#12 [Zabić?]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Raahi Maharaj*

Parsknąłem śmiechem, na jego stwierdzenie o „moim kłamstwie" i pokręciłem głową z dezaprobatą. Dopiero co gościa poznałem, więc nie miałem w obowiązku mu się spowiadać, nawet jeżeli Shiro był jego bratem. Nie mogłem być pewien, czy to nawet prawda, chociaż z jego rozmowy z Jack'iem wynikało, że tak i że staruch ich zna. Oboje.
Stężałem na wzmiankę o partnerstwie i miałem ochotę warknąć ze złości. On wiedział? Młody mu się z tego spowiadał? No, ale co mogłem poradzić, skoro byli rodzeństwem. Komuś musiał o tym mówić. Westchnąłem zrezygnowany i machnąłem na Jack'a, pokazując mu pustą szklankę.
Miałem mocną głowę, ale nadałem sobie całkiem dobre tempo, więc byłem już rozluźniony i postanowiłem nawiązać konwersację z Kuro. Nie muszę mu mówić czegokolwiek, ale mogę się czegoś dowiedzieć od niego.
- Jack, nalej Kuro też, na mój koszt. I tak jesteś mi winny przysługę wredny staruchu. - Kiedyś uratowałem mu dupę i przyjemnie było mu to wypominać przy każdej okazji. Mężczyzna warknął na mnie, a ja parsknąłem rozbawiony. - Nie boję się ciebie, więc nie prychaj na mnie. - Warknąłem zły. Stary wilkołak był uczciwym sprzedawcą i uczciwie załatwiał pracę, biorąc z tego jedne 10% zysku, jednak był chamski i wredny, a jeżeli nie byłeś w stanie mu się przeciwstawić, to nie miał dla ciebie żadnego szacunku. Sam się o tym przekonałem kilkanaście lat temu, jeszcze jako gówniarz.
- Zero szacunku, zero. Byś już sobie dał spokój z przeszłością. Zresztą już dawno ci się odwdzięczyłem, pozwalając ci się tu panoszyć dzieciaku. - Nie wydawał się już taki groźny, bo wiedział dobrze, że lepiej, żeby ze mną jednak nie zadzierał. Nie miałem tu pozytywnej reputacji, oprócz licznych rekomendacji w moim fachu, pozbywaniu się demonów.
- Płacę. - Rzuciłem mu pełną sakiewkę na blat. - Więc po prostu polewaj i koniec rozmowy. - Powiedziałem na odczepne i upiłem łyk alkoholu.
- Stawiam, więc wyjaśnisz mi, o co chodzi z tym cholernym partnerstwem? - Zwróciłem się do Kuro lekko zrezygnowany. - I tak, nadal pracuję pod tym pseudonimem, można tak powiedzieć. Trochę już minęło, od kiedy ktoś miał odwagę się tak do mnie zwrócić. - Był czas, że z pogromcy demonów, byłem nazywany nawet pogromcą dusz, bo brałem wszystko, co leciało z ofert pracy, nawet zabójstwa. Nie byłem zbyt wybredny, ale wróciłem na stare śmieci i z tym skończyłem, bo nie miałem z tego żadnej satysfakcji, a pieniędzy aż nadto.
- Nie wyglądasz na łowcę głów, z całym szacunkiem. To ciężka i gówniana robota. Czarna robota. Serio się w tym babrałeś? - Pominąłem odpowiedź na pytanie o zmiennokształtnego. Nie planowałem mu niczego mówić, póki nie dowiem się, czego mogę się po nim spodziewać.

*Kuro Yuki*

Zmarszczyłem brwi, kiedy Raahi, postawił mi trunek, to na pewno nie było bezinteresowne, ale jak stawia, to przecież nie odmówię. Parsknąłem śmiechem, kiedy zapytał mnie o partnerstwo. Powiedziałbym mu, nawet gdyby mi nie stawiał, ale natychmiast się opanowałem, kiedy wspomniał o mojej byłej ,,Pracy".

- Myślisz, że mówię to, aby się popisać? Odpowiedz, brzmi nie. Mówię prawdę, pracowałem, jeśli można to w ogóle tak nazwać, jako łowca głów przez niecałe pół roku. Powiem tyle, Jack ma pieprzoną racje w stu procentach! Shiro wziął mnie, tak okręcił wokół swojego małego palca, że z łowcy głów stałem się... Jak to ujął ten staruch... ,,Miluśki". Już w dzieciństwie u nas na naszym terenie pojawiały się demony, więc kiedy miałem okazje, to spieprzyłem, z tego piekła, które urządził mi ojciec, wiedząc, że Shiro wyjeżdża, a jako że walczyło się z demonami od młodego, to szukałem wyzwań i będąc łowcą głów, znalazłem je. Co nie zmienia faktu, że nie mam zamiaru wracać do tęgo... Fachu... Wracając do tematu, który zapewne bardziej cię interesuje... Chcesz się czegoś dowiedzieć o partnerstwie u wilkołaków? Bo pod tym względem musisz patrzeć na Shiro jako na wilkołaka, a nie zmiennego. Przypominam, że Shiro nie jest zwykłym zmiennym. Eh... I co ja mam ci niby o partnerstwie powiedzieć? Hmm... Partnerstwo polega na ,,ujawnieniu" tego jedynego, bądź tej jedynej, zanim dane osoby się poznają... Inaczej. Jak mam nadzieję, że wiesz, wilkołaki mogą kogoś oznaczyć tylko raz, wiec, aby nie popełnić pomyłki i nie pomylić zauroczenia z miłością, wewnętrzne zwierzę, za pomocą czegoś w rodzaju instynktu odnajduje, bratnią duszę. Więź, która wtedy powstaje ma na celu pokazanie partnerom, że pasują di siebie, zanim oni sami zdaliby sobie z tego faktu sprawę. Prawda jest taka, że nawet bez więzi, jeśli partnerzy by się bliżej poznali, zakochaliby się w sobie i to byłaby ta prawdziwa miłość. Więź tylko przyspiesza ten proces, ale tak dobrze być nie może, to co ma plusy ma i minusy. Może i więź pozwala znaleźć partnera, ale tylko w przypadku wilkołaków jest ona obustronna, w przypadku tej suki, która mnie urodziła i tego skurwysyna, który jest moim ojcem, działa to słabiej na matkę, ale jest ona w stanie wyczuć więź, na drugim miejscu pod względem odczuwania skutków tej więzi są wampiry, później demony wyższych rang, a na końcu, elfy, magowie i ludzie. Problem jest, kiedy druga osoba na przykład człowiek nie odwzajemnia uczucia, bo więź na niego nie działa, to prawda czuje pociąg do danego wilkołaka, bo mimo wszystko są sobie przeznaczeni, ale jeśli zdrowy rozsądek mu mówi, że to zbyt niebezpieczne, to ma prawo odmówić i wtedy pojawiają się kłopoty... Jeśli wilkołak zostanie odrzucony, jego wewnętrzne zwierzę i więź nie dadzą mu spokoju, często takie wilkołaki popadają w depresję, co może prowadzić nawet do samobójstwa. Natomiast jeśli partnerstwo zostanie dopełnione, poprzez oznaczenie i jeden z partnerów umrze, ten drugi umrze z powodu cierpienia po stracie niedługo potem... Jakie są objawy niedopełnionej więzi? Silny pociąg seksualny, ze względu na chęć ze strony wilka dopełnienia partnerstwa. W skrócie tak długo, aż Shiro cię nie oznaczyć a ty jego, będzie się podniecał przez byle drobnostki i będzie gotów błagać, abyś go przeleciał... Skoro ci mniej więcej wytłumaczyłem, o co chodzi z więzią, chce, abyś wiedział o Shiro kilka rzeczy. Po pierwsze, wiek zmiennych liczy się inaczej, czego mi się nie chce tłumaczyć, bo sam tego do końca nie ogarniam, ale według ich przelicznika, Shiro jest starszy od naszej dwójki, jeśli dobrze mniemam, że nie jesteś powyżej trzydziestki. Według prawa zmiennych Shiro ma trzydzieści lat z hakiem i mimo dziecinnego zachowania, tak właśnie myśli. Logicznie jak trzydziestolatek, więc nie traktuj tego, jak pedofilstwo, bo tak naprawdę jesteś młodszy. Po drugie on nie jest taki słaby, jak się wydaje, ma cholery talent i jest geniuszem wśród zmiennych. Potrafi ,,zapieczętować" swoją siłę i wyczulone zmysły od wilkołaczych genów i szybko je uwolnić, jeśli chce, do tego ma szybką nawet na wilkołaka regenerację, a do tego w zwierzęcej formie jest dwa razy silniejszy niż normalnie i jest dużo silniejszy od zwykłego wilkołaka. Powiem tak, jesteś jego partnerem i Shiro nigdy nie użyje na sobie swojej siły, ale jeśli udałoby ci się zapewnić mu bezpieczeństwo umysłu i wyzbyć się jego leków, stałby się naprawdę potężnym towarzyszem, gotowym oddać za ciebie życie... Aha i żeby nie było, Shiro miał całe życie styczność z demonami i raz jednego pokonał, wychodząc z walki bez zadrapania, a nigdy nikt go nie trenował, więc nie musisz się o niego bać, szczególnie że skoro jesteś zazdrosny o mnie, kiedy jestem jego bratem, to się boje co by było, gdyby znalazł sobie przyjaciela... Aha! Przez więź puli się nie dopełni Shiro będzie cholernie zazdrosny, choć może tego nie okazywać... I jeszcze jedno... On wiele przeszedł, jak zapewne i ty, bo wątpię, abyś pakował się w walkę z demonami, mając szczęśliwe życie... W każdym razie, Shiro na pierwszym miejscu stawia bliskich, więc jeśli chciałby uciec, to znaczy, że twierdzi, że jest dla ciebie utrapieniem, a nie chce ci sprawiać kłopotów. - kończąc długi monolog, wypiłem duszkiem złocistą ciecz. - Jeszcze jakieś pytania na temat mojego brata?

*Raahi Maharaj*


Prychnąłem wściekły. Jego postawa trochę mnie zirytowała i mogłem śmiało przyznać, że ciężko będzie mi się z nim dogadywać, lub go polubić, a ze względu na Shiro, możliwe, że będziemy się widywać częściej. Nie chciałem się przyznawać do tego, że zmiennokształtny już w jakiś sposób wtopił się w moje życie i gdzieś w głowie przemknęła mi taka wizja.
- Po prostu nie wyglądasz na gościa, który babra się w brudach. Co mnie kurwa obchodzi czy się popisujesz, czy nie? - Warknąłem przez zaciśnięte zęby, jednak rozwścieczyła mnie trochę inna kwestia. Zapytałem go o partnerstwo, a on wszystko sprowadził do kwestii Shiro. Nie prosiłem go, żeby mi tłumaczył, jak funkcjonuje białowłosy i bez wahania mu to oznajmiłem.
- Nie wspomniałem, że interesują mnie informacje o Shiro, zapytałem o partnerstwo. - Prychnąłem. - Gadasz trochę za dużo i wydajesz się niezbyt przejęty tym, że siedzi obok ciebie facet, który niby jest przeznaczonym twojego brata. - Byłem niby wdzięczny, za informacje na temat oznaczenia, ale naprawdę wytrącił mnie z równowagi, chociaż to nie jest trudny, zwłaszcza że dzisiaj i tak nie byłem w najlepszy nastroju. - Zresztą domyślam się, że Shiro nie należy do słabych, ale chyba nie myślisz, że mój poziom magi jest aż tak niski? Walka z demonami to dla mnie na ten moment dziecinna zabawa. Nie mam zamiaru nigdy angażować nikogo w to, co robię. - Nie przechwalałem się, ale znałem też swoją siłę, która na przestrzeni lat naprawdę wzrosła, przez co cierpiało moje ciało. Byłem za słabym pojemnikiem na tak wielką energię.
Siła chłopaka nie obchodziła mnie w żaden sposób, a informacja o tym, że byłby „dobrym towarzyszem" nie docierała do mnie, bo nauczyłem się pracować solo i tak miało zostać na zawsze.
Zacisnąłem zęby, żeby się uspokoić, bo miałem wrażenie, że moje nerwy zaraz dosięgną punktu granicznego i będę potrzebował rozładować je w jakikolwiek brutalny sposób.
Zmiennokształtny mam nadzieję, że nigdy nie będzie miał okazji poznać tej agresywnej części mnie, która żyje wewnątrz i wyrywa się na wolność. Byłem bardzo rozchwiany emocjonalnie od zawsze, chociaż staram się żyć spokojnie, żeby nie zwariować. Dlatego nie mogę się denerwować. Odetchnąłem głęboko.
- Zazdrosny? W dodatku o ciebie? Wolne żarty. - Parsknąłem śmiechem i pokręciłem głową. - Nie wyobrażaj sobie za dużo. - Spojrzałem wprost w jego oczy. Chyba jedyna wiążąca go z bratem cecha, to ich odcień.
- Jeżeli chcesz wiedzieć, lepiej dla twojego brata będzie, jeżeli zostawię go w spokoju. Mam zbyt popapraną osobowość, żeby zasługiwać na bycie obok niego. - Jeżeli już chciał ciągnąć temat związany z jego bratem, w porządku, mogło tak być. Skoro tego właśnie chciał. - Prędzej, czy później go skrzywdzę. Mnie nie da się naprawić. Ja nie potrafię kochać. Nie znam uczucia przywiązania do kogoś. - Mówiłem to wszystko, nadal patrząc wprost w jego złote tęczówki i chociaż przez ich pryzmat, przed oczami majaczył mi zarys twarzy Shiro, twardo trzymałem się myśli, że może uda mi się przekonać i Kuro, i siebie do tego, jak bardzo jestem złym człowiekiem.
- Twój brat zatrzymał się u mnie, ale powiedział, że wraca do rodzinnego domu, najszybciej jak tylko da radę. - Nie wiedziałem, po co mu o tym powiedziałem, a dopiero po chwili przypomniało mi się, co mówił o ich rodzicach. Zastygłem ze szklanką przy ustach, wpatrując się już w jakiś niewiadomy punkt w pomieszczeniu i zastanawiałem się, dlaczego do cholery, w takim razie, Shiro chce tam wracać. Uciekł z domu, gdyż miał tam piekło, a teraz powiedział mi, że chce wracać? Przecież nie zabraniałem mu u mnie zostać, nie był dla mnie problemem. Problemem byłem ja sam.
Upiłem łyk alkoholu, jednocześnie bawiąc się rogiem teczki, żeby zająć czymś dłoń. Zaczynałem się gubić w tym, co się działo. Zaczynałem gubić się w swoim umyśle i nie wiedziałem, co tak naprawdę mam robić. Zagubione, pechowe dziecię, bez przeszłości, teraźniejszości i przyszłości.
- Moje życie to ciąg katastrof. Wszyscy, którzy są blisko mnie, cierpią. Jestem pechowy, tak jak powiedział Jack. - Uśmiechnąłem się kwaśno i odstawiłem puste naczynie na blat. Po chwili zjawił się wcześniej wspomniany właściciel baru i dolał mi i Kuro alkoholu, i znów oddalił się w swoją stronę, na odchodne posyłając mi skrzywione spojrzenie. Nawet ten staruch wiedział, że trzymanie ze mną źle się może skończyć. - Praca najemnika, w szeroko rozumianym tego słowa znaczeniu, sprawia, że masz wielu wrogów, dlatego nie mogę się do nikogo zbliżyć. - Mówiłem to wszystko, chociaż nie wiedziałem po co. Użalałem się nad sobą jak jakiś pieprzony idiota. Uznałem, że zwalę to na alkohol, chociaż wiedziałem, że nie jestem pijany, a jedynie rozluźniony.

*Kuro Yuki*

Jego słowa odbijały się echem w mojej głowie, a oczy rozszerzały się w przerażeniu.

- Żartujesz prawda? - zapytałem, choć znałem odpowiedź. - Błagam, powiedz, że żartujesz... On zginie, jeśli tam wróci...

- Kuro, nie przesadzasz?... Wiem, że was ojciec to tyran i pewnie połamie chłopakowi nogi i go pobije, ale z tego, co mówiłeś, to mały ma tak silny dar regeneracji, że po miesiącu po złamaniu nie powinno być śladu. - odezwał się Jack, słysząc moje słowa.

- Uśpienie... - powiedziałem tylko z bólem wyczuwalnym w moim tonie.

- Kuro, cholera jasna! Doskonale wiesz, że to nie jest temat do żartów! Wasz ojciec może i jest skurwielem jakich mało, ale nawet on by się do czegoś takiego nie posunął! - uniósł się. - Poza tym, skąd by wziął potrzebne do tego cholerstwo?!

- Nie posunąłby się do tego!? A myślisz, że czemu mnie to nie było przez kilka lat!? Ten pieprzony chwast rośnie na naszym terenie i jest go pod dostatkiem! Cholera! Nie praw mi teraz pieprzonych morałów, co to on by zrobił i do czego się posunął, a czego nie, bo do jasnej cholery, na własnej skórze przekonałem się, że jest do tego zdolny! - warknąłem, pozwalając mojemu wilkowi częściowo wyjść, przez co moje źrenice stały się pionowe, ale zaraz się opamiętałem i wilk wrócił na swoje miejsce.

- Kuro on chyba nie... Chcesz mi powiedzieć, że.... Nie! To niemożliwe! I przestań pieprzyć, bo przecież czuje, że twój wilk jest cały!

- Uratował mnie Shiro... Udało mu się sporządzić odtrutkę i dzięki niemu mój wilk jeszcze żyje...

- Cholera... - warknął, sam do siebie. - Naprawdę ci to zrobił?

- A myślisz, że bym skłamał w takiej sprawie? - zapytałem, z bólem, na samą myśl co wtedy przechodziłem.

- Dobra, wierze ci. Nie skłamałbyś w tej kwestii... Ale po jaką cholerę, chce uśpić wilka i tygrysa, twojego brata? - mruknął pod nosem, wiedząc, że i tak usłyszę.

- Przypomnij sobie jego jedyną wizytę tutaj i masz odpowiedź. - Jack na samą myśl o tym zdarzeniu skrzywił się. - Ojciec chce oddać go temu pojebowi, który kiedyś próbował go zgwałcić... Wtedy tygrys, a właściwie wtedy jeszcze pantera, pokazała mu gdzie jego miejsce i obroniła Shiro, ale kiedy jego zwierzęca natura umrze, nic nie będzie stało mu na drodze di zemsty.

- Temu rozpieszczonemu bachorowi!? - zdziwił się stary wilkołak. - A no tak... Gówniarz jest z bogatej rodziny, oddając mu Shiro, twój ojciec ma prawie sto procent, że oznaczy Shiro, a wtedy pieniądze z rodziny bachora trafią częściowo do niego.

Warknąłem na samą myśl, ale opanowałem się i spojrzałem na partnera więzi mojego brata.

- Raahi... Chyba masz racje, z tym ramieniem bliskich osób... Nie wiem jak ale dałeś Shiro znak, że on i jego więź ci przeszkadza, więc postanowił zniknąć z twojego życia, a ja mam zamiar cię uświadomić, co to znaczy. Nie oczekuje po tobie niczego, bo nie mam prawa, nie mam też zamiaru cię brać na litość, jedynie chcę ci dać jasno do zrozumienia co się stanie, kiedy podejmiesz, tą według ciebie lepszą decyzję... Jeśli Shiro wróci do domu, zrobią mu coś gorszego niż zabicie go... Uśpią jego zwierzęcą naturę, tak jak się usypia psy, ale zanim je zabiją, pobije go ojciec, wątpię, aby się obyło bez złamanych kończyn... Później złamią jego ducha, zaczną stopniowo zabijać jego wilka i tygrysa, a kiedy te będą już ledwo żywe, ale nie będą martwe, aby Shiro był świadomy tego, co się dzieje. Ojciec odda go pewnemu zmiennemu, który już kiedyś próbował zgwałcić Shiro, ale ten się obronił, więc tera ten będzie szukał zemsty, więc w jak najbardziej brutalny sposób go zgwałci i oznaczy w brew jego woli. Później ojciec znów będzie podawał mu truciznę, która już na dobre zabije jego wilka i tygrysa, a wtedy Shiro zostanie ciałem bez duszy, nie będzie czuł nic, jego oczy będą wiecznie smutne, a twarz będzie bez wyrazu. Nigdy się nie uśmiechnie, a jeśli ktoś go będzie bił lub gwałcił, nie będzie mógł nic zrobić... Jego życie leży teraz w twoich rękach. Jeśli pozwolisz mu odejść, skończy tak, jak powiedziałem, a jeśli go zatrzymasz, to przynajmniej umrze świadomy i pewnie szczęśliwy, że mógł żyć z tobą... To wszystko, przemyśl to, co powiedziałem. Ja nie mogę się spotkać z Shiro, bo ludzie ojca mnie śledzą, więc wszystko zostawiam tobie, a tera idę spać, bo jutro muszę się wziąć za robotę. - wziąłem klucz od Jacka i wstałem. - Jeśli miałbyś jakieś pytania, to wal, będę w DarkCity jeszcze jakiś czas.

Ruszyłem po schodach na piętro i padłem na łóżko po chwili zasypiając.

*Raahi Maharaj*


Jak niby ta więź miała mi nie przeszkadzać? Do cholery jasnej, nie szukałem miłości, a to się z tym wiąże! Z oddaniem, wiecznym partnerstwem... To nie jest niezobowiązujący seks, do którego przywykłem, który uwielbiałem, bo był prosty... Ale Shiro...
Przeanalizowałem na szybko rozmowę Kuro i Jack'a, i miałem ochotę iść upierdolić temu chujowi, co zwie się ich ojcem, łeb. Kto normalny odpierdala takie dziwactwa?
Rozwścieczony uderzyłem szklanką o stół, a ta pękła i poraniła mi dłoń. Krew zaczęła skapywać i tworzyć szkarłatną plamę.
Tyranizowanie? Uśpienie? Sprzedaż? Kurwa!
- Jack, nowa szklanka. - warknąłem, a on bez słowa postawił przede mną trunek, który znów wypiłem na raz. Znów chciałem trzasnąć kolejną szklanką o blat, ale powstrzymała mnie dłoń właściciela. Spojrzałem na niego wzrokiem, który mówił, że popełnił błąd.
- Uspokój się dzieciaku. To więź tak na ciebie działa. Jakoś nigdy nie przejmowałeś się czyimś losem. - Powiedział spokojnie, jednak widziałem, że szczęka mu lekko zadrżała ze zdenerwowania. Wyrwałem się z uścisku i odstawiłem naczynie, nie robiąc już zamieszania.
Miał rację. Potrafiłem kiedyś sprzątnąć całą taką rodzinę, nie patrząc na to, że ojciec był katem, a dziecko ofiarą. Żałowałem tego teraz jak cholera, bo z mojej ręki potrafili zginąć i niewinni ludzie, ale czasu się nie cofnie.
Westchnąłem przeciągle, nie zważając nawet na ból. Jack miał rację, przez tę więź, przez uczucie potrzeby bliskości i opieki Shiro tak bardzo wzburzyło mnie to, o czym się dowiedziałem.
Kuro, też mnie niemiłosiernie zirytował. Jego kazanie, gadka o mojej odpowiedzialności, która na mnie spocznie, jeżeli pozwolę młodemu odejść, bo to o to się rozchodziło, była wkurwiająca. Po cholerę mi o tym mówił? Teraz to już w ogóle czułem się zobowiązany zatrzymać chłopaka przy sobie, ale w ten sposób przecież mogę go tylko skrzywdzić.
- Ja pierdole. - Wyrzęziłem przez zęby. Zgarnąłem dokumenty ze zleceniami i wstałem.
- Jakby jednak ta cholera, Kuro, mnie szukał, to podaj mu mój stary adres. - Rzuciłem Jack'owi na odchodne i skierowałem się do wyjścia. Planowałem porozmawiać z Shiro i powiedzieć mu, że nie może oczekiwać ode mnie miłości, ani natychmiastowego przywiązania, bo nie potrafię kochać, ale jednak chcę, żeby został, bo taka była prawda. Pragnąłem jego bliskości, obecności przy moim boku.
Wyszedłem. Na dworze było już ciemno i zimno. Okryłem się szczelniej płaszczem i ruszyłem w stronę mojego domu.  


[z/t]


Ohayo dattebayo! =^-^=

Jak widać Kuro i Raahi, się po prostu uwielbiają dattebayo =')
Czyżby Shiro wcale nie miał takiego cudownego dzieciństwa? A może Kuro kłamał chcąc przekonać Raahiego, do zostania przy Shiro? Wszystkiego dowiemy się z czasem dattebayo X3
Swoją drogą tym razem część była dłuższa (ponad 3000 słów) bo chciałam zakończyć temat w spelunie dattebayo ^^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro