Herbatka

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Altair wrócił właśnie z kilkudniowej misji. Oczywiście zarobił parę zadrapań, ale zręcznie wykręcił się od pobytu w szpitalu. Jak zawsze z zresztą. Wszedł do domu.

- Skaaarbie! Wróóóóciłeeeeem!- zawołał ściągając niedbale buciory w korytarzu i nie siląc się na ich układanie.

Jednak odpowiedziała mu tylko głucha cisza. Zajrzał do kuchni, łazienki i pokoju Malika, jednak nigdzie go nie było. Zrezygnowany zamówił sobie pizzę, a gdy przyjechała zdumiewająco szybko, rozsiadł się na kanapie i włączył telewizor. Naburmuszony i mający aktualnie wszystko w swoim seksownym acz zmęczonym zadku oglądał jakiś film i pochłaniał pizzę popijając ją czasem łykiem napoju.

Tymczasem Malik wracał do domu niosąc siatki z zakupami. Lodówka świeciła pustkami, więc postanowił się przejść i ją uzupełnić. Po drodze rozmyślał jak przeprosić się ze złotookim zazdrośnikiem. Pomyślał, że może dobra kolacja będzie dobrym początkiem, dzięki któremu przeniosą się do sypialni i tam zaczną się godzić znacznie intensywniej. Spodziewał się, że jego kochane utrapienie wróci już niebawem może jeszcze dziś albo jutro. Musi się w takim razie przygotować i tak rozmarzony stanął przed drzwiami ich wspólnego mieszkania.

Wszedł i zamyślony nawet nie zobaczył zostawionych pod nogami butów jakimś cudem się o nie nie potykając. Idąc do kuchni usłyszał, że telewizor jest włączony.

- Czyżbym był aż tak roztargniony i nie wyłączył przed wyjście?- zapytał w duchu sam siebie.

Postanowił najpierw rozpakować zakupy, zrobić sobie herbaty, a potem zajrzeć do salonu.

Nie wiedział, że Altair wrócił i to on włączył telewizor opychając się pizzą.

Złotooki kątem oka zauważył, że Malik wrócił i  szybko zniknął w kuchni.

- Mmm... wielmożny pan Al-Sayf raczył wrócić. Dam mu jeszcze 5 minut.- mruknął pod nosem dogryzając resztkę pizzy i pociągając sążny łyk napoju.

Po upływie wyznaczonego czasu bezszelestnie zakradł się do kuchni. Nie widział, że Malik właśnie zalał sobie herbatę. Nie wiedział też, że zamierzał właśnie opuścić kuchnie w celu sprawdzenia salonu. Zachodził właśnie  niczego się nie spodziewającego Malika od tyłu. Ten się odwrócił w tejże chwili trzymając w ręku gorącą herbatę. Nagle zauważył jakąś postać, która dosłownie wyrosła tuż przed nim wyrywając go z zamyślenia, aż podskoczył przestraszony i wylał zawartość kubka na intruza.

- Aj, aj, aj. gorące! Kurwa! Kurwa! Kurwa!- wrzasnął pojękując i klnąc równocześnie. 

Jedną ręką próbował odkleić mokrą koszulkę od ciała, a drugą szukał czegokolwiek, by się wytrzeć.

Malik wciąż w szoku chwycił miskę. Nalał zimnej wody i chlusnął nią złotookiego zalewając przy okazji połowę podłogi w kuchni. Altair zatrzymał się w pół ruchu już trzymając ścierkę, w tym momencie na pół mokrą. Gapił się jak kto głupi na Malika, który wciąż trzymając w rękach miskę widocznie nie bardzo wie co ma ze sobą zrobić.

- Cześć, skarbie.- rzucił z głupim wyrazem twarzy rumieniąc się lekko i odstawiając miskę.

- No hej... wróciłem.- oświadczył bez entuzjazmu- A ty nie masz nic lepszego roboty tylko oblewać ludzi gorącymi napojami?- gładko przeszedł do ataku.

- Wybacz... przestraszyłeś mnie. Wiesz dobrze, że nie lubię jak to robisz.- odburknął myśląc, że nici z godzenia się dzisiaj. 

- Sorki. Myślałem, że zobaczyłeś moje buciki w korytarzu jak wchodziłeś i że już wiesz...- powiedział odkładając ścierkę, która już mu nie była potrzebna.

- Jakoś nie spojrzałem.- burknął gapiąc się na mokra koszulkę Altaira.

<Sfochane spojrzenie>- żądam rekompensaty.- mruknął

- Chodź. Musisz zmienić koszulkę, a ja w tym czasie obejrzę te oparzenie.- powiedział cicho

Złapał Altaira za rękę i pociągnął. Ten widocznie był niezadowolony, ale opornie dał się prowadzić, ku swemu cichemu zaskoczeniu zobaczył, że nie idą w stronę łazienki, więc humor zaczynał mu się powoli poprawiać, choć cały czas utrzymywał focha na twarzy, żeby Malik sobie nie myślał, że tak łatwo się wykpi. Mimo wszystko wciąż pamiętał tą kłótnię zanim wyruszył na misję. Jego słowa dalej bolały, ale postanowił, że nie okaże tego.

Weszli do sypialni. Malik poprowadził go do łóżka i zakręciwszy nim posadził. Szybkim i zaskakująco wprawnym ruchem zerwał z niego koszulkę i popchnął na łóżko. Nachylił się nad nim i przyglądał zaczerwienionym miejscom. Zauważył też coś więcej niż tylko ślady po gorącej herbacie.

- Sądzę, że konieczne będą wilgotne okłady.- powiedział przyjmując wystudiowany wyraz twarzy, który w tym momencie wyglądał dość zabawnie, a przynajmniej zabawnie dla złotookiego, który go obserwował.

- Taaaak? to może mi ulżysz w cierpieniu?- zapytał niskim, namiętnym głosem zachęcając Malika do działania.

- Za co niebiosa mnie Tobą pokarały?- zapytał robią teatralnie dramatyczną minę i od razu przechodząc do robienia okładów, swoim ciepłym i wilgotnym języczkiem, co uniemożliwiło Altairowi szybkie wymyślenie jakiejś jadowitej odpowiedzi. Tak właściwie uniemożliwiło mu skutecznie wypowiedzenie jakiegokolwiek sensownego zdania. Już nie pamiętał, kiedy Malik wysilał się na chociaż minimum czułości i pieszczot. Czuł, że mógłby skończyć od samego jego dotyku, ale wciąż miał na sobie spodnie, więc głupio by trochę było....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro