#6 [Nie gryź]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Shiro Yuki*

  Siedziałem na szafce i powoli starałem się doprowadzić mój umysł do stanu używalności, a kiedy mi się udało, nie powiem abym był w rewelacyjnym nastroju.

- Jak ja go nienawidzę... - krążyło mi przez głowę, byłem zły na niego, jak i na siebie.

Westchnąłem wiedząc, że nerwy nic mi nie dadzą zresztą, mój wilk był raczej spokojny, to tygrys był od sprzeczek, więc nie potrafiłem długo się gniewać, zeskoczyłem z szafki na której siedziałem, ściągnąłem brudne ze spermy bokserki i spocony podkoszulek, rzuciłem je gdzieś w kąt i podszedłem do wanny, ale w tej sekundzie przypomniałem sobie, jak bardzo nienawidzę się kąpać.

- I co teraz?... Nie ma bata nie wejdę do wody, a już na pewno nie z własnej woli... - mamrotałem zrezygnowany. - ciuchów na zmianę też nie mam... I co teraz?... Nie jestem na tyle głupi, aby zmienić się w zwierzęcą formę, tylko po to aby liżąc się uniknąć kąpieli...

Schyliłem się nad wodą, aby spróbować się przełamać, ale kiedy zobaczyłem odbicie swojego ramienia, a właściwie śladu po ugryzieniu na nim, coś we mnie pękło. Wiedziałem, że Raahi traktuje to jak jednorazową przygodę i sam chciałem tak o tym myśleć, ale nie miałem zamiaru puścić płazem oznaczenia mnie w tak głupi sposób. Więc mając głęboko w poważaniu nagość pochwyciłem ręcznik i wybiegłem z łazienki wpadając do jego pokoju jak torpeda.
Zastałem go jeszcze nie ubranego zakrytego jedynie ręcznikiem, normalnie bym się zarumienił i wybiegł spokoju, krzycząc za sobą przepraszam, ale nie teraz.
Byłem świadomy, że teraz pod wpływem gniewu, nie miałem uszy i ogona wilka, lecz tygrysa, który tylko zachęcał mnie do zrobienia mu krzywdy.

- Ty... T-ty... TY SKOŃCZONY IDIOTO!!! - wykrzyczałem się na cały głos.

Nadal trzymając kurczowo ręcznik, ciskałem z oczu piorunami w jego stronę.

- Idiota! Pamiętasz co ci wczoraj mówiłem!?! Poczytaj o mojej rasie jeśli masz zamiar mi cokolwiek robić! WIEC TERAZ Z ŁASKI SWOJEJ WYTŁUMACZ NA JAKĄ CHOLERĘ ŻEŚ MNIE OZNACZYŁ!?! Wiesz ile rzeczy mogę ci teraz wygarnąć!?! Masę! Po pierwsze, ,,Nie powinienem ruszać dzieci"? To mogę wiedzieć co to było!?! Po drugie nazwałeś mnie dzieckiem! Po trzecie, kto ci pozwolił zajść tak daleko!?! Poza tym jak myślisz w czym ja teraz będę chodził!?! To ja się tutaj dla ciebie poświęcam, mimo wstrętu do magii, specjalnie sam jej użyłem, abyś mógł spać, a ty mnie oznaczasz!?! DO JASNEJ CHOLERY WIESZ CO DLA ZMIENNEGO ZNACZY OZNACZENIE KOGOŚ!?! NIE? TAK MYŚLAŁEM! Wiesz jak bardzo mam ochotę się przemienić i poderżnąć ci gardło? Ogromną. Ale skoro jesteś idiotą to raczej, że nie pomyślałeś! Wytłumaczę ci co znaczy dla zmiennego oznaczenie! Oznacza trwały związek! Oznacza to, że należę do ciebie i nikt inny nie prawa na mnie nawet spojrzeć z brudnymi myślami!!! To tysiąc razy bardziej intymne niż byś mnie po prostu przeleciał!!! Myślisz, że nie wiem, że to była tylko jednorazowa przygoda? Myślisz, że nie jestem świadom, że mogłeś już mieć, a nawet na pewno miałeś takie przeżycia z innymi? Jestem tego świadomy! Byłem też gotowy na to, że to co się tutaj zdarzyło nie miałoby dla ciebie żadnego znaczenia i udawałbyś, że nic takiego nie miało miejsca! Ale nie kiedy mnie oznaczyłeś!!! - nie mogłem już wytrzymać padłem na kolana. - Mówiłem ci, weź za to odpowiedzialność... Nie wymagałem, abyś od razy zaczął ze mną chodzić, ani abyś się we mnie zakochał, nie wymagałem niczego... Ale chciałem tylko mieć pewność, że po wszystkim, wszystko będzie jakby nic się nie zdarzyło... CZY CHOĆ RAZ NIE MOGŁEŚ MNIE POSŁUCHAĆ?! MÓWIŁEM ŻE BOJE SIĘ MAGÓW, MIAŁEŚ TO GDZIEŚ! MÓWIŁEM, ABYŚ NIE DOTYKAŁ USZU! DOTYKAŁEŚ! BYŁEM W STANIE TO WYBACZYĆ!... Ale... A-ale... Chociaż odpowiedzialność mogłeś wziąć!... Wiesz ile razy w życiu zmienny może zostać oznaczony, lub sam kogoś oznaczyć?... Raz! TYLKO RAZ! WIĘC JEŚLI JAKIMŚ CUDEM MIMO IŻ NIE JESTEŚ ZMIENNYM TO OZNACZENIE ZADZIAŁA TAK JAK NORMALNE, TO NIGDY CI NIE WYBACZĘ!!!...

Zajęło mi chwilę aby się uspokoić, a kiedy to zrobiłem, odmieniłem się całkowicie. Wziąłem głęboki wdech i spojrzałem na niego z powrotem.

- Eh... Nieważne... Na szczęście ugryzłeś za wcześnie, więc nie powinno zadziałać... - westchnąłem, a następnie zarumieniony odwróciłem wzrok. - Masz szczęście... Nie dotknąłeś ogona, mimo że jest dwa razy czulszy od uszu i mimo wszystko panowałeś nad sobą, o ile można to było nazwać kontrolą nad sobą, na tyle, aby nic poważniejszego mi nie zrobić...

Przypomniałem sobie, że za wszelką cenę, chciałem uniknąć kąpieli, więc postanowiłem szybko zmienić temat.

- A-a tak poza tym, to na pewno wcześniej się nie spotkaliśmy? Mam wrażenie, że skądś znam twój zapach... To znaczy, sam nie wiem skąd, ale jestem pewien, że jest mi znajomy... Nieważne, to ja pójdę do pokoju, przepraszam, że na ciebie nakrzyczałem i że bez pozwolenia z tobą spałem...

Wstałem i zacząłem powoli wycofywać się do drzwi częściowo zakrywając moją męskość, ręcznikiem. Na mojej twarzy zagościł nerwowy uśmiech, a w duchu błagałem, aby nie zauważył, że nadal mam brudne uda od spermy i nie kazał mi się iść myć.

*Raahi Maharaj*  

  Stałem przy szafie z ręką sięgającą po bokserki, a drugą podtrzymującą ręcznik, kiedy do mojego pokoju wpadło moje osobiste, urocze i jednocześnie niszczycielskie tornado. Osłupiałem i tak jak stałem i słuchałem, jak Shiro krzyczy na mnie tym swoim delikatnym głosem. Przełknąłem gulę w gardle, gdy usłyszałem, że ugryzienie go, mogło oznaczać wieczne oznaczenie... A jako odpowiedzialny za to dorosły... Powinienem w takim wypadku wziąć odpowiedzialność. Kurwa, co ja narobiłem. "... nie powinno zadziałać." Doleciało do moich uszu, a ja nie wiedziałem, czy czuję ulgę, złość, czy smutek. Co do cholery się działo z moim ciałem? Chyba potrzebowałem, żeby ktoś mnie porządnie przeleciał, a może moje hormony by tak nie buzowały.
- A-a tak poza tym, to na pewno wcześniej się nie spotkaliśmy? - To było możliwe? Nie sądzę, ale poznałem wielu ludzi w czasie moich podróży i wiele różnych osób mnie wynajmowało.
Mój wzrok zarejestrował, jak chłopak zaczął się wycofywać z mojego pokoju, chcąc uciec do siebie, nie dając mi niczego powiedzieć, więc szybkim ruchem podszedłem do niego i złapałem za nadgarstek, jednocześnie odwracając go w swoją stronę. Zlustrowałem go wzrokiem.
- Nie umyłeś się... Dlaczego? - Zapytałem z lekkim żalem. Sądziłem, że kąpiel go zrelaksuje i wyciszy. Da mu czas na ochłonięcie i nie dojdzie do takiej sytuacji, jak z przed chwili.
- A jeżeli cię oznaczyłem, to wezmę za to cholerną odpowiedzialność. - Powiedziałem bez zastanowienia i aż sam zrobiłem wielkie oczy, analizując swoje słowa. Kurwa, moja szczerość wyprzedzała czasem mój rozum i to właśnie była ta sytuacja. - A jeżeli chcesz, żebym już nigdy cię nie dotknął... Nie kurwa, niemożliwe, nie ma takiej opcji. Jeżeli mam cię nie dotknąć już nigdy, to musiałbyś zniknąć z zasięgu mojego wzroku. - Nie wiem co mną kierowało. Szlag. Przetarłem ręką twarz i poczułem ciepło na policzkach. Nie wierzę, ale lekko się zarumieniłem. - Ehh... - Odetchnąłem ciężko.
- I nie wiem, może kiedyś już gdzieś się widzieliśmy. Jestem magiem najemnikiem, działam pod pseudonimem "pogromca demonów". Pracowałem dla wielu ludzi, więc niewykluczone, że mieliśmy okazję się gdzieś minąć. - Zmieniłem temat, żeby odgonić od siebie uczucie zażenowania. To było bezpieczniejsze. Może rzeczywiście mieliśmy już okazję się poznać? Niestety nie pamiętałem go, ale mógł być małym brzdącem w porównaniu z teraz, kiedy się spotkaliśmy, więc nie wymagajmy, żebym był w stanie go skojarzyć.
Nadal trzymałem go za nadgarstek i przypomniałem sobie, że stoi przede mną nagusieńki i jedynie zasłania swoje krocze ręcznikiem. Szybko go puściłem i cofnąłem się pół kroku w tył. Od kiedy takie rzeczy robiły na mnie wrażenie? Co to za cnotka, która się we mnie obudziła? Jakim cudem zrobiłem się taki niepewny siebie i zakłopotany sytuacją, w jakiej się znajdowałem? Przecież seks i nagość nie były dla mnie tematem tabu.
- Więc... - Z zagubieniem wymalowanym na twarzy, podrapałem się po głowie i na chwilę odwróciłem wzrok w bok. - Powiesz mi, dlaczego się nie wykąpałeś?

*Shiro Yuki*  

  - A jeżeli cię oznaczyłem, to wezmę za to cholerną odpowiedzialność. A jeżeli chcesz, żebym już nigdy cię nie dotknął... Nie kurwa, niemożliwe, nie ma takiej opcji. Jeżeli mam cię nie dotknąć już nigdy, to musiałbyś zniknąć z zasięgu mojego wzroku. Ehh... - słysząc te słowa nie wiedziałem czy mam się śmiać, czy może jednak powinienem zachować powagę.

- Jeśli mnie naprawdę oznaczyłeś i chociaż spróbujesz nie wziąć, to skończysz martwy... - przemknęło mi przez myśl. - Zaraz... Czy on właśnie w dość nietypowy sposób mi powiedział, że będziemy to robić częściej? -

Właśnie przeżyłem szok jakich mało... Raahi... Ten Raahi, który bez najmniejszego problemu rzucił się na mnie, teraz się rumienił... Byłem pewny, że to sen i to nie może być prawda. Nigdy, przenigdy, nie uwierzę, że nie dość, że podjął odpowiedzialną decyzję, to jeszcze się zarumienił!

- Hmmm.... Pogromca Demonów... Kojarzę! I to bardzo! Tylko gdzie ja to słyszałem!?! - zamyśliłem się.

- Powiesz mi, dlaczego się nie wykąpałeś? - zapytał, a ja natychmiast się otrząsnąłem.

No i wróciliśmy, do punktu wyjścia, do którego nie chciałem wrócić.

- No... Bo... Wiem, że to głupio zabrzmi, ale nie lubię wody... To znaczy nie boje się jej i potrafię pływać! Ale nie lubię kąpieli i ogólnie wody, nie ważne czy kąpiel, czy prysznic, z własnej woli na pewno nie znajdę się w wannie, ani pod prysznicem! Już wolę, powtórzyć to z poranka, niż iść się myć... - wyjaśniłem, ale kiedy zakodowałem ostanie zdanie, natychmiast zrobiłem się czerwony.

*Raahi Maharaj*  

  Odwróciłem gwałtownie głowę w jego stronę, a w moich oczach musiało błysnąć pożądanie, gdyż przypomniałem sobie poranek, o którym wspomniał. Był tak uroczo zakłopotany i poplątany w tym co mówił, że nie byłem w stanie powstrzymać się przed dokuczeniem mu.
- Jak dla mnie... To możemy tak zaczynać każdy dzień. Shiro. - Uśmiechnąłem się drapieżnie wraz z momentem, gdy wymruczałem jego imię i z kocią zwinnością znalazłem się przy chłopaku. Złapałem go w pasie i przerzuciłem sobie przez ramię, głośno się przy tym śmiejąc. Ruszyłem po raz kolejny tego dnia w stronę łazienki i po raz kolejny posadziłem chłopaka na szafce.
- Odpuszczę ci kąpiel, ale na pewno nie pozwolę ci chodzić tak dalej. Przecież to żadna przyjemność kleić się od spermy. W dodatki nie mojej. - Rzuciłem wesoło, jakby nigdy nic i sięgnąłem po jakiś ręcznik, po czym zanurzyłem go, w jeszcze, na szczęście, ciepłej wodzie i wróciłem do chłopaka.
- No, to teraz musisz mi pozwolić posprzątać po bałaganie jaki narobiłem. - Powiedziałem delikatnie i odsunąłem jedną ręką, ręce zmiennokształtnego, a drugą zacząłem go wycierać. - I bez sprzeciwów. - Dodałem szybko, wzmocniłem uścisk na jego nadgarstkach, które trzymałem, ale nie na tyle żeby zrobić mu krzywdę i popatrzyłem twardo w jego oczy, dając mu do zrozumienia, że nie odpuszczę.
Nie skupiałem się na jego męskości w aspekcie erotycznym, albo raczej strasznie starałem się nie skupiać. Delikatnymi ruchami wycierałem każdy skrawek jego delikatnego ciała i rosła we mnie ochota, żeby wycałować każdy jego centymetr. Ugryzłem się w policzek, żeby trochę oprzytomnieć.
Szybko się uwinąłem, puściłem ręce Shiro i rzuciłem ręcznik do kosza na pranie. Nie wiem czy odruchowo, czy nie, ale potarmosiłem włosy chłopaka. To było przyjemne uczucie, były takie delikatne w dotyku.
- A teraz, skoro już jesteś czysty, ubierz coś i zejdź zaraz na dół. W szafie w twoim pokoju powinny być jeszcze jakieś moje ubrania, które na mnie aktualnie są już za małe. Zrobię nam śniadanie. - Pstryknąłem go delikatnie w czoło i wyszedłem z łazienki. Najpierw skierowałem się do pokoju i szybko naciągnąłem na siebie czyste bokserki i ruszyłem na dół, żeby przygotować jajka sadzone i chleb z szynką, która poprzedniego dnia tak zasmakowała zmiennokształtnemu. Szykując wszystko, wesoło pogwizdywałem sobie pod nosem.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro