Rozdział VII

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rano zostałam obudzona o 6:00.
Wstałam w sumie to nie wstałam bo mi się nie chceee. No i dlatego położyłam się z powrotem do łóżka.
-Emi, Wstawaj! -krzyknął lekko Damian, mówi na mnie Emilia bo ogl to nie lubię mojego imienia, kazałam mu ma siebie mówić Emilia.
-No juuż,a możeee zostaaane w domuuu??? -Zapytałam z nadzieją.
- o nie nie nie, idziesz do szkoły, i nie ma dyskusji masz pięć minut żeby się ogarnąć na bieganie-Nooo nie, jest poniedziałek czyli najgorszy dzień w tygodniuu.
No dobra biorę jakieś byle jakie dresy i buty sportowe. Zeszłam na dół a tam czekał mój trener. Zeszliśmy na hale wygląda ona tak:

(Tylko dużo większa)
Była strasznie dużo.
-No to dawaj, 10 kułek wokół hali i jak chcesz jeszcze zjeść śniadanie to masz na to 30 minut-co??? No chyba go coś boli, w sumie to pierwszy raz biegam od kąd tu przyjechałam.
-CO??!! CHYBA CIĘ COŚ BOLI, TO JEST WIELKIEEE-wydarłam się.
-Nie podnoś na mnie głosu, i zacznij lepiej biegać-no i zaczęła zaczęłam biegać najpierw biegłam tak, że prawie chodziłam ale gdy zrobiłam jedno kułko to się odezwał.
-Szybciej, to nie jest bieganie!
-Ugh, dobra-i przyśpieszyłam,po 8 kułku miałam dojść to jest większe niż zwykła hala.
-Nie dam rady-wysapałam, jestem padnięta tak jak bym była po całym dniu i 3 godzinnym treningu.
-No dawaj jeszcze dwa-pchnął mnie lekko w stronę przeciwną, więc pobiegłam dalej po chwili skończyłam biegać i poszliśmy do kuchni ja się napiłam i poszłam do pokoju wziąść prysznic, i się ubrać do szkoły. Założyłam to:

(Bez okularów)
Wzięłam plecak i zeszłam na dół na śniadanie. Zjadłam szybko i wyszliśmy. W samochodzie się dopiero odezwałam.
-Nigdy więcej, nie będe biegać rano i poza treningami, nie ma mowy.
-Chcesz się założyć? Grasz dobrze ale kondycji nie masz za dobrej, dlatego będziemy biegać rano.
-Co? Nieee-czekajcie byliśmy już pod szkołą, pierwszy mamy Angielski no nieee. Weszłam do szkoły tam stała Sandra.
-Siemka, umiesz na kartkówkę?
-Hej, pomyślmy nie, ma ściąge-powiedziałam i weszłyśmy do szkoły pod sale. Zadzwonił dzwonek a miałam nadzieję jeszcze się pouczyć no trudno. Usiadłam razem z Sandrą i wszedł Damian.
-Dzień dobry, tak jak mówiłem w piątek, piszemy kartkówkę, proszę Charlot rozdaj kartkówki-no to podeszłam, i gdy już róż dałam to wrzuciłam do ławki. Siedziałam z Sandrą w drugiej bo wszystkie były zajęte, wyciągnęłam z piernika ściąge i zaczęłam przepisywać. Aż nagle kartka została mi zabrana.
-Dla ciebie koniec kartkówki, dostajesz jedynkę i uwagę za ściąganie-powiedział Nauczyciel i wrzucił do biurka. No to super, mam gwarantowany szlaban, następna lekcja to dwie matmy, masakraaa.
Zadzwonił dzwonek na przerwę wszyscy wyszli oczywiście oprócz Damiana.
-Ej, chcesz się potem spotkać? -zapytała Sandrą.
-Nie mogę, bo załatwił mi właśnie szlaban za pałe.
-Współczuję, ja jak dostanę pałe, to mama każe mi poprawić i tyle.
-Zazdro, no nieeee dzwonek-i weszłyśmy do klasy na matmie siedziałyśmy w ostatniej, dlatego tam usiadłyśmy, on zaczął sprawdzać obecność, jak sprawdził to zawołał d9 odpowiedzi akurat mnie. No kurdeee uwziął się na mnie czy co??
-Podaj definicje na mnożenie ułamków zwykłych.
-No to licznik z licznikiem a mianownik z mianownikiem.
-Tak brzmi definicja, którą podawałem do zeszytów? -Nosz kurw@
-Nie wiem, nie pamiętam-powiedziałam.
-czyli się nie nauczyłaś, dostajesz jedynkę-nooo kurdeeee, co za zjeb, ugh.
-Ale tak się je mnoży no.
-No tak mnoży się tak, ale to odpowiedź z definicji a nie jak to się robi. -jak otwierałam buzie to jeszcze dodał-Charlot chcesz dostać jeszcze uwagę?
-Nie, proszę pana-i wruciłam zdenerwowana do ławki.
-Ugh, nie nawidze go, teraz mam miesiąc z głowy.
-czyli dopiero w następnym miesiącu gdzieś wyjdziemy?
-No tak, ale mamy treningi heh-no i zadzwonił dzwonek znowu jakoś tak strasznie szybko.

---------------------------------------------------------
Heja, mam nadzieję, że się podoba🥰
Piszcie pomysły🥰😘
Papa🥰

Słów:636

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro