Odcinek 3 „Grzeczna Dziewczynka"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Otworzyłam powoli oczy, ale nadal nie widziałam nic poza bezkresną czernią. Zamrugałam kilka razy z myślą, że to zwykłe przyćmienie spowodowane tym, że do mojego mózgu nie zaczęły jeszcze docierać wszystkie informacje, lecz to nic nie dało, nadal kąpałam się w mroku. Strasznie tu śmierdziało... zapewne ode mnie i moich przemokniętych ubrań. Leżałam na zimnej posadzce, która jednocześnie dawała ulgę i sprawiała ból mojemu ciału. Coś kuło mnie w sercu, ciągle drętwiały mi kończyny, ale moją uwagę zwracał bardziej ostry ból w karku. Czułam, jakby w tym miejscu pod skórą mi coś zalegało. Podniosłam ostrożnie rękę i przyłożyłam ją do tego miejsca. Na skórze czułam jedynie jakiś przyklejony materiał na wystających nitkach, trzymających w ryzach moją ranę, której wcześnie tam nie było. Pewnie magicznie się pojawiła, gdy ja byłam pozbawiona przytomności. Nie chciałam naciskać na to miejsce, ponieważ już same jego dotykanie przyprawiało mnie o nieprzyjemne szczypanie.
     Podniosłam się z ziemi mimo obolałego całego ciała. Chciałam się rozejrzeć po pomieszczeniu, więc oświetliłam je zielonym światłem. Pustka. Nie było tu nic poza metalowymi ścianami i podłogą. Byłam pewna, że to nie ta sama cela, co w Cytadeli, nie dostałam nawet nowych kajdan. Nie Gordianie mnie złapali i zamknęli, tylko człowiek, który miał mi pomóc.
     Kiedy się stąd uwolnię, policzę się z nim tak, jak z tamtejszą strażą. Odpowie za zamknięcie mnie i oszustwo, zapłaci za to choćby własnym życiem.
     Już chciałam wziąć rozbieg i uderzyć o drzwi, z pewnością w końcu i je udałoby mi się wyważyć, a wtedy mogłabym spokojnie się zemścić. Zanim jednak uderzyłam pięścią o metal, usłyszałam dziwny brzdęk, który sprawił, że z ciekawości zaniechałam tego czynu. Zatrzymałam się, a wtedy drzwi się otworzyły. Gdybym nie zahamowała, pewnie wylądowałabym na ścianie naprzeciwko.

     Przede mną stanął mężczyzna o bardzo krępej budowie ciała jak na swoją rasę, jednak nie jak na rasę Tamaran. Na jego twarzy widniała w jednej połowie pomarańczowa, a w drugiej czarna maska z dziurą tylko na jedno oko. To musiał być Slade, to musiał być ten parszywy człowiek. Pieprzony zorkmorking, który mnie oszukał i wpakował tutaj. Natychmiast rzuciłam się na niego, ale zamiast złapać za jego szyję z chęcią uduszenia, padłam na ziemię, czując, jak me ciało przeszywa ból paraliżujący mięśnie.

      — Środki ostrożności. Teraz nie będziesz mogła mi się sprzeciwić.

     Z mojego nosa zaczęła wylatywać ciepła, czerwona ciecz, która spłynęła mi po wargach, by następnie skapnąć na biały, błyszczący kwadrat, który w połączeniu z innymi tworzył ładną, połyskującą ścieżkę do wyjścia z całego pomieszczenia. Szkarłatna czerwień tak ładnie wyglądała na nieskazitelnej bieli...

     Byłam oszołomiona, nie dotarły do mnie słowa Slade'a. Gdy tylko zaczęłam odzyskiwać siły, oparłszy się na łokciach, wytarłam dłonią krew.

     — Dopadnę cię... — warknęłam, po czym znowu obława mnie fala bólu.

     — Spróbuj w to uderzyć, a ja podam ci kolejną dawkę bólu. Będziesz tu siedzieć, dopóki nie zaczniesz współpracować — poinformował mnie.

     Wepchnięto mnie znowu do środka, a następnie zamknięto drzwi. Odczekałam chwilę, aby odzyskać większość utraconych sił, a następnie podniosłam się do pozycji stojącej. Policzyłam do dwudziestu, rozciągając szybko mięśnie. Wzięłam porządny rozmach i z całej siły uderzyłam w metal. Trochę się wygiął, jednak nie za mocno. Strzeliłam w ten sam punkt promieniem, lecz to nie dało żadnych skutków.

     I znowu, chwila kłucia w szyi zwiększyła się, ogarniając całe ciało. Zupełnie jakby tysiące cienkich, ostrych patyczków przepływały przez moje żyły. Padając ponownie na ziemię, zrozumiałam, skąd to się bierze. Slade musiał wszczepić mi jakieś ustrojstwo, które zadaje mi ból.
     Natychmiast złapałam za końcówkę klejącego się materiału i jednym ruchem zerwałam go z karku. Wyrywanie sztywnych nitek palcami nie należało do zbyt przyjemnych czynności, a już na pewno nie do bezbolesnych. Jeszcze bardziej bolesne było otwieranie rany oraz wtykanie w nią palca zakończonego dość długim paznokciem. Starałam się nie wydawać żadnych dźwięków, by mieć pewność, że mężczyzna tego nie usłyszy i nie będzie chciał sprawdzić, co się dzieje. Oczywiście nie potrafiłam powstrzymać cichych jęków, syków i dyszenia, musiałam w jakiś sposób dać ujście bólu, grymasy na twarzy nie wystarczały.
     W końcu dotknęłam palcem ciała obcego. Chciałam wyrwać je jak najszybciej, ale przez moją dłoń znowu przepłynął ten potworny ból, tym razem tak silny, że szybko odsunęłam rękę i krzyknęłam. Miałam wrażenie, jakoby to małe urządzenie w jakiś sposób przypaliło mi palce, jednak moja dłoń była normalna, pomijając fakt, iż znajdowała się na niej moja własna krew.

     Po chwili czekania znowu zaczęłam pchać w to miejsce łapę. Palec trzymałam już w środku rany, gdy metalowe wrota znowu się otworzyły. Zanim się obejrzałam, moje obie ręce zostały unieruchomione. Nawet nie miałam siły, by z nim walczyć, nie potrafiłam zacząć się choćby szarpać. On był silny, a ja po ucieczce, walce i tylu dawkach pochłaniającego mnie bólu byłam jedynie upartą, słabą dziewczynką. Wszystkie resztki swojej wewnętrznej siły przeznaczyłam na walnięcie w drzwi. Teraz nawet nie czułam się jak potężna osoba.

     Każdy kolejny dzień był torturą. Głodził mnie, pryskał silnym strumieniem lodowatej wody, zamykał w tak ciasnym pomieszczeniu, że nie mogłam spać, aż w końcu się uspokoiłam. Po odzyskiwaniu sił i moim kolejnym buncie sytuacja się powtarzała. Slade obcinał mi paznokcie, bym nie mogła więcej dobrać się do urządzenia, które zawsze mnie powstrzymywało, gdy rzucałam się do ataku lub ucieczki. To było gorsze od pobytu w Cytadeli. Tam szanowali mnie, bali się mnie. Tutaj czułam się jak nic nie warty śmieć.
     W końcu zrozumiałam, że gdy jestem grzeczna, to Slade traktuje mnie o wiele lepiej. Dostaję jedzenie, nie muszę czekać do wyznaczonej pory, aby skorzystać z toalety. Im dłużej zachowywałam się tak, jak on tego chciał, tym lepiej mnie traktował. Zostawił moje paznokcie w spokoju, nie zakładał żadnych kajdan, karmił o wiele lepszym jadłem, nawet dostałam coś miękkiego pod głowę. Pewnego dnia przyszedł do mnie nie w celu podania posiłku. Zaproponował mi życie w lepszych warunkach, jeśli tylko będę współpracować.

     — To nie będzie trudne. Robisz coś nie po mojej myśli, więc dla upomnienia rażę cię lekko prądem. Ty nadal robisz swoje, kolejne porażenie jest dłuższe i boleśniejsze — tłumaczył. — Trzeciego ostrzeżenia już nie ma. Nie słuchasz się, więc będziesz odczuwała ból, dopóki chip nie usmaży ci mózgu. Przyjmujesz propozycję?

     Przyjęłam. Jego słowa jasno do mnie dotarły. Nie chciałam tkwić w celi, skoro miałam szansę na lepsze życie. Dostałam własny pokój z łóżkiem, szafą na ubrania, a nawet i osobną łazienką. Zostałam poinformowana, jak używa się wanny oraz toalety, przychodziłam na śniadanie, obiad i kolację do osobnego pomieszczenia. Byłam na każde jego zawołanie, ale nigdy nie wyręczałam go w zwykłych czynnościach. Dobrze wiedział, gdzie jest granica pomiędzy władzą a zwykłym lenistwem.
     W końcu do tego doszło coś jeszcze. Byłam zmuszona ćwiczyć, aż do utraty przytomności. Często musiałam uderzać w wielkie worki zwisające z sufitu, przechodzić przez tory przeszkód, a także stawać przed testami wytrzymałości. Nauczyłam się znaczeń kilku gestów oraz słów, których zupełnie nie rozumiałam. Slade także pomógł mi odbudować swoją pewność siebie. Czułam, że jestem silna i nikt nie potrafi mi dorównać. Nikt, poza nim. Nie zapomniałam o władzy, jaką ma nade mną.
     Po pewnym czasie pozwolił mi wychodzić, abym poznała teren oraz to, jak zachowują się ludzie. W końcu mogłam cieszyć się pewnego rodzaju wolnością, ponieważ pozwolono mi wychodzić, gdzie chcę i kiedy chcę, o ile nie zacznę za bardzo rzucać się w oczy i nie robić rzeczy, które Wilsonowi by się nie spodobały.

     Nie próbowałam się już uwolnić, nie widziałam w tym sensu. Wizja przechodzenia tego wszystkiego od nowa niezbyt mi się podobała. Po prostu się pilnowałam, słuchałam wszystkich rozkazów. Byłam uzależniona od Deathstroke'a, który kierował mną jak lalką.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro