#9 [Woda to zło!]

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Shiro Yuki*

Kiedy zobaczyłem reakcję Raahiego posmutniałem, ale czego mogłem oczekiwać? Że się ucieszy? Kto by się cieszył na jego miejscu!? Jest przecież najemnikiem. W jego pracy nie ma miejsca na żaden związek, a tym bardziej wieź i to jeszcze z jakimś bachorem.
Poczułem jego dłonie na moim tyłku, a następnie Raahi gwałtownie usiadł i dmuchnął mi w nos, na co nadąłem policzki jak niezadowolone dziecko, którym zresztą teoretycznie byłem. Aż jęknąłem niezadowolony, kiedy znalazłem się na kanapie, a nie jego kolanach.
Obserwowałem jak wychodzi i jeszcze każe mi ubrać bieliznę, ale czy on mnie kiedykolwiek posłuchał? Nie, więc ja także nie miałem zamiaru go słuchać.
Powoli podniosłem się z kanapy i zrzuciłem z siebie bluzkę. Nie chciałem aby się podarła, kiedy się przemienię. Skupiłem się na mojej wilczej postaci, spiąłem mięśnie i poczułem charakterystyczne ukłucie, a po chwili stałem już jako śnieżno biały wilk. Wszedłem po schodach na samą górę, gdzie były jeszcze nie posprzątane pokoje. Chciałem pomóc Raahiemu i przynajmniej jeden posprzątać, aby sam nie musiał tego robić. Byłem na tyle przyzwyczajony do przebywania w zwierzęcej postaci, że w ogóle nie utrudniała mi ona sprzątania, więc dość szybko uporałem się z ogarnięciem całego pokoju. Odmieniłem się i powoli zszedłem na dół, aby z powrotem ubrać bluzkę. W domu zazwyczaj przebywałem w zwierzęcej postaci, więc jakoś specjalnie nie lubiłem chodzić ubrany, wyjątkiem było tylko i wyłącznie wychodzenie na dwór, gdzie musiałem się ubrania w ludzkiej postaci z wiadomych przyczyn. Przypomniałem sobie o mojej jedynej bieliźnie. Westchnąłem i wczłapałem na pierwsze piętro, aby wyprać moje ciuchy, przy okazji myjąc też te od Raahiego. Kiedy skończyłem, postanowiłem zabrać się za najważniejszą część niespodzianki. Chciałem zrobić obiad. Jak dotąd to Raahi gotował, a ja bardzo lubiłem to robić, więc skoro nadarzyła się okazja postanowiłem z niej skorzystać.
Po przeszukaniu wszystkich szafek udało mi się znaleźć potrzebne składniki. PO pewnym czasie na stole stały dwa ogromne stosy ciepłych i pachnących naleśników. Chciałem do tego zrobić jeszcze słodką śmietankę, ale ściągając ją z szafki wylałem sporą część na siebie. Oczywiście posprzątałem po sobie bałagan i śmietana w misce wylądowała obok naleśników, na stole, ale ja nadal byłem cały brudne z lepkiej, białej, cieczy i mimo iż wiedziałem, że lada moment wróci Raahi, nie zamierzałem zbliżać się do wanny, mimo świadomości, że śmietana na całym moim ciele i bluzce wcale nie wyglądała jak śmietana.

*Raahi Maharaj*

Wszedłem do domu wzdychając z ulgą. Na dworze było ciepło i duszno, najgorsza pogoda z jaką można się spotkać. Poczułem delikatną, słodką nutkę unoszącą się w powietrzu. Coś pysznie pachniało. Czyżby tą niespodzianką, którą zapowiadał zmiennokształtny, miało być przygotowanie jakiegoś jedzenia?
Nie przejmując się zdejmowaniem obuwia ruszyłem, obładowany siatkami, w stronę kuchni. To, co tam zastałem, trochę mnie sparaliżowało. Nie, nie było brudno, było czyściej niż przed moim wyjściem i na stole stały dwa talerze pełne naleśników, tylko na samym środku pomieszczenia stał Shiro, cały ubabrany w czymś białym i, jak podejrzewam, lepkim. O mało co nie upuściłem zakupów i nie wiedziałem, czy mam płakać, czy się śmiać. Zaniemówiłem na moment.
- Co tu... Co ty... Czemu jesteś cały brudny? - Wydusiłem w końcu rozbawiony i ruszyłem powoli w stronę blatu, na który odstawiłem torby. Cały czas nie spuszczałem zmiennokształtnego z oczu.
- Dlaczego nie poszedłeś się umyć? - Zapytałem głupio i dopiero po chwili przypomniałem sobie co mówił o wstręcie do wody i palnąłem się otwartą dłonią, delikatnie, w czoło. - No tak... Nie lubisz wody... Tylko nie możesz tak - wskazałem nieokreślonym ruchem ręki na niego całego - wygadać. Jesteś brudny i klejący, i pachniesz słodką śmietaną. - Podszedłem do niego i palcem przejechałem po jego policzku ścierając odrobinę mazi i kręcąc z niedowierzaniem głową.
- Jak tyś się tak urządził? - Wymamrotałem bardziej do siebie, niż do niego i odetchnąłem głęboko.
- Nie mogę cię pozwolić łazić tak brudnym. Tym razem nie odpuszczę ci mycia, zapomnij. - I nie zważając na jakiekolwiek protesty, ani na to, że ja również momentalnie pokryłem się w niektórych miejscach tym białym cholerstwem, chwyciłem Shiro i przerzuciłem go sobie przez ramię, kierując się w stronę łazienki. Choćbym miał z nim wejść do wanny i osobiście go umyć, zrobię to. Nie można przecież się nie myć, to chore.
Schodek po schodku, powoli zbliżaliśmy się do łazienki i naprawdę, cokolwiek powie chłopak, tym razem tak łatwo mu nie odpuszczę.

*Shiro Yuki*

Usłyszałem otwieranie się drzwi, na przeciwko mnie stanął Raahi rozbawiony moim stanem. Osobiście myślałem, a może nawet liczyłem na to, że prędzej wpadnie mu do głowy jakiś zbereźny plan, a nie, że zacznie się ze mnie śmiać.
Po zadaniu bardzo głupiego pytania, czemu nie poszedłem się umyć podszedł do mnie i placem starł trochę śmietany z mojego policzka. Uśmiechnąłem się na ten gest, ale zaraz się opamiętałem.
Co ta więź ze mną robiła!? Nie dość, że zakochałem się w magu, którego się bałem i nienawidziłem, to jeszcze zrobiłem się starsznie zboczony i chętny na wszelkie zaczepki erotyczne z jego strony, a nawet sam go prowokowałem. No ale takie były ,,plusy" więzi, w normalnym przypadku. Puki się nie oznaczyło partnera i jeśli to możliwe on nie oznaczył drugiego, to było się nienapalonym.
Usłyszałem jak sam siebie pyta jakim cudem tak skończyłem.
- To nie moja wina, że masz za wysokie szafki na których trzymasz śmietanę. - burknąłem.
Kiedy wspomniał o kąpieli przeraziłem się. Chciałem uciecz, ale był szybszy i trzeci raz tego dnia wylądowałem na jego ramieniu. Mój wilk bardzo cieszył się z kontaktu fizycznego, ja zapewne też bym się cieszył, gdyby nie fakt, że wiedziałem, że skończe w wannie.
- Raahi nie! Nie chcę! Słuchaj mnie ty idioto!... Ugryze! Nie żartuje ugryzę cię jeśli mnie nie postawisz!... Raahi, ja się sam wyczyszcze! Przemienie się w tygrysa i wyliżę!...- próbowałem go przekonać, różnymi sposobami, więc dodałem sobie znów ogon i uszy, z czego mój wilk był strasznie zadowolony, bo dzięki temu częściowo i on był przy Raahim. - R-Raahi... P-prosze... Za co? Przecież byłem grzeczny! Posprzątałem pokój na górze i wyprałem nasze ubrania i zrobiłem obiad i posprzątałem po sobie! Czemu chcesz mnie ukarać!?!...
W kącikach moich oczu pojawiły się łzy, pociągnąłem nosem, dając jasno do zrozumienia fakt, że się popłacze, ale on nie reagował. Fuknąłem widząc jego nieczułość. Koniuszkiem ogona potarłem jego nos licząc, że kichnie i rozluźni uścisk, a ja ucieknę, ale znów się nie udało. Powoli kończyły mi się pomysły, a łazienka była coraz bliżej.
- No wiesz ty co Raahi? Co jak co, ale po tobie spodziewałem się nagrody, a nie kary. Byłem pewny, że śmietana na moim ciele skojarzy ci się z poranną, białą, lepką, cieczą, z której byliśmy obaj brudni i liczyłem na powtórkę z poranka, ale nie konkretnie tej jego części. - jęknąłem mu do ucha, starając się mówić uwodzicielskim głosem i wdmuchnąłem mu do ucha ciepłe powietrze, ale nic to nie pomogło, a drzwi łazienki były tuż przed nami.
- Krzyczenie nie działa, agresja i wyrywanie się też, łzy też nie pomagają, logiczne argumenty też, nawet moje marne próby uwodzenia!!! - zacząłem panikować w myślach.
A kiedy znaleźliśmy się przy wannie pełnej wody, zacząłem się wyrywać jak opętany, ale to również nie pomogło.
Pozostało mi tylko jedno. Chciałem użyć magi wody, aby ochlapać Raahiego i uciec, ale Raahi z łatwością uniknął wody. Co prawda udało mi się mu wyślizgnąć, ale kiedy chciałem uciec poślizgnąłem się i chwytając się za górną część ubrania Raahiego pociągnąłem go za sobą, który najwyraźniej tym zszokowany, nie zdążył zareagować i obydwoje wylądowaliśmy w wodzie.
Cała moja bluzka przemokła, przez co zaczęła prześwitywać i już nie zakrywała mnie praktycznie w ogóle. Natomiast kiedy uświadomiłem sobie, że ubrania Raahiego muszą teraz idealnie podkreślać jego umięśniony tors, natychmiast się podnieciłem, ale natychmiast oprzytomniałem i chciałem wyskoczyć z wanny.
Raahi miał tylko jedno logiczne wyjście aby mnie powstrzymać, a mianowicie pociągnąć mnie za ogon, bo raczej nogi odmówiły by mi wtedy pomocy, przy ucieczce, a w innym wypadku, będąc śliski od wody wyślizgnąłbym mu się i uciekł, a byłem pewny, że tego nie zrobi.

*Raahi Maharaj*

- Raahi nie! Nie chcę! Słuchaj mnie ty idioto!... Ugryzę! Nie żartuje ugryzę cię jeśli mnie nie postawisz!... Raahi, ja się sam wyczyszczę! Przemienię się w tygrysa i wyliżę!...
- R-Raahi... P-proszę... Za co? Przecież byłem grzeczny! Posprzątałem pokój na górze i wyprałem nasze ubrania i zrobiłem obiad i posprzątałem po sobie! Czemu chcesz mnie ukarać!?!...
- No wiesz ty co Raahi? Co jak co, ale po tobie spodziewałem się nagrody, a nie kary. Byłem pewny, że śmietana na moim ciele skojarzy ci się z poranną, białą, lepką, cieczą, z której byliśmy obaj brudni i liczyłem na powtórkę z poranka, ale nie konkretnie tej jego części.

Słuchałem jego przeciwstawiania się, ale byłem nieugięty. Czystość była ważna, a jeśli mu to przeszkadzało, to po tej kąpieli może odejść, chociaż jakby pomyśleć, byłoby mi trochę szkoda.
Kiedy prawie się rozpłakał, myślałem, że pęknę, ale zacisnąłem zęby i brnąłem przed siebie, nie komentując jego zachowania. Gdy wyskoczył z erotycznymi skojarzeniami nie wytrzymałem i parsknąłem krótkim śmiechem.
W łazience wywiązała się dość chaotyczna szamotanina i nawet nie wiedziałem kiedy, wylądowaliśmy oboje w wannie. W dodatku ta woda była zimna, bo była to woda z rana, której nie zdążyłem znów ponownie nagrzać.
Shiro jak zmoczony kot, rzucając błyskawicami złości z oczu, starał się uciec, ale oplotłem go obiema rękami w pasie i przyciągnąłem do siebie, tak, że to ja siedziałem pod nim i przytulałem do siebie jego plecy i ogon, który się miedzy nas zaplątał i aktualnie ocierał o moje ramię.
- Spokojnie Shiro. Nie chcę cię skrzywdzić. - Powiedziałem uspokajająco i mocniej go do siebie przytuliłem, czekając aż trochę się uspokoi i przestanie wierzgać. - Zobacz, nic nam nie jest, tobie nic nie jest. To tylko odrobina wody. Jestem tu z tobą. - Zdawałem sobie sprawę, jak ciężko zwalczyć jest traumę lub wstręt do czegoś. Potrzeba było dużo czasu. Ja również chciałem to zrobić na spokojnie, a nie od razu rzucać chłopaka do wanny pełnej wody, jednak sytuacja trochę się skomplikowała.
- Nigdzie nie idę, nic ci nie będzie. Chcę tylko żebyś się umył. Odrobina wody i mydła, nic więcej. - Szeptałem delikatnie, starając się cały czas mu uświadamiać, że to nic przerażającego. Prawa dłoń wylądowała na jego lewym ramieniu i zacząłem delikatnie je pocierać w opiekuńczym geście. Druga ręka swobodnie wylądowała w wodzie, gdyż byłem pewien, że jestem w stanie utrzymać chłopaka tylko tą jedną ręką, w razie gdyby znów postanowił uciekać. Poruszyłem palcami lewej dłoni i sprawiłem, że temperatura wody zaczęła powoli się podnosić, a potem sięgnąłem po olejek do kąpieli o zapachu melona i wlałem go do wody.
- Muszę cię rozebrać Shiro, więc mi to nie panikuj. Mycie się w ubraniach nie będzie miało sensu. - Moja dłoń wylądowała pod jego koszulką, przez chwilę gładząc jego brzuch, by zaraz sprawnie zdjąć z niego górną część garderoby. Powoli odwróciłem go w swoją stronę, nadal kontrolując sytuację, w razie gdyby postanowił dać nogę.
- Nie posłuchałeś mnie skrzacie. Miałeś założyć bieliznę, a jakoś jej nie widzę. - Zaśmiałem się i miałem nadzieję, że to trochę odwróci jego uwagę od kwestii siedzenia w wannie pełnej wody. - I możesz powtórzyć to teraz jeszcze raz? Liczyłeś na powtórkę z poranka? I chciałeś ode mnie nagrodę tak? W jakiej postaci? O to ci chodziło? - Wraz z ostatnim pytaniem przejechałem dłonią, pod wodą, po całej długości jego uda, od kolana, aż po pachwinę. Nie planowałem mu nic robić, chociaż nie mogłem kontrolować nadchodzącego rozwoju wydarzeń. Chciałem jedynie odwrócić jego uwagę i połączyć drobne pieszczoty z zamiarem umycia go.
Druga ręka powędrowała po jego klatce piersiowej, delikatnie ją masując, a jednocześnie ścierając te okropne resztki białej mazi, które przeniknęły przez materiał bluzki, która teraz leżała gdzieś na podłodze łazienki.
- No Shiro, wróćmy do tego ciekawego tematu skojarzeń i porównania słodkiej śmietanki do ewentualnego widoku spermy na twoim ciele. W dodatku w takich ilościach. - Powiedziałem bezczelnie. No cóż, chyba nie uda mi się zmienić charakteru, nawet jeżeli przede mną siedzi dopiero dojrzewający nastolatek.

*Shiro Yuki*

Przeliczyłem się myśląc, że w ogóle będę próbował uciec, ponieważ prawie od razu po tym jak mnie złapał i przytulił przestałem się rzucać, a nawet sam wtuliłem się plecami w jego klatkę piersiową i wsłuchałem się w jego głos. Było nawet miło, ale przypominając sobie o wodzie, która zaczęła się podgrzewać, znów się śpiąłem.
To nie tak, że się bałem wody, ja jej po prostu nie lubiłem.

- Ma sens, nie trzeba robić prania... - mruknąłem pod nosem, bardziej licząc na to, że Raahi pozbędzie się swoich ubrań niż moich, ale się przeliczyłem, bo tylko ja skończyłem nago.

- Gdzie się gapisz? Ty mnie jeszcze ani razu nie posłuchałeś, więc ja również nie muszę cię słuchać... Poza tym przestań mnie traktować jak dziecko, bo według prawa zmiennych jestem pełnoletni, a może nawet starszy od ciebie... - byłem naburmuszony i choć bym chciał nie potrafiłbym być miły dla Raahiego, skoro to przez niego znaleźliśmy się w wodzie, ale mruknąłem zadowolony, a nawet bardzo zadowolony, kiedy jego dłoń przejechała po moim udzie, a ze względu na więź już zaczynałem się tym podniecać, a jego słowa wcale nie pomagały w ochłonięciu.
Kiedy Raahi przypomniał mi moje słowa, natychmiast całą twarz oblał obfity rumieniec. Nie kłamałem wtedy, gdzieś w środku liczyłem na powtórkę, ale nie myślałem, że Raahi weźmie to na poważnie.

- N-n-no, b-bo... Yy... Ten no... To nie tak... - mruczałem pod nosem nie wiedząc co powiedzieć, a w odpowiedzeniu przecząco utrudniał mi mój wilk krzycący w podświadomości ,,Partner".

Podobało mi się to co robił i chciałem aby zrobił więcej, ale wstydziłem się to powiedzieć, natomiast mój wilk aż się rwał, aby mnie zmusić, do bliskości z Raahim, więc nie widziałem sensu się temu opierać. Skoro ja zapomnę o tej przeklętej wodzie, a mój wilk będzie zadowolony, to czemu miałbym nie zgodzić się na co nieco?

- T-to... No bo więź tak działa... To nie moja wina, że jestem chętny... I-i n-nie pogardze taką nagrodą... - moja twarz była cała czerwona.

Było mi wstyd, ale nie żałowałem swoich słów, bo były prawdą.
Zacząłem się wiercić, nie wiedząc jak Raahi zareaguje, z jednej strony bałem się, że mnie wyśmieje, a z drugiej bardzo chciałem aby kontynuował.


Ohayo dattebayo! =^-^=

Czyżby poranek nie wystarczył dla tej niewyżytej dwójki? Kto wie, przekonacie się w następnej części dattebayo X3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro