się głos, który nakazał ci zrobić coś, na co sama nigdy byś nie wpadła. Podeszłaś do swojego towarzysza, wspięłaś się na palce i delikatnie musnęłaś wargami jego policzek.

Tak w zasadzie, bardziej miałaś ochotę zrobić to z jego ustami, jednak uznałaś, że jak na razie, taki dowód wdzięczności wystarczy. Odwróciłaś się na pięcie i czując jak szybko bije ci serce, odeszłaś równie pospiesznie. Mimo tego miałaś wrażenie, że słyszysz jeszcze głos Nary, wymawiający tak dobrze znaną ci kwestię:

Ależ to upierdliwe...


^^^^^^^^^^^^^

Nie umarłam! Żyję! I to opowiadanie również żyje, mimo że minął prawie miesiąc bez pisania. Straszliwie przepraszam, ale miałam chwilowy zanik jakiejkolwiek chęci do tworzenia i nie byłam w stanie chociażby usiąść i napisać jednego słowa xD No, ale wreszcie jest świeżutki rozdzialik, mam nadzieję, że się podoba.

A tak jeszcze przy okazji, wszystkiego dobrego w nowym roku (taaak... Trochę spóźnione te życzenia, ale tydzień od sylwka jeszcze nie minął xD)

Dzięki wszystkim którzy wciąż to czytają i jak zawsze zapraszam do gwiazdkowania i komentowania. To mega motywacja! Sayonara! :D

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro