Kłótnia, Czarna Skóra i Crazy Make Up

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Czytasz na własną odpowiedzialność... z góry przepraszam za wszystkie błędy :)

KAGUYA

Po rozmowie z kapitanem Zarakim poszłam na spotkanie z Abaraiem. Kurcze... Dalej nie wiem skąd ta malinka... Może Kenpachi kłamał? Nie wiem... Postanowiłam się tym nie przejmować i iść dalej. Marzyło mi się łóżko, ale obiecałam Ananaskowi, że się z nim spotkam. Więc zaczęłam iść w stronę oddziału piątej dywizji.
Renji czekał na mnie przed bramą. Podeszłam do niego i się uśmiechnęłam.
- Co tam Ananasku?
- Kaguya!!! - wrzasnął i spojrzał na mnie spod byka.
Rzuciłam się do ucieczki. Renji zaczął mnie gonić
Dobiegłam do mojej sypialni, a Renji za mną. Leżeliśmy zdyszani na moim łóżku i patrzył na mnie a ja odwzajemniłam jego spojrzenie. Wtem usłyszeliśmy krzyk.
Wybiegłam z pokoju na jego główny dziedziniec, a tam zastałam Kapitana Kurotsuchiego i Kapitana Zarakiego walczących. Wbiegłam pomiędzy ich i krzyknęłam:
- Panowie!!! Wystarczy! To chyba nie pora na walki i krzyki..
- Nie mieszaj się w to smarku! - Ryknął Zaraki.
- Kapitanie, nie można teraz... - nie zdążyłam dokończyć, bo Kenpachi mi przerwał:
- Przestań mi rozkazywać! To ja tu jestem kapitanem, wy żyjecie bo ja wam pozwalam, to ja tu rządzę. Tsukomi! Za chwilę widzimy się w moim biurze.
Słowa Zarakiego brzmiały jak groźba. Więc przestraszyłam się trochę. Ikakku odprowadzoł mnie do biura Kenpachiego i tam czekałam aż wróci. Siedziałam na podłodze przed małym stolikiem. Po chwili usłyszałam dźwięk dzwoneczków. Kenpachi usiadł na przeciwko mnie i zaczął:
- Nie życzę sobie więcej takiego zachowania.
- Jakiego? - spytałam
- Upokorzyłaś mnie przed Kurotsuchim. - odparł.
- Ktoś musi być mądrzejszy od was wszystkich. - stwierdziłam.
- I ty sądzisz, że to ty?
- Starałam się zażegnać konflikt między wami.
Zaraki błysnął białymi zębami w szerokim uśmiechu.
- Muszę Cię ukarać... - Stwierdził.
Przeraziłam się. Zaraki podszedł do szafki i wyciągnął z pudełka czarną, grubą, obrożę... CO?! OBROŻĘ?! Podszedł do mnie i podłożył mi pod nos pachniała skórą.
- Oko za oko, ząb za ząb. Ty upokorzyłaś mnie, ja upokorzę ciebie. - powiedział.
Podszedł do mnie od tyłu i zapiął na szyji czarną skórę. Byłam tak wystraszona, że nawet nie drgnęłam. Spojrzałam tylko na niego groźnym wzrokiem, wstałam, zasadziłam mu prawego sierpa w dolną szczękę i uciekłam przed siebie. Biegnąc, nie zauważyłam kapitana Kurotsuchiego i wpadłam na niego.
- Kuso! Gomen Kurotsuchi - san! - powiedziałam.
- Kaguya Tsukomi, czy tak? - spytał Kurotsuchi.
- Aye, Taichou.
- Masz ochotę na spacer? - spytał.
Byłam zdziwiona.
- Tak, Kurotsuchi - Taichou. - odparłam. Cały czas czułam na sobie czyjś wzrok.
Kapitan 12 Dywizji podał mi ramię. Przyjęłam je i zaczęliśmy spacer.
- Ale dziś dopiekłaś Zarakiemu. Już Cię lubię. - zaczął Kurotsuchi.
- Kurotsuchi - san... - zaczęłam.
- Mayuri. Wystarczy Mayuri.
Zarumieniłam się i dostrzegłam, że Mayuri spogląda na moją szyję.
- Któż to skalał tak piękną szyję?
Szybko podciągnęłam kołnierz mojego kimona.
Mayuri mnie powstrzymał.
- Zgaduję, że zrobił to Zaraki.
- Tak.
Kurotsuchi obrocił mnie tyłem do siebie i zdjął mi obrożę. Rzucił ją w krzaki.
- W mojej dywizji nie zostałabyś ukarana za rzecz rozsądną, Też potrafię być bestią ale nie karałbym kobiety, a zwłaszcza tak mądrej. - odparł.
- Mayuri - san...
Znowu poczułam ciepło na policzkach.

MAYURI

Spoglądał na Kaguę... Te jej piękne pomaranczowe oczy i długie czerwone włosy były niezwykłe. Jeszcze żadna kobieta go tak nie oczarowała. Na szyji w kolorze złocistego brązu pozostał ślad po obroży którą założył jej Kenpachi. Wściekłość go ogarnia ile razy o tym pomyśli. Zrobił to, żeby oznaczyć ją jako swoją własność, czy po prostu chciał z niej zrobić psa?

KAGUYA

Spoglądałam w te magiczne bursztynowe oczy Mayuriego... Takie jasne i piękne, a zarazem mroczne i tajemnicze. Zbliżyłam moje usta do jego ust... Wtem rozległ się huk. Głośny i groźny.
Oboje popatrzeliśmy po sobie i zaczęliśmy biec wzdłuż labiryntu budynków. Po mojej prawej stronie odbywała się walka pomiędzy Kenpachim a jakimś rudowłosym ryoka. Pobiegliśmy dalej w stronę mostu. Na moście był... Quincy? Podbiegłam do niego i przyłożyłam miecz do jego szyji.
- Kim jesteś, co tu robisz, kto jest twoim szefem?
- Nazywam się Ishida, odbijam przyjaciółkę Ichigo... Tyle mi wystarczyło. Palnęłam go rękojeścią mojego zanpaktou, tym samym ogłuszając go. Mayuri spojrzał na mnie i pokręcił głową.
- Dziwi mnie to, że Zaraki tobą gardzi. Jesteś silna i inteligentna. - stwierdził.
- Zaraki nie widział mnie w akcji. - odparłam.
- Wiedz tylko, że dla inteligentnych, zawsze jest miejsce w mojej dywizji. - powiedział i mrugnął.
Nie wierzę, że Mayuri mrugnął... Może zastanowię się nad przeniesieniem? Pobiegliśmy w stronę wieży. Tam walczyli Byakuya i Yoruichi... Zaraz, zaraz... YORUICHI?! Co ona tu robi? No nic... Pobiegłam w stronę krzyża na górze, gdzie miała się odbyć egzekucja Rukii Kuchiki. Cały czas zastanawiałam się, dlaczego Kapitan Byakuya nie chroni swej siostry. Czy aż tak bardzo jej nienawidzi? A może tak bardzo kocha? Nie wnikam w relacje rodzinne Kuchikich. Rukia wiele razy mi pomogła w szkole i nawet przyjaźniłyśmy się. Kontakt urwał nam się kiedy Rukia została zaadoptowana przez Kuchikich. Zresztą wtedy urwała się też jej przyjaźń z Renjim. Z moich rozmyślań wyrwał mnie głos Mayuriego:
- Powinniśmy odpocząć przed jutrzejszą egzekucją. Już zapada noc.
- Masz rację Kurotsuchi - taichou. - stwierdziłam.
Weszliśmy do jakiegoś pustego domu i tam postanowiliśmy odpocząć. Odpięłam mój zanpaktou i odłożyłam go na ziemię. Chwilę zastanowiłam się nim zdjęłam moje okrycie wierzchnie. Zostałam w samych spodniach hakema i opasce na piersiach. Usiadłam na przeciwko niego. Spojrzał na mój brzuch i spytał:
- Co to za tatuaż?
Spuściłam wzrok na mój brzuch... Wokół mojego pępka wił się smok który kończył sie dopiero na dekolcie. W pęku miałam małe niebieskie kółko z kulką.
- To symbol mojej determinacji i tego jak groźna mogę być. - odpowiedziałam na pytanie Kurotsuchiego.
- A więc Tsukomi... Jesteś jak smok? Groźna i nieprzewidywalna... Dla przyjaciół miła ale zdystansowana, a dla wrogów harda i bezlitościwa.
- Rozpracowałeś mnie kapitanie. - stwierdziłam z uśmiechem.
-  Och, jak ja bym chciał Cię w swojej dywizji...
- Zastanowię się... - odparłam z uśmiechem.
Kurotsuchi zbaraniał. Zaczęło się robić zimno, więc chciałam się czymś przykryć. Wtem podszedł do mnie Mayuri i narzucił na mnie swój kapitański płaszcz. Zasnęłam.
Rano obudziłam się trącana przez kogoś.
Otworzyłam zaspanw oczy i podniosłam wzrok. Nade mną stał Renji.
- Gdzie kapitan Kurotsuchi? - spytałam.
- Walczy... A teraz chodź po Rukię.
Założyłam płaszcz kapitana 12 dywizji. Rzuciłam się do biegu. O matko te schody... Bez problemu dostaliśmy się na górę. Tam dotarliśmy w samą porę żeby uratować Kuchiki. Ichigo odpiął ją z krzyża, Renji ją złapał i odbiegliśmy przed siebie. Rukia była zdziwiona. Zwłaszcza tym, że byłam ubrana w płaszcz kapitański. Teraz prawdopodobnie, ja i Renji odpowiemy przed kapitanami za swoje zachowanie. Chwilę później byliśmy już w miejscu odpoczynku. Poznałam Ichigo i resztę... Nawet przeprosiłam Ishidę za moje wcześniejsze zachowanie. Później wróciliśmy z Renjim... Każde z nas wróciło do swojej dywizji. Ledwo co przekroczyłam próg baraku, a w środku stał już Kenpachi, obok niego Yachiru, Yumichika oraz Ikakku.
- Gdzie byłaś? - spytał Kenpachi.
- Pomagałam sprzątać ten bajzel po ataku Ryoka. - skłamałam.
- Yhm... Czemu masz na sobie kapitański płaszcz Kurotsuchiego? - tym razem pytanie zadał Madarame.
- I na dodatek... Co się stało z twoją bluzką? - Wtrącił Ayasegawa.
- Wow, mamo ale ładny smoczek jest na twoim brzuchu. - dodała Yachiru.
Wzrok Kenpachiego skierował się na mój brzuch. Jego oczy błysnęły.
- I gdzie twoja obroża suko? - spytał Kenpachi.
Zewrałam i krzyknęłam:
- Suki, to se w burdelu poszukaj!
Wyszłam trzaskając drzwiami. W moim pokoju odpięłam mój zanpaktou i otuliłam się mocniej płaszczem Mayuriego. Może to niegłupi pomysł? Dołączyć do kapitana Kurotsuchiego... W kieszeni moich spodni hakema znalazłam jakiś dokument. Rozwinęłam zwój. Dokumenty o przeniesienie... Niemożliwe..

KENPACHI

Kaguya Tsukomi wreszcie pokazała pazurki... Kenpachi uwielbiał to. Jaka ona jest... Sam sposób bycia... To wszystko w Kaguyi go rajcowało. W tej obroży tak seksownie się prezentowała... Strasznie go wkurwiło to, że miala ubrany płaszcz Kurotsuchiego. Chciał tej kobiety. Jeszcze jak przyszła z tym odsłoniętym brzuchem, na którym miała ten tatuaż smoka i niebieski kolczyk w pępku, to myślał, że oszaleje z pożądania. W tamtym momencie chciał ją zabrać do swojego łóżka i kochać ją, aż nie byłaby cała obolała, spocona i zadowolona.
Tak.... To dobra myśl... Zaczął iść w stronę sypialni Kaguyi.
 
KAGUYA

Moja ręka zawisnęła nad dokumentem... Już miałam go podpisać, ale wtem do mojej sypialni wszedł Kenpachi.
- Mogę w czymś pomóc kapitanie? - Spytałam... I nawet mi pomyślałam o tym, że brzmię kokieteryjnie.
- Tak, możesz mi pomóc... - odparł po czym przerzucił mnie przez swoje ramię.
- KENPACHI!!! PUSZCZAJ, BO POŻAŁUJESZ!!! DO CHOLERY, TO JEST NARUSZANIE PRZESTRZENI OSOBISTEJ!!! - darłam się jak szalona a ludzie z oddziału gapili się na nas. Nasza wędrówka zakończyła się, kiedy dotarliśmy do jego sypialni...

KENPACHI

Jak Kaguya kusząco wyglądała w tym kimonie na wpół rozebrana z tatuażem, kończącym się na dekolcie. Ciekawe... Nevermind. Posadził ją na łóżku i spojrzał na nią. Była zarumieniona. Klęknął przed nią i....

KAGUYA

Kenpachi klęknął przede mną i dotknął ręką mojego policzka. Jego twarz zbliżyła się do mojej twarzy.
- Kaguya... Pociągasz mnie... - szepnął.
Zbaraniałam.
- Kenpachi... - szepnęłam.
Przygryzł płatek mojego ucha. Jęknęłam. Złapałam go za dłonie i położyłam na moich biodrach. Coś, ale nie wiem co, powodowało, że był on dla mnie przystojny i bardzo seksowny. W ogóle to Zaraki od początku wydawał mi się taki magnetyczny. Najbardziej przerażało mnie to zwierzęce pożądanie, które mnie przesyciło. Czułam wszędzie gorąco. Wtem jego usta zjechały na moją szyję. Jęknęłam.
- Boże, Kaguya twój zapach mnie odurza, a twoje jęki są melodią dla moich uszu. Zrób to jeszcze raz... - poprosił.
Znowu spadł ustami na moją szyję. Zadośćuczyniłam jego prośbie i jęknęłam.
- TAICHOUUUUUUUUUUUU!!!!! - wtem do pokoju wbiegł Ikkaku*.
- Czego Kurw.... - chciał spytać Kenpachi, ale Madarame mu przerwał:
- Kurotsuchi - taichou przyszedł z pismem dla Kaguyi.
Ooooo Shit przeklęłam w myślach.
 
* Nigdu nie wiem jak się pisze jego imię XD.
Soł jest rozdzialik... Komentujcie i gwiadkujcie jeżeli wam się podoba!  :)



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro