Nieporozumienie...
Obudziłam się w łóżku Kenpachiego i szczerze stwierdzam, iż to nie fair, że kapitanowie mają wygodniejsze łóżka od innych... piekła mnie szyja... Wstałam podeszłam do lustra i oniemiałam... Na mojej szyi była malinka... i to dosyć duża. Co ten Kenpachi sobie myśli. A może to moja wina? Nie wiem... Zaplotłam włosy w warkocz i wyszłam z kwatery Zarakiego. Pierwszą osobą, która się do mnie odezwała był Ikakku.
- Jak tam nocka z Kapitanem? - spytał Madarame.
Dafuq?!
- O co chodzi?
- Zaraki - taichou powiedział, że odpoczywasz po ciężkiej nocce. - powiedział, po czym śmiesznie poruszył brwiami.
Pobiegłam w stronę baraku, bo tam zazwyczaj trenuje rano Zaraki. Otworzyłam drzwi z hukiem i wykrzyknęłam:
- Co ty sobie myślisz, Kenpachi!!!
Oczy wszystkich zwróciły się w moją stronę.
Zaraki tylko się uśmiechnął. Nie wytrzymałam i podeszłam do niego. Jeden ruch i moja ręka strzeliła go z liścia. Był zdziwiony. Wybiegłam z baraku i skręciłam do ogrodu. Usiadłam na trawie i zaczęłam płakać. Nagle podszedł do mnie Yumichika.
- Oj nie płacz.
- Jak on mógł?
Przytuliłam się do niego, a on odwzajemnił uścisk.
Wtem usłyszałam głos Kenpachiego:
- Idź stąd Yumichika.
O nie... miałam zostać sama z nim?
Przysiadł koło mnie i powiedział:
- O tej nocce to była prawda... Rzucałaś się na materacu... Płakałaś i błagałaś przez sen o litość... Więc postanowiłem cię nie budzić, gdy spokojnie zasnęłaś.
Jezu Kaguya co ty sobie myślisz... wyzywasz go a on po prostu chciał ci pomóc.... - odezwał się głos w mojej głowie.
- Ja myślałam, że ty i ja.... no wiesz..... - wydukałam zarumieniona.
- A miałabyś ochotę?
A to zbreźnik!!!!!
- Nie.... Tak tylko mi się powiedziało.
- Jeśli zmienisz zdanie to moja sypialnia czeka na ciebie... - prawie wymruczał.
Nie no, teraz to moja twarz jest czerwona jak pomidor... Co on sobie myśli...
Wstałam i poszłam przed siebie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro